O wężu i kruku [Kidou x Fudou]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dziś ci się udało, ale to ja wygram następnym razem!- warknął Fudou, gdy obaj wraz z Kidou, niby huragan wpadli do szatni.

Chaotycznie, siejąc zniszczenie. Bo tacy właśnie byli.

- Niedoczekanie Twoje - odparował szatyn, którego Akio niemal natychmiast przygwoździł do metalowych szafek rozciągających się po całej długości ściany.

Złowieszczy łoskot wypełnił pomieszczenie, gdy plecy Yuuto uderzyły o twardą powierzchnię. Prawdopodobnie zostać tam miało wgniecenie.

W oczach Akio zapłonął blask fascynacji, widząc wykrzywioną w grymasie twarz rywala.

- Co to było?- z drugiego pomieszczenia dobiegły ich głosy. Kapitan Slytherinu zerknął nerwowo w kierunku uchylonych drzwi, mocniej zaciskając uchwyt bladej dłoni na szacie Krukona.

- Pewnie to kapitanowie... Lepiej tam nie wychodzić - Akio odetchnął z ulgą.

Zieleń wyszła na przeciw czerwieni skrytej za szkłami googli, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się, po czym w tej samej chwili obaj chłopcy, niczym w amoku rzucili się na siebie tonąc na namiętnym pocałunku.

Oderwawszy się od ust Kidou dopiero po kilku sekundach, Akio czułym ruchem zsunął okulary z jego nosa. Ten zerknął na niego przelotnie nim znów zaczęli się całować. Porządanie brało górę.

Gorące, niby płomienie wargi twardsze niż usta dotychczas całowanych przez bruneta dziewcząt smakowały słodko, trochę jak czekolada. Trochę jak trucizna.

Szatnia do quidditcha nagle stała się cieplejsza o kilka stopni, gdy szatyn wplótł dłoń w zmierzwione włosy Fudou, który nie pozostając biernym począł wolną ręką odpinać srebrne guziki od kurukońskiej szaty.

Nareszcie nie musieli markować nienawiści. Kiedyś, owszem, łączyła ich nić niezdrowej rywalizacji, wrogość, nieomal chorobliwa. Tak się sprawy miały, aż do piątego roku, kiedy to obaj panowie przypadkowo odkryli, że wcale nie muszą się nienawidzić.

A w każdym razie nie prywatnie.

Szata Kidou już nieomal została zwinięta z ramion właściciela, gdy z korytarza dobiegł głos Sakumy

- Genda, poczekaj chwilę! Zostawiłem w szatni ręcznik - faktycznie. Przez drewnianą ławkę przewieszony leżał zielony ręcznik, jakby szydząc z dwóch zajmujących się rzeczami niekoniecznie przystojącymi młodym uczniom chłopców.

Naraz oderwali się od siebie, a chwilę potem do szatni wszedł Jirou, zerkając przelotnie na poprawiającego guziki Kidou i gwiżdżącego w kącie Fudou.

Nikt nie domyśli się, że kruk może kręcić z wężem. Nikt się domyślić nie powinien.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro