No. 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Melissa POV<

Było bardzo późno ale nie mogłam zasnąć. Szukałam ciągle rozwiązania na sytuację między mną, Joelem i Christopherem. Nagle usłyszałam ciche otwieranie drzwi. Wytarłam policzki i zapaliłam lampkę obok łóżka.

-Przepraszam. Myślałem, że śpisz.

-Nie. Nie mogę zasnąć.-usiadłam.-Coś się stało? Dlaczego nie śpisz?

-Chciałem się upewnić czy wszystko z tobą jest ok.-usiadł na rogu mojego łóżka. Był ubrany w niebieski t-shirt i czarny dres.

-Oczywiście, że tak. Co miałoby być nie tak Christopher?-spojrzałam na jego dłonie. Kostki miał całe poranione. Następnie dostrzegłam na jego twarzy niewielką ranę na łuku brwiowym.-Poczekaj tutaj. Zaraz wrócę.-udałam się na dół po apteczkę. Usiadłam po turecku bliżej chłopaka i położyłam dłoń na swoim kolanie. 

-Nie musisz tego robić. Nie prosiłem.

-Wiem. Ja też nie prosiłam a zrobiłeś co chciałeś.-unikałam patrzenia na niego.

-Zrobiłem to co uważałem za słuszne.-rozmawialiśmy bardzo cicho.

-I co? Ochłonąłeś trochę. Warto było?-zaczęłam okręcać kostki u jednej ręki a następnie zmieniłam dłoń.

-Dla ciebie zawsze.

-Nie sądzę. Myślałam nad tym dłuższą chwilę. Uważam, że powinniśmy pozbyć się głównej przyczyny tego problemu.-czułam, że mam łzy w oczach.

-Mam wyrzucić Joela z domu?-zmartwił się.

-Nie Joela. Mnie. To ja jestem przyczyną tych wszystkich sporów między wami.

-Nigdy tego nie zrobię. Zapomnij Melissa.

-Czy kłóciliście się tak poważnie zanim się tutaj pojawiłam?

-Melissa... Co to za różnica?

-Odpowiedz.

-Nie...

-Czy biliście się zanim tutaj zamieszkałam?

-Nie.

-Czy Joel był taki agresywny...

-Nie, nie był. Do czego zmierzasz?-przerwał mi.

-Masz trzy argumenty, które zdecydowanie przemawiają za tym, że nie powinno mnie tutaj być.

-A jakie masz argumenty za tym, że powinnaś tutaj zostać?-podniósł mój podbródek co zmusiło mnie do spojrzenia na niego.

-Nie ma takich argumentów Christopher.-zaczęłam opatrywać ranę na brwi.-Nie ruszaj się. Nie chcę wpakować ci wacika do oka.

-A chcesz mieć argument?-spojrzałam zdziwiona. Światło delikatnie oświetlało jego twarz podkreślając ciemne oczy. Odepchnął moją dłoń, złapał za szyje i złączył nasze usta w pocałunku. Nie spodziewałam się tego ale mimo wszystko nie protestowałam i odwzajemniłam jego słodki pocałunek.

Boże święty. Co ja robię?

Przerwałam i położyłam dłoń na jego ustach. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami po czym uciekłam do łazienki bez słowa. Usiadłam na podłodze pod drzwiami.

Dlaczego to zrobił? Dlaczego mnie pocałował? A ja głupia odwzajemniłam jego pocałunek. Melissa co ty zrobiłaś?

-Melissa. Otwórz. Porozmawiaj ze mną. Przepraszam.

-Wyjdź z mojego pokoju.

-Proszę cię porozmawiaj ze mną.

-A ja proszę żebyś wyszedł. Nie chcę teraz z tobą rozmawiać.-po dłuższej chwili wstałam żeby sprawdzić czy faktycznie opuścił pokój. Wychyliłam powoli głowę przez otwarte drzwi. Rozejrzałam się.

Poszedł

Zgasiłam światło w łazience i położyłam się na łóżku. Przytuliłam do siebie poduszkę.

-Chris dlaczego mnie pocałowałeś? Co to znaczyło? Przez ciebie tym bardziej nie będę mogła spać. Brzuch mnie teraz boli i cała się przez niego trzęsę. Dlaczego wciąż myślę o tym co zrobiłeś?!-mówiłam do siebie. Zasłoniłam twarz poduszką i zaczęłam się nią uderzać. 

Jego usta są takie cudowne. Zaraz. Co?! O czym ty myślisz Melissa? Przestań! Christopher wcale nie całuje cudownie!

Nagle ktoś mnie powstrzymał.

-Co ty robisz?-siedział nade mną.

-Co ty tutaj robisz?-walnęłam go poduszką w głowę. Przewrócił się na bok. Korzystając z okazji wybiegłam z pokoju do ogrodu. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że jestem tylko w krótkiej piżamie i na boso. 

-Cholera. Jeśli on tam był, to znaczy, że wszystko słyszał.

-Tak. Słyszałem.-stanął za mną bardzo blisko. 

-Z czego się cieszysz? Prosiłam żebyś dał mi spokój. 

-Nie pierwszy raz. Wtedy nie posłuchałem to teraz miałem?

-Odczep się. 

-Nie bo chciałem cię przeprosić. Nie musisz nic mówić. Wystarczy, że mnie posłuchasz.-odchrząknął. Obawiałam się tego co teraz powie.-Melissa. Chciałbym bardzo cię przeprosić za to, że cię pocałowałem. Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem.

-Dopływaj do brzegu bo chcę iść spać.

-Ale powiedziałaś, że przeze mnie nie zaśniesz.

-Skończyłeś?

-Ech. Już nigdy tego nie zrobię. Obiecuję.

-Dlaczego jesteś taki zawiedziony? Wiesz co to oznacza? Że wcale nie żałujesz!

-Powiem tak. Na pocałunek narzekał nie będę ale nie chcę żebyś odeszła dlatego obiecuję, że nigdy więcej cię nie pocałuję ani nic podobnego.

-Przysięgasz?-wystawiłam małego palca.

-Przysięgam.-podał mi swój mały palec.-Dzięki za pomoc i dobranoc.

-Dobranoc.

A może ja bym chciała żebyś mnie jeszcze raz pocałował? Nie mogę tak nawet myśleć. Ale on jest taki cudowny. I taki przystojny. Tak bardzo się zmienił. Muszę się ogarnąć. Melissa pamiętaj, że cię porwał. Nie możesz zapomnieć co tobie zrobił.

Wstałam z ławki i poszłam do swojego pokoju ciągle wspominając boskie usta Christophera Véleza.

>Chris POV<

NIE WIERZĘ, ŻE TO ZROBIŁEM. Od dawna miałem ogromną ochotę ją pocałować ale tym razem nie mogłem się powstrzymać. Dowiedziałem się jak smakuje niebo. Mogę umierać. Ty nie będziesz mogła zasnąć Melissa? A co JA mam powiedzieć?! Nie jem i nie pije nic do końca życia. Nie chcę zabić tego boskiego smaku jej ust. Skrzyżowanie palców w trakcie obiecywania chyba się liczy? Mam nadzieję bo nie zamierzam skończyć z jednym jej pocałunkiem do końca życia.

Następnego dnia wstałem w bardzo dobrym humorze. Mimo całej kłótni z Joelem nie potrafiłem być smutny, zły, zawiedziony. W głowie nadal miałem wspomnienie cudownego pocałunku. Zszedłem na dół do kuchni. Joela nie było z innymi. Zdziwiłbym się gdyby przyszedł po tym jak go wczoraj załatwiłem.

-Alice nie będę jadł śniadania. Jestem tak okręcony, że nawet nie będę w stanie podnieść niczego do ust. Pojadę dziś wcześniej do firmy.-odwróciłem się do wyjścia i wpadłem w moją blond piękność. Nasze twarze znowu były bardzo blisko.

-Hey.-spojrzała na mnie zawstydzona.

-No cześć. Przepraszam. Nie zauważyłem cię.

-Wiem wiem. Proszę.-wręczyła mi szklany kubek z zakrętką i słomką.

-Co to jest?-skrzywiłem się.

-Smoothie. Truskawkowo-bananowo-brzoskwiniowo-ananasowe. Pomyślałam, że nie będziesz w stanie jeść dlatego zrobiłam dla ciebie smoothie. Twoje usta są w 100% sprawne z tego co zauważyłam więc chociaż to możesz na śniadanie wypić. Miłego dnia Christopher.-ominęła mnie i poszła do kuchni. 

Ona jest bardziej cwana niż ja. Czy to w ogóle jest możliwe?! Uwielbiam tę dziewczynę. Boskie smoothie. Może częściej będę miewał jakieś kontuzje?

-Melissa!!-zawołałem.-Zawieziesz mnie do firmy?-wyszczerzyłem się i pomachałem dłońmi. Zasalutowała i zabrała mi moje smoothie.-Ej!!

-Przez ciebie nie zjem śniadania a to smoothie jest genialne więc sorki.-wsiedliśmy do auta.

-Bo zrobione z miłością specjalnie dla mnie.-zacząłem się droczyć.

-Tu się puknij. Christopherze Bryantcie Vélez Muñoz jesteś zbyt zadufany w sobie.-wskazała palcem moje czoło i oddała mi kubek.

-A ty skąd znasz moje pełne nazwisko?-zaskoczyła mnie tym bardzo.

-Ma się te umiejętności.

-Nie mów, że poszłaś do...

-Nie.-przycięła mnie.-Kusi jak cholera ale nie. Dobra. Mów gdzie znajduje się twój drugi dom.

-Nie rozumiem?

-Gdzie jest ta wasza firma, w której spędzasz większość dnia? Nie zrozumiałeś aluzji? Ty? -wpisałem jej adres w nawigację bo nie chciało mi się ciągle prowadzić jej przez miasto.

-Cicho. Lubię tę piosenkę.-zgłosiłem radio i zacząłem śpiewać.

Ahora hace lo que quiere, cuando quiere 
Y si no quiere, serás otro que se jode también 
Cuando el DJ pone la música 
Ella baila como nunca 
Y ahora a lo oscuro , y sin disimulo 
Olvidando las pena', la pillé 
Cuando el DJ pone la música
Ella baila como nunca 
Ahora hace lo que quiere, cuando quiere
Y si no quiere, serás otro que se jode también

Chris zamknij ryj. Nie jesteś sam.

Spojrzałem na Mel kątem oka. Patrzyła na drogę z dużym uśmiechem na twarzy. Nie odezwałem się do niej przez resztę jazdy. Ona do mnie też nie. W radiu leciało jeszcze kilka utworów, które ubóstwiałem ale nie odważyłem się zaśpiewać kolejny raz. Nikt oprócz chłopaków i Yocelyn nie wie, że śpiewam całkiem znośnie.

-Jesteśmy. Proszę bardzo. Dzwoń wcześniej jak będziesz chciał wracać do domu.

-Mhm.-mruknąłem tylko i wysiadłem z auta.

-Z dnia na dzień zaskakujesz mnie coraz bardziej, wiesz?-powiedziała przez otwarte okno.

-Pozytywnie czy negatywnie?

-Zależy kiedy. Teraz pozytywnie.

-A wczoraj?-zacząłem się śmiać. Melissa wzięła głęboki oddech i spojrzała na mnie zrezygnowana.

-I pozytywnie i negatywnie.-zamknęła okno i odjechała.

Melissa nie mów takich rzeczy bo kusisz.

Wszedłem do biura i zacząłem przeglądać firmowe papiery. Bandaże na dłoniach bardzo mi przeszkadzały więc zdecydowałem się je zdjąć. Rany na kostkach wyglądały dużo lepiej. Kiedy chłopaki przyjechali do firmy omówiliśmy sprawę kolejnej dostawy dziewczyn. Wyczekiwałem niecierpliwie przerwy na lunch. Kiedy miałem już wychodzić, do biura przyszła Kate, moja była.

-Co ty tutaj robisz? Kto cię wpuścił?-oparłem się o biurko. Niedobrze mi się robi na jej widok. To zwykła szmata i nic więcej. 

-Pan ochroniarz był bardzo miły a wasza sekretarka też nie miała nic przeciwko.-zaczęła do mnie podchodzić.

-Czego chcesz? Jakim prawem w ogóle tu przychodzisz?

-Pomyślałam, że zabiorę cię na lunch, porozmawiamy, powspominamy dawne czasy.-rzuciła kurtkę na kanapę w rogu. W tym samym momencie zadzwonił telefon. Odebrałem z wielką chęcią.

-Tak Nati?

-Jakaś dziewczyna mówi, że była z tobą umówiona.

-Umówiona? Nazwisko?

-Murrey.

-Nie kojarzę ale powiedz żeby przyszła do mojego biura.-odłożyłem słuchawkę. 

Kate zaczęła się do mnie kleić. Próbowałem ją odepchnąć.

-Odpieprz się ode mnie!

-Nie mów, że za mną nie tęsknisz. Za naszymi wieczorami w jacuzzi, wypadami za miasto.

-Zdecydowanie nie. Jesteś zwykłą dziwką i tyle. Do tej pory nie powiedziałaś ilu fagasów miałaś w momencie spotykania się ze mną.

-A czy to ważne? Skarbie. Ja chcę tylko ciebie.-wpakowała się ze swoimi ustami we mnie.

-No hey Chris. Pom...-usłyszałem głos Melissy. Odepchnąłem Kate i spojrzałem na moją blondynkę. Była zawiedziona tym widokiem.-Chyba wam przeszkadzam. Lepiej pójdę.

-Dobrze myślisz laska. Nie wiesz, że bez pukania się nie wchodzi?-odezwała się do Melissy. Blondynka odwróciła się do Kate i zaśmiała się jej prosto w twarz.

-A ty bez pukania nie WY-chodzisz? To pierwsze o czym pomyślałam jak cię zobaczyłam, a pierwsze wrażenie jest najważniejsze.-Kate się wkurzyła i już chciała ją zaatakować ale wkroczyłem do akcji.

-Wypieprzaj stąd i nigdy więcej się do mnie nie odzywaj. To skończony temat i nie popełnię tego samego błędu po raz kolejny. Wracaj do tych kretynów, którzy na ciebie polecieli. 

-Polecieli na to samo co ty.-zaczęła ubierać kurtkę.

-Koniec pogawędki. Wynoś się Kate.-wyrzuciłem ją trzaskając za nią drzwiami.

-Przeszkadzam?-zapytała skrzywiona Melissa.

-Coś ty. Przepraszam, że musiałaś to oglądać.

-Dobrze powiedziane. TO. Blee. -zaczęła się śmiać.

-Jesteś bardziej zadziorna niż mi się wydawało Mel.-zaskoczyłem ją tym zdrobnieniem. Zarumieniła się.

-Zabieram cię na lunch. Chodź. Tak w zasadzie to tylko zapraszam bo nie mam grosza przy duszy.

-I tak nie dałbym ci płacić.

-Zdziwiłbyś się.

Jak byliśmy w windzie dziewczyna chwyciła moje dłonie. Zwróciła uwagę, że zdjąłem bandaż.

-Ej. Ja przyjechałam bo myślałam, że będziesz biedny, głodny przez to, że nie możesz ruszać zbytnio dłońmi a teraz widzę, że całkiem dobrze sobie radzisz. No wiesz?!

-Cieszę się, że przyjechałaś.

-Ja myślę.

Pojechaliśmy do nowo otwartej knajpy. Zamówiliśmy jedzenie i opowiedziałem Melissie o Kate. Spotykaliśmy się przez długi czas. Podobnie jak Mel, Kate była bita. Wiele razy mnie zdradzała. Wracała cała pobita a ja jak głupi jej wybaczałem. Karałem każdego, który jej dotknął. Byłem kompletnie ślepy. Po dwóch latach, z dnia na dzień uświadomiłem sobie co robię ze swoim życiem. Rzuciłem Kate i odciąłem ostatnie kilka lat grubą krechą. Jednak wspomnienie, że dziewczyna na której mi zależało była bita na zawsze odbiło ślad w mojej głowie. Ominąłem elementy pobicia opowiadając historię Melissie. Nie chciałem żeby połączyła fakty. Słuchała mnie bardzo zaciekawiona. Potrafi słuchać. Ma w sobie to coś, co powoduje, że chce się z nią spędzać każdą minutę. Czuję się tak swobodnie w jej towarzystwie. Mogę być sobą. Nie muszę nikogo udawać. I to jest najcudowniejsze. Nie sądziłem, że po Kate kiedykolwiek spotkam jakąś niezwykłą dziewczynę, która mnie aż tak zauroczy. Rozmowę przerwał telefon od mamy. Przeprosiłem Mel i odebrałem nie odchodząc od stolika. Mama starała się mnie przekonać żebym wpadł do nich na trochę ale chłodno odmówiłem. Nie chciałem ponownie kłócić się z ojcem.

-Co się stało? Po tym telefonie humor ci się pogorszył.

-Nic przed tobą nie umknie, hm?

-Ślepy by to nawet zauważył. Co się stało?

-Mama dzwoniła i prosiła żebym przyjechał do niej i do ojca. Długo się z nimi nie widziałem.

-To wspaniale. Kiedy do nich jedziesz?-zauważyłem iskierki szczęścia w jej oczach.

-Nie jadę. Odmówiłem.

-Dlaczego?-położyła swoją dłoń na mojej.-Rodzice są Christopher najważniejsi. Pamiętaj. Powinieneś być wdzięczny każdego dnia, że ich masz. Naprawdę.-odparła zatroskana.

-Gdybyś znała mojego ojca to też byś odmówiła. Ciągle wymaga i się ze mną kłóci. Zero jakiejkolwiek miłości. Nic. Myślałem, że jak osiągnę sukces w życiu to będzie ze mnie dumny. Ale jak widać nie. Mam genialnie prosperującą firmę, w którą włożyliśmy z chłopakami krew, pot i łzy, na którą ojciec nie dał nawet złamanego centa. Myślisz, że to coś zmieniło? Nie. Doświadczyłem więcej od niego ciepła kiedy byłem z tą szmatą niż przez całe swoje życie. Mimo tego co mi zrobiła, to nie był zadowolony, że się rozstaliśmy. Nie wiem jak w końcu zabłysnąć w jego oczach.

-A nie pomyślałeś, że on czeka aż sam założysz rodzinę? Sam powiedziałeś, że cieszył się kiedy spotykałeś się z Kate. Teraz szuka wymówek.-odparła niepewnie.

-Nie ma szans, że tylko o to by mu chodziło.-blondynka uniosła jedną brew.

-Dzieckiem już nie jesteś. Masz stabilną pracę, sytuację finansową, której pozazdrości ci wielu i jak sam wspomniałeś, żadna kobieta ci nie odmawia. Na pewno masz jakąś na oku tylko nic o niej nie mówisz. 

-No jest taka jedna.-spojrzałem jej w oczy z delikatnym uśmiechem.

-Jaka ona jest? Jest ładna? Na pewno. Inaczej nie przykuła by twojej uwagi.

-Ładna? To nie porozumienie. Ona jest aniołem w ludzkiej postaci.

-Mądrzejsza chociaż od Kate?

-Zdecydowanie.

-Uuu. To już dobrze. Chris nie wiedziałam, że z ciebie taki romantyk.-zaśmiała się zajadając się lodami czekoladowymi. Patrzyłem na nią zauroczony cudownym uśmiechem.

-Jeszcze mnie dobrze nie znasz.

-Pomyśl nad tym o czym ci mówiłam. Może właśnie o to chodzi twojemu tacie. Może chce żebyś był zwyczajnie szczęśliwy.-wzruszyła ramionami.

-A dlaczego nie pomyśli, że właśnie jestem szczęśliwy. Może takie życie właśnie mnie uszczęśliwia.

-Chodzisz ciągle jak zrzęda. Nie jesteś szczęśliwy. To widać. Ja to widzę. Radosny to jedno ale szczęśliwy to drugie Chris.

-Muszę wracać bo chłopaki będą się niecierpliwić.

-Luz. Napisz to przyjadę po ciebie.

-Wrócę z nimi. Nie będę ciągle cię męczył.

-Nie żartuj sobie. Lubię jeździć autem dlatego szukam każdej okazji.

-Chyba do tego żeby policja cię zgarnęła.

Wyszliśmy z knajpy i dziewczyna podrzuciła mnie pod firmę. Bardzo miło spędziłem z nią czas. Najlepszy lunch w życiu.


W następnym rozdziale...

"Schodząc po schodach usłyszałam czyjś śpiew na dole w kuchni. Zdziwiłam się ale postanowiłam to sprawdzić. Brzuch nie da mi spokoju poza tym.

-Yo quiero que tus ojos me miren
Y que tus labios me besen"

"-Sama nie wiem. Romantycznie Chris. Romantycznie. Miło spędzony czas, jakieś ładne miejsce i boom. Romantycznie. Słowo klucz.

-Przemyśl to proszę.-rzuciłem w ostatniej chwili kiedy dziewczyna była już na schodach. "

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro