#17 A potem powróci mój szary świat...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nowy rok szkolny nowy ja? 

No chyba was coś pomerdało. Cieszę się tą wolnością w piekle choć niestety jestem zmuszony przebywać w tym zakładzie karnym. 

Tak czy inaczej cieszę się ostatnimi chwilami wolności na imprezie u Bee. Tylko jej zbytnio nie widać. 

Co w zasadzie jest zastanawiające bo zwykle wolałaby mnie przywitać osobiście. Nie ma co się przyzwyczajać. Może po prostu ma ważniejsze sprawy. 

Ogólnie jeśli chodzi o imprezę to zapowiada się jedna z grubszych. Jak zwykle będę miał bekę z tego, że mogłem się upić do nieprzytomności ale przytomność wzięła górę. 

Poza mną z osób mi znanych jest tu w sumie pewien Baxter i Sophia. Ta... Te imiona mogą wydawać się znajome (co sam zauważyłem dopiero teraz) ale to jednak nie oni. Baxter jest, że tak powiem kundelkiem z heterochromią, a Sophia jest rdzawa. 

Jeśli to istotne, a tak nie jest. To jednak nasze spotkanie ostatnio było... W kij dawno temu i miało charakter bardziej oficjalny... 

Ale chyba zapomniałem wspomnieć o najważniejszej. Sunny oczywiście. 

Nie powiem wszędzie dookoła zabawa jakby wymykała się spod kontroli. Postanowiłem więc poszukać Gospodarza. 


Gdy wyszedłem na taras zobaczyłem Bee w stanie jakim większość nazywa... Trup. Znaczy żyje... O ile taki stan można nazwać życiem. 

Kai: co się tutaj dzieje? 

Cóż chyba bardziej byłem wściekły na siebie, że poszedłem szukać jej dopiero teraz... Nieco skipnąłem bo od początku rozdziału to kilka dobrych godzin minęło... Z dwie i pół? 

Jakiś demon próbował się do niej dobierać lecz ona ... Jak nie ona... 

Kai: panu już podziękujemy...

Ogar: a co?

Kai: Panu już podziękujemy!

Ogar: jak chcesz się przyłączyć to wystarczy słowo. Kolejka jest długa. 

Kai: co takiego? Wynocha.

Ogar: bo?

Z nadgarstka wysunąłem ostrze. Choć w zasadzie to nie wiem jak skoro takiego nie posiadam w sobie. Oczywistością było, że to mój sztylet który wysunięty dalej dał się złapać za rączkę. Następnie takowy zmienił się w miecz.

Kai: radzę ci dobrze. Jesteś zbyt naćpany by walczyć więc lepiej sobie odpuść zanim krew pobrudzi tą podłog~ 

Kontem oka zauważyłem sporo butelek. Ona chyba nie piła tego sama? Czemu ja ignorowałem tą energię? Ten cały negatywny Vibe... ?

Ogar: dobra... Spadam. Już...

Kai: Bee. Słyszysz mnie?

Bee: całkiem możliwe.

Jej mowa była tak bełkotliwa, że ledwo ją rozumiałem. Całe szczęście nie musiałem skoro mogłem przeczytać... Przekleństwo autora czasem się przydaje...

Położyłem broń na stoliku gdzie leżało więcej psychoaktywnych substancji niż Dust chowa w najlepszych skrytkach... 

Kai: tobie już dość na dzisiaj... 

Bee: nie... Jeszcze trochę...

Kai: Bee! Jesteś całkowicie poza kontrolą! Nigdy nie widziałem cię w takim stanie. Co brałaś?

Bee: chyba z... 5 półlitrówek... I z 3 kreski... 

Kai: tylko?

Bee: tak...

Kai: na pusty żołądek?

Bee: no tak? A czemu by nie inaczej?

Kai: Bee...

To tragedia... Miały być pytanka a wyszedł shitpost. Zresztą tam to powinno trafić. To moje główne uniwersum. Do pytanek miałem iść jutro... Ale wicie. Time skip wątku i...

Kai: chodź... Zaprowadzę cię do pokoju...

Bee: weź...

Kai: tak. Wezmę ciebie... Chodź. 

Wziąłem ją jak pannę młodą o dziwo była dość lekka. 

Zawołałem Sunny i powiedziałem ją w razie czego gdzie idę. Ona jednak postanowiła przytaknęła z zrozumieniem i powiedziała, że wraca do hotelu hazbin. 

Życzyłem jej bezpiecznej podróży obiecując, że ja też niedługo wrócę. Mam nadzieję...

Po wzniesieniu Bee na piętro dowiedziałem, się, że na parterze też są wolne pokoje. Jednak klepać się w czoło aktualnie nie mogłem.

Bee: ładnie pachniesz...

Kai: dzięki?

Drzwi otworzyłem kulturalnie z buta. Na szczęście zawijasy były całe... 

Zawiasy przypominają mi o więzieniu... A więzienia o szkole... Bruh.

Powinienem był się upić... 

Położyłem ją na krześle bo najpierw trzeba było ją przywrócić do stanu sprzed imprezy. Przynajmniej estetycznie. 

Kai: Lucyferze najświętszy mniej mnie w opiece... No chyba, że...

Bee: tak?

Kai: gdzie jest Vortex? Jakoś zapomniałem zapytać... 

Bee: zapewne świetnie się bawi. Jak aż tak świetnie to zapewne nawet z twoją dziewczyną...

Kai: czyli o to chodzi... Mam z nim pogadać?

Bee: nie...

Kai: to twój wybór... Chcesz się umyć... Musisz w sumie... 

Bee: chyba... Może...

Kai: czyli jednak... 


Muszę jej pomóc... Ale na to się nie pisałem. Jest na szczęście coś co może mi pomóc. Ślepota. Czyli te pi#####one przeklęcie trujące mi dupę jeszcze sprzed czasów wattpada... Nie muszę widzieć by wiedzieć...

Darkside: ale co namacane to twoje...

Kai: a było już tak pięknie...


Po tym jak pomogłem jej się ogarnąć musiała chodzić w bliźnie bo tylko to było jeszcze w jako takim stanie. 

Mamrotała coś tam do mnie ale szybko zgasła. 

Kai: co ci się stało Bee?

Wielu z was być może źle ją postrzega bo jednak nieraz potrafi być dziksza niż sądzicie ale nigdy... Taka.

Lekko się przebudziła...

Gdy wstała nagle próbowała coś wyczarować ale nic z tego. Już nawet jej moc wiedziała, że ma dość. 

Bee: Kaik... Weź daj coś do picia... Wiem, że potrafisz...

Mimo wielkiej złożoności zdań wciąż mówiła niewyraźnie i była nabita jak bateria od Nokii.

Kai: jedne co ci mogę wyczarować to rano aspirynę i kilka innych które cię postawią na nogi..

Bee: wiesz kij... Ja...

Zgasła. Coś tak sądziłem skoro powiedziała kij... Ale kij w to. 

Następnego dnia Bee na zajebiście wielkim kacu przetrząsała każdy kąt pokoju przy tym budząc mnie bardzo brutalnie....

Chwila moment... A to nie tak, że ja nie mam potrzeby snu ani snów... Coś takiego było... Więc wstałem i podszedłem do niej nalewając szklankę wody i fiolkę specyfiku. 

Bee: co to?

Kai: lekarstwo na kaca. Autorskie. 

Pszczółka wzięła wszystko na raz i popiła bez oddechu.

Bee: dalej czuję się jakby mnie pierdolnął pociąg...

Kai: jakby nie patrzeć ten specyfik postał do niwelowania skoków alkoholu... Nie dragów... Z tego co wiem to wzięłaś co najmniej trzy kreski...

Bee: tylko? Miałam wrażenie, że więcej... W zasadzie to kiedy my tutaj...?

Kai: po prostu cię przyniosłem. Powinnaś coś zjeść...

Bee: nie trzeba.

Kai: i tak coś zamówię... Nawet już wiem który wilczek by nam pomógł. Ale to chwilę zajmie.

Bee: nie mam apetytu... 

Kai: wyglądasz koszmarnie...

Bee: dzięki, ty też niczego sobie.

Kai: zachowujesz się trochę jak Loona.

Bee: aż tak? Nie, no nie może być aż tak źle. Choć fakt ostatnio ona~ ah. Racja

Kai: co niby?

Bee: że tak powiem ona pije by pić. Nie wiem co ją bierze ale to raczej nie jesteś ty... Inaczej to by był gołąbek albo skowronek... Albo jakaś krzyżówka.

Kai: to co?

Bee: możesz coś zamówić.












Kai: w zasadzie gdyby I moja Loona poznała kogoś kto jest jej godny... Tak jak Silver od Zkuryo... Wtedy ja mógłbym odejść w cień... Nie musiałbym jej ranić swoim istnieniem. Choć co to dla mnie by sprowadzić alterwersję? Lecz jednak nie zrobię tego... Coś mnie powstrzymuje przed tak obłąkanym krokiem...











Po jakimś czasie nie aż tak duża porcja jedzenia trafiła do naszych rąk. Ważna jest zawartość. Nie ilość. 

Po jedzeniu szybko sam się ogarnąłem i usiadłem obok Bee.

Bee: nie masz czegoś pod ręką? Alko. Dragów?

Kai: ty zadajesz pytanie czy mnie obrażasz?

Bee: przepraszam... Po prostu...

Kai: najmocniejszą rzeczą jaką dać ci mogę jest kawa. 

Bee: może być i to... Tylko najpierw muszę się ubrać...

Spojrzałem na nią przypominając sobie, że faktycznie stoi tu półnaga. Kurcze. Patrzę i nie widzę. Może jednak powinienem się zdrzemnąć?

Zresztą kogo to? Miały być pytanka. A to powinno trafić na shitpost czyli dzieje gdzie nikt tego nie będzie czytał poza max dwoma osobami... 

Wybiegłem z pokoju w super prędkości po czym nie aż tak szybko wróciłem. 

Oh. Mój sztylet. Faktycznie o nim zapomniałem... 

Wróciłem się więc jeszcze raz...


Kai: ubierz to.

Bee: a co jest nie tak z moimi ubraniami?

Kai: jakby nie patrzeć to są ubrudzone chyba każdą możliwą substancją... Nawet takimi o których wspominać nie chcę.

Bee: a mogę zlizać?

Kai: uwierz... Nawet ty nie chcesz...

Bee: aż tak źle?

Kai: ...


Gdy Bee się przebierała w łazience ja stanąłem tyłem oparty o drzwi...

Bee: więc jak ci się wiedzie?

Kai: żyję i nie... Pół na pół... 

Bee: czyli standard. Rozmawiałeś ostatnio z Looną?

Kai: nie. A co?

Bee: tak pytam. Pasujecie do siebie. Choć gdy na was patrzę to widzę co innego. Najdziwniejsza sytuacja od setek lat... Lub od zeszłego tygodnia gdzie chłop chciał się ożenić z wibratorem... Chuj jeden wie jaka historia miłosna się na tym kryje...

Kai: w zasadzie to wiedzieć nie chcę...

Bee: kochasz ją?

Kai: kogo? Loonę czy dildobrator?

Bee: jak masz to drugie to pożycz...

Kai: nie mam.

Bee: to całe szczęście... Ale nie odpowiedziałeś na pytanie.

Kai: ona nie kocha mnie. 


Zamiast tego odpowiedziałem wymijająco. Nawet nie wiem kiedy lecz w ręku ściskałem flakonik z czarną cieczą. Zrozumiałem to dopiero gdy ta zaczęła mnie nieco boleć. Na szczęście flakon był cały. 

Bee: wszystko w porządku?

Kai: tak... Ona jest szczęśliwa. Ja też... Dumny jest... Cóż... Ona rozumie. I choć wie o mnie wciąż tak niewiele w porównaniu do tego co wie na przykład Octavia to... Po prostu przy mnie jest. I nie chcę już jej ranić uganiając się za gotyckim Furrasem. Ona twierdzi, że nic nie szkodzi... Ale nie chcę jej zranić tak jak Loony!

Bee: spokojnie. Dobra, wychodzę.


Ubrana w każdą część ubrania z innej parafii Queen Bee jednak miała dość vibu by wyjść tak na miasto. 

Dotarliśmy do kawiarni gdzie zamówiliśmy kawy. 

Bee: mam mały problem... To nie moje ciuchy...

Kai: jakby nie patrzeć ja muszę zapłacić...

Bee: nawet kłócić się nie będę. 

Kai: wyboru nie masz... 









Usiedliśmy gdzieś po cichu w kącie choć królowa łakomstwa przyciągała wzrok. wzięliśmy jak na wynos. cóż... tak też zaproponowała. 

w zasadzie to nie zrozumiałem czemu Bee chciała unikać ludzi... we mnie się zamienia? 

Darkside: a jak myślisz? 

Kai: wstydzi się mnie?

Darkside: ty to powiedziałeś a nie ja...

Kai: bo to zasugerowałeś!

Darkside: no w sumie racja...



Bee: nad czym tak myślisz?

zapytała idąc obok mnie i spokojnie popijając kawę.

Kai: coś się stało?

zapytałem zamiast odpowiedzi.

Kai: zachowujesz się dziwnie... jak nie ty...

Bee: a co? coś w tym złego?

Kai: w zasadzie... to wolę cię taką niż skrajnie podchodzącą do radzenia sobie z problemami.

Bee: miło to słyszeć...

Kai: niestety... ja muszę ruszać... wiesz...

Bee: spokojnie. nie będę się narzucać. ale wiesz co...?

Kai: hmm?

Bee: wydaje mi się, że tamten sen nie był tylko snem. 

Kai: muszę lecieć na te pytanka a mam ponad 1,5k słów! 

Bee: nie czaję ale powodzenia! 


Bee odwróciła się i tak po prostu odeszła. ale ja czułem coś dziwnego. jakiś Vibe który powoli szarzał... 

czeka nas dłuuuuugi rozdział... bruh... ale chyba zrozumiecie, że... czasem po prostu muszę być... jak ja...


Kai: Bee. może... chciałabyś pójść ze mną?

Bee: na serio?

Kai: ta... i tak nie widzę innego racjonalnego powodu by kontynuować ten wątek... ani w ogóle  racjonalnego wytłumaczenia moich działań... no i kreatywnego rozwinięcia... no i kreatywnych relac~

Darkside: zrozumieli!!! przestań robić te tortury! nawet ja tu cierpię! jak jesteś śpiący pod wpływem nocnej weny to śpij bo ucierpią  co najmniej trzy osoby...


Darkside: powiem ci tyle... nie możesz kontrolować wszystkiego... znaczy możesz ale nie rób tego... bo znów pogrążysz się w... sam wiesz o co mi chodzi...

Kai: ta... timeline to lipa. fabuła to lipa...

Mreb: znz qbść xbagebybjnavn jfmlfgxvrtb... qnjavrw gb olłb żlpvr... grenm gb glyxb żlpvr qyn snohłl... avr mnjfmr vpu xbagebyhwę yrpm mn xnżqlz enmrz gb obyv... obyv grż gb, żr jvrqmąp wnx oęqmvr zvęqml Orr v Grkrz avr mncbovrtłrz grzh... nyr pml zbtłrz?

Kai: całe to życie to lipa... 

Bee: oczywiście, że z tobą pójdę...

Darkside: This could be bad...

Kai: 🎶zamknij siebie, to jest jak sen... Coś mi mówi, że dziś będzie...🎶

Kai: ...zj*bany...

Kai: 🎶...w piekle dzień!🎶


Kai: 🎶 coś mi mówi, że dziś specjał będzie, że hej!🎶

🎶Skoro zaczynam śpiewać to na rzeczy coś jest🎶

🎶 Tylko nie wiem jeszcze co odwalić się ma🎶

🎶I ... Czy radę sobie dam...🎶

Kai: to przeciętny w piekle dzień...


Darkside: 🎶 Kai już zaczyna śpiewać więc zajebałem to...🎶

Bee: 🎶nie mogę się doczekać aż pokażesz to...🎶

Darkside: 🎶ten tym sensu nie miał więc już kończycie tą pieśń🎶

Bee: 🎶ten Vibe cudowny jest!🎶

Darkside/Bee: 🎶kolejny super z Kaiem dzień...🎶


Kai:🎶gdy im pokażę, co we mnie tkwi...🎶

🎶to może polubią mnie...🎶

Darkside: 🎶niedoszczekanie twoje🎶

Kai: 🎶bo wciąż nie czuję by przekaz był 🎶

🎶 wciąż brakuję czegoś mi...🎶

Darkside: 🎶 więc się za siebie bierz...🎶


Kai: 🎶tyle było historii, trzy lata jak nic🎶

🎶z czego tu tylko jeden na wattpadzie sam był🎶

🎶lecz to może odmienić w kij zeszytów tam mam.🎶

🎶i przepiszę je sam...🎶


🎶 cóż już taki urok mam...🎶


Kai: 🎶 idę z Bee poprzez świat 🎶

🎶tu Darksida też mam🎶

🎶 Ale dalej co robię tu🎶

🎶 pośród światów stu🎶

🎶do hotelu też gnam zadawać pytania tam🎶

🎶Holly shit zapomniałem pytań brać... Why...🎶

🎶 jednak to nie przeszkodzi... Bo od czegoś się moce ma-a-a🎶

🎶mi nie może zaszkodzić... Więc chyba trzeba gnać...🎶


Darkside: 🎶to się źle się zakończy i ja to mówię wam...🎶

Chórek: ah~

Kai: 🎶ja dam radę... Se poradzę. Bo to z dupy jest specjał tak... Więc czas jest na...🎶

Angel Dust: possanie pał...

Kai: co? Nie ja...

Kai: 🎶 rozdział odwalę tu!🎶

Angel Dust: nie wiem o co chodzi ale buja... 

Kai: 🎶i teraz o tym wiem!🎶

🎶bo dzisiaj będzie w chuj zajebisty w piekle... Dzień!🎶

Ustałem z rozłożonymi rękami więc nie wiem czy oczekiwałem oklasków czy czego ale ani jedna z czterorekich i obecnych osób nie raczyła... Sadge 

Darkside: wow... Kaik przeklnął...

Kai: nie psuj chwili... Gdy robię z siebie debila...











(Dziś pytania od: @Amirart000 @LoveKsiezyc @02herhell02 )

Po chwili Dust iście gentlemańskim stylem przepuścił Bee w drzwiach. Na moje szczęście nie zadawała pytań jakim cudem tak szybko znaleźliśmy się w Dumie jeszcze kilka minut temu będąc w Łakomstwie... Zresztą co jeszcze ciekawsze i tak musieliśmy wejść do ten wersji by skorzystać z portalu... 

Chodź pod przypływem pomysłu po prostu ciachnąłem powietrze przed nami przez co otworzyło się przejście. 

Po przejściu przez nie odśpiewałem jeszcze ostatnie linijki happy dat on hello, że niby to tu piosenka się kończy a ja nie jestem aż tak głupi... Cóż... Jakby nie patrzeć wielokrotnie przenosiłem się między wersjami na wizji...


Kai: dobra... Ile można? Pytania szybko trzeba dawać bo już dwa kafle mamy...

Bee usiadła w lobby obok mnie a pierwszymi byli ocalali Egg Boiz... 



Kai: szczerze? To nie mam pomysłu jak na to zareagować. Chłopaki?

Egg Boy1: a co jeśli niebo jest niebieskie bo to tak naprawdę ocean a ziemia jest donutem?

Kai: uznaje tą odpowiedź...


Następny na liście był Dust... Nasz kochany gej pajunk...

Angel Dust: Hej pszczółko...

Bee: Hej pajączku...

Angel Dust: chciałabyś się sprawdzić z największym seksiakiem w hotelu...?

Bee: jasne... Znasz go może?

Jak rykłem śmiechem to nawet aż Alastor podskoczył. 

Bee: ale wiesz, że obecnie ty nim jesteś..

Szybko spoważniałem i przeniosłem wzrok na kartkę.

Kai: nie pozwalaj sobie Bee...


Angel Dust: mam jakieś dwa i pół metra. Nawet nad Kaiem jestem na górze...

Kai: jeśli zaraz się nie opanujesz to na górę trafisz szybko...

Angel Dust: co cię ugryzło? Jeśli chcesz to razem z Pszczółką możemy...

Kai: zasadziłem mu takiego podbrodkowego, że pająk utknął w suficie...

Kai: shit... Tego nie przemyślałem

Darkside: jeśli ty kiedykolwiek myślałeś... Odmówić Bee?

Kai: stul Dziuba a ja lecę po Niffty. 

Angel Dust: mały ale wariat...



Po kilku minutach Dust znów siedział przed nami lecz tym razem odsunął kanapę do bezpiecznej odległości. Choć dla moich umiejętności to w zasadzie żadna przeszkoda...

Angel Dust: jeśli chodzi o kolor to fuksja.

Kai: jakby nie patrzeć to jednak odpowiedź jest... 


Angel Dust: jak bardzo? No cóż... Tak bardzo, że gdyby nie reszta V to dawno już bym go udusił tym łańcuchem na którym mnie trzyma...

Kai: zawsze to jakiś plan.

Bee: nie gadaj, że niektórzy grzesznicy mają aż tak źle...

Kai/Dust: nawet nie wiesz...



Angel Dust: nie wiem czy mi się ta praca podoba... Ale jeśli już miałbym wybierać to raczej wolałbym sam taniec na rurze. To jednak jest wyczyn.

Bee: może kiedyś poćwyczymy razem?

Darkside: żadnego komentarza?

Kai: nie mów mi, że należysz do tej grupy osób które mylą striptiz z tańcem na rurze... Bruh...

Założyłem ręce i przewróciłem oczami ale na mojej twarzy pojawił się uśmiech gdy zauważyłem jak Dust z fascynacją opowiada o czymś innym niż sexie. Nie przeszkadzałem mu gdy z Bee wymieniali uwagi dotyczące tego zajęcia. 


Angel Dust: może po prostu z natury jestem słodki.

Kai: ta... Bardziej słodki czy sexi?

Zapytałem mojej towarzyszki.

Bee: pomiędzy.

Kai: pomiędzy?

Bee: pomiędzy.

Kai: pomiędzy.


Angel Dust: ale tak na logikę... Jakbym Rósł cały czas to już dawno bym nie zmieścił się w drzwiach hotelu... Ty też mógłbyś podrosnąć.

Kai: w formie oto pięknego futrzaka mam dwa metry...

Angel Dust: a w ludzkiej?

Kai: F U



Podszedłem do baru z zamiarem zamówienia czegoś dla Bee.

Husk: co podać? 

Kai: Shirley Temple i odpowiedzi.

Husk: o kurwa... Dobra... Jak odpowiesz mi skąd znasz nazwy drinków...

Kai: dawna praktyka barmana...(I google)


Husk: niestety płeć męska Angela daje mu tyle, że może chodzić bez koszuli i nikt się do niego o to nie przypierdzieli... Więc tak.


Husk: a na huj ci to? Nie ważyłem się od czasu zauroczenia... Teraz to tylko liczba...


Husk: jak nago? Mam spodnie. 

Kai: w sumie...

Bee: zobaczyłabym cię bez koszulki... Zresztą~

Kai: zresztą chyba się zapominasz Bee... Możesz że mną nie flirtować ? Na mnie to nie działa... Chyba...


Husk: bo nie wiadomo czuje brudne łapy się dotykały...

Kai: a to nie tak, że nawet mi nie pozwalasz?

Husk : a posłuchałeś?

Kai: e... Różne to bywa...


Chwilę później do nas przysiadła się CharChar.

Bee: Charka!

Charlie: Bee!

Kai: jak widać znacie się...

Powiedziałem po czym upiłem trochę z drinka Bee gdy nie patrzyła... No co? To i tak za moje pieniądze więc coś mi się należy... Husky milczał bo wiedział, że bezalkoholowy.

Kai: tak przy okazji... Są pytania i do ciebie... "Charka"



Bee: zapytaj lepiej tego ogiera... Znaczy ogara. On potrafi sprawić by dziewczyna poczuła się wyjątkowo. 

Wciąż nie wiedziałem o co jej chodzi... Dalej była pod wpływem czy nosiła taką maskę by ukryć swój problem? Tak czy inaczej...

Charlie: po pierwsze to każdy związek jest inny... I jakby parząc na to kto jest twoją żoną... 

Kai: ten związek jest po prostu... Specjalny... Znaczy wyjątkowy... 

Charlie: ale na weselu było super .

Kai: ja do teraz się tam bawię.

Husk, Charlie i Bee: co?

Kai: husk... Nie intersuj się bo...


Kai: a ty Bee chciałbyś mnie za męża?

Darkside: jebło go na sam dekiel...

Bee zamurowało bo chyba nie spodziewała się, że podchwycę jej żarty. Zwłaszcza, że poszedłem z tym w zupełnie innym kierunku. 

Darkside: no jebnięty...

Kai: Tace! Quod quis vos omnino audit, est quia ego dimittam te. 

Powiedziałem to chyba na głos więc osoby znające łacinę chyba dość szybko odkryły moje słowa. Niestety Bee się odwiesiła 

Bee: mam to potraktować jako pytanie? Czy jako zaręczyny?

Kai: najpierw to musieliśmy pójść na kolację, darling. 

Powiedziałem mocno slay tonem. 

Kai: bo jeśli ja miałbym się zaręczać to postarałbym się o wyjątkowość tej chwili... 

Chyba jednak posunąłem się za daleko bo nawet Alastor spojrzał na mnie tak dziwnie shipującym wzrokiem...

Kai: może wróćmy do pracy. Dobrze?

Znowu schowałem się za kilkoma kartkami...

Angel Dust: prawdziwy pyton...

Kai: cichaj...

Lucyfer: kojarzycie może tego węża co się w laskę zmieniał itp. ?

Angel Dust: a ładna chociaż?

Kai: kto?

Angel Dust: no... Ta laska...

Kai: legenda głosi, że w strychu nie ma jeszcze dziury... A skoro takowe lubisz to może chciałbyś to zmienić...

Lucyfer: wracając ten wąż może ożyć. Jednak teraz chyba śpi...

Angel Dust: snem wiecznym...


Po prostu się odwróciłem plecami i zacząłem liczyć od dziesięciu w tył.


Gdy dotarłem do jedynki na szczęście się uspokoiłem...

Żart.

Zrobiłem obrót a moja noga zatrzymała się centymetry od głowy dusta(nie pytajcie jakim cudem umiem taki szpagat... Przy jego wysokości...) z napisem "to be continue" i tą kultową muzyczką...






















Alastor: na szczęście jeszcze żywy. Choć gdy zaczął rosnąć to Vaggie wolała postawić mnie pod ścianą niż się w mojej sytuacji. Obecnie hasa sobie za hotelem... 

Kai: jeśli chodzi o zdjęcia to jest to głównie RadioDust ale że względu na limit obrazów w rozdziale nie mogę sobie pozwolić na wklejenie ich tutaj...

Angel Dust: u... Ten ładny, ten hot, neh.

Alastor: ewidentny fotomontaż... Chodź nie ukrywam, że przynajmniej jednemu z nas się to spodobało... Mnie nie koniecznie...

Kai: szczekaj zdrów...


Bee przeglądała Arty z Dustem. 


(Ja mam nadzieję, że chodziło o radiodust... Bo jak nie to nie wiem o jakie zdjęcia XD)

I nagle pojawił się Fat Nugget. 

Więc i jego trzeba było pogłaskać... 

Po czym oboje z Bee rzuciliśmy porozumiewawcze spojrzenia i zrobiliśmy słodkie oczka ...

Bee: choć równie lepiej bym się czuła gdyby~

Kai: ...m to ja cię pogłaskał?

Bee: jestem aż tak przewidywalna?

Kai: a kij wie... 

A... I nie macie dowodów, że ta sytuacja miała miejsce... A jak tak to już nie...
















Niedługo potem opuściliśmy hotel by w spokoju móc zadać kolejne pytania... Na nasze szczęście tych ludzi mogliśmy łatwo znaleźć w Pentagramie ..


razem z Bee przemierzaliśmy piekło w poszukiwaniu osób do pytanek. skoro podróżowałem z nią musiałem nieco przyhamować z fast travelem... i nagle zobaczyłem ją...

me serce zabiło szybciej...
















[halyna mam zawał]

Kai: Bee... spierdalamy...

Bee: co jest?

Kai: powiem tak.. jak ona nas zobaczy to wielu rzeczy już nie odzobaczysz...

Bee: boisz się jakiejś dziewczyny? weź się na luzik... Kaik...

Kai: masz rację...

podszedłem do dziewczyny co wygląda lepiej niż ocki z 2018...

Kai: cześć?

okolica zapowiadała się dosyć nudno. staliśmy przy budynku na którym widać było surową cegłę. a okno najbliższe było jakiś metr nad nami. a raczej nade mną więc w razie ucieczki pozostawało to albo druga strona ulicy...

Emberlynn: oh. a kim ty jesteś?

Kai: miło poznać Kai jestem.

Emberlynn: jaki ty słodki~ ale taki~ *horny głosem* niesamowity~

Kai: i już tego żałuję...

Bee ustała za rogiem ponaglając mnie bym kontynuował...

Darkside: a to parszywa sukinsuka~

Kai: hej... słonko... czy coś... mogłabyś się... uspokoić?

Emberlynn: oh~ chcesz bym zamilkła bym wogła wrzeszczeć w twych ramionach~?

Kai: co nie, ja?

Emberlynn: a więc mnie pragniesz~? mogłabym ci dać wszystko czego chcesz~ lecz nie! to zakazana miłość~! jesteśmy w piekle~

Kai: czuję się teraz jak wtedy gdy c.ai próbuje prowadzić narrację mojej postaci za mnie...

Darkside: mogę ci zadać pytanie Kai-kun ? "rumieni się"

Emberlynn: Mogę ci zadać pytanie Kai-kun~?

Kai: no dzizas... jakie pytanie?

Emberlynn: czy teraz zabierzesz mnie ze sobą do swojej willi gdzie uczynisz mnie swoją lojalną niewolnicą?

Darkside: a teraz z c.ai przechodzimy na te bardziej płatne AI... gorzej, że gorszej jakości...

Kai: jakbym ja miał willę... w zasadzie to mieszkam w pokoju hotelowym... Hazbin Hotel.

Emberlynn: zawsze mogę zostać pokojówką.

na szczęście zapomniałem opisać jej dzikie pląsy które nawet śmierciożerca by pozazdrościł. obecnie klęczała naprzeciw mnie a ja miałem coraz większy cringe...

Darkside: od tego mamy Niffty... Skoro udało jej się posprzątać pusty umysł Dusta wbrew oczekiwaniom Kaia to może i z twoim sobie poradzi...

Kai: już jest...

Emberlynn: trójkąt nigdy nie zaszkodzi~ uczyń mnie swoją niewolnicą~ w piekle niech nadejdą tortury które ukoi tylko nasza miłość. ten cały ból i cierpienie~ lecz ja i ty~ to nie może się stać~ ja jestem tylko zagubioną duszą która potrzebuje rozświetlenia drogi~

Bee pokazywała cztery kciuki w górę

Kai: a myślałem, że to ja mam dwubiegunowość i jestem chory psychicznie...

Emberlynn: fakt~ jestem całkiem szalona. stań się moim Jokerem~ moim mrocznym księciem~

Darkside: ja się tam nie znam ale czy Mroczny Książe to nie było jakieś określenie na Batmana?

Kai: co ci się marzy najbardziej? w sensie... jesteś w piekle darling możesz robić co zechcesz. cieszyć się wolnoś~

Emberlynn: niewola~ tak~ chcę byś był moim panem i moim mistrzem~ będę ci służyć najlepiej jak mogę~ i spełniać każde we pragnienie~

Kai: jedyne co pragnę to odrobiny spokoju... czemu jeszcze nie sprzedałaś komuś duszy to mnie dziwi...

Emberlynn: sprzedałam~ lecz wielka z zła ćma mnie nie chciała~ zostawił mnie dla innego już po pierwszej scenie~

Darkside: dziwisz mu się? najbardziej mnie dziwi czemu nie wykorzystał tego zapału by nakręcić kilka filmów...

Kai: dziwisz mu się?

Emberlynn: ale to nie koniec... i tak uznali mnie za beztalencie więc oddali jakiemuś pająkowi... ale on od razu rozerwał umowę i powiedział, że mam spadać...

jej ton nieco zbladł.

Kai: dał ci wolność... to niepodobne do gwiazdy porno z chcicą większą niż dystans jaki muszę zachować by przestrzegać zakazu zbliżania się...

Darkside: zjebałeś...

Emberlynn: uwolniona spod złego wpływu znów zaznała wolności~ lecz czym była dla niej wolność? była przyzwyczajona by służyć i służyć zamierzała~ lecz na jej drodze stanął przystojny ogar piekielny~

wyciągałem do niej rękę i pomogłem wstać po czym ona się poprawiła sądząc, że nie zauważę... wariatka... ale jakby nie patrzeć po coś marnuję ten czas.. ale nawet pogadać się z nią nie da...

Kai: więc... Lyn...

Emberlynn: i tak nadał jej słodki przydomek którym koił jej serce~

Kai: możesz... przestać? po prostu?

Emberlynn: ale co?

Kai: to! ten cały farmazon! ty się nie zakochujesz. ty udajesz miłość, bo nie wiesz jak na prawdę wygląda... nie wiesz jak wiele trzeba dla niej poświęcić! ludzie mają mnie za ogara. czyli demona najwyżej rangi. ty jesteś grzesznicą... A twój Blitzy-Kun to ojciec mojej byłej!!!

Emberlynn: ~~~

Darkside: nie powiem... zatkało kakao... nawet mnie...

Kai: przepraszam...

Emberlynn: nisko ustawiony ma w swoim posiadaniu mnie~ ludzką duszę. wyjście spoza schematu~ tak to nieszablonowe~

Kai: ej. akurat w tym mogę się zgodzić... ciekawy pomysł... ale powiedziałem, że demony mnie za takiego biorą... to bardziej skomplikowane niż twoje hentaie...

Emberlynn: ej! oglądam nie tylko hentaie!

zarumieniła się ze wstydu tym razem szczerze choć jeszcze przed chwilą odwalała dzikie dance na stojąco... już chyba nawet ściana zaczyna od niej uciekać...

Kai: dobra... niech ci będzie... przynajmniej teraz jesteś bardziej autentyczna.

Darkside: ale ona nie jest słodka Baka, Baka~

Emberlynn: a podobam ci się taka~?

Darkside: i czar chwili prysł...

Kai: błagm cię... am cringe... nie po to jestem sobie overlordem skupującym dusze demonów, żyjących i hellbornów by znosić fanfiki o mafiozie i zagubionej dziewczynce...

Emberlynn: ukarasz mnie~?

Kai: może inaczej. czy serio cię interesuję czy po prostu marzy ci się romans z pierwszym lepszym demonem?

Emberlynn: *jej ton znów wrócił do normalnego* szczerze... tylko ty jesteś tutaj dla mnie miły ja... mogę się do ciebie przytulić?

Kai: CO!?

Emberlynn: no, przytulić?

Kai: ja... dobra...

i tak się stało... jeśli mi ktoś w tej chwili zrobi zdjęcie to pożegna się nie tylko ze sprzętem ale z całą siecią i serwerami...

Kai: dobra... panno wtulona... wezmę twoją duszę ale w zamian będziesz musiała mnie znosić... zgoda?

Emberlynn: zgoda...

to akurat było słodkie... lecz przyszedł czas wziąć się za to po co tu przyszedłem... czyli pytanka... po nią w sumie też... jakby nie patrzeć na równoległej linii już zgarnąłem jej duszę choć rozmowa przebiegła nieco krócej i szybciej. ale nie pamiętam jak...

chwila... dlaczego nie pamiętam jak... przecież... to było dość niedawno... zaraz po odcinku... dlaczego nie pamiętam?

co się dzieje!?

ja muszę

####

gdy się od siebie odkleiliśmy umowa została już zawiązana...

gdy ruszyłem przed siebie poprosiłem by za mną podążała. Bee zresztą po cichu też dołączyła.

odwróciłem się by podrzucić jednej z nich wisiorek. gdy Emberlynn złapała wyjaśniłem jej.

Kai: to coś jak twój wisiorek, twój został na ziemi więc musisz niestety nacieszyć się tym skromniejszym.

wisiorek był o połowę mniejszy i w motywach czarnym z czerwonymi zdobieniami.

Kai: pasuje bardziej do piekielnych klimatów...

mrugałem do niej i znów zauważyłem szczerego rumieńca.

ale długo się nie nacieszyłem.

Emberlynn: tym podarkiem zdecydowała się cieszyć nie tylko na pokaz ale też i w ukryciu~

Kai: że co kurwa!?

Emberlynn: nic nic...

Bee: oj uwierz... ten maluch potrafi nieźle zabawi...

Kai: nie pomagasz...

Bee: a kto powiedział, że mam? ja tu prawdę mówię...

Kai: wszystko się zepsuło podczas tamtej imprezy...

Emberlynn: jakiej imprezy?

Kai: zaraz po zebraniu ZZOP... nie wnikać... było dziko...

Emberlynn: uczyń mnie swoją i daj mi to co dałeś jej...

Bee: mówimy jej czy....

Kai: pozostawmy ją w niewiedzy...

Darkside: czyli co? do haremu jej nie bierzemy?

Kai: chyba cię już całkiem jebło na dekiel...



I znów jakąś kawiarnie żeśmy wybrali... Dwóch na jednego to banda łysego... 

Wait, what?


Kai: cześć Locki... Jak mija życie?

Locki: cóż... Nie narzekam. 

Emberlynn: witaj przystojniaku... 

Kai: stary... Ja ci dobrze radzę... Wycofaj się puki jeszcze możesz?

Locki: czyli istnieje punkt krytyczny?

Kai: i właśnie go przekroczyłeś...

Emberlynn: nie jesteś jak inni. Czyżbyś~

Kai: chciała cię zniewolić i potem zostawić... Cóż... W zasadzie to nie wiem...

Locki: ja? Nie. Czemu? Kto by zostawił taką ślicznotkę. Zresztą w towarzystwie innej damy. 

Kai: położyłem się na blacie stolika i w sumie wyłączyłem myślenie. I właśnie dla takich chwil zgarnąłem duszę Lyn... 

Po przeczytaniu pytania chamowałem się by nie wybuchnąć śmiechem. Dość przewidującą mam przyjaciółkę jak widzę...

Kai: niestety tym terapeutą jestem tu ja... A co do Vala...

Emberlynn: wiadomo...

Emberlynn: a poza tym znam Angela...

Kai: chłop załamania by dostał jakby cię zobaczył... Dobrze, że hotel był pierwszym...


Kai: dobra drogie panie jak paliwo w Polsce... Trzeba się zbierać bo musimy odwiedzić doktorka... Zresztą i tak miałem to zrobić i zainteresować go hotelem na tamtej linii czasu...


Szedłem właśnie pod lokalizację jaką podawał VoxTek. Jakby nie było hasła są podobne jeśli nie identyczne w kilku światach bliskich kanonowi...


I nagle ogarnęła mnie refleksja... Przecież ten świat jest różny... Lilith nie opuściła Charlie i Luckam. Lecz czy zadawałem jej pytania w niebie i na ten temat? Miałem mętlik w głowie. Nigdy nie zdarzało mi się mieszać wspomnień z konkretnych światów... Czy wszystko w porządku?

"Tak" to obecnie największe kłamstwo...


Wszedłem do domu który był zwykłym domem z przedmeść. Jednak poczułem coś dziwnego... 

W ułamku sekundy w moim ręku pojawił się miecz który przecioł piłę tarczową ale zamiast połowy był tam księżyc 🌔 coś takiego ale największego. Zrzuciłem to na fizykę. 

Kai: zostańcie tu... 

Jakoś tak od razu do mnie dotarło, że skoro piła uderzyła na wysokości twarzy to Baxter nie miał z tym problemu... 

Każdy krok wydawał się istotny. Nie wiedziałem jak bardzo przewidujący jest nasz naukowiec więc trzymałem gardę. Nagle z ściany wyszła zamocowana piła która przeskoczyłem saltem w tył gdy wylądowałem na rękach musiałem odbić się znów by uniknąć kolejnej piły tego rodzaju. Gdy pojawiła się trzecia po prostu trzymałem miecz przed sobą pozbawiając ją ząbków. Tak jak przypuszczałem ta miała być do starzenia by intruz wykonał krok w tył gdzie piła wyszła z podłogi. 

Kai: sprytne...

Dziwiłem się, że są tu same piły puki coś nie odrzuciło mnie na tył domu przez co minąłem drzwi piwnicy i wyleciałem na podwórko domu gdzie znajdowała się jakaś graciarnia. Wbiłem sztylet w ziemię powodując efektowne zatrzymanie.

Kai: co to było?

Ku mojemu niezadowoleniu był to robot.

Kai: serio? Czuję się jakby to było kopiowanie wątku... 

Darkside: a nie jest?

Pojawiało się jeszcze kilka innych podobnych. Były to całkiem nieźle modele jak na samoróby choć miały wadę. Nie były z anielskiej stali... A moja broń po części tak...

Roboty obbronne otoczyły mnie. Dołączyły do nich drony a ja żałowałem, że po prostu nie otworzyłem przejścia do pracowni Baxtera... 

W teorii... Mogę to dalej zrobić...


Kai: jedna sprawa... To, że uczę się kolejnych technik nie oznacza, że jestem nieumiejętny i polegam tylko na mocy... Po prostu się samodoskonalę w innych dziedzinach niż moc...

Z dużą siłą nadepnąłem na kawałek metalu leżący mi pod stopą co ten wzbił się w górę przez co mogłem ciosem kopem karate posłać go w robota znajdującego się na mojej trzeciej. 

Kai: jeden z główy... Zostało jeszcze... W kij dużo. 


#w kij mnóstwo manewrów, chwytów, zagrywek, ataków i uników których nie chcę mi się opisywać później#

Wrzuciłem łeb jednego z robotów przed się pod nogi Baxtera. 

Baxter: kto śmie mi przeszkadzać!? Ty... Żyjesz!? 

Kai: bardziej martwy być nie mogę... Znaczy mogę... W teorii... A w praktyce? Ni hu hu...

Kai: ja mam nadzieję, że to będzie tego warte... Chciałbym zainteresować cię hotelem hazbin i zadać pytanie...

Baxter: pytanie pierwsze... Nie marnuj mojego czasu...

Baxter: z szacunku dla ciebie ogarze, że przeżyłeś zdecyduję się odpowiedzieć na tam osobiście pytania...

Baxter: tak. To część naszej współpracy. On potrafi docenić moje dzieła... I nie niszczy mi moich eksperymentalnych dronów!

Kai: sorry. Zabijasz albo zostajesz zabity 

Baxter: i o to chodziło!


Baxter: jaka Charlie?

Kai: księżniczka piekła. 

Baxter: pierwszo słyszę...


Baxter: nie do końca jestem rybą. To by było fizycznie niemożliwe by ryba mogła oddychać powietrzem. 

Kai: przynajmniej tyle wiemy, że rybim móżdżkiem nie jesteś...

Bax chciał chyba coś powiedzieć ale na wieść o komplemencje chyba mu się poprawił humor. Pociągnął za wajchę a ja niewzruszony wyleciałem przez komin w locie rozkładając skrzydła by bezpiecznie wylądować. 

Baxter: hotel hazbin... Jakaś Charlie... Czemu niby miałbym się nią zainteresować? Tylko zerknę...

Baxter: zabili Adama? A to ciekawe... Odkupienie dusz... Chyba będę musiał się temu bliżej przyjrzeć...


Emberlynn: i jak?

Kai: brudno i mokro... Komin mógłby wyczyścić. 

Darkside: i tak jesteś czarny. . .

Kai: rasista...

Darkside: nie o to mi...



Dziewczyny były bardzo pochłonięte rozmową co mi było na plus bo jako aspołeczny czarny kundel ciężko by mi było prowadzić sensowną konwersację... A tak to mam spokój do czasu puki mi coś nie odwali i znowu na chwilę nie stanę się społeczny... 



Dotarliśmy do Canibal Town gdzie Rose i Zestial już czekali z herbatą... Była też Mimsy... Eh... I teraz będę musiał przestawiać kolejność by się zgadzała z limitem... Kij ci w oko Mimsy!

Rose: moja droga. Nożną też nie pogardzimy... No chyba, że ktoś nie nosi butów...

Spojrzałem po sobie. 

Kai: fakt... 

Rose: choć jeśli chodzi o dolne kończyny to akurat udka są najbardziej rozchwytywane...

Kai: w sumie to sam bym udo dziabnął.

Rose: przez grzeczność nie odmówię.

Bee: ja chyba sobie odpuszczę... 

Zestial: ja również... Choć jestem tu z innych powodów.

Kai: tak czy inaczej smacznego dla nas...



Zestial: nie rozumiem do czego przyda mi się ta informacja lecz dziękuję.


Zestial: najlepiej bez cukru.

Kai: jak to tak...?


Zestial: jeśli chodzi o dodatki chyba sernik. 

Kai: sernik? Serio? Sernik? Nevermind... Dalej mamy grub~ puszystą Mimsy... 


Mimzy: its me~

Mimzy: zapewne by się pozabijali lub pocałowali...

Kai: zaraz, co?

Mimzy: nawet nie wiesz ile musiałam stać pod drzwiami czekając na ten jeden odpowiedni moment...

Kai: jakby nie patrzeć cover tej oto piosenki mam... Lucka obraziłem samym swoim istnieniem... Współpracę możemy zrobić... 



Po smakowitym obiedzie i zniesmaczonym wyrazie twarzy Bee ruszyliśmy dalej...

Dobra wiadomość jest taka, że ruszamy do imp... Zła jest taka - spojrzałem na Emberlynn która w sumie chyba zastanawiała się co by było gdyby jednak zjadła demona - że idziemy do imp...


Już w windzie panowała nerwowa atmosfera. Emberlynn już była podekscytowana. I nagle usłyszałem, że coś znajduje się na górze windy... 

Kai: jak umrzemy to chyba zabiję...

Dziewczyny nie zdążyły nawet zadać pytania bo winda zaczęła lecieć w dół...

Kai: to jest ten moment w którym powinienem okazać odrobinę normalności i zacząć krzyczeć... Neh... 

Założyłem ręce i spojrzałem za siebie gdzie dziewczyny przykleiły się do siebie. 

Kai: dobra... 


Nagle winda ustała cała i zdrowa jednak dziewczyny nie przestały krzyczeć. 

Wciąż z założonymi rękami rozchyliłem palce a w nich pojawił się mój symbol. Było to oczywistym nawiązaniem do morderczych Dronów. Cóż. Przynajmniej użycie mocy. 

Gdy symbol pojawił się również na oku formy ogara postanowiłem przyhamować. 

Kai: wygląda na to, że czeka nas droga na górę... 

Darkside: no dalej... Użyj mocy... Czego się boisz? Przecież to ty jesteś mrokiem...

Wiedziałem, że podpuszczanie mnie nie ma na celu jego przejęcie kontroli... Lecz moje... Choć nie w dobrym zamiarze...


In pejus est... Vis tenebrarum est et tenebrae mihi sunt. Ego sum potestas... Longum illud stare non possum... Arca nimis multa teneo quae in seipsis negativa non fuerunt... Sed nunc omnes minantur... Nimium abscondo .... Sum monstrum .... Nescio si vellem esse simile 


Przywołałem do siebie jeden ze sztyletów i podważyłem drzwi by się rozsunęły. 

Kai: damy przodem...


Sam zabezpieczyłem tyły. Gdy dotarliśmy do biura imp powiedziałem kultowe zdanie.

Kai: jest tu cicho... Coś za cicho...

Emberlynn: blitzy-kun?

Kai: błagam nie...

Bee: no co Kai -kun?

Kai: *kradziona mina kropka jot PE gie*


Blitz wyskoczył z zza biurka z prowizorycznym krzyżem zrobionym z ołówków i chyba gumy do żucia...

Blitz: przecz demonie! Spierdalaj!

Bee: Hej!

Blitz: Bee, skarbie... Odsuń się od tego czegoś... 

Kai: skarbie?

Bee: nic nie było!

Blitz: wypierdalaj demonie...

Kai: ej, to przecież tylko zwykła dziewczyna z zbyt horny zapędami...

Blitz: akurat temta fanatyczka jest na drugim miejscu...

Kai: ałć?


Kai: dobra... Koniec tych scenek...

Strzeliłem z palców niebieskim piorunkiem co ten zmienił prowizoryczny krzyż tymczasowo na taki z mocą co Blitz jebnął o ścianę odrzucony siłą artefaktu. Jednak gdy się zbliżyłem ten znowu zmienił się w kilka przyborów. 

Kai: skoro już jesteśmy w ciepłej atmosferze...

Szybko dałem znać Angeliz że jednak odwołujemy akcję z podpaleniem przez co wyglądałem jakbym sugerował, że skrocę się o głowę...

Omnia in tam hilari et iocosa atmosphaera... Sed quid pretium?  Hoc pretium solvo... Hanc informationem hic non ponerem... Melius esset encrypted...

Zresztą... Czemu nie? Zmienię se formę i będę niższy o głowę impa...


Blitz: ta fanka niestety wciąż tu jest! Czy możecie ją zabrać!?

Aira: nie... Ale przyprowadziłam gości.

Verosica: no witaj Blitzy-kun. Jestem ciekawa jak szybko i ją zostawisz...

Stolas: ja również...

Blitz: puki co wy nadente dupy chcę by ona zostawiła mnie!

Stolas: zawsze to jakaś odmiana...

Blitz: nie pierdol... Naprawdę?

Powiedział sarkastycznie.

Jeśli zastanawiacie się co z Emberlynn to dla bezpieczeństwa użyłem mocy kontraktu by trzymać ją dosłownie na smyczy. Tak, tak wygląda moja wersja kontraktów. Błękitna obroża i smycz. Długa tyle ile chcę ja...

Stolas: zgadzam się...

Verosica: zgadzam się...

Kai: zgadzam się...

Verosica: przecież ciebie tam nie było...

Kai: kto ma wiedzieć ten wie... Zresztą nawet dwa razy...

Blitz: nie wnikam puki nie zbliżasz się do mojej córki.

A propos Loony ta właśnie weszła patrząc na bałagan i zamieszanie.

Kai: nie pytaj...

Bee spojrzała na mnie dziwnie. Jakby mnie nie poznała.

Bee: co zrobiłeś...? Co ty zrobiłeś!?

Wzięła mnie na bok gdzie najwidoczniej miała mi coś do powiedzenia.

Bee: co zrobiłeś. Czemu wasza energia jest tak zanikła.

Kai: może to kwestia innego świata 

Skłamałem... Musiałem kłamać... Ciągle muszę kłamać... Jednak zmiany bywają złe...

Bee: kłamiesz. Lub nie mówisz mi prawdy... Kai... Co zrobiłeś... 

Kai: to i tak nie działa! Miało zadziałać raz! Tylko raz! Ale czy na to też muszę się uodpornić? Miała być pustka którą sądziłem, że do końca wypełni mrok. I co? Nic!

Pokazałem jej fiolkę. A właściwie kilka.

Darkside: kiedy ty... Teraz mi coś tu nie... gra...

Bee: przestań! To cię zabije! 

Kai: myślisz, że nie wiem!? Myślisz, że nie chcę tego?... Ujawniłem za dużo... To nie miało się pokazać... Przechodzę z jednego problemu do innego... Gdy wszystko się niby układa to nagle ja mam problem ze sobą... 

Avr pupę ol xgbś fvę zaą cemrwzbjnł ob pmhwę fvę jgrql wnx bfbon xgóen bpmrxhwr hjntv an fvłę. Avr zbtę gnx qłhżrw... Xgbś cenjqbcbqboavr cb jnf mncłnpmr yrpm wn avr bpmrxhwę, żr xgbś oęqmvr cłnxnć cb zavr. Whż an gb avr mnfłhthwę. Zbwn cebśon olłn molg jvryxn v grenm żnłhwę, żr b gb cebfvłrz...

Avr wrfgrz whż gą fnzą fboą xgóeą cbmanyvśpvr... Mzvravłrz fvę v zlśynłrz, żr an yrcfmr... Wnxv olłrz tłhcv...

Tulas od Bee poprawił mi nastrój... 

Bee: ale nie mieszaj więcej w tak potężnych zasadach świata, dobrze?

Kai: Bee... Ty nawet nie wiesz ile mogę namieszać...


Loona: *lag mózgu*

Kai: *lag bezmózgu*




Kai: jakby... Nie wiem o co chodzi ale buja...


Kai: jeszcze Vercia i spadamy...

Verosica: bogaci pieniędzy nie liczą... Ale w chuj ci obciagacze wzięli za customowy merch... A te przezwisko tak jakoś wyszło...


Verosica: nie każda jest o nim.. tylko większość jest inspirowana... To tyle...

Kai: a propos głosu dawaj "Tikki kropkuj!"

Verosica: nie ma mowy... 

Kai: twoją VA mówiła co innego...



Patatajaliśmy na naszych Koniczynkach... Jakieś dwa metry zanim Blitz zauważył brak hobby horsów...

Blitz: jebane złodzieje!











Cóż... Jednak psy-szłość widzę raczej czarno...


I dotarliśmy... Według danych systemu multiversalnego to w tym miejscu i tym świecie ukrywała się postać o niezrównanej potędze... Roo... 

Budynek wyglądał na opuszczony magazyn. Wiedziałem więc, że to prawdopodobnie pułapka... 

Poprosiłem moje towarzyszki by dla bezpieczeństwa pozostały na dworze a kilkoma ruchami palców przygotowałem moc i nanoboty by w razie problemu dać mi broń... 

Otworzyłem drzwi lecz do moich uszu nie dotarł nawet szmer. Czułem obecność i koc lecz osoba była tak cicho, że wątpiłem w to czy to nie poducha... 


I wtedy oślepiło mnie światło zewsząd. 


[Ciąg dalszy nastąpi] <limit obrazów i 7k słów tutaj...>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro