OneShot

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla PinaColada15


Całą sypialnię przeszył ostry pisk budzika.
Przewrócił się na drugi bok i chwilę walczył ze sobą. Za moment jednak zerwał się z łóżka i odsłonił okna, wpuszczając do środka ciepłe, wiosenne światło poranka. Wykonał serię pompek i brzuszków, potem włączył ekspres do kawy i radio w kuchni, odwiedził toaletę i ruszył pod prysznic.
Gdy wyszedł z przewiązanym na biodrach ręcznikiem, muzyka wypełniała całe mieszkanie. Wychylił kawę duszkiem i zastanowił się nad śniadaniem. Wyciągnął z lodówki przygotowaną wieczorem, starannie zmiksowaną mieszankę i wypił całą szklankę. Pozwolił sobie na chwilę zastanowienia, nim ruszy dalej.

Właśnie wybiła godzina dziewiąta, kochani. We Wrocławiu mamy dziesięć stopni i zapowiada się na dużo więcej ciepła... - dźwięczał radosny głos spikerki.

Udał się do świeżo umeblowanego salonu, zostawiając na błyszczących panelach mokre ślady stóp. Wyciągnął z szuflady pod plazmą czarną, połyskującą szkatułkę i zdjął zawieszony na szyi kluczyk. Ostrożnie przekręcił go w zamku i otworzył.
-Życie jest piękne - mruknął do siebie, przyglądając się grubym zwitkom banknotów.
Dźwięk dzwonka u drzwi przerwał mu podziwianie mini-fortuny. Pospiesznie zamknął szkatułkę i odłożył na miejsce, a klucz ukrył w drugiej szufladzie.
Podszedł cicho do drzwi i zerknął przez judasza.
-A ten tu czego - warknął cicho, przekręcając jednak zamek.
-Cześć! - przywitał go promiennie uśmiechnięty Tomek. Wyglądał jak zawsze - zaczesane na bok kruczoczarne włosy, wielkie ciemne oczy i szczupła, chłopięca twarz. Geny były dla Tomka wyjątkowo łaskawe. Jednak nie on przykuwał uwagę. Tym razem nie przyszedł sam.
Obcy był dużo wyższym, przystojnym blondynem o włosach starannie wymodelowanych na artystyczny nieład. Uśmiechał się niepewnie, prezentując urocze dołeczki.
-Co jest? - warknął półnagi gospodarz.
-No jak to, Maks? - zdziwił się Tomek - Przyprowadziłem Patryka. Mówiłem ci o nim, pamiętasz?
Maks nie pamiętał, więc posłał im tylko pytające spojrzenie.
-Patryk chce do nas dołączyć. To mój kumpel, opowiadałem ci przecież. Mówiłeś, żebym go przyprowadził dziś rano - cierpliwie wyjaśnił Tomek.
Maks nie był do końca przekonany.
-I mówiłem ci, że macie przyjść właśnie dzisiaj? - nie dowierzał.
-Tak jest - potwierdził Tomek.
-To chyba byłem pijany, bo niczego takiego nie pamiętam - odgryzł się Maks i jeszcze raz przyjrzał się obcemu. Miał pociągłą, szczupłą twarz i intensywnie zielone oczy. Był nie tyle szczupły, co wręcz chudy, ale to nawet lepiej, pomyślał Maks.
-No dobra, właźcie - zaprosił ich niedbałym gestem.
Sam udał się z powrotem do łazienki i zaczął myć zęby. Tamci dwaj wymienili kilka zdań, ale nic nie usłyszał przez szum wody w zlewie.
-Poczekajcie - rzucił przez ramię i wypłukał usta.
Kompletnie nie pamiętał, że się umówili. Może miał za dużo na głowie? Nie powinien dać się zaskoczyć, tym bardziej nago. Cała ta sytuacja w ogóle mu się podobała.
W końcu wyszedł z łazienki i zastał ich w salonie, podziwiających nowy wystrój.
-Ładnie tu - pochwalił Patryk.
-Dzięki - rzucił mimochodem Maks - Czyli chcesz robić to, co my, tak?
-Tak - potwierdził zadowolony Patryk.
-I czemu myślisz, że się do tego nadajesz? - Maks kontynuował przesłuchanie.
-No wiesz, nikt dotąd nie narzekał więc chyba jestem w tym dobry - roześmiał się blondyn. Maks odpowiedział wymuszonym grymasem.
-W porządku, no to do dzieła. Obciągnij Tomaszowi - nakazał.
Tomek nie zareagował, ale w zielonych oczach blondyna pojawiło się zdziwienie.
-Co? - zdołał wykrztusić.
-To co słyszałeś - odparł szorstko Maks - Chcesz uprawiać seks za kasę, tak?
-No tak...
-Muszę mieć pewność, że przy pierwszej okazji nie wymiękniesz, dlatego zrób to tu i teraz - cierpliwie wyjaśnił Maks - Pasuje ci to, Tomasz?
-Jasne - lakonicznie odparł kruczowłosy, bawiąc się telefonem.
-Ale przecież to nie to samo co z klientem, nie potrafię tak na zawołanie. Poza tym kumpluję się z Tomkiem... - bronił się zrozpaczony Patryk.
-A co ty, myślisz, że z klientem będziesz miał romantyczną atmosferę przy świecach i lampce wina? - zakpił Maks - Niech ci będzie, obciągnij mu i dam ci trzy stówy. To jak, wchodzisz?
Pytające spojrzenie i determinacja Maksa przeraziły blondyna. Poszukał pomocy u Tomka, ale ten nadal przeglądał coś znudzony w telefonie. Patryk był zdany na siebie. Sytuacja wydała mu się absurdalna. Spodziewał się czegoś zupełnie innego, a teraz tkwił tu w obcym mu mieszkaniu, szkalowany przez człowieka, którego pierwszy raz widzi na oczy. Ciszę przerywało jedynie radosne kwilenie spikerki z radia.

Ci z was, którzy łatwo się przeziębiają, powinni jednak zabrać ze sobą ciepłą kurtkę, bo momentami niebo będzie zachmurzone, a temperatura może chwilami spadać...

-Tak myślałem, to się od razu widzi - odrzekł po chwili Maks - Dobra, spadajcie, bo zaraz muszę jechać na miasto. Tomasz, wyłącz radio w kuchni w drodze do drzwi - dodał i na powrót zniknął w łazience. Dla niego temat był zamknięty.
Pozostała dwójka w posępnych nastrojach udała się do drzwi wejściowych.
-Sorry, że tak wyszło - cicho powiedział Tomek.
-Nie szkodzi, to moja wina - odparł Patryk - Powinienem być na to gotowy, widać się pomyliłem. Widać to nie dla mnie...
Wyszli i teraz ciszę w mieszkaniu zakłócał jedynie brzęk elektrycznej maszynki do golenia oraz wesołe pogwizdywanie.
***
Patryk czuł się jak skończony idiota. Stał pod drzwiami już dobre dziesięć minut, zbierając odwagę, by zapukać. Każdy szmer dobiegający zza drugiej strony przyprawiał go o dreszcze. Dla niego miało to wyraz symboliczny - wejście teraz do tego mieszkania oznaczało wkroczenie w zupełnie nowy rozdział w życiu. Przekroczy granicę i nigdy już nie zdoła wrócić. Nie sposób przewidzieć, jak to na niego wpłynie. Co, jeśli spróbuje seksu za kasę i poczuje się obrzydliwie? Co jeśli już nigdy nie zmyje z siebie poczucia winy? Albo jeszcze gorzej - co, jeśli spodoba mu się tak bardzo, że nie zdoła z tym zerwać? Wiedział, ile ryzykuje. Gdyby ktoś się dowiedział... Z drugiej strony, potrzebował pieniędzy. Potrzebował ich szybko, a ta forma zarobkowania nigdy go co prawda nie pociągała, ale też nie gorszyła. Może niepotrzebnie tyle się przejmował?
Zapukał. Nie doczekał się żadnej reakcji, więc zrobił to znowu, pewniej.
Otworzył Maks, tym razem ubrany. Choć nie było widać jego ładnie wyrzeźbionego ciała, nadal sprawiał świetne wrażenie. Profesja, którą uprawiał Maks, była dostępna tylko dla najprzystojniejszych i on spełniał ten warunek w stu procentach. Krótkie, ciemne włosy, bystre spojrzenie piwnych oczu, zawadiacki uśmiech i wprost bijąca od niego pewność siebie. Był męski, w prosty, nienachlany sposób.
-Czego chcesz? - mruknął.
-Cześć - Patryk przywitał się niezrażony - Mogę wejść? Nie chcesz chyba rozmawiać o tym na korytarzu?
Zrezygnowany Maks wpuścił go do środka.
-Jak ty to w ogóle robisz, że sąsiedzi nic nie wiedzą? - zapytał, stojąc już w przedpokoju. Poczuł charakterystyczny, ostry zapach trawy.
-Nie przyprowadzam tu kolesi, nie jestem idiotą - skwitował Maks i swoim zwyczajem ruszył do salonu, ignorując rozmówcę.
-Przemyślałem to i chciałbym spróbować - oznajmił Patryk. Wolał to zrobić prosto z mostu, ale nie rozumiał, skąd w jego głosie tak uroczysty ton. Nagle zorientował się, że przerwał gospodarzowi w bardzo misternej pracy - na szklanym stoliku znajdowała się niewielka waga, kilka dilerek i największa ilość trawy, jaką Patryk kiedykolwiek widział.
-Jestem trochę zajęty - jak na zawołanie potwierdził Maks - Czemu w ogóle chcesz to robić? - zapytał, nie przerywając dzielenia towaru na odpowiednie porcje. Co rusz odrobinę dokładał albo ujmował z szalki wagi, a gdy efekt był zadowalający, pakował całość do torebki i zaczynał całą czynność od nowa, stopniowo pomniejszając stosik.
-A jak myślisz? Potrzebuję kasy - przyznał Patryk, zadowolony, że tym razem nieznajomy już go tak nie onieśmiela. Teraz był gotowy na jego bezpośredniość i szorstkie słowa.
-Nie możesz sobie znaleźć pracy, jak każdy? - Maks nadal nie zaszczycał go nawet krótkim spojrzeniem.
-Potrzebuję sporej kasy i to szybko. Bardzo szybko. Tyle nie zarobię na etacie, a poza tym nie chcę napychać cudzych kieszeni.
Maks uśmiechnął się i w końcu na niego spojrzał.
-Tomasz ci nie mówił, że zawsze pobieram swoją działkę?
-Mówił - przyznał Patryk - Ale wolę, żebyś to był ty, niż jakiś anonimowy prezes wielkiej zagranicznej firmy.
-Jaki patriota - zakpił Maks i wrócił do swojego zajęcia.
Patryk trochę się speszył. Nie potrafił wyczuć na ile ostre docinki mają być żartami, a na ile mają zaboleć.
-Kiedy Tomek mi o tobie opowiadał, myślałem, że jesteś starszy. Wiesz, zawód alfonsa... - nieśmiało zauważył blondyn.
-Żadnego alfonsa - ostro skarcił go Maks - Ja po prostu nakręcam kolesi dla chłopaków i daje im zarobić, to wszystko.
-To definicja alfonsa - niezłomnie ciągnął Patryk.
Maks zaniemówił. Przez chwilę wnikliwie przyglądał się swojemu gościowi.
-No dobra, Tomasza nie ma więc obciągniesz mi - zarządził.
Dokładnie tego spodziewał się Patryk. Nie dał po sobie poznać żadnej emocji. Obojętnie podszedł do Maksa i klęknął przed nim, a potem posłał pytające spojrzenie w górę. Wobec braku reakcji, zsunął dresowe spodenki Maksa do wysokości bioder, odsłaniając czarne bokserki. Pogłaskał je czule i już miał je zsunąć, gdy Maks przerwał mu, odskakując do tyłu.
-Faktycznie sobie to przemyślałeś. Niech będzie, wypróbujemy cię - zgodził się.
-Teraz? - Patryk nie do końca rozumiał, o co właściwie chodzi.
-Zwariowałeś? - Maks parsknął śmiechem. Wyglądał dużo lepiej z uśmiechem na twarzy, a przecież nawet z obojętną miną trudno byłoby go nie zauważyć na ulicy.
-Więc jak to zrobimy?
Maks sięgnął po kartkę i długopis. Zapisał coś szybko i wręczył świstek Patrykowi. Blondyn zanotował w pamięci, że otarcie się palcami było ich pierwszym dotykiem. Zawsze pamiętał, kiedy i w jakich okolicznościach po raz pierwszy dotknął ludzi, których zna. Nie była to zbyt użyteczna wiedza, ale przecież nie robił tego celowo.
-Co to za numer? - zapytał.
-To mój tester. Jeśli pojawia się ktoś nowy, zawsze trafia do niego. Nie płaci wiele, ale za to mogę mu podesłać każdego, nie bojąc się, że mnie skompromituje. Paweł jest dyskretny i chętnie przyjmuje wszelki towar.
-Uroczo - Patryk pozwolił sobie na lekki sarkazm - Dostanę kasę za ten pierwszy raz?
-Oczywiście - od razu potwierdził Maks - Niewiele, ale zawsze coś. Poza tym to test. Jeśli się sprawdzisz, lecimy dalej. Jeśli nie, nigdy mnie nie widziałeś. Rozumiesz?
-Rozumiem - odparł zamyślony blondyn. Nie mógł oderwać wzroku od karteczki z numerem telefonu. To był jego bilet do nowego świata. Czy będzie lepszy od wszystkiego, co poznał dotąd?
-Jest też dodatkowa korzyść dla ciebie - kontynuował Maks - Facet jest całkiem młody i nienajgorzej wygląda więc nie będzie to dla ciebie takie trudne. Nie mogę obiecać, że kolejni też będą przystojniakami, ale chyba wiesz, na co się piszesz, co mały?
-Nie mów do mnie mały - obruszył się Patryk, który ze swoimi 187 centymetrami dorównywał wzrostem Maksowi.
-Zadzwoń do niego i się umówcie. Jak znam Pawła, będzie chciał to zrobić dziś wieczorem.
Patryk oderwał w końcu wzrok od świstka i ostrożnie schował go do portfela.
-Coś jeszcze muszę wiedzieć? - zapytał, trochę zbity z tropu. Spodziewał się czegoś więcej.
-Zawsze używaj gumek, nie połykaj, nie ćpaj niczego i najlepiej nie pij zbyt wiele alkoholu.
Patryk uśmiechnął się na tą litanię.
-Myślisz, że żartuję? - skrzywił się Maks - To jest poważna sprawa. Nie znam wszystkich kolesi, z którymi będziesz miał się pieprzyć więc zabezpieczasz się dla własnego dobra. Nie chcę się wpakować w jakiś syf tylko dlatego, że ty jesteś na tyle głupi, by wypinać się bez kondoma.
Patryk, który obiecał sobie wcześniej, że nie da się zbić z tropu, poczuł się okropnie. Zawsze źle znosił krzyczących na niego ludzi, ale ten typ był po prostu niemożliwy.
-Nie jestem głupi, zawsze się zabezpieczam - odparł, starając się zachować obojętny ton.
-Dobrze. Jak już będzie po wszystkim, zadzwonię do ciebie. Zostaw mi swój numer. Masz jeszcze jakieś pytanie? - Maks zapytał w sposób, który sugerował, że zdecydowanie nie życzy sobie kontynuacji rozmowy.
-Jedno. Po co ci tyle trawy?
-To dla chłopaków. Taka mała premia z okazji pierwszego dnia wiosny.
-Naprawdę? - zdziwił się Patryk - Serio o nich dbasz.
-Wypieprzaj już, mam mnóstwo roboty - warknął Maks, ale szorstkie słowa nie zdołały zamaskować zakłopotania. Maks nie był aż tak obojętny i nieczuły, za jakiego chciał uchodzić. Patryk poczuł, że być może kiedyś zdoła go nawet polubić.***-Dzięki, że zgodziłeś się ze mną pójść, Tomek.
-Nie ma sprawy, pamiętam jak sam srałem pod siebie za pierwszym razem. Poza tym to ja cię w to wszystko wpakowałem - przyznał.
-Sam się w to wpakowałem - nie zgodził się Patryk - Ty tylko opowiedziałeś mi o swojej... e... profesji. Przecież to ja cię prosiłem, żebyś mnie wkręcił.
-I co, żałujesz?
-Jeszcze nie wiem - odparł uśmiechnięty blondyn. Rzeczywiście nie miał pojęcia jak to się skończy. Zgodnie z tym, co przewidywał Maks, tajemniczy „tester" - Paweł - nie tracił czasu. Zaprosił go do siebie następnego dnia, , na wieczór. Patryk, zaskoczony tempem rozwoju wydarzeń, poprosił znajomego o wsparcie i dobrze trafił. Tomek rzucił wszystko, by odprowadzić go niemal pod same drzwi.
Gdy podjechał tramwaj i wsiedli do środka, musieli rozmawiać nieco ciszej, nie chcąc prowokować zdziwionych spojrzeń.
-Właściwie czuję się trochę winny. Co, jeśli to się dla ciebie źle skończy, Pat? - skrzywił się Tomek.
-To wtedy będę sam sobie winny. To moja decyzja i nie będę nikogo obarczał odpowiedzialnością. Potrzebuję tej kasy więc bardzo mi pomogłeś.
Tomek nie odpowiedział, wpatrzony w przesuwające się za oknem sznury aut. Wieczorne korki Wrocławia.
-Jaki jest ten facet? W porządku? - nie wytrzymał Patryk.
-Jest miły. Chyba samotny, bo starał się dużo rozmawiać i zrobić romantyczny nastrój. Wtedy mi się to podobało ale teraz to się wydaje śmieszne. Gość płaci, żeby się pieprzyć a nie...
-Ciszej! Człowieku, jesteśmy w tramwaju - skarcił go ostro Patryk.
-Uspokój się, ten złom tak klekocze że ledwo ty mnie słyszysz - Tomek wydawał się zupełnie obojętny - W każdym razie, gość płaci za zabawę, a nie za romantyczne całuski i cały ten syf. Dla mnie to byłaby strata czasu.
-Widać nie dla każdego liczy się tylko bezmyślny seks - odparł posępnie Patryk.
-Czuję w twoim głosie nutę przygany - zauważył Tomek - Myślisz, że jesteś właściwą osobą, żeby mnie oceniać?
-Nie, nie! Nie to miałem na myśli. Po prostu, może czasem ci faceci są po prostu samotni. Może potrzebują rozmowy, a nie seksu.
Tomek roześmiał się głośno, wabiąc kilka spojrzeń.
-Uwierz mi, potrzebują seksu - odparł, gdy już się uspokoił.
Jechali w ciszy aż do swojego przystanku. Byli na Nowym Dworze i musieli teraz znaleźć jedną z bocznych alejek osiedla domów jednorodzinnych.
-Jak się czułeś, jak już było po wszystkim? - zapytał nagle Patryk.
Tomek przez jakiś czas się zastanawiał.
-Zdarzyło ci się kiedyś, że po pijaku przespałeś się z gościem, którego na trzeźwo nigdy w życiu byś nie tknął?
-Tak... - przyznał z ociąganiem Patryk.
-To jest mniej więcej takie uczucie, kiedy później budzisz się rano. Ja miałem tak tylko za pierwszym razem. Potem już poszło.
-Poszło.... - powtórzył zamyślony blondyn. Czy to naprawdę takie łatwe? Nie wiedział, nie mógł. Albo uprawiałeś seks za kasę, albo nie. Nie istnieje stan pośredni, nie ma możliwości wybadania jak będziesz się czuł już po wszystkim. To go dobijało najbardziej.
-Powinienem coś zrobić albo czegoś nie robić? - w głowie kłębiło mu się tyle pytań, że nie wiedział od czego zacząć.
-Przede wszystkim się nie stresuj. Facet cię nie zje i nie wrzuci związanego do piwnicy. Jest naprawdę w porządku. Rób, to co ci powie i tyle. On przywykł do świeżaków więc zna się na rzeczy. Poza tym to zaufany typek, były Maksa.
-Co? - Patryk prawie połknął gumę do żucia.
Maks ci nie mówił? - zdziwił się Tomek - W sumie to mało komu mówi. Oni kiedyś byli parą. Taką normalną. Ale Paweł nie miał czasu, robił karierę. Pewnego dnia Maks powiedział mu coś w stylu: „skoro nie robimy nic innego niż pieprzenie się wieczorami, to może po prostu zerwijmy i pieprzmy się dalej, ale będziesz mi za to płacił". I Paweł się zgodził... Zabawne, co?
-Chyba czeka mnie jeszcze wiele dziwnych historii... - zauważył Patryk i nie chciał już więcej rozmawiać na ten temat.
Przez chwilę błądzili cichymi uliczkami, słuchając szczekania psów i buczenia latarni. Nie minęli żadnego przechodnia, nie przecięło im drogi żadne auto.
-Dziwnie tu wrócić po tym całym czasie - przyznał Tomek - Mam wrażenie, że to było tysiąc lat temu.
-Z wieloma gośćmi to robiłeś od tamtego czasu? - zaciekawił się Patryk.
Tomek skrzywił się i spojrzał na niego z powagą.
-Nigdy nie pytaj o takie rzeczy. W porządku?
Patryka zdziwiła ta postawa. Nigdy wcześniej nie widział Tomka tak najeżonego.
-W porządku - odparł pokornie.
W końcu skręcili w wąską uliczkę i Tomek wskazał na niczym nie wyróżniający się dom.
-To tutaj. Przy furtce masz dzwonek, a psa się nie bój. Powodzenia - klepnął Patryka po plecach i ruszył w drogę powrotną.
-Jeszcze raz dzięki - zawołał za nim Patryk i podszedł do bramy. W oknach paliły się światła. Tester czekał na nową „próbkę" od Maksa. Poczuł się jak towar. To było niemiłe uczucie. Zaszedł jednak tak daleko, że nie chciał teraz się poddawać. Nie był takim typem człowieka. Śmiało nacisnął dzwonek domofonu. Z wnętrza dało się słyszeć szczekanie, po chwili furtka zazgrzytała i wszedł na podwórko.
Gdy drzwi się otworzyły, czekała go miła niespodzianka. „Tester" był naprawdę przystojnym, młodym mężczyzną. Miał może z trzydzieści lat, był świeżo ogolony, uczesany i ubrany w ładny czarny sweter w serek.
-Witaj - odparł łagodnym, serdecznym tonem - Zamknąłem Kropka więc nie musisz się bać. Wejdź.
Patryk bez słowa wkroczył do przedpokoju i usłyszał zamykające się za plecami drzwi.
Zaczęło się.
***
Patryk zawsze miał podzielną uwagę. Bez trudu mógł jednocześnie przeglądać ofert pracy w laptopie na kuchennym stole, dopijać parującą poranną kawę i rozmawiać z Tomkiem.
-Opowiesz mi w końcu jak było? - niecierpliwił się ten drugi.
-Przecież wiesz jak to wygląda, co miałbym ci opowiadać? - Patryk nie oderwał oczu od przeglądarki. Przewijał kolejne strony na rozmaitych portalach i czuł, jak ogarnia go poczucie beznadziei. Co się stało z tym krajem, myślał.
-Pierwszy raz zawsze jest ciekawy. Dlatego pytam.
-A jaki był twój pierwszy raz? - dociekał Patryk.
Tomek otworzył lodówkę w poszukiwaniu porannej przekąski.
-Nie masz tu za dużo żarcia - ocenił rozczarowany.
-Nie mam też pracy ani kasy na koncie - zauważył Patryk. Zdecydował się wysłać aplikację na stanowisko kelnera, ale chyba tylko po to, żeby poprawić sobie samopoczucie. Ze studiami nie miał czasu na pracę na etacie.
-Za pierwszym razem było fatalnie - Tomek wrócił do poprzedniego tematu - Wróciłem do domu i się wyrzygałem, a potem nie spałem dwie noce.
-Co!? - oburzył się Patryk - Mówiłeś, że to łatwe, że w ogóle się nie przejąłeś!
-A po co miałem cię straszyć? - Tomek wzruszył ramionami - I tak byłeś nieźle posrany, kochanie.
-Nie nazywaj mnie tak, to dla ciot - burknął Patryk i wrócił do swoich ogłoszeń.
-Co ci powiedział tester? - Tomek nie dawał za wygraną.
-Powiedział, że było bardzo miło i że chętnie jeszcze mnie spotka. O właśnie - Patryk sięgnął do kieszeni i wyciągnął zwitek banknotów -Powiedział mi, że to dla mnie, taki jakby napiwek, a resztę ureguluje z Maksem jak zawsze. Myślałem, że to ja mam brać kasę - zdziwił się.
-Paweł to osobna historia - Tomek machnął ręką i pociągnął solidny łyk z kartonu mleka - Maks mu ufa więc rozliczają się potem. A ten napiwek sobie zatrzymaj. Widać naprawdę mu się spodobałeś. Jak to zrobiłeś?
Patryk westchnął i zamknął laptop. Szukanie pracy zawsze go przygnębiało.
-Nic nie zrobiłem, po prostu uprawialiśmy seks. I długo rozmawialiśmy, przed i po. To naprawdę mądry facet.
-Jak wyglądał seks? - w oczach Tomka zapłonęło zaciekawienie.
-Jak seks - roześmiał się Patryk - Właściwie było tak dobrze, że prawie zapomniałem że to za kasę. A potem, jak wychodziłem, dał mi ten... napiwek. Ile da mi Maks?
-O ile pamiętam, za pierwszym razem to jest niewiele, z cztery stówy - obojętnie odparł Tomek.
-Cztery stówy!? - Patryk o mało nie zakrztusił się kawą - I to jest według ciebie niewiele?!
-Zaufaj mi, to jest niewiele - ucieszył się kruczowłosy.
-I do tego to dwieście złotych od Pawła w prezencie... Ile ty wyciągasz miesięcznie?
Tomek uśmiechnął się chytrze.
-Nie twoja sprawa, ale da się wyżyć. To nie jest przecież zwykłe obciąganie losowemu kolesiowi na tylnym siedzeniu... Gadałeś już z Maksem?
-Nie - przyznał Patryk - Właściwie nie wiem jak to ma wyglądać dalej.
-Maks skontaktuje się z testerem i dowie się, jak ci poszło. A z tego co widzę, poszło dobrze. Za jakiś czas pewnie dostaniesz następną robotę.
-Za jaki czas? - denerwował się Patryk - Wiesz, że potrzebuję kasy jak cholera i to bardzo szybko. Te kredyty mnie wykończą...
-Ciężko powiedzieć - przyznał Tomek - Może za tydzień, może za miesiąc. Musisz czekać.
Patryk sposępniał. Miał nadzieję, że pójdzie szybciej. Potrzebował kilku tysięcy na wczoraj, ale jeśli ma czekać kolejny miesiąc... Zrezygnowany, otworzył laptopa i wrócił do przeglądania ofert. Może znajdzie pracę z wypłatami co tydzień.
-Naprawdę nie możesz poczekać? Gdzie ty wziąłeś te kredyty, u mafii? - zaśmiał się Tomek.
-Banki to prawie mafia. Już wiszą nade mną rozprawy. Jeśli się nie pospieszę, to będzie koniec. Nie zapłacę czynszu za to mieszkanie, będę musiał wrócić do tej cholernej wsi, mieszkać z rodzicami i latami spłacać odsetki. Albo jeszcze lepiej, bo pójdę siedzieć.
-Rodzice ci nie pomogą?
Patryk westchnął.
-Gadaliśmy już o tym tyle razy. Wiesz, że nie. Wiesz, że potrzebuję kasy jak najszybciej i tylko dlatego robię to, co robię. Zbiorę odpowiednią sumę i kończę. Mam nadzieję, że zdążę znaleźć do tego czasu etat albo chociaż coś dorywczego za godziwą stawkę.
-We Wrocławiu? Zapomnij - Tomek rozwiał wszelkie złudzenia.
Przez chwilę kuchnię wypełniał jedynie dźwięk klikania myszki i cichy szum laptopa.
-O czym wczoraj tak rozmawialiście? - zapytał w końcu Tomek.
-Z Pawłem? O wielu rzeczach. Opowiadał mi o swojej pracy, jest programistą i pracuje z domu. Nie poznaje zbyt wielu ludzi i nie ma czasu na randkowanie. Dlatego pasuje mu ten układ z Maksem. Nie ma zbyt wiele czasu, ale ma pieniądze więc kupuje sobie to, co normalni ludzie zdobywają przez chodzenie do kina albo na kolacje i kręcenie romansów. Nawet trochę go rozumiem.
-I nie przeszkadza ci to? - upewnił się Tomek.
-To bez różnicy co ja myślę - zauważył Patryk - Facet ma kasę i robi z nią co chce. Ja potrzebuję kasy więc obie strony wygrywają. Szkoda tylko, że Maks zabiera prawie połowę.
-Zawsze możesz umawiać się z Pawłem bez jego wiedzy - podsunął Tomek.
-Ty tak robisz? - zdziwił się Patryk.
-Nie. Maks by mnie zapierdolił, gdyby się dowiedział, a poza tym zarabiam wystarczająco dużo.
-Zazdroszczę ci - wyznał Patryk, na powrót zamykając laptopa - Gdybym nie był takim kretynem, żeby brać te kredyty, to miałbym tą kasę dla siebie, a tak wszystko pójdzie do banku. A przede wszystkim, to nie musiałbym tego robić.
-Jak się z tym czujesz?
-Że uprawiałem seks za pieniądze? Sam nie wiem, normalnie. Nie czuję się zbrukany ani nie brzydzę się sobą. Zupełnie jakby nic się nie stało. Spędziłem miło wieczór i mi za to zapłacili, tyle.
Patryk sam był zdziwiony takim obrotem spraw. Piekielnie bał się tego, jak to nowe doświadczenie wpłynie na jego umysł. Okazało się jednak, że w ogóle nie wpłynęło. Prawdziwa niespodzianka. Jeśli tylko rzeczy nie zmienią się do momentu, kiedy uzbiera potrzebną kwotę i skończy z tym, to będzie naprawdę ciekawe doświadczenie.
-To dobrze, trochę się bałem - przyznał Tomek - Ty zawsze jesteś taki wrażliwy i szukasz sobie problemów.
-Goń się - burknął Patryk i teraz on otworzył lodówkę. Była pusta, nie licząc połówki cebuli i przeterminowanego jogurtu. Nagle przypomniał sobie o swoim napiwku.
-Idę do sklepu. Zostajesz, czy mnie odprowadzisz?
-Idę z tobą - odparł Tomek - I tak jestem umówiony na pierwszą.
-Klient? - zaśmiał się Patryk.
-Fryzjer - odparł Tomek, przewracając oczami.
Według Patryka, Tomek wyglądał jakby dopiero co wyszedł z salonu, ale nie chciał tego komentować. Przywykł już, że jego przyjaciel przywiązuje olbrzymią uwagę do wyglądu i że jest nieco zniewieściały.
-Coś ci wibruje na stole - zauważył Tomek.
-O, to Maks - Patryk posłał mu pełne trwogi spojrzenie - Co teraz?
-No nie wiem. Może po prostu odbierz i się dowiedz?
Patryk uciekł z telefonem do salonu, a tymczasem Tomek zapalił papierosa, przyglądając się ofertom pracy i chichocząc, gdy trafił na coś ciekawego.
-Chyba poszło mi dobrze - powiedział Patryk, gdy wrócił. Był trochę speszony.
-Co ci powiedział?
-Że Paweł mnie zachwalał...
-No widzisz!
-..i że potrzebuje mnie na dzisiaj. Umówił jakiegoś dzianego gościa z jednym kolesiem, ale ten koleś leży chory w domu. Miałbym iść w zastępstwo.
Tomek zamrugał.
-Ale czemu akurat ty?
-Bo klient uparł się na wysokiego blondyna - odparł nadal zmieszany Patryk.
-I zrobisz to?
-Muszę - natychmiast odparł Patryk - Potrzebuję kasy. Najwyżej oleję jutro rano wykłady.
-Dziś też je olałeś - zauważył Tomek.
-Nie mądruj się. I nie pal tu, mówiłem ci milion razy.
-Dobra, dobra - mruknął niezadowolony Tomek i wrzucił kiep do zlewu.
***
Maks bez pośpiechu zjadał sałatkę. Najpierw wybrał wszystkie oliwki, następnie kostki fety. Czasem wąchał nabraną na widelec porcję, jakby martwił się, że obsługa restauracji chce go otruć.
Od czasu do czasu wypijał łyk wina, a potem kontynuował jedzenie.
-Miło, że znalazłeś czas - odezwał się w końcu do bacznie go obserwującego Patryka.
-Dla ciebie zawsze, szefie - blondyn uśmiechnął się złośliwie.
-I właśnie dlatego zadzwoniłem. Chciałem usiąść i na spokojnie pogadać - wyjaśnił niezrażony Maks.
-O czym?
Maks uśmiechnął się ciepło i przełknął cudem zachowany do tej chwili kawałek fety.
-Przecież wiesz. Sprawdziłeś się z testerem, a potem ten dziad... Powiem wprost: uratowałeś mi dupę.
-Naprawdę? - Patryk był mile zaskoczony.
-Ten dupek jest strasznie wybredny i wymagający, ale zostawia dużo kasy. Powiedział, że jeśli nie dostanie na wieczór blondyna, to koniec współpracy.
-I uwierzyłeś mu? - zdziwił się Patryk.
-Nie do końca, ale lepiej nie ryzykować. Co o nim sądzisz?
-O tym facecie? Dziwny typ. Trochę odrażający - przyznał blondyn. Nadal chodziły mu po głowie nieprzyjemne wspomnienia z tamtej nocy.
Maks znowu się uśmiechnął. Wydawał się zupełnie inny, niż ostatnio. Może zdjął maskę obojętności? A może po prostu wymienił ją na inną.
-Nie znoszę gościa, ale przecież nie robimy tego dla towarzystwa, tylko dla hajsu, prawda? O właśnie - przypomniał sobie coś i sięgnął do kieszeni zawieszonego na krześle płaszcza. Przed Patrykiem wylądowała biała koperta.
-Co to? - Patryk skarcił się w myślach za naiwność.
-To za testera i tego dziada. Zdecydowałem, że oddam ci całą kasę za tego drugiego, bo naprawdę mnie wtedy wyratowałeś.
-Naprawdę? - to spotkanie nie przestawało zaskakiwać Patryka.
-Zawsze jestem fair w stosunku do... podopiecznych.
-Podopiecznych! - Patryk podchwycił z kpiarskim uśmiechem.
-Nazywaj to jak chcesz, ale zasłużyłeś - odparł spokojnie i zawahał się - Mogę być z tobą szczery?
-Byłoby dobrze - przyznał Patryk.
-Widzisz... ciężko jest znaleźć właściwe osoby do tej branży. To znaczy, jest masa chętnych, ale jest z nimi jeden podstawowy problem: są głupi. Wydaje im się, że nie widzę, co robią i że są tacy sprytni... ale ja widzę wszystko, rozumiesz?
Posłał Patrykowi groźne spojrzenie. Może wcale nie miało takie być, ale tak zostało odebrane.
-Rozumiem, ale jak miałbym cię okantować? Przecież umawiasz się z klientami na konkretną kwotę - zdziwił się Patryk.
-Nie w tym rzecz. Czasem chłopaki wymieniają się z klientem numerem telefonu i umawiają poza moją wiedzą. Zgarniają wtedy całą kasę dla siebie i wymieniają się numerami z innymi. Spotkałem już kilku takich kombinatorów.
-W ogóle bym na to nie wpadł - przyznał Patryk.
-Jeszcze nie - poprawił go Maks - Nie mówię, że każdy robi co może, żeby mnie wykiwać, ale błędem byłoby darzyć wszystkich pełnym zaufaniem. Prawdę mówiąc, w tej branży nie można ufać nikomu, Patryku.
-Nawet mi? - podchwycił Patryk.
-Nawet tobie, ale to się może zmienić. Rzadko mylę się co do ludzi i moje pierwsze wrażenie zazwyczaj jest słuszne. Od początku wydawałeś mi się ogarniętym gościem.
-Dzięki.
-Nie dziękuj, bo to nie moja zasługa. Ja tylko mówię jak to widzę. No, ale mieliśmy pogadać o tym, co dalej. Jak ci się podoba dotychczas?
Patryk trochę się zmieszał.
-Nie wiem, czy „podoba" to dobre słowo, ale nie zamierzam się wycofywać, jeśli o to pytasz. Potrzebuję kasy i to szybko.
-Ile? - Maks nie tracił czasu.
-No... muszę spłacić kredyty i brakuje mi koło pięciu tysięcy...
Maks chwilę coś rozgryzał, po czym odparł z uśmiechem:
-Da się zrobić w jakiejś dwa tygodnie, jeśli będziesz grzeczny.
Patryka zamurowało. Dwa tygodnie?! To byłoby prawdziwe zbawienie. Zbyt piękne, żeby...
-Ale nie będzie łatwo - ostrzegł Maks - Najwięcej płacą ci klienci, którzy wymagają czegoś ekstra.
-Ekstra? - zainteresował się Patryk.
-No tak, coś poza zwyczajnym, waniliowym seksem. Fetysze. Perwy. Nazwij to jak chcesz. Lubisz takie klimaty?
-No... właściwie to nie próbowałem, ale od jakiegoś czasu mam kilka fantazji - Patryk trochę się krępował, co rozśmieszyło Maksa.
-Uroczy jesteś, ale jeśli chcesz w to wejść, to nie może być żadnego „może". Ustawiam cię z gościem i robisz wszystko, co on będzie chciał z tobą zrobić. Rozumiesz?
I znowu to spojrzenie. Patryk czuł się w takich chwilach przezroczysty. Miał wrażenie, że Maks czyta mu w myślach i wychwytuje każde, najmniejsze zawahanie.
-Co miałbym robić? - zapytał w końcu.
Maks wyciągnął telefon i chwilę czegoś w nim szukał, a potem pokazał Patrykowi zdjęcie przystojnego mężczyzny w garniturze pod krawatem. Mógł mieć około czterdziestu lat ale równie dobrze i pięćdziesiąt. Miał poważną minę i twarde spojrzenie.
-Kto to?
-Jeden z moich klientów. Wpada do Wrocławia co jakiś czas w interesach i zostaje na kilka nocy. Wówczas do mnie dzwoni, bo człowiek o jego statusie nie ugania się za pedałami po portalach i klubach. Interesuje go po prostu dobre towarzystwo i seks.
-Nie brzmi tak źle, nie wygląda aż tak staro - przyznał Patryk.
-To nie jest byle kto - zaznaczył Maks - Gość sra kasą. Za odpowiednie towarzystwo naprawdę nieźle płaci, ale wszystko musi być idealne. Kiedy ostatnim razem mu kogoś podesłałem, była lipa. Facet ma nietypowe preferencje. No i dyskrecja. Jeśli ktokolwiek się o tym dowie, obaj mamy pozamiatane. Rozumiesz?
-Bardzo często pytasz mnie, czy rozumiem - żartobliwie zauważył Patryk - Masz mnie za głupka?
Maks westchnął i dopił lampkę wina.
-Wybacz, siedzę w tym już tyle czasu, że z góry zakładam niskie IQ rozmówcy. Bez urazy, po prostu tak zazwyczaj jest.
-Nie ze mną - stanowczo zaprzeczył Patryk.
-Wiem, wiem. Interesuje cię ta sprawa z krawaciarzem?
-Nie powiedziałeś mi jeszcze co to za preferencje.
-Fakt - Maks klepnął się w czoło - To nie jest moje pierwsze wino dzisiaj. No to słuchaj: gość jest jakimś wielkim, wykurwiście ważnym menadżerem i na co dzień pomiata ludźmi jak szmatami. I tutaj robi się ciekawie, bo w łóżku lubi dokładnie odwrotnie.
-To znaczy, że mam go bić? - Patryk mało się nie roześmiał.
-Bić, dręczyć, wyzywać. Traktować jak swoją zabawkę - zupełne poważnie wyjaśnił Maks.
-Eee... nie wiem, czy dam radę bez wybuchania śmiechem co minutę - zwątpił Patryk.
-No to lepiej się dowiedz, bo wybiorę kogoś innego - w słowach Maksa czaiła się groźba. Patryk prawie zapomniał, że łączy ich jedynie relacja „zawodowa" i nie są kumplami. Żałował, bo Maks wydawał się dziś zupełnie inną osobą. Ciekawą i otwartą.
-Dam radę - odparł stanowczo.
-Na pewno? - Maks uniósł brew.
-Tak - skłamał Patryk. Nie wiedział, jak ma to wyglądać ani czy się uda, ale wiedział co innego: bardzo potrzebował tej kasy.
-No dobra. Dostaniesz za to dwa tysiące.
Patryk dosłownie rozdziawił usta.
-Żartujesz! - obruszył się.
Maks w odpowiedzi tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
-Mówiłem ci, że sra kasą.
-I płaci jakiemuś gnojkowi dwa tysiące za wyzywanie i pobicie?
-Trzy tysiące, ale jeden wpada do mojej kieszeni - poprawił go Maks.
Patryk nie mógł uwierzyć swojemu szczęściu. Dwa tysiące. Jeśli każde zlecenie tak się prezentuje, to za moment wyjdzie z długów!
-Tylko sobie nie myśl, że to norma - Maks szybko zniweczył jego nadzieje - To wyjątkowy przypadek. Płaci za naprawdę ładnego chłopaka, który go wycweli. Jesteś ładny, ale pozostaje pytanie, czy potrafisz być na tyle ostry.
Maks rozparł się w fotelu i obserwował Patryka, badając każdą reakcję, każdy ruch i grymas.
-Dam radę - zdecydował i oznajmił Patryk. Wiedział, że nie ma wyjścia.
-No dobra - Maks wyciągnął telefon - Ale jeśli to spieprzysz, będzie naprawdę krucho. Rozumiesz?
-Rozumiem - odparł uśmiechnięty Patryk. W końcu rzeczy zaczęły iść po jego myśli.
***Krople deszczu obficie spływały po szybie i dzwoniły o parapet. Pierwsza wiosenna ulewa nie mogła rozpocząć się w lepszym momencie. Patryk gapił się w okno jak zahipnotyzowany, automatycznie dopinając guziki koszuli. Właściwie o niczym nie myślał, obserwował tylko jak krople na szybie łączą się i ciężko suną w dół.
Dopiero szum toalety oderwał go od podziwiania zjawiskowej pogody.
Wyszedł z łazienki zupełnie nagi. Nie wstydził się mizernej klatki piersiowej i obwisłego brzucha. Nie zakrywał wciąż czerwonych pośladków, na których Patryk wyraźnie widział pręgi po biciu pasem. Może przesadził, może bił za mocno? Nie, przecież kolejne razy sprawiały krawaciarzowi wyraźne zadowolenie. Patryk wciąż słyszał w głowie echo pojękiwań, mruczenia i pisków mężczyzny. Miał wrażenie, że już nigdy się ich nie pozbędzie. Krawaciarz, poważny biznesmen, menadżer, kimkolwiek był i gdziekolwiek pracował, jeszcze kilka minut temu skomlał jak pies i z zadowoleniem przyjmował ciosy i obelgi młodego chłopaka. Nie znajdował w tym żadnej ujmy, żadnego zażenowania.
Patryka naszła zabawna myśl. Kiedy właściwie krawaciarz był prawdziwym sobą: gdy pomiatał pomniejszymi pionkami w swojej firmie, czy kiedy błagał młodych chłopaków o policzkowanie i oplucie? A może obie role były dla mężczyzny zupełnie naturalne? Może wszystko to składało się na jego osobowość?
Krawaciarz bez słowa rzucił na łóżko ciężką walizkę podróżną i wyjął świeże ubrania. Nadal nic nie mówiąc ubrał się i po chwili starannie poprawiał krawat przed lustrem obok łóżka. Wydawało się, że w ogóle nie dostrzega obecności swojego gościa.
Normalnie, Patryk pewnie zadawałby sobie dziesiątki pytań: czy się spisał, co myśli o nim mężczyzna, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy, kim właściwie jest i skąd się wzięły jego dziwaczne preferencje. Jednak teraz ogarnęła go zupełna apatia. Coś się zmieniło. Nie wiedział co, ale wiedział, że to właśnie ten dzień, w którym przekroczył granicę. Nigdy już nie wróci na drugą stronę. Jednak nawet ta myśl niespecjalnie go frapowała. Chciał już tylko wziąć gorący prysznic, wypić szklankę wody i zasnąć.
Niespecjalnie słuchał krawaciarza. Przyjął od niego kopertę, rzucił zdanie czy dwa na pożegnanie i wyszedł. Nie zauważył nawet kiedy minął recepcję i znalazł się na ulicy. Jak automat, pomknął ulicami Wrocławia w stronę domu. Nie przeszkadzał mu rzęsisty deszcz ani woda w butach. Przebył całą trasę pieszo, jakby zapomniał o autobusach i tramwajach. Reszta wieczoru, od momentu opuszczenia pokoju hotelowego, rozmazywała się i wyblakła. Były tylko jęki i pomrukiwania wypełniające cały świat i sny Patryka owej nocy.***Maks był rozczarowany. Minęły już trzy godziny, a on nic nie osiągnął, może poza wydaniem absurdalnych pieniędzy na kiepskiego drinka. Drażniła go tandetna muzyka, drażnił półmrok i wszechobecny smród papierosów. Wkurzały go ulotne spojrzenia rzucane przez młodych chłopaków i przekwitłych mężczyzn, którzy go mijali. Specjalnie usiadł w ukrytym we wnęce stoliku z widokiem na bar, ale i tu dosięgały go ciekawskie zapędy.
Nie cierpiał gejklubów. Wszystko w tym miejscu było okropne, ale nie miał wyjścia. Polował.
-Hej - nagle wyrósł przed nim obcy facet. Miał na oko trzydzieści parę lat, lekko łysiał i nosił zdecydowanie zbyt obcisły podkoszulek, mający zapewne wyeksponować dobrze rozbudowaną klatę i bicepsy. Niestety, trafił pod zły adres.
-Spieprzaj - rzucił krótko Maks i skutecznie uwolniło go to od natręta. To był już szósty tego wieczoru. W klubie kręciło się mnóstwo ludzi, ale jak dotąd nie udało mu się nikogo znaleźć. Było kilku obiecujących młodych chłopaków, ale to że byli śliczni i młodzi nie wystarczało. Nie w tym przypadku.
Zrobił jeszcze jeden obchód, łowiąc w tłumie przyjemne twarze i ciała, ale szybko wrócił zrezygnowany do swojego stolika, dopił drinka i poszedł po następnego.
-Daj mi whisky bez lodu - rzucił do barmana, bez trudu przyciągając jego uwagę. Siedzący obok brzuchaty okularnik posłał mu coś, co w zamyśle miało zapewne być czarującym uśmiechem, ale Maks tylko parsknął śmiechem i wrócił do siebie.
Czas wlókł się niemiłosiernie, a on nadal nic nie miał. Zaczynał się poważnie irytować. Muzyka dzwoniła mu w uszach i wywracała flaki z każdym uderzeniem basu.
I nagle udało się. Jeden z młodych przystojniaczków, którego zauważył już dobre dwie godziny wcześniej, podszedł do baru po kolejny kufel obficie chrzczonego piwa. Maks nie rozumiał jak można pić takie szczyny. Chłopak powiedział coś do barmana i w tym samym momencie zaczepił go okularnik, który wcześniej uśmiechał się do Maksa. Gość był jak talizman. Minutę później barman postawił na ladzie dwa absurdalnie kolorowe drinki, a okularnik sięgnął po portfel i niedbałym ruchem rzucił banknot obok szklanek.
-Bingo - powiedział do siebie Maks. Napił się odrobiny whisky i uważnie obserwował sytuację przy barze.
Młody i okularnik rozmawiali chwilę, a potem ten pierwszy ulotnił się w tłum ze swoim idiotycznym drinkiem. Wykorzystał szczodry gest okularnika i nawiał. O to chodziło.
Maks wiedział, że im więcej pijesz, tym większy jest twój apetyt na następną kolejkę. Dlatego usiadł przy barze i cierpliwie czekał, grzebiąc w telefonie. Nie pomylił się - wkrótce obok niego pojawił się ten sam młody chłopak. Krótkie brązowe włosy postawione w coś na kształt irokeza, niewinna, młoda buźka. Szczupły, uśmiechnięty, wcięty.
-Piwo - rzucił do barmana i wyciągnął portfel.
-Nie lepiej napić się czegoś porządnego? - zagadał Maks.
Chłopak speszył się na chwilę, ale zaraz śmiało otaksował Maksa wzrokiem i uśmiechnął się. Podobało mu się to, co zobaczył.
-Trochę tu za drogo - młody udał smutek - A piwko jest dobre.
Maks zaśmiał się subtelnie i zamówił sobie kolejną szklaneczkę whisky oraz mojito. Oni zawsze lubili mojito.
-To dla ciebie - przysunął wysoką szklankę w stronę młodego.
-Dla mnie? - chłopak udał zdziwienie i w zasadzie był całkiem niezłym aktorem. Przyjął prezent i od razu przyssał się do słomki.
-Nie dość że przystojny, to bogaty - zażartował. Machina zalotów ruszyła pełną parą.
Maks zastanawiał się jak to rozegrać i trochę żałował, że zdążył już tyle wypić. Alkohol zawsze zaburzał ocenę. Prowokował błędy.
-Mam dla ciebie propozycję - powiedział w końcu.
-Jaką? - natychmiast zaciekawił się młody.
-Mogę być bezpośredni? - zapytał Maks, prezentując swój najlepszy uśmiech.
-To zależy - odparł tamten.
-Od czego?
-Od tego co chcesz powiedzieć.
-Podobasz mi się - powiedział po prostu i czekał. Zarzucił sieci.
Młody uśmiechnął się nieco zawstydzony, ale zdecydowanie ucieszył go bezpośredni komplement.
Chłopak nie był w typie Maksa. Był zbyt zniewieściały, ale to nie miało teraz żadnego znaczenia.
-Obciągniesz mi? - rzucił, mając nadzieję, że się nie pomylił. Wszystko albo nic, nie miał całej nocy na te podchody.
-Co!? - młody wyraźnie się oburzył, ale to nie było szczere oburzenie.
Maks w myślach tłumaczył sobie metakomunikaty.
-Nie obciągam obcym kolesiom - niemal warknął chłopak.
„Za krótko rozmawialiśmy, spróbuj mnie przekonać".
-Jestem Maks - wyszczerzył się, emanując pewnością siebie.
Chłopak roześmiał się.
-A ja Krzysiek. Ale ci nie obciągnę.
-Zapłacę ci - Maks raz jeszcze zaryzykował.
-Zapłacisz? Haha, a ile? - zaciekawił się chłopak.
„Udam, że mnie to bawi, gość pewnie żartuje".
-Pięć stów. W bramie koło klubu - Maks był przygotowany do tej rozmowy.
-Ty mówisz serio?! - znowu obruszył się Krzysiek.
„Serio, mogę zgarnąć pięć stów?"
-Całkowicie - bez wahania odparł Maks.
-Sorry, ale ja nie jestem dziwką - odburknął chłopak i ostrzegawczo chwycił szklankę z mojito, chcąc odejść.
„Jesteś przystojny i przydałaby mi się ta kasa, ale nie ufam ci".
-No to ci nie zapłacę, po prostu mi obciągniesz - zaproponował Maks. Bawiły go te rozmowy. To było jak niepełnosprawne zaloty.
-Haha, przestań! Nie zrobię tego!
„Jakie jeszcze masz argumenty?"
-Dlaczego? - dopytywał Maks.
-Bo nie jestem taki.
„Bo lubię sprawiać pozory".
-Naprawdę? - Maks uniósł brwi - Przystojny gość oferuje ci miłą przygodę, a ty go zbywasz? Dlaczego?
Chłopak zawahał się nieco dłużej niż dotychczas. Maks wiedział, że już go ma.
-Bo ja tak nie robię. Nie szukam tylko seksu...
„Daj mi powód, bym mógł się zgodzić nie wychodząc na łatwego".
-Oferuję seks i kasę. Poza tym możemy potem zatańczyć - uprzejmie zaproponował Maks.
-No zatańczyć możemy - zgodził się brunet.
„A potem ci obciągnę".
-Najpierw interesy, potem przyjemność - zaśmiał się Maks.
-Uparty jesteś - zauważył Krzysiek.
-A ty śliczny - odparł Maks.
Gdyby Krzysiek był kasynem, właśnie rozbito by bank.
Dziesięć minut później w bramie pobliskiej kamienicy chłopak klęczał przed Maksem i rozpinał mu spodnie. Dwa tygodnie później Maks wysłał go do testera.
***Wiosna była ciepła. Na tyle ciepła, że Patryk mógł bez przeszkód spędzić przyjemny wieczór w ogródku piwnym ze znajomymi ze studiów. Lubił ich, to była jego ekipa. Był zupełnie wyluzowany Maciek, człowiek jakiego można spotkać na każdym uniwersytecie i kierunku, niczym się nie przejmujący i gładko sunący ku dyplomowi. Była wiecznie przejęta egzaminami i zaliczeniami Kamila, która tylko pozornie nie pasowała do rozrywkowej grupy, bo potrafiła i lubiła się bawić, co skrywała pod maską kujona. Była Jowita, nie bardzo wiedząca co właściwie robi na studiach, jedynaczka obrzydliwie bogatych rodziców i stały bywalec wszystkich ciekawszych wrocławskich imprez. I był Kamil - wiecznie zakłopotany i zdezorientowany okularnik, który razem z dziewczyną czekał na ich wspólny pierwszy raz, ale musiał nadejść „odpowiedni moment". Znali się tylko rok, ale zdążyły się już pojawić więzi obiecujące przyjaźń na długie lata. Paczka nie mogła odpuścić pierwszego naprawdę ciepłego wieczora tego roku. Wiosnę należało uczcić w ulubionej knajpie w pobliżu rynku, siedząc w wygodnych fotelach pod parasolem, słuchając dolatującego z wnętrza łagodnego jazzu i sącząc drinki.
Dla Patryka było to dodatkowo przyjemne spotkanie, bo niemal zebrał całą kwotę potrzebną do spłaty długów i po raz pierwszy od bardzo dawna mógł bez wyrzutów sumienia wydać trochę pieniędzy na mieście. Wszystko zaczęło się układać po jego myśli.
A miało być jeszcze lepiej - spóźniona Jowita przyprowadziła ze sobą znajomego. To była niepisana umowa grupy - raz na jakiś czas wolno było przyprowadzić kogoś z zewnątrz i sprawdzić, czy się „przyjmie". W ten sposób dołączył do ich grupy Kamil.
Znajomym okazał się student trzeciego roku medycyny, Kuba. Kuba był bardzo przystojnym i inteligentnym skejtem. Miał wszystko, co Patryk uwielbiał: czapeczkę, szorty, vansy i przywiązaną do plecaka deskę. Prawdziwy skejt. Bez problemu wkręcił się w dyskusję o studiach i imprezach, o rzeczach ważnych i zupełnie nieistotnych. Śmiał się z dowcipów i opowiadał własne, uśmiechając się i ukazując urocze dołeczki. Kiedy wychodził do toalety, zawsze niby mimochodem podpierał się o ramię Patryka. To było za dobre, by mogło się okazać prawdą. A jednak.
-Kuba, pomóż nam trochę, ty się znasz na ludziach - zwróciła się do niego mocno już podchmielona Kamila - Od trzech godzin próbujemy wyciągnąć z Patryka czemu jest taki zadowolony z siebie i jaką robotę dorwał, bo stawia kolejki jak szalony.
-Z taką twarzą pewnie modeluje - krótko odparł Kuba, wywołując salwy śmiechu i liczne docinki. Patryk nie przeoczył wymownego spojrzenia Kuby i leciutkiego uśmiechu. Przez chwilę nawiązało się między nimi subtelne zrozumienie, intymne kilka sekund, których nie mogli dostrzec pozostali.
-Ale to mnie naprawdę interesuje - ciągnęła Kamila - Patryk zawsze marudzi o tych swoich długach...
-A ja zawsze oferuję mu pożyczkę, której on nie chce - wtrąciła Jowita.
-... a teraz szasta kasą jak koronowana głowa - dokończyła Kamila i przyssała się do kufla z piwem.
-Pewnie znalazł tak dobrą fuchę, że nie chce się dzielić - odparł Maciek - Też bym wam nie powiedział!
Wybuchnął śmiechem, gdy w jego stronę poleciały kapsle, słomki i przekleństwa.
-Dobra, proszę państwa, ja się zwijam - Kamil z ociąganiem podniósł się z krzesła. Zachwiał się lekko, bo takich spotkań nikt nie miał prawa opuścić trzeźwy - Idziesz, Kuba, czy siedzisz z tymi alkusami?
Kuba uśmiechnął się w odpowiedzi i sięgnął po plecak.
-No zbieram się, mam coś do zrobienia na jutro - przyznał i także wstał - Miło było was poznać i mam nadzieję, że do zobaczenia.
Pożegnali go wylewnie, ale jedna osoba żałowała jego odejścia znacznie bardziej niż reszta.
-A w którą stronę idziesz? - zapytał niewinnie Patryk - Bo też już lecę.
Znowu ten subtelny uśmiech na twarzy Kuby.
-Jadę na Leśnicę - odparł krótko.
-O, ja też - ucieszył się Patryk - Mogę zabrać się z tobą?
Miał nadzieję, że jego głos nie zdradza prawdziwych intencji i uczuć. Chyba nie zdradził, bo nikt nie zareagował komentarzami.
-Jasne, ktoś cię musi odprowadzić pod dom, pijaku - odparł Kuba i po chwili już szli obok siebie Świdnicką.
Patryk zastanawiał się co teraz powiedzieć, ale szumiący w głowie alkohol podpowiadał mu, że im bezpośredniej tym lepiej.
-Chyba trafię do swoich drzwi, nie musisz mnie odprowadzać - odezwał się po dłuższym milczeniu.
-Jesteś pewien? Szkoda, chciałbym cię odprowadzić.
Patryk nie zdołał powstrzymać chichotu. Skarcił się za to, ale nie mógł nic poradzić - był pijany, a jednak w pełni tego świadom.
-Powiem ci sekret - nagle Kuba zatrzymał się na środku Świdnickiej, tuż przed podziemnym przejściem.
-Dawaj - ucieszył się Patryk - Lubię sekrety.
-Mieszkam na Krzykach - odparł Kuba.
-To w przeciwną stronę niż Leśnica - zauważył Patryk.
-Wcześniej spytałem Kamila gdzie mieszkasz. Miałem nadzieję, że będziesz chciał się ze mną zabrać - Kuba wyjawił swój szatański plan.
-Mądry chłopiec - pochwalił Patryk. Poczuł się bardzo szczęśliwy. Po części dzięki alkoholowi, po części w skutek nadziei na wyjście z tarapatów i poznaniu Kuby. Skejta. Spełniało się jego marzenie i nie musiał nawet kiwnąć palcem.
-Zobaczymy się jeszcze?- zupełnie niepotrzebnie zapytał Kuba. Odpowiedź była oczywista.***-Mógłbym cię nawet polubić - przyznał Maks, gdy któregoś wieczoru leżeli rozleniwieni na kanapie w jego salonie, paląc papierosy.
-A nie lubisz? - zdziwił się Patryk i pociągnął łyk piwa.
-Chodzi mi o to, że... - zawiesił głos, szukając słów - Nie poznaliśmy się w zbyt konwencjonalny sposób, Patryku... Nieważne. Powiem ci coś. Wszyscy trzej: tester, blondas i krawaciarz chcą się z tobą znowu umówić.
Wiadomość zaskoczyła Patryka i choć była pocieszna, miał mieszane uczucia.
-Ja... nie wiem. Może po prostu to dlatego, że jestem nowy?
Maks machnął ręką.
-To nie to. Jasne, każdy nowy w końcu się im przejada ale zazwyczaj nie reagują tak... szybko. Jak to robisz?
Patryk westchnął. Ponoć każdy ma w sobie jakiś dar, ale nie każdy potrafi go odkryć. Czyżby jego wyjątkowym talentem było kupczenie własnym ciałem?
-Nie wiem - przyznał - Nie robię nic niezwyczajnego. Trochę rozmawiamy, uprawiamy seks jaki im pasuje, a potem wychodzę. Nic więcej.
Maks zadowolony pstryknął palcami.
-No widzisz! - ucieszył się - I to jest to coś. Reszta, kilkunastu chłopaków, oni potrafią tylko się wypiąć i otworzyć szeroko ryj, ty jesteś inny. Z tobą da się pogadać. Nie jesteś głupi, a to można wykorzystać.
-Wykorzystać? - Patryka zdziwiła ta myśl. Maks naprawdę miał żyłkę do interesów.
-Faceci płacą stówę albo dwie za laskę w toalecie na dworcu albo za ruchanie na masce auta i zazwyczaj kolesie, którzy biorą za to kasę są głupi jak plastikowa torba. Jednak klientela, w którą ja uderzam, to faceci którzy cos już osiągnęli. Mają kasę i chętnie po nią sięgną, jeśli tylko uznają, że warto. Mogą mieć żony i dzieciaki, ale chce im się młodego, męskiego ciała. Problem w tym, że do tego ciała musi być doczepiona jakaś osobowość. Wynajmują nie tylko twoje ciało, ale twój czas, umysł, uwagę... A to jest dużo więcej warte niż sam seks. Rozumiesz?
Patryk rozumiał.
-Myślisz, że zrobisz ze mnie rasowego eskorta? - zakpił - Że będą mnie zabierali do opery, a potem posuwali w apartamentach hotelowych?
-Czemu nie? - Maks zignorował ironiczny ton blondyna - Przecież zależy ci na dużej kasie, a to zdecydowanie ją oznacza.
-Czekaj - Patryk powstrzymał go zdecydowanym gestem i odstawił piwo - Chcę być uczciwy w stosunku do ciebie. Już mówiłem: będę to robił do czasu, aż zdołam spłacić długi. Potem znikam, nie będę tego więcej robił.
Spodziewał się, że ta wiadomość rozwścieczy Maksa, albo chociaż mocno go rozczaruje. Tymczasem Maks uśmiechnął się i bez słowa pociągnął łyk piwa.***To był wspaniały poranek. Słońce przyjemnie ogrzewało twarz, po gałęziach drzew skakały rozśpiewane ptaki, a czarne zimowe płaszcze ustąpiły miejsca kolorowym wiosennym kurtkom.
Patryk pogwizdywał w drodze na tramwaj, a potem pogwizdywał udając się z przystanku końcowego do wrocławskiego Skytower. Odnalazł wejście służbowe i dowiedział się od portiera, że musi się udać na czwarte piętro. Nawet w windzie nucił piosenkę, która przykleiła się do niego przy okazji słuchania radia w trakcie porannej krzątaniny.
Drzwi windy rozsunęły się i znalazł się na trzecim piętrze. Miał przed sobą kilka przeszklonych drzwi i tabliczki z nazwami rezydujących tam firm. Nacisnął guzik domofonu. Drzwi zazgrzytały i wszedł do obszernej recepcji. Młoda, elegancko ubrana dziewczyna powitała go zakłopotanym spojrzeniem, ale zaraz się uśmiechnęła.
-Dzień dobry, nazywam się Patryk Kos. Przyszedłem na rozmowę kwalifikacyjną.
-Oczywiście - odparła dziewczyna i poprosiła go o chwile cierpliwości, wskazując rząd krzesełek pod drzwiami.
Patryk poprawił kołnierzyk koszuli i spróbował wygodnie się rozsiąść. Upewnił się, że wyciszył telefon i złapał kilka głębokich oddechów. Właściwie nie denerwował się specjalnie. Ostatnio wszystko szło po jego myśli - dzięki Maksowi uzbierał szybko całą potrzebną mu kwotę, a nawet nieco więcej, a teraz dostał odpowiedź na złożoną aplikację. Jeśli dobrze pójdzie, będzie mógł pożegnać się z dotychczasowym zajęciem i uda się połączyć studia z pracą. No i był Kuba. Umówili się na pierwszą oficjalną randkę na wieczór tego samego dnia. Patryk musiał tylko wrócić do domu, przebrać się, wziąć prysznic i poleniuchować, by potem spędzić wspaniały wieczór z wspaniałym facetem. Czuł się tak dobrze, że aż było mu trochę wstyd.
W końcu pojawił się przed nim wysoki, szczupły okularnik w niebieskim swetrze i zaprosił do swojego biura.
Patryk zdążył już przebyć kilka podobnych rozmów i wiedział jakich pytań się spodziewać. Na początku okularnik nakreślił mu ewentualne przyszłe obowiązki w roli specjalisty do spraw obsługi klienta i zapewnił, że elastyczny grafik spokojnie pozwoli mu pogodzić studia z pracą. Następnie docenił doskonały niemiecki akcent i gramatykę Patryka i zadał kilka ogólnych pytań odnośnie jego doświadczenia, ambicji i planów na przyszłość. Atmosfera była całkiem swobodna i przyjemna.
-Proszę mi powiedzieć, jakie są pana oczekiwania finansowe? - padło w końcu pytanie. Patryk, podobnie jak większość ludzi, miał z tym spory problem. Zawsze bał się podać zbyt wysoką kwotę, wychodząc na chciwego, oderwanego od rzeczywistości małolata. Bał się też podać za niską, nie chcąc pokazywać braku ambicji. Dokonał jednak zawczasu pewnych obliczeń i wiedział, ile potrzebuje.
-Na początek na pewno zadowoliłbym się czymś w okolicach dwóch i pół tysiąca netto - odparł pewnym, zdecydowanym tonem.
Okularnik zmartwił się, ale na jego twarz szybko powrócił zawodowy uśmiech.
-Na początek możemy zaoferować nieco mniej. Przez pierwsze trzy miesiące w ciągu okresu próbnego będzie to tysiąc pięćset złotych netto, a po tym czasie będziemy mogli odrobinę ponegocjować stawkę.
Patryk miał wrażenie, że się przesłyszał. W ogłoszeniu wyraźnie podkreślano, że szukają kogoś z idealnym niemieckim i to idealnym de facto, a nie tylko na CV. Spełniał ten warunek i był pewien, że zasługuje na więcej.
-Ile mógłbym zarabiać po tym okresie próbnym? - zdecydował się na bezpośredniość.
Okularnik złożył ręce w piramidkę.
-Zazwyczaj jest to około tysiąca siedmiuset złotych netto, czyli na rękę.
Nagle wszystko się zawaliło. Tak śmieszna kwota ledwo wystarczyłaby mu na opłacenie mieszkania i wyżywienie, doskonale o tym wiedział. Wiedział też, że do zakończenia studiów nie będzie miał dla siebie ani dnia wolnego, że dni będą mieszały się z nocami, ale był na to gotowy. Tylko nie za kwotę, która pozwoli ledwo powiązać koniec z końcem.
Nie wiedział co powiedzieć. Jakakolwiek nie byłaby ta praca, zwyczajnie nie mógł jej przyjąć.
-Czy mogę wynegocjować nieco większe wynagrodzenie? - spróbował.
Nie mógł.
-Państwo oczekują doskonałej znajomości niemieckiego, doświadczenia w obsłudze klienta zagranicznego i statusu studenta na pełnym etacie, do tego znajomości oprogramowania. I w zamian tysiąc pięćset złotych? - nie wytrzymał.
Okularnik był teraz nieco zakłopotany. Obaj już wiedzieli, jak zakończy się ta rozmowa. Od tej chwili każda sekunda pobytu w tamtym pokoju była tylko zmarnowanym czasem.
-Niestety, na chwilę obecną nie możemy zaproponować nic więcej - okularnik rozłożył ręce - Rozumiem, że taka stawka pana nie zadowala?
Patryk odburknął coś, ale myślami był już bardzo daleko. Czyżby był aż tak naiwny? Czemu uważał, że od ręki znajdzie przyzwoicie płatną pracę? Jeśli nie ta, to która? Kiedy trafi na coś sensownego? Za miesiąc, trzy, osiem? Nie mógłby znieść tej niepewności.
-Przykro mi - mruknął okularnik i po chwili już żegnali się w recepcji. Dziewczyna pożegnała go ciepłym uśmiechem i tak zakończyła się pierwsza i ostatnia wizyta Patryka w biurach Skytower. ***Patryk z trudem zachowywał równowagę. Odbijał się od ścian i musiał oprzeć się o blat baru nim usiadł na krzesełku. Ledwie to zrobił, na powrót przyssał się do butelki piwa.
-Co dokładnie chcesz przez to osiągnąć? - zadrwił prawie zupełnie trzeźwy Tomek.
-Upijam się - odparł Patryk i odpowiedź wydała mu się zupełnie zadowalająca.
-A jak rano się obudzisz, to wszystko samo się naprawi? - kontynuował Tomek.
-Nic się nie naprawi, bo nic się nie zepsuło - poważnie odparł pijany blondyn.
-No tak - Tomek pokiwał głową - To ma sens. Co zrobisz z tym swoim fagasem?
-Maciek nie jest fagasem! - Patryk gniewnie trzasnął pięścią w blat. Widział to w filmach i zawsze chciał sam spróbować. Ostatecznie, nie była to taka najgorsza chwila na podobny gest.
-Chodzicie ze sobą? - Tomek, swoim zwyczajem, kontynuował przesłuchanie.
-Chyba tak, nieoficjalnie. Ale tak.
-I wie jak zarabiasz?
-No co ty! - zdziwił się Patryk - Nie sądzę, żeby był zadowolony. Poza tym to miało być na chwilę więc po co mu mówić?
Tomek złapał niewielki łyk piwa. Rzadko zdarzało się, że nie wiedział co powiedzieć, ale to była jedna z tych chwil.
-I co zamierzasz zrobić? Dalej pracować dla Maksa? I nie mówić swojemu fagasowi?
-Zaraz dostaniesz w mordę - warknął Patryk - Nie wiem co zrobię. Potrzebuję kasy, ale nie będę zapierdalał na cały etat za psie pieniądze.
-A co powiedziałeś Maćkowi? Skąd bierzesz kasę?
Patryk spojrzał na niego zdziwiony, a potem parsknął śmiechem.
-Powiedziałem mu, że handluję trawą i że już kończę, bo szukam pracy.
Roześmiał się, a Tomek smutno potrząsnął głową.
-I co teraz mu powiesz?
Patryk nagle sposępniał. Spojrzał nienawistnie na niedopite piwo, ale nic to nie dało. Butelka stała tak jak wcześniej i wcale nie kusiła mniej.
-Może styka picia na dziś? - zasugerował Tomek.
-Może się pierdol - warknął Patryk, ale zaraz „zerwał się" z krzesełka i podjął kilka nieudanych prób zapięcia kurtki.
-Zamówię ci taksówkę - oznajmił Tomek.***Maks bez pośpiechu dopijał whisky, wertując kolejne strony podręcznika. Wydawało mu się to zabawne - kiedyś nie znosił matematyki. Była jego piętą achillesową. Z chwilą, gdy otwierał notatki, trafiał go szlag. A jednak, minęło kilka lat i jego umysł zaczął działać w inny sposób. Był sprawniejszy, bardziej otwarty, analityczny. Pragmatyzm, jakim kierował się w życiu zdawał się idealnie komponować w harmonijny świat liczb, gdzie nic nie było zbędne i nie na miejscu.Zrobił sobie krótką przerwę, puścił jazz, wyłączył światła i trwał w półmroku, wygodnie rozciągnięty na kanapie.
Przerwało mu pukanie. Natarczywe pukanie do drzwi. Nie spodziewał się gości.
Westchnął, gdy zobaczył w wizjerze zwichrzona grzywę Patryka. Postanowił chwilę poczekać, ale pukanie nie ustawało.
-Wiem, że jesteś - dobiegł głos zza drzwi. Sfrustrowany głos. Nieprędko sobie odpuści.
Zrezygnowany Maks przekręcił zamek i otworzył.
-Czego? - rzucił krótko, jak to już zrobił niezliczoną ilość razy.
-Mogę wejść?
Błagalne spojrzenie. Desperacja niemal wisiała w powietrzu.
-Po co? - dociekał Maks. Bawiło go przeciąganie tej gry.
-Wiesz po co. Nie odbierasz telefonów. Wpuścisz mnie, czy mam mówić na klatce, żeby sąsiedzi mieli o czym gadać przez najbliższe dziesięć lat?
Maks przyglądał mu się przez chwilę, nie dając po sobie poznać żadnej emocji. W końcu ustąpił i zaprosił go błazeńskim gestem.
Nie czekał, aż Patryk zsunie buty i kurtkę. Wrócił do salonu i westchnął, wiedząc że nieprędko wróci do świata liczb.
-Czemu mnie unikasz? - zapytał w końcu Patryk.
-Czemu miałbym z tobą gadać? - Maks uniósł brwi.
-Bo mamy wspólne cele? Bo pracujemy razem?
Maks uśmiechnął się pobłażliwie.
-Pracujemy, kiedy ja tak mówię. A teraz nic dla ciebie nie mam - ledwie dostrzegalnie wzruszył ramionami.
-Jak to nic nie masz? Sam mówiłeś, że faceci proszą o mnie bez końca! - nie wytrzymał Patryk.
Maks nalał dwa drinki i podał Patrykowi szklaneczkę. W powietrzu leniwie płynęły jazzowe rytmy.
-Słuchaj, Patryku. Taka jest ta branża. Na początku masz wielkie branie, z czasem się im nudzisz. Czasem mam sporo klientów, czasem jest posucha. Dlatego ci radziłem, żebyś odkładał kasę.
Odpowiedź wyraźnie nie zadowalała Patryka.
-Przecież jeszcze miesiąc temu... - przerwał, gdy zrozumiał.
-Miesiące temu co? - podjął Maks - Miałeś jedno, dwa zlecenia? A cztery miesiące temu koło dziesięciu? Sam widzisz, tendencja spadkowa. Tak to działa. Świeże dupy dobrze schodzą, ale w końcu i tak się przejedzą...
-Nie masz nowych klientów? - nie dowierzał Patryk. Był coraz bardziej wściekły.
-Nie pojawiają się aż tak często - przyznał Maks - Nic na to nie poradzę.
Patryk nerwowo chodził po pokoju, usiłując zebrać myśli, za to Maks obserwował go ze spokojem, siedząc wygodnie w fotelu.
-Co ja mam zrobić? - znowu zaczął Patryk - Nie mam kasy. Nie mam pracy. Co mam robić?
-Uspokoić się - zasugerował Maks - Poczekać, pożyczyć od kogoś. Prędzej czy później coś ci wpadnie.
Patryk posłał mu w odpowiedzi nerwowe spojrzenie.
-Możesz też szukać pracy. Normalnej pracy.
Patryk dopił drinka jednym haustem i sam nalał sobie kolejnego.
-Nie wierzę ci - wskazał palcem na Maksa - Kłamiesz, masz klientów, tylko nie chcesz mi ich dać!
Maks pozwolił sobie na lekki uśmiech.
-Po co miałbym to robić?
-Nie wiem. Nie lubisz mnie. Tak jak Tomka, jego też spławiłeś!
-To ci powiedział? - Maks zerwał się z fotela - Może ci powiem, jak było naprawdę?
-Jestem bardzo ciekaw - syknął Patryk.
-Twój drogi przyjaciel postanowił, że poradzi sobie beze mnie. Zaczął umawiać się z klientami bez mojej wiedzy. Mówiłem ci, że czasami tak się dzieje. I że nie lubię takiego kombinowania. Klienci się skończyli, a on... no, ma pecha.
-Daje dupy ludziom z czatu! - warknął Patryk.
-I to moja wina? - zdziwił się Maks - Tomasz nigdy nie grzeszył rozumem.
Rozpacz Patryka sięgnęła zenitu. Szklana wieża się zawaliła, pomyślał z goryczą. Koniec.
-Dam ci znać, jeśli będę coś miał - zapewnił go Maks - Ale teraz musisz już iść.
-Nie! - Patryk zaparł się jak dziecko - Nie wyjdę, dopóki mi czegoś nie dasz - oznajmił i spojrzał wyzywająca na Maksa.
-Wypieprzaj - warknął ten drugi.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami.
-Wypieprzaj! - powtórzył Maks i spróbował pchnąć Patryka, ale ten odsunął się w bok i się zrewanżował. Rzucili się na siebie i runęli na podłogę.
Szarpali się chwilę i nagle zszokowany Patryk zrozumiał, że to już nie jest bójka. Maks całował go po karku i szyi, mocno, brutalnie. Jego ręce błądziły po całym ciele Patryka, nie pozwalały się bronić. Niewidzialna siła obezwładniła go zupełnie, słowa grzęzły w gardle. W głowie miał tylko jedno: więcej! Więcej! Oddawał pieszczoty i zerwał ubranie z siebie, a potem z Maksa. Wpadł w trans.

Człowiek może spędzić całe miesiące albo i lata w tej samej pracy, mieszkaniu albo sklepie, a jednak nie pamięta jakiego koloru są ściany albo sufit. Sufit Maksa był śnieżnobiały i idealnie gładki. Patryk długo się w niego wpatrywał, gdy leżeli wyczerpani po seksie. Żaden nie odzywał się przez dłuższy czas, zupełnie jakby wyrazili wszystko co w nich siedziało przez sam stosunek.
Pozostało milczenie i stopniowe uspokajanie oddechu.
I nagle wszystko zniknęło, przepędzone jednym słowem.
-Wypierdalaj - powiedział Maks, tym razem już bez złości.
-Co? - zdziwił się Patryk.
-Ubieraj się i wyłaź - spokojnie sprecyzował Maks i wciąż nagi opuścił salon.
Patryk nie bardzo wiedział, co robić. Ubrał się i poszedł za gospodarzem.
Maks nie narzucił na siebie nawet bokserek. Całkiem nagi spokojnie czekał aż ekspres skończy parzyć kawę. Jego ciało było doskonale proporcjonalne, wyrzeźbione, powabne. Wszystko pasowało do wszystkiego. Patryk nie mógł pozbyć się tego wrażenia.
-Miałeś iść - mruknął Maks.
-Myślałem, że... - zaczął blondyn, ale zupełnie nie wiedział jak dokończyć zdanie.
-Myślałeś, że co? - Maks posłał mu wymowne spojrzenie. Okrutne spojrzenie.
Patryk nic już nie powiedział. Zrozumiał wszystko w ułamek sekundy. Był tylko zabawką. Nie znalazł w sobie siły, by walczyć z tym obezwładniającym uczuciem porażki.
Bez słowa opuścił mieszkanie, doskonale wiedząc, że już nigdy tu nie wróci. Nigdy już nie spotka Maksa. Ten rozdział jego życia się skończył. Jaki będzie następny?
Powrót do domu zajął mu całą wieczność. Celowo kluczył uliczkami, usiłując pojąć to, co właśnie się stało i to, co teraz powinien zrobić z życiem. A jednak, mimo natłoku myśli - paradoksalnie miał pustkę w głowie.

***Całą sypialnię przeszył ostry pisk budzika.
Przewrócił się na drugi bok i chwilę walczył ze sobą. Za moment jednak zerwał się z łóżka i odsłonił okna, wpuszczając do środka ciepłe, jesienne światło poranka. Wykonał serię pompek i brzuszków, potem włączył ekspres do kawy i radio w kuchni, odwiedził toaletę i ruszył pod prysznic.
Gdy wyszedł z przewiązanym na biodrach ręcznikiem, muzyka wypełniała całe mieszkanie. Wychylił kawę duszkiem i zastanowił się nad śniadaniem. Wyciągnął z lodówki przygotowaną wieczorem, starannie zmiksowaną mieszankę i wypił całą szklankę. Pozwolił sobie na chwilę zastanowienia, nim ruszy dalej.

Właśnie wybiła godzina dziewiąta, kochani. We Wrocławiu mamy osiem stopni. Od razu was ostrzegę, byście wzięli parasole. Może popadać... - dźwięczał radosny głos spikerki.

Maks przez chwilę się nad czymś zastanawiał. Miał niejasne wrażenie, że o czymś zapomniał. Że coś się zmieniło. Nie wiedział tylko co.
-Jesień - mruknął do siebie, wzruszając ramionami i poszedł do salonu.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro