No. 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Chris POV<

-Słucham?! Ty sobie w tym momencie żartujesz, prawda?

-Nie. Proszę cię. I nie mów nic nikomu. Nawet chłopakom.

-Wow. Ok. Niech ci będzie. Ile?

-Cztery.

-A nie mówi się czasem do trzech razy sztuka?

-Taa. Czwarty sobie zostawię. Albo dla was.

-A na co mi lub chłopakom test ciążowy Melissa?!

-A nie słyszałeś, że pozytywny wynik testu ciążowego u mężczyzny może świadczyć o chorobie nowotworowej?

-Jezuu. Melissa. Nie będę sikał na test ciążowy.

-Postaraj się szybko to załatwić. -rozłączyła się.

To naprawdę najdziwniejsza rzecz o jaką mnie poprosiła. A co jeżeli Melissa jest w ciąży? Ale jak? Błagam tylko nie ona. To by oznaczało, że jest w kimś zakochana albo co gorsza została przez kogoś wykorzystana. Na naszej posiadłości. Nie myśl tak nawet idioto.

Powiedziałem Erickowi żeby do domu wracał z Richardem bo muszę coś załatwić. Przez cały czas myślałem o prośbie Mel. Nawet nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Jestem zaskoczony, że poprosiła o to akurat mnie. Miała tyle osób do wyboru a zadzwoniła do mnie. Po pracy zajechałem do najbliższej apteki. Pierwszy raz w życiu byłem tak bardzo zawstydzony. Niby jestem dorosłym człowiekiem, a wszystko jest dla ludzi, ale jednak nie czułem się komfortowo. Kiedy nadeszła moja kolej podszedłem do okienka i się uśmiechnąłem.

-Dzień dobry. Test ciążowy cztery razy poproszę.

-Mamy trzy rodzaje do wyboru...

-Czy ja wyglądam jakbym wiedział cokolwiek w tym temacie? Niech pani coś wybierze. Pani zna się na tym lepiej niż ja.-starałem się być miły.

-Już podaję.

Czy ja na czole mam napisane: idealne wybieranie testów ciążowych?! Nie robię tego codziennie. Kobieto śpiesz się bo zaraz spłonę ze wstydu.

W międzyczasie dostałem wiadomość od Melissy.

Mel💖
Błagam pospiesz się.

Ja
W aptece jestem.

Mel💖
Ok ale pospiesz się. Nawet nie wiesz jakie to jest stresujące!

Chyba jednak wiem.

-Proszę bardzo.-uśmiechnęła się farmaceutka.-Szykują się duże zmiany?

-Też chciałbym to wiedzieć. Kartą poproszę.

Wziąłem papierową torebkę i wyszedłem najszybciej jak się da. Za plecami usłyszałem wesołe powodzenia.

Czy wszystkie laski szaleją tak na tym punkcie?!

Drogę do domu pokonałem w dużo krótszym czasie niż zazwyczaj. Ten dzień jest jakiś zwariowany. Wziąłem torebkę i poszedłem po schodach na górę. Melissa czekała na mnie niecierpliwie na schodach.

-Nareszcie jesteś.-wstała szybko, wyrwała z rąk torebkę i pobiegła do swojego pokoju.

-Nie ma za co? Dzień minął mi całkiem fajnie. Dzięki, że pytasz.-mówiłem do siebie w drodze do pokoju.

>Melissa POV<

Czekam na niego i czekam. Kiedy on będzie. To jest naprawdę bardzo ważne dla Constanzy. Nie mogę uwierzyć, że Joel może zostać ojcem. On jest przecież taki podły. A jeżeli ją skrzywdzi i narazi maluszka na niebezpieczeństwo? Christopher!

-Nareszcie jesteś.-wstałam i zabrałam torbę od chłopaka. Szybko pobiegłam do swojego pokoju zostawiając Chrisa na korytarzu. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz.

-Mam. Trzymaj i leć do łazienki.

-Boję się.-powiedziała Cony.

-Jesteśmy cały czas z tobą kochana.-pocieszyła ją Yocelyn. Po krótkiej chwili dziewczyna wyszła z testami w ręku. Ułożyła je na stoliku i we trzy usiadłyśmy na łóżku trzymając ją za ręce.

-Ile minut?-zapytała.

-6-7 minut.-spojrzałam na opakowanie i ustawiłam alarm w telefonie.

To nie ja robiłam ten test ale ogromnie się stresowałam. Miałam wrażenie, że czekamy wieczność. Po kilku minutach zadzwonił alarm. Spojrzałyśmy na stolik. Constanza powoli do niego podeszła. Wzięła do ręki i sprawdziła każdy test pojedynczo. Nagle zaczęła płakać i osunęła się powoli na podłogę. Podbiegłyśmy do niej i ją przytuliłyśmy.

-Jestem w ciąży. Spodziewam się dziecka Joela.

-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. We wszystkim ci pomożemy. -próbowałam ją uspokoić.

Cały wieczór spędziłyśmy razem w moim pokoju. Kolację zjadłam z Cony też u mnie. Yocelyn musiała zjeść z córeczką. Nie może jej zaniedbywać.

-Jeśli chcesz to mogę wybadać sytuację.-zaproponowałam.

-No nie wiem.

-Chciałabym ci pomóc i ułatwić sprawę.

Namówiłam dziewczynę żeby pozwoliła mi porozmawiać z Chrisem. Przebrałam się i poszłam zapukać do jego pokoju.

-Hey... woo...co to za okazja?-zapytał zaskoczony moim wyglądem.

-Możemy porozmawiać? To dla mnie bardzo ważne.-odparłam poddenerwowana.

-Jasne. Co się dzieje?

-Nie tutaj. Może chcesz się gdzieś przejechać?-wyszczerzyłam się.

-Za 2 minuty jestem na dole.

-Oki. Czekam.-zeszłam na dół potrząsając kluczami od nowego auta. Czekając na chłopaka ustawiłam wszystko w samochodzie. Po zdecydowanie dłuższych dwóch minutach księżniczka się zjawiła.

-A ty na co tak się odstawiłeś?

-Muszę jakoś wyglądać w ostatnich minutach mojego życia.-poprawił grzywkę.-Melissa tylko pamiętaj, że ten samochód ma większego kopa niż ten, którym jeździłaś.

-Wiem i zamierzam to wykorzystać.-zaśmiałam się i ruszyłam. Na najbliższym prostym odcinku osiągnęłam dość dużą prędkość.

-Czy zechciałabyś zwolnić? Ja chcę jeszcze żyć.

-Jakoś jak ty jechałeś PRZEZ ŚRODEK MIASTA z taką prędkością to było w porządku.

-Ale ja nie mam prawka od wczoraj!

-W sumie ja też nie.-wzruszyłam ramionami.

-Co?!

-No jeszcze nie mam dokumentu, więc prowadzę w sumie na przypale.

-Ty jesteś szalona!-uśmiechnął się. Zagryzłam usta i kiwnęłam głową.

-Trzeba się wyszaleć póki jeszcze mogę.-chłopak spoważniał.-Jak minął ci dzień?

-Nie licząc tego, że musiałem robić wszystko za Zabdiela i Ericka bo postanowiłaś ich spić i załatwiania spraw dla ciebie, to całkiem nieźle.

-Przepraszam bardzo ale ja wcale nie musiałam ich długo namawiać. Na pewno nie Zabdiela. To była ich decyzja. A za wyświadczenie przysługi bardzo dziękuję.

-To o czym chcesz porozmawiać?-wzięłam głęboki oddech.

-To dość delikatna sprawa. Liczę na twoją pomoc i dyskrecję.

-Tylko nie mów mi, że jesteś w ciąży Melissa. Błagam.-nie mówił tego żartem. Był serio poważny.

-Tak Christopher. Jestem w ciąży.-powiedziałam spokojnym głosem. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Ciężko stwierdzić jakie emocje wyrażała jego twarz. Smutek? Zawód? Radości na pewno nie.-W trakcie kąpieli żel pod prysznic mnie zapłodnił. Albo lepiej. Wiatr w trakcie zabaw z Aaliyah w ogrodzie zapylił.

-Bardzo śmieszne. Myślałem, że mówisz prawdę.-zaczął wymachiwać rękami.

-Proszę cię, Christopher. Jak niby miałabym być w ciąży? Do tego musiałabym mieć kiedykolwiek jakiegoś chłopaka albo mieć w dupie swoją wartość i pieprzyć się na prawo i lewo.

-To do czego to potrzebowałaś?

-Obiecujesz, że nikomu nic nie powiesz?-zatrzymałam się przy punkcie widokowym nad skarpą.

-Obiecuję.

Wysiedliśmy z auta i oparliśmy się o maskę auta.

-Dla Constanzy...-spojrzałam na niego zmartwiona.

-Co..-kiwnęłam głową.- I jak?

-A jak uważasz? Myślisz, że rozmawiałabym z tobą gdyby wynik był negatywny?

-Ja pieprzę...

-A ja nie.-zaśmiałam się.- Cony się boi, że Joel nie zechce tego dziecka i będzie kazał jej usunąć ciążę.

-A ona chce tego dziecka?

-Zdecydowanie, niezaprzeczalnie tak. Porque...Oh dios mio. Ella está enamorada de él. -spojrzałam na chłopaka. Uśmiechał się. Nie rozumiałam jego reakcji.

-Powiedz jej żeby się niczym nie martwiła.

-Co masz na myśli?

-Po prostu powiedz jej żeby się nie martwiła, że Joel nie zechce tego malucha. Wiem co mówię.

-No czy ja wiem...Nie spodziewałabym się po nim czułości i miłości do kogokolwiek innego niż samego siebie.-nieświadomie oparłam głowę na jego ramieniu.-Ty znasz go lepiej, wiesz o nim więcej. Mogę się mylić ale w moich oczach on zawsze będzie idiotą i nieustannym prześladowcą.

Cholera. Nie powinnam tego mówić. Może się nie zorientuje.

-Co masz na myśli mówiąc NIEUSTANNYM PRZEŚLADOWCĄ? Melissa czy ty chcesz mi coś powiedzieć?

-Nie. Myślę, że powinniśmy już wracać.-zabrałam głowę i skręciłam w stronę drzwi kierowcy. Nie udało mi się jednak wsiąść bo chłopak przycisnął mnie do samochodu.

-Mów.-posłał mi surowe spojrzenie.-Wiem, że coś kręcisz.

-Ale mówię poważnie. Wszystko jest w porządku.

-Tak jak ostatnio? Wytłumacz mi dlaczego przestałaś się do mnie odzywać te dwa miesiące temu? Wszystko się zmieniło wraz z ich powrotem do domu. Co się dzieje? Czemu nic mi nie mówisz?

-Powtarzam po raz kolejny i mam nadzieję, że ostatni. Wszystko jest w porządku.-starałam się żeby uśmiech wyglądał naturalnie.

-Przepraszam za to co teraz zrobię ale nie wierzę ci ani trochę.-spojrzałam na niego pytająco a chłopak w tym samym momencie podciągnął moją koszulkę w górę. Szybko opuściłam ją w dół.

-Co ty wyprawiasz?!-chłopak odszedł i oparł się o murek. Zapewne jest wściekły. Oświetlenie jest tutaj wystarczająco dobre żeby zobaczył moje siniaki na brzuchu.

-Porque no me dijiste nada?!(Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!)-zaczął krzyczeć. Przestraszyłam się i zrobiłam kilka kroków w tył.-Zadałem pytanie!-zbliżył się do mnie szybko i bardzo mocno złapał za nadgarstek.

-Ja...-zaczęłam się jąkać. Strach odbierał mi mowę.-Nie m-m-mogłam nic p-p-powiedzieć.

-Bo co? On ci nie pozwolił?! A od kiedy się go słuchasz? Ile to już trwa?

-K-k-krótko. Od niedawna.

-Bądź ze mną szczera Melissa. Bądź kurwa chociaż raz ze mną szczera!

Czułam, że łzy zbierają mi się w kącikach dlatego zamknęłam oczy i cicho odpowiedziałam.

-Od ponad półtora miesiąca. Praktycznie każdego dnia.

Takiej agresji w jego oczach nie widziałam nigdy. Wyrwał mi kluczyki z ręki i wepchnął do auta na miejsce pasażera.

-Okręcę mu łeb przy samej dupie. Zrozumie w końcu, że nie żartowałem.-wysyczał i ruszył z piskiem opon. Odwróciłam się w stronę okna i zaczęłam cicho płakać. Boję się tego jak zareaguje Joel.

Co jeżeli pobije mnie dużo gorzej niż tamtego dnia? Co jeżeli się nie obudzę?

-Co chcesz zrobić?-zatrzymałam go przed drzwiami do domu.

-Nie wiem ale bardzo dobrze to zapamięta.

-Proszę cię zostaw go.-chwyciłam jego koszulkę dwiema dłońmi i zaczęłam ponownie płakać.-Nie pogarszaj sytuacji. Spójrz na mnie.-chłopak niechętnie spojrzał mi w oczy.-Proszę cię, nic mu nie rób. Nie rozmawiaj z nim o tym bo to niczego nie naprawi.-wziął moje dłonie w swoje i oparł się czołem o moje czoło.

-Możesz mnie prosić o wszystko ale nie o to żebym zostawił sprawę twojego pobicia.-odpowiedział spokojnym głosem. Słyszałam jak jego serce szybko bije. Czułam na twarzy jego nierówny ze wściekłości oddech. Wkrótce Christopher puścił mnie i wpadł do domu jak szalony.

-Joel! Gdzie jesteś?! Joel!-zaczął szukać go po wszystkich pomieszczeniach na dole a kiedy tam go nie znalazł, udał się na górę. Cała czwórka wyszła z tajemniczego pokoju. Po chwili na korytarzu pojawiła się także Yocelyn i Constanza.

-Dlaczego się tak drzesz?!-zapytał Joel a za chwilę oberwał w nos od Christophera.-Co cię opętało?! -złapał się za nos i oparł o ścianę.

-Dlaczego nie możesz mnie posłuchać? Dlaczego nie możesz odpuścić? Tyle razy prosiłem żebyś dał jej spokój!-ponownie go uderzył.

-Ej ej Chris. Zostaw go!-próbował go powstrzymać Zabdiel.

-Nie dotykaj mnie Zab!-wyrwał się i zwrócił się w stronę Joela.-Myślałem, że jesteś moim bratem. -mówił zadając kolejne ciosy w różne partie ciała.-Myślałem, że w końcu mnie zrozumiesz. Że W KOŃCU weźmiesz MOJE zdanie pod uwagę. Ale ty masz wszystko w dupie i robisz to co chcesz. Wszystko widziałem. Wiem, że nie zrobiłeś tego o co cię prosiłem.

-Już ją bzyknąłeś? Jednak dała ci dupy za byle samochód? Mówiłem, że to dziwka.

-Dziewczyny wyjdźcie do pokoju.- nie posłuchałyśmy.-Powiedziałem do pokoju!-spojrzał na mnie głośno dysząc. Nadgarstki miał całe poranione. Moje spojrzenie prosiło go żeby nic nie robił, żeby się zlitował ale mnie zignorował.-Richard zabierz je stąd do cholery!-Richard poszedł po Aaliyah do pokoju i z małą na rękach zaprowadził nas do mojej sypialni, która znajdowała się po przeciwnej stronie korytarza. Constanza była przerażona. Próbowałyśmy ją uspokoić bo taka dawka stresu mogła zaszkodzić dziecku.

-On go zabije. Chris go zabije.-powtarzała w kółko. Po prawie godzinie krzyków i kłótni zrobiło się cicho. Constanza pobiegła sprawdzić co z chłopakiem, Yocelyn z córką wróciła do swojego pokoju a ja przebrałam się w swoją błękitną piżamę i położyłam się do łóżka, twarzą do okna. Okryłam się kołdrą i łzy zaczęły same płynąć.

Wszystko się przeze mnie wali. Wszystko się psuje. Każda ich kłótnia wywołana jest z mojego powodu. To moja wina...

W następnym rozdziale...

"-A jakie masz argumenty za tym, że powinnaś tutaj zostać?-podniósł mój podbródek co zmusiło mnie do spojrzenia na niego.

-Nie ma takich argumentów Christopher.-zaczęłam opatrywać ranę na brwi.-Nie ruszaj się. Nie chcę wpakować ci wacika do oka.

-A chcesz mieć argument?-spojrzałam zdziwiona. Światło delikatnie oświetlało jego twarz podkreślając ciemne oczy."

"-No hey Chris. Pom...-usłyszałem głos Melissy. Odepchnąłem Kate i spojrzałem na moją blondynkę. Była zawiedziona tym widokiem."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro