Król planu trzeciego [Joseph King]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Joseph King, sześć liter imienia i cztery nazwiska, trzy sylaby. Jedna osoba przepełniona żalem.

Tak młody, a tak zgorzkniały.

Fałszywe były uczucia, i Joe przekonać się o tym musiał, stety niestety na skórze własnej. Brudnej od potu i łez.

Po wszystkim, co do Jude'a i Davida powiedział, co zrobił, Joe czuł, że musi wyszorować usta. Wodą, mydłem, detergentem. Czymkolwiek, co choć trochę pomoże mu zmyć wstyd. Wciąż czuł na języku ciężar obelg, jakimi uraczył najbliższych sobie ludzi i chociaż King miał dopiero lat piętnaście, to podświadomie czuł, że to prześladować go będzie aż do końca życia. Taką hańbę w ogóle da się zmyć?

Nie chciał wiedzieć.

Czy żałował? Cholernie.

Agonalne wrzaski Davida dalej nawiedzały go w snach, wypalając przed oczyma obrazy wykrzywionej bólem twarzy.

"Bądź dobrym chłopcem. Nie przynieś rodzinie wstydu"

Zawiódłszy, zdarzało mu się po zmroku łkać w poduszkę- z najlepszego bramkarza w kraju stał się osobą niepowołaną nawet do reprezentacji.

Chociaż ostatecznie wrócił do sportu, to bez nich gra w piłkę dziwnie bladła.

"Bez was nie jest to aż tak... Miłe?"

I mimo katorżniczych treningów, mimo nadchodzącej podczas samotnych nocy tęsknoty za starą Akademią Królewską, Joe pogodził się z tym.

Z palącym poczuciem winy.

Z zapomnieniem.

Bo Joseph King był, o ironio królem.

Planu trzeciego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro