No. 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Chris POV<

-Bo miało być lepiej...a jest gorzej....-stanąłem jak wryty. Dziewczyna mnie ominęła i poszła. W głowie wybrzmiewały zapętlone jej ostatnie słowa. Chciałem za nią pobiec ale Erick mnie zatrzymał.

-Chris nie rób tego. Zostaw ją.-szarpnął mnie za ramię.-Niech odejdzie.

-Żartujesz sobie? Mam tak po prostu dać jej odejść w takim stanie? Co to za obietnica o której mówiła?

-Pamiętasz jak kazałeś przyjechać pod kawiarnię z jej rzeczami? Dosiadłem się do niej na plaży i poprosiłem, żeby wróciła, żeby zgodziła się na twoją pomoc. Obiecałem jej, że będzie lepiej, że jej życie się zmieni na lepsze, ale dodałem też, że jeżeli coś pójdzie nie tak to pomogę jej odejść, nie będę jej zatrzymywał... I niestety nadszedł ten dzień.

-Czemu jej to obiecałeś idioto!-złapałem go wściekły za bluzę.

-Bo miała do tego prawo. Nawet jakbym jej tego nie obiecał to i tak by odeszła. Po tym co Joel zrobił nie ufałaby ani mi ani tobie.

Miał racje. Nie powstrzymaliśmy go z powodu durnej umowy. Cholerny biznes. Gdyby nie to, nigdy byśmy jej nie zawarli. Wściekły poszedłem do Azylu się napić. Starałem się zapić smutek, poczucie winy. Chciałem zapomnieć o jej oczach, o jej ślicznej twarzy, o jej drobnym uśmiechu, który zobaczyłem dzisiaj. Starała się go ukryć ale i tak go zauważyłem. Później było już tylko gorzej. Wypiłem całą butelkę alkoholu. Spojrzałem na zegarek. 8 PM. Wstałem i chwiejnym krokiem poszedłem do auta. Chłopaki mnie nie widzieli. Wsiadłem i odjechałem. Miałem nadzieję, że może jakimś cudem znajdę Mel. Przejechałem spory kawałek, obraz nie był zbyt wyraźny ale dostrzegłem drobną postać siedzącą przy drodze.

Es...ella..

Zatrzymałem się i wysiadłem z auta. Kiedy dziewczyna mnie rozpoznała, wstała i ruszyła panicznie przed siebie.

-Melissa czekaj. Proszę cię nie uciekaj.-powiedziałem łamiącym się głosem.

-Nie chcę z tobą rozmawiać. Chcę się od was odciąć, zapomnieć, że kiedykolwiek was poznałam, że kiedykolwiek tam byłam.-powiedziała cicho kiedy ją dogoniłem.-Christopher...jesteś pijany...jak mogłeś wsiąść za kółko? Mówiłam, żebyś tego nie robił..-zaczęła płakać i trząść się.

-Wiem ale chciałem cię znaleźć.

-Dlaczego?

-Nie wiem. Ale nie chcę żebyś odchodziła. Nie zostawiaj mnie. Proszę.

-Daj telefon. Zadzwonię żeby ktoś zabrał cię do domu. Za dużo wypiłeś.

-Nieprawda. Nie wypiłem za dużo. Tylko jedną butelkę. Ja wiem dokładnie co mówię. Nie chcę żebyś odchodziła. Osobiście dopilnuję żeby Joel już nigdy więcej cię nie dotknął. Obiecuję. Tylko zostań. Zrobię wszystko co zechcesz.

-A wymażesz mi pamięć? To nie jest możliwe.-dziewczyna wyjęła z mojej kieszeni telefon i zadzwoniła do kogoś.

-Proszę cię.-oparłem się o auto.

Chrzanić bycie twardym i nietykalnym. Ja naprawdę chcę żeby została... ze mną.

-Podaj mi powód. Jeden. Jeden powód który miałby mnie przekonać.-nie powiedziałem nic, bo taki argument nie istniał.-No właśnie.

-Te lo ruego. No quiero que te vayas. Por favor.(Błagam cię. Nie chcę żebyś odchodziła. Proszę.) Przepraszam cię za wszystko.

Nigdy nikogo oprócz chłopaków nie przeprosiłem. Nigdy.

-Co ty powiedziałeś?-wziąłem głęboki oddech.

-Przepraszam. Za wszystko. Za to, że byłem wredny w kawiarni. Tego dnia kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. I za to, że nie dawałem ci później spokoju. A najbardziej za to, że zmusiłem cię do mieszkania tutaj. Skrzywdziłem cię wiele razy, dlatego...PRZEPRASZAM. A teraz proszę żebyś wróciła. Nie rozkazuję, nie grożę. Proszę cię.

Melissa nie odpowiadała. Patrzyła na mnie zaskoczona. Kompletnie się tego nie spodziewała.

-Ja...-przerwała kiedy zobaczyła nadjeżdżające auto. Z samochodu wysiadł Erick.

-Yocelyn cię podwiezie dokąd będziesz chciała. Ja wrócę samochodem Chrisa.-kiwnęła głową i powoli ruszyła w stronę samochodu.

-Melissa proszę cię.-powiedziałem drżącym głosem. Zignorowała mnie. Wsiadła do auta i odjechały. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko wracać do domu z Erickiem.

>Melissa POV<

Kompletnie się nie spodziewałam tego co powiedział Chris. Przeprosił mnie za wszystko.

Christopher okazał słabość i mnie przeprosił. Co w niego wstąpiło? Co ja mam teraz zrobić?

-Gdzie cię zawieźć?-zapytała Yocelyn.

-Nie mam pojęcia.-odpowiedziałam szczerze.-Tak naprawdę to nie mam dokąd pójść.

-To dlaczego nie zostałaś w rezydencji? Co teraz chcesz zrobić?

-Boję się Joela. Boję się, że znowu mnie pobije. Erick obiecał mi, że wszystko zmieni się na lepsze a ten czyn zrujnował jego obietnicę. Ja nie chcę żyć w strachu. Już mam tego dość Yocelyn. Nie wiem co mam robić teraz.

-Czy ta niewiedza spowodowana jest przez Christophera? O czym rozmawialiście?

-Przeprosił mnie i prosił żebym została.

-Co zrobił?!-dziewczyna krzyknęła i ostro zahamowała.-Chris? Przeprosił?

-Mhm. Nie wiem co o tym myśleć.

-Mel. Jestem w stanie uwierzyć we wszystko. Naprawdę. Ktoś mi powie, że jednorożce istnieją? Ok. Że prezydent Trump mi się oświadczy? Ok. Ale nigdy nie uwierzyłabym w to, że Christopher Bryant Vélez Muñoz przeprosił. On nikogo nie przeprasza!! Nikogo!! Nigdy!! Jeśli zrobi coś nie tak, to zrzuci winę na kogoś, zmusi tę osobę do przyjęcia winy na siebie, ale nigdy nie przeprosi.

-Ale to zrobił.-skrzywiłam się.

-Z tego wniosek, że jesteś dla niego ważna. Poza tym nie płakałby nad tobą i nie siedziałby w twoim pokoju gdyby tak nie było.

-Nie jestem. Nie mów tak.

-Jesteś. I czuję, że on zrobiłby wszystko żebyś tylko wróciła.-zarumieniłam się.

To miłe co powiedziała. Ale czy prawdziwe?

-To co ja mam teraz robić? Ta cała znajomość, sytuacja jest chora.

-Jak na razie ochłonąć. Przejedziemy się trochę i przemyślisz sobie czy chcesz wracać do rezydencji i dać Christopherowi szansę na naprawę czy szukamy dla ciebie noclegu. Jejku to brzmi jakbyście już byli razem.-zaśmiała się.

-Nie jesteśmy i nie będziemy. -zakończyłam rozmowę.

Chciałabym mu zaufać ale się boję. Wtedy pod kawiarnią powiedział, że chciał mi pomóc, a teraz przeprosił za wszystko. Może naprawdę żałuje, a ja tak szybko go skreśliłam. To wszystko brzmi jak jakiś popieprzony koszmar. Dawanie szansy komuś kto cię uprowadził. To jakaś paranoja. Melissa co się z tobą dzieje? Musisz myśleć trzeźwo. Musisz wszystko przemyśleć. Rozważyć wszystkie za i przeciw. Jego przeprosiny wydawały się takie szczere. Obiecał, że mnie uchroni przed Joelem. A jeśli mu się nie uda? Czy mimo tego gra jest warta świeczki? Dlaczego mimo krzywdy, którą ci wyrządził ty nadal do niego lgniesz? Ogarnij się Melissa!! Co cię tak do niego przyciąga?! Yocelyn powiedziała, że się o mnie martwił i zaopiekował po pobiciu przez Joela. I pijany pojechał mnie szukać. Cholera!!! Tak bardzo bym chciała tam wrócić ale sprawa z Joelem nie daje mi spokoju.

-Yocelyn? Jakie są szanse, że Joel faktycznie zostawi mnie w spokoju?-zapytałam niepewnie.

-Jeśli przyjmiesz pomoc Chrisa to duże. Jeśli nie, to zerowe. Znam go dobrze i wiem, że w tej sprawie musi zareagować ktoś dla niego bardzo ważny, a chłopaki są jak bracia.

-Na pewno? To jest jedyna rzecz, która mnie powstrzymuje od powrotu. Moje życie jest tak do dupy, że wracanie do swojego porywacza to nic dziwnego.-dziewczyna uśmiechnęła się i w najbliższym dozwolonym miejscu zawróciła.-Ale ja się jeszcze nie zgodziłam.

-Ale twoje oczy proszą mnie żebym cię zabrała do domu. Czujesz strach, ale targają tobą inne uczucia, które są silniejsze od strachu. Inaczej byś się nie zdecydowała.

Mam wrażenie, że zwaliłam ten rozdział, bo zbyt szybko i nienaturalnie Melissa zgodziła się wrócić 🙁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro