#16 wejście smo~ wilka...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałem sobie znudzony przeglądając Sinstagrama. Czyli tym się stałem. Z potężnego wieloświatowego do zwykłego nic nie znaczącego ogara... Zabijam nudę stalkujac osobę do której nie chcę czuć nic... Refleksja nie miała kończa i nie pomagał fakt iż dawno nie zabiłem nikogo. Stałem się... Udomowiony... Chyba wiem co czuł kot w butach... Sun siedziała obok mnie również scrollując media. Musiałem jakoś wyzbyć się poczucia, że staję się coraz mniej istotny. Już nawet chyba tęsknię za potyczkami z moim mrokiem. Teraz Darky ma nawet ksywkę bo na wszystko na co go stać to kilka zgryźliwych komentarzy... 

Pora wziąć sprawy w swoje ręce... Napiszę na szybko ogłoszenie. Niestety obecnie w naszym kochanym świecie (co chyba mówię przez zęby) jest już w kij późno przynajmniej dla mnie. 


________________________


Przyglądałem się widokowi za oknem. Wciąż rozmyślałem. Czemu zmiany muszą być aż tak męczące? Co się stało z dawnym mną? Umarł? Czy może dorósł? Nie czuję się godny...

Dostałem przed chwilą powiadomienia a skoro już druga osoba zadała pytania to chyba wypadałoby się za nie brać... Racja...? 

Wstałem i z chęcią skoku przez to okno... W zasadzie to skoczyłem... 

Kilka centymetrów nad ziemią zmieniłem się w gaz i wzbijając się znów wylądowałem bezpiecznie. Tak jak zwykle przeniosłem się do świata hazbin które w zasadzie powstało tylko i wyłącznie do celów pytanek. Jednak w drodze do wierzy V's zauważyłem życie które toczy się na ulicach miasta. Choć chaotycznie to jednak jest to życie. Jedną na tysiąc osób jednak ma serce gotowe do poprawy... Z tą myślą szedłem dalej...

Jakiś demon przyłożył mi pistolet do czoła zaskakując mnie z ciemnej alejki po prawej stronie. W obronie szybkim ruchem obróciłem się i kopnąłem go z pięty lewej nogi. Rozbroiłem mu sprzęt gdy leżał choć splówę kopnąłem z powrotem w zaułek.

(Dziś pytania od @02HerHell02 i @LoveKsiezyc )


Gdy dotarłem już do V's zdiąłem z głowy kaptur. Nie takiego mnie się spodziewaliście co? Ale życie w piekle uczy sporo... Szkoda, że tylko tak mogę tutaj być...

Valentino widząc mnie w holu od razu schował się za Voxem.

Poprawiłem rękawy bluzy i ręce schowałem w jej kieszenie.

Kai: spokojnie, ja tu tylko po kilka pytań... Coś faktycznie ostatnio niesprawiedliwe z tobą walczyłem nie dając ci ruchu.

Velvette: mówiąc prościej... Pojebało go.

Valentino: aaa! No... Tak... 

Kai: przejdziemy do gabinetu czy...?

Valentino: wolałbym nie zostać z tobą sam na sam... 

Darkside: czemu nie... Byłaby zabawa...

Chrząknąłem skrycie ciesząc się, że poza mną tego idioty nikt nie słyszy. 

Kai: "pytanie" od HerHell

Valentino: zaraz... Co? 

To konkretne pytanie wyświetliłem na dużym ekranie by całą trójcą widzieli...

Valentino: co wy ludzie macie w głowach!?

Kai: racja.... Val nie zasługuje by wokół niego rozsiano tyle uwagi.

Valentino: ej! 

Kai: a co? Źle mówię?

Valentino: jak cię zaraz dorwę. 

Kai: nie dasz rady. I lepiej hamuj tą agresję...

Kai: chętnie bym to wypróbował...

Valentino: ale co?

Znów włączyłem pytanie na ekranie.

Vox i Velvette duszą się ze śmiechu. Ja jednak staram się zachować profesjonalizm... 

Valentino: dobra... Następne!

Valentino: to moja dziwka. Mogę z nim robić co tylko zechcę i nikt nie może mi nic kurwa zrobić. Nawet ty dupku. Inaczej już dawno byś mnie zabił. Mogę więc być spokojny... zacisnąłem dłoń na kolanie stając się nie rzucić na niego. W zasadzie na tej linii nie był potrzebny... Cannon co prawda by go przywrócił ale... Mógłbym to zrobić... Więc dlaczego wciąż siedzę w milczeniu.

Valentino: mogę znaleźć kogo innego ale po co? On sprzedaje się najlepiej. Jak znajdziecie kogoś kto będzie sprzedawał się lepiej to zastanowię się.

Gdy Valentino się śmiał. Ja w złości wstałem a krzesło razem z Ćmą poleciało kilka metrów do tyłu o dziwo ponownie łapiąc pion. 

Zbliżając się wyciągałem jeden z sztyletów a konkretnie ten starszy i ustałem jakieś półtora metra od niego.

Valentino jednak wciąż był spokojny... 

Wtedy podskoczyłem i prawie go kopnąłem trzymając stopę dziesięć centymetrów od jego uśmiechniętego ryja. Nagle nawet niespodziewanie dla mnie moja tropa wydłużyła się o dodatkowe dziewięć i pół centymetra za sprawą kolca energii. Cóż... Takie zwykle pojawiają się w rękach. Na nodze więc wyglądało to jak but Carmili. 

Uśmiech mu zlazł z twarzy więc powtórzyłem ostatni manewr i kopnąłem go tym razem prawą mogą. Utraciwszy przytomność został zabrany przez jakieś pracownice...

Kai: kto następny...?

Kai: do pytań w sensie...

Poprawiłem ubranie i odsunąłem krzesło damie.

Velvette: za maniery buzi nie dostaniesz.

Kai: mam taką nadzieję...

Velvette: no właśnie ja się pytam... Bo jakoś nie mogę się doczekać wiadomości od ciebie w tej sprawie...

Kai: cóż... To wydarzenie no które ja również czekam...

Velvette: miałam młodszych partnerów i partnerki.

Kai: przepraszam co!?

Velvet te: po śmierci. Bez przesady.

Kai: no jakby nie patrzeć moje dawne siedem lat różnicy nie jest aż takie złe...

Velvette: o tobie to jest? Co następne?

Velvette: tylko się nie przyzwyczajaj... Nie przepadam za czułościami...

Kai: a jak ty się nie zwiążesz węzłem małżeńskim to ja cię zwiążę węzłem angielskim...

Velvette: może być ciekawie ~ 

Kai: ja nie wiem... Ktoś haz rozpylił czy jak ...

Vox: do niczego się nie przyznaję...

Vox: to jakiś boys band? 

Patrzę na niego miną WTF co jak na mnie jest wielkim przejawem ekspresji.

Vox: a jeśli chodzi o rekiny to megalodony.

Kai: a to nie wymarłe.

Vox: dupku. Jesteśmy w piekle.

Przewróciłem oczami i rozpłynąłem się w powietrzu. 

Kogo mamy następnego ?





Przeniosłem się w trakcie herbaty między Carmilą i Zestialem. Cóż... Po prostu się przysiadłem. 

Kai: jako samozwańczy reporter mam kilka pytań...

Zestial upił łyk herby po czym przemówił.

Zestial: to nie moja sprawa oraz nie wiem o czym mówisz... Możesz więc spać spokojnie.

Kai: z pająkami?

Uniosłem brew 

Carmila: faktycznie niefortunny dobór słów...

Carmila: jest to wyjątkowo lekkomyślna teoria. 

Kai: nawet ogary mają takie oczy i chyba o tym zapomnieliście...

Carmila: w istocie. Czy ukrywasz jeszcze jakieś pytania? 

Kai: o dziwo nie. 

Czułem jak przez dobre towarzystwo wracał mi klasyczny humor. Tak... Tego mi brakowało...





Zgromadziłem grzechy w jednym miejscu by było szybciej. Raczej nie chcecie słuchać refleksji tylko odpowiedzi... 


Kai: Hej Beesia.

Bee: witaj słodziaku...

Kai: serio jestem tak słodki by każda Bee mnie tak nazywała czy to standardowa formułka?

Bee: raczej to pierwsze.

Kai: Tex mnie nie zabije?

Bee: za co? Nic złego nie robimy.

Asmodeusz: jeszcze...

Bee: nie przesadzaj Ozzie...

Kai: słodka mordka pierwsza...

Bee: czy to nie oczywiste? wszystkie słodycze! mniamuśne. 

Bee zrobiła minkę uwu, że aż sam się uśmiechnąłem. 


Asmodeus: cóż... taki też miałem zamiar.

Kai: mam nadzieję, że nie będziesz robił za pijanego wujka i udzielał mi rad "miłosnych" jak tak to wolę spędzić czas z cioteczką Rose. bo uwierz... nie umiesz doradzać...

Asmodeus: a skoro taka jest wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba.

Kai: co? hahah~

gdy pstryknąłem palcami Mammon został od zatrzymany więc był lekko zdezorientowany.



Mammon: potwierdzam nie zaprzeczam.

Kai: tylko tyle?

Mammon: potwierdzam nie zaprzeczam...




jak na złość musiałem wybrać się do nieba. 

"rozłożył ręce chyba tego chce. i jego oczy mówią: 'leć!'"

Lute: co to ma być za wścibskie pytanie!? 

Kai: innego nie ma do ciebie.

Lute: no jakoś się z tego powodu nie cieszę...

Lute: byłam leworęczna. choć dość często walczę trzymając broń w prawej. 

Kai: czyli jak?

Lute: bardziej lewa ale będę musiała się przestawić. albo jak w końcu ktoś zregeneruje mi tą ranę. w końcu to nie rana od anielskiej stali. 

Kai: w sumie racja... 


Zleciałem na dół niczym prawdziwy upadły anioł. a więc takie to uczucie. całkiem przyjemny lot. nie powiem. tylko lądowanie gorsze...


Przechodząc Pentagramem  zauważyłem Verosicę o której zapominałem dać jej pytania wcześniej... Jednak mój wzrok przykuł ktoś inny. Mianowicie Bee. W zasadzie co ona tutaj robi? Pewnie jakieś swoje interesy. 

Jednak ta do mnie pomachała i podbiegła.

Kai: co tam? Pytania dla ciebie już zadane więc wiesz...

Bee: po prostu chciałabym dotrzymać ci towarzystwa 

Darkside: przepraszam, co? 

Kai: spoko? Czyli szukałaś mnie po całym piekle bo... Chciałaś dotrzymać mi towarzystwa?

Bee: spokojnie... Tex cię nie zabije.

Kai: a bo ja wiem ? 

Bee: i może przy okazji utrę mu nieco nosa by mnie tak nie zaniedbywał.

Kai: i teraz to ma sens.

Stałem się obiektem do wzbudzenia zazdrości. Nawet jeśli tutaj nim mnie był to Tex to mój kumpel. Nie zamierzałem robić nic za jego plecami... Ale kto powiedział, że muszę? Jej chodzi najwyższej o to by była blisko mnie. 

Założyłem kaptur lecz przypominając sobie o Verosicę szybko go zdiąłem. 

Verosica: no cześć pszczółki.

Bee: Heja Vercia. 

Kai: pytania od fanów 

Verosica: no oczywiście!

Jakoś tak znowu straciłem humor lecz starałem się tego nie okazywać. Tak. Wracam do chwili gdy muszę udawać a nawet nie bo i tak wszyscy mają to gdzieś...

Verosica: moja droga~ tu chodzi o namiętność... By powoli rozpalać zmysły i budować napięcie. Ah~ Być może nie rozumiesz tego klimatu ale to pojmiesz~ każdy w końcu to pojmuje~ 

Kai: a asy?

Verosica: osoby asexualne... Cóż jednak są wyjątki.

Vetosica: a ty co wolisz? Ostro czy jednak romantycznie i spokojnie.

Kai: co to za pytanie. Akurat od sukkuba nie spodziewał bym się romantyzmu. 

Verosica: mam się obrazić kundelku? Poza tym uwielbiam zaskakiwać~

Bee: poza tym nie odpowiedziałeś na pytanie...

Kai: wcale okay? Może być. Myślicie, że wam powiem? To się mylicie!

Verosica: my tylko żartujemy. 

Kai: to to jest jakiś nieśmieszny żart... 

Bee: zajmę się tym a ty odpowiedz na drugie pytanie...

Powiedziała szeptem jednak wszystko było słychać nawet mimo tłoku na ulicy. Taki jest środek dnia... 

Verosica: racja. Mogłam. Ale wolałam pokazać mu jak bardzo mnie zranił. Jeśli bym po prostu usunęła to byłoby to równoznaczne z tym, że o nim zapomniałam. A wolałabym by wiedział co zrobił... Choć ostatnio... 

Ver spojrzała się na nas po czym kiwnęła głową i bez słowa odeszła wsiadała do swojego wyścigowego tampona i odjechała.

Kai: aha?

Kai: jeśli chcesz iść ze mną to zapraszam. Mam jeszcze pytania do Niffty, Alastora, Cherri i Angel Dusta.

Bee: tego aktora porno?

Kai: ta... Mieszka w hotelu hazbin.

Bee: myślisz, że grzech główny może doznać odkupienia?

Kai: nie wiem... Ja sam nie wiem czemu tam jestem skoro niebo o tak mogę odwiedzić...

Bee: może po to by poznać siebie?

Kai: możliwe...

Bee: a nie miałeś tam też pytania do siebie?

Kai: tak. Skąd wiesz?

Bee: przejrzałam je na szybko 


Kai: ugh? To akurat najciekawsze pytanie chyba jakie można było zadać tutaj... Do mnie...

Kai: jeśli jestem ogarem nie wyklucza to mojej natury. Jeśli zachoruję to jest jakaś klątwa czy inne badziewie... Ale tak to pomaga mi jeden młody naukowiec z wrogiej organizacji. Ostatnio pomógł gdy straciłem moc ale dostałem nadwrażliwości zmysłów... Akurat na imprezie u Bee. 

Bee: u mnie?

Kai: tak na "tej" imprezie.

Bee: przypomnę tylko, że nie wiem wszystkiego.

Kai: nie interesuj się bo słodkiego pyszczka dostaniesz...

Darkside: przepraszam bardzo ale co na świętego Lucyfera się tu dzieje!? Tak szybko zapomniałeś o Loonie? I o Sunny. Żałosne...

Kai: uznajmy, że na obecną chwilę nie chcę powtórki z rozrywki...



Dotarliśmy do hotelu gdzie na szczęście była Bomba Wiśniowa. 

Lecz toż przed wejściem postanowiłem zadać małe pytanie dla Bee

Kai: tak właściwie to co się stało między tobą a Texem, że tak sądzisz?

Bee: hmm?

Kai: czemu sądzisz, że cię zaniedbuje?

Bee: po prostu... Niby mamy ten otwarty związek bo jednak jest to dość ekscytujące ale mam wrażenie, że o mnie zapomina. Wiem co robi ale między nami... Nie dopominam się o czułości. Nie jestem taka... 

Kai: rozumiem... 

Bee: może potrzebujemy od siebie odpocząć?

Kai: to twoja decyzja. 

Darkside: otwarty związek? Coś mi to przypomina... A no tak propozycje od~

Kai: wiem... Wiem też, że to bardziej propozycja dla mnie bo sama by mnie nie zdradziła.

Odparłem mu w myślach przebywając jego wypowiedź.

Bee: tak szczerze... Jestem atrakcyjna?

Kai: jak cholera. I jeśli to cię pocieszy to nadal pociągasz sporą część fandomu.

Bee: nie pociesza mnie to...

Kai: mnie też...

Kai: może powinnaś powiedzieć mu jak się czujesz. Jednak nie każdy facet tak jak ja skuma, że coś jest nie tak.

Bee: więc cieszę się że ty tutaj jesteś. Dziękuję za wsparcie.

Kai: to moja specjalność.

Bee: co sądzisz o mnie i Texie? 

Kai: szczerze? Zaraz po M&M jesteście moją ulubioną para (z helluvy) decyzja należy do ciebie...

Darkside: wow. Czyli jednak Kaik zakłada harem. Może być ciekawie.

Kai: stul dziub nieopierzony.


Przytuliłem ją po czym weszliśmy do lobby hotelu.

Bee: Kai?

Kai: tak?

Bee: nie jesteś tylko przedmiotem do zazdrości.  Mogłam iść z kimk~

Kai: wiem. Dziękuję.


Kai: Cherri, Chaerri

Alastor: lady!


Cherri: może to być dla was zaskakujące ale wolę bardziej efektywne wybuchy. Nie mam ulubionej ale dość wysoko w mojej topce znajduje się brokatowa. 


Niffty: *zamyka jedno oko* wow nic nie widzę...

Kai: co?

Bee: rozkoszna jest... 

Niffty: widzę nim normalnie jednak czasem mam problem z odmierzaniem odległości na oko. Hihi~

Kai: tak, to zrozumiałe. 


Alastor: był okropną osobą. Więc w piekle dostał zasłużoną karę.

Kai: zabiłeś go?

Alastor: według oficjalnych informacji został zabity przez exterminację!

Kai: jak mam to interpretować?

Alastor: sam się domyśl...


Alastor: to nie Lilith ma moją duszę lecz ONA.

Kai: ona?

Alastor: Roo... 

Kai: ona?

Alastor: Lilith zobowiązała się rozwiązać nasz pakt jeśli tylko jej pomogę. 

Kai: ale...

Alastor: nie wiesz wszystkiego futrzaku...

Kai: Roo? Gdzie ona teraz jest?

Alastor: tego nawet Lilith nie wie. 

Kai: nie próbowałeś poprosić Lucyfera o pomoc.

Alastor spojrzał na mnie choć uśmiech nie znikł z jego twarzy.

Alastor: próbowałem. Jednak ten kaczofil miał zawsze ważniejsze sprawy. Widząc to Lilith ofiarowała swoją pomoc.

Byłem w totalnym szoku. 


Alastor: wystraszyłem się bo to ja mam go na smyczy a woli się wywyższać m to kto posiada mnie to nie jego zasrany interes.

Alastor: udko.

Alastor: jeśli szukasz opinii eksperta radzę zapytać się Rose. Jednak potwierdzę ten mit. Kto normalny zjada tusz?

Kai: ludzie z Paper World.

Bee: sądziłam, że zapytasz kto normalny je ludzi hehe~e

Alastor: niestety tak. Kai męczy mnie tym bezustannie.

Kai: znaczy wtedy kiedy tu odwiedzam...


Kai: a teraz Angel Dust! 

Angel Dust: co?

Kai: po prostu powiedz tak czy to takie trudne?

Angel Dust: tak?


Angel Dust: akurat dla tego, że mi pasują. A co nie?

Bee: a dasz mi numer do stylistki?

Angel Dust: Velvette wszystko ogarnia.

Kai: ciekawe...





)##########(

Po powrocie do "mojego" hotelu zatrzymała mnie Angel. No oczywiście... Jeśli nie ona jest odpowiedzialna za skutki hazopodobe to pewnie byłem ja... 

Angel: słyszałeś? Bee ma ostatnio gorzej z Vortexem.

Kai: wiem. Czego ode mnie oczekujesz? 

Angel: czyż to nie oczywiste... Pogadaj z nim.

Kai: wiesz co? To może ja lepiej pogadam z nią. Szybko wyszedłem z hotelu dopiero po czasie rozumiejąc co zaszło... 

Kai: a niech cię Angel Shiperko! I te twoje plany też!


Beesia sennie otworzyła mi drzwi...

Bee: wiesz co jest śmieszne? Śniłeś mi się przed chwilą.


Bez słowa ją przytuliłem. Po prostu a ona przytuliła mnie..

Kai: decyzja należy do ciebie. Lecz jeśli chcesz to ja z nim pogadam.

Bee: czyli to nie był sen?

Kai: zależy co ci się śniło...

Bee: mam nadzieję, że oboje wiemy... Nie wiem jak to możliwe ale cieszę się twoim wsparciem. Czemu to robisz skoro nie jesteś mną zainteresowany.

Kai: odpowiem na inne pytanie. Nie odpowiedziałem nie dlatego, że się wstydziłem czy nie chciałem sam wiedzieć lecz może i to też. Po prostu przekładam relację ponad fizyczność. I uwierz... Im dłużej czekasz tym pierwszy raz jest piękniejszy... Wow o miłości więcej wiem z innych światów niż własnego... Rozumiem jego strukturę i komplikację... , że nie zawsze jest jak e firmach i bywa ciężko.

Bee: tak. To cenna wiedza... 

Kai: może i w rzeczywistości znajdę sobie kogoś zamiast...

Bee: Sunny? Loony?

Kai: ... snuć głupie opowieści... Choć zaczynam sobie przypominać to cudowne uczucie więc wiem, że nie są głupie. A poza tym, wiedziałaś?

Bee: twoja aura jest niepodrabialna choć część wyczuć się da. 

Kai: wydało się... Hehe...

Darkside: że jesteś pojebany? Już dawno...
















Po spędzeniu chwili z Bee która stwierdziła, że gdy będzie gotowa to sama przeprowadzi rozmowę z Vortexem usiadłem na wieży zegarowej Pentagramu słuchając "Overnight" nagle jednak zadzwoniła Angel.

Kai: tak?

T.Angel: jak było?

Kai: zapytam raz. To ty jesteś odpowiedzialna za to?

Angel: za haz ukradziony HerHell tak. A sen był po prostu dodatkowym bonusem. Sądziłam, że jak spotkasz inną to może potoczy się inaczej. Kto by się spodziewał, że okaże się tą samą.

Kai: błagam... Nigdy więcej...

Angel: to aż dziwne, że nie wyczułeś gazu swoimi zmysłami wyostrzonymi tylko śniłeś domysły...

Włączyłem "set it off - partners in crime" 

Kai: tak... Bardzo dziwne...


[Trzy tysiące słów i mój powrót... Jak dawno nic nie pisałem i już się bałem, że moje umiejętności zanikły. Bo dialogi to łatwo. Tu pogadam tam posłucham ale komu się chce opisywać ma głos co się widzi... Diable... Ale git. Zazdrość na standardowym poziomie bo jednak widzę osoby dużo lepsze... Tylko za co się brać? Pewnego razu w piekle może bym dokończył lecz problem jest... Nie widzę przyszłości tamtego Kaia. Nic. Tak jakby jej nie było... I to jest smutne. Ale jak mam pisać skoro przyszłość go nie czeka? Może jak przeczytam jeszcze raz to linia czasu znów się na prostuje. Wy pewnie macie o czym ja tu pierpapieżę... Ale kto mnie zna ten wie... Zapraszam za to do talksów. Tam się troszkę jednak odwla... Tak czy inaczej pozdrawiam wszystkich czytelników i do zobaczenia kiedyś! 

Baiii

~Kai ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro