No. 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Chris POV<

-Chris? Jedziesz? Chcemy być tam wcześniej.-wpadł do mojego pokoju Richard.

-Jeźdźcie beze mnie. Ja przyjadę trochę później ale będę na czas. Nie martw się.

-No dobra. Tylko się nie spóźnij.-powiedział i wyszedł nie zamykając drzwi.

-To nie Afryka Richard!!!

Nie miałem ochoty jechać tam wcześniej. Wiadomość od mamy o pogarszającym się zdrowiu taty popsuła mi humor. Nowotwór kompletnie rozbił naszą rodzinę. Nie mogę się z tym pogodzić. Podejmował się leczenia wiele razy i nic to nie dawało, dlatego zwyczajnie zrezygnował. Zawsze patrzył na mnie surowym okiem. Starałem się w życiu osiągnąć coś dzięki czemu tata będzie ze mnie dumny.

Może wyglądałem mało profesjonalnie ale miałem to daleko gdzieś. Chciałem to załatwić i wrócić do domu jak najszybciej. Chwyciłem telefon, dokumenty i poszedłem do auta.

Jechałem pustymi ulicami. Nagle dostałem wiadomość od Richarda. Kiedy zatrzymało mnie czerwone światło postanowiłem, że odczytam wiadomość. Miałem dużo czasu. Na tym skrzyżowaniu zmiana świateł trwa wieki. Po odpisaniu, zacząłem się rozglądać.

Nie wierzę. To ona?

Po lewej zauważyłem kawiarnię, w której świeciło się światło. Tę samą, w której byłem rano z Erickiem. Zauważyłem kelnerkę, która nas obsługiwała. Sprawdziłem czy za mną nikt nie stoi i skręciłem w lewo do kawiarni. Zatrzymałem się przed kawiarnią i wszedłem do środka.

>Melissa POV<

Zostałam dłużej żeby posprzątać kawiarnię. Umyłam już okna, sprzątnęłam toaletę i przetarłam blat. Zostały mi tylko stoliki i podłoga. Byłam bardzo zmęczona. W głowie krążyła mi myśl, że niedługo będę musiała znowu wrócić do tych ludzi. Kiedy układałam krzesła na jednym ze stolików, usłyszałam dźwięk dzwonka. Położyłam krzesło i szybko się odwróciłam.

Nie zamknęłam drzwi do kawiarni??? O nie!

-Przepraszam ale lokal jest już zamknięty.-zwróciłam się do brązowowłosego chłopaka w jeansowej kurtce.

-Gdyby był zamknięty to bym tutaj nie wszedł. Zrób mi kawę. Z mlekiem. I bez cukru.-powiedział chłodno.

-Nie zrobię kawy bo lokal jest zamknięty i właśnie sprzątam jakbyś nie zauważył.-oparłam ręce na biodrach.

-Mało mnie to interesuje. Jestem klientem to wymagam.-odparł szorstko. Zaczęłam się trochę bać ale starałam się nie dać po sobie tego poznać.

-Słuchaj koleś. Nie zamierzam się z tobą kłócić. Lokal jest zamknięty. Jeśli tak bardzo chciałeś się napić kawy to miałeś 3 rozwiązania. Zrobić sobie ją w domu, pójść do innej kawiarni albo przyjść do nas pół godziny temu. Mógłbyś być w końcu tak miły i wyjść stąd?-wskazałam drzwi. Chłopak się zaśmiał i poprawił grzywkę.

-Zadziorna jesteś. Szkoda, że dziś rano nie byłaś taka chętna do rozmowy.

Co? Kim on jest? O co mu chodzi?

-Przepraszam?

-No tak. Dokładnie to mówiłaś. Wiele razy.-zaczął się do mnie powoli zbliżać.

-Kim ty jesteś człowieku? Czego ty ode mnie chcesz? Jak stąd nie wyjdziesz to zadzwonię na policję.-przeszłam na drugą stronę stolika.

-Tak? I co im powiesz?-chłopak zdjął okulary. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

To on? Ten sam, który się na mnie wydarł dzisiaj? Wygląda...inaczej. Te tatuaże. Nie było ich wcześniej widać.

-Wyjdź stąd. Mam wystarczająco dużo problemów w życiu. Nie potrzebuję dodatkowych związanych z tobą.-powiedziałam smutnym głosem. Przypomniało mi się jak mnie dziś potraktował i oczy mimowolnie napłynęły mi łzami. Starałam się na niego nie patrzeć i zaczęłam układać krzesła dalej.

>Chris POV<

Kiedy zdjąłem okulary dziewczyna nagle posmutniała. Chyba mnie poznała. Nie byłem jej najmilszym wspomnieniem. Kiedy założyła włosy za ucho dostrzegłem ślady na jej policzku. To nie był brud. To były ślady uderzenia. Ktoś ją pobił. Wkurzyło mnie to.

-Co ci się stało w policzek? Kto ci to zrobił?-dziewczyna nie spojrzała na mnie i nic nie odpowiedziała.

Nie znam tej dziewczyny ale ukatrupiłbym człowieka, który to zrobił. Nie mam litości dla facetów, którzy biją kobiety.

Podszedłem do niej, złapałem za ramię i odwróciłem ją do siebie. Dziewczyna krzyknęła. Zobaczyłem łzy spływające po jej twarzy.

-P-puść mnie. To b-boli.-wyszeptała. Nie złapałem jej wcale mocno. Spojrzałem na nią wściekłym wzrokiem i wyciągnąłem nóż z kieszeni. Na jego widok dziewczyna się przeraziła. Próbowała się wyrwać. Chwyciłem ją za nadgarstek i rozciąłem rękaw od dołu do góry. Zobaczyłem ogromnego siniaka na jej ramieniu. Był świeży, nabity najwcześniej wczoraj.

-Co się stało?

-Nie twoja sprawa. Wyjdź stąd bo zadzwonię na policję. -dziewczyna wyrwała się i podeszła do drzwi.

-Odpowiedz na pytanie!

-Wynoś się!! Nie rozumiesz?!-Melissa ledwo łapała oddech. Wkurzyła mnie. W przypływie złości zrzuciłem z jednego stolika wszystkie krzesła po czym wyszedłem szybko i wsiadłem do auta. Spojrzałem na dziewczynę. Widziałem jak osunęła się po ścianie i zaczęła płakać.

Trzeba było się mnie posłuchać. Idiotka.

Pod magazynem byłem punktualnie. Przywitałem się z klientami i odebrałem od każdego pieniądze. Nasi pracownicy wyprowadzili dziewczyny z pojazdów. Spojrzałem na nie. Były przerażone i płakały. Nie pierwszy raz je w takim stanie widziałem ale dziś wyjątkowo mnie to dotknęło.

Idioto ogarnij się. Jedna laska nie może mieć na ciebie takiego wpływu. Widziałeś takich setki i w ogóle cię to nie ruszało. Zepnij dupę i rób to co trzeba.

- López, Pérez.-odezwał się do nich Richard. Mężczyźni skinęli głową i zaprowadzili dziewczyny do ich nowych właścicieli. Razem z chłopakami podeszliśmy do reszty i zaczęliśmy je oglądać.

-Pierwsza piątka od prawej jest już sprzedana.-odezwał się Vázquez.

-Zaprowadźcie je do auta.-zlecił Zabdiel. Spojrzałem na Joela. Przez dłuższą chwilę uważnie przyglądał się jednej z dziewczyn. Nigdy tego nie robił.

Spodobała się mu? No Joel. Tego się po tobie nie spodziewałem.

Podszedłem do nich i wypytałem dziewczynę.

-Imię.

-Constan-za.-odpowiedziała drżącym głosem.

-Nazwisko.

-Ramos.

-Wiek.

-19.

Joel posłał mi pytające spojrzenie.

-Jak chcesz to możesz ją ze sobą zabrać. Widzę, że ci się spodobała.-powiedziałem ciszej do chłopaka. W odpowiedzi zaśmiał się i potrząsnął głową. Zabraliśmy resztę dziewczyn do przygotowanych busów i pojechaliśmy z naszymi ludźmi do niewielkiego domu za miastem. Tam zostawiliśmy wszystkie dziewczyny. Oprócz jednej. Joel zabrał Constanze ze sobą. Nie widzieliśmy w tym nic złego. Niech ma chłopak coś od życia. Tradycyjnie wydaliśmy polecenia ludziom, którzy mieli je pilnować i wróciliśmy do domu. Zanim wszedłem do pokoju usłyszałem rozmowę Joela z dziewczyną.

-To jest teraz twój pokój. Wykąp się i przebierz. Wiem, że nie masz swoich ubrań dlatego masz moją koszulkę. Jutro uzupełnię całą garderobę. Powiem Alice żeby przyniosła ci coś do jedzenia. Pewnie jesteś bardzo głodna. I jeszcze jedno.-dodał po chwili.-Nie próbuj uciekać. To bez sensu. Zbyt wielu ludzi cię tutaj pilnuje.

Zatroskany Joel. Cholera. Naprawdę spodobała mu się ta dziewczyna.

Wziąłem prysznic i rzuciłem się na łóżko. Próbowałem zasnąć ale nie mogłem bo ciągle w głowie siedziała mi ta zadziorna kelnerka.

>Melissa POV<

Kiedy mężczyzna odjechał, przetarłam policzki i dokończyłam sprzątać. Następnie zamknęłam lokal i ruszyłam do domu na piechotę. O tej porze nic już nie jeździło. Spojrzałam na rozdarty rękaw.

Ten kretyn zniszczył mi jedyną koszulę, którą miałam. Jedyne co mi pozostaje to ją zszyć. Koleś ma nierówno pod sufitem. Mam nadzieję, że nigdy już nie przyjdzie do kawiarni. Nie chcę go więcej spotkać. Jeszcze mi coś zrobi. Kretyn.

Kiedy wróciłam do domu Robert znowu mnie pobił i zabrał pieniądze. Najgorsze jest to, że upadając zwichnęłam kostkę. Bardzo bolała i ledwo chodziłam. 

Jak ja będę jutro pracować? Nie wytrzymam całego dnia. Wszystko tak bardzo mnie boli. Kiedy to się w końcu skończy? Kiedy będę mogła się od nich uwolnić?

W pokoju starałam się zszyć koszulę. Na próżno. Wyglądała okropnie więc wyrzuciłam ją do śmieci.

I tak muszę założyć coś co zakryje szyję i ręce. Chyba będę musiała pójść w golfie. Oby jutro było chłodniej.

Następnego dnia na moje nieszczęście było bardzo ciepło. Niestety nie mogłam założyć czegoś innego bo odkrywałoby to moje ślady na ciele. Przed wyjściem z domu owinęłam sobie kostkę bandażem, żeby mniej bolała. Do pracy kolejny raz przyszłam wcześniej i zaczęłam przygotowywać kawiarnię do otwarcia. Diana napisała mi, że przyjdzie 4 godziny później bo musi zająć się córką.

Diana. Tylko nie dziś. Błagam.

O 7 AM zaczęli przychodzić pierwsi klienci. Starałam się odbierać i przygotowywać zamówienia najszybciej jak umiałam ale ból w kostce bardzo mi utrudniał sprawne poruszanie się. Do tego ten ciepły golf i brak śniadania. Czułam się bardzo słabo. Dziś zaczęło się zbierać więcej osób niż wczoraj o tej samej porze. Chciało mi się płakać. Nie dawałam już rady. Stałam akurat przy kasie kiedy pojawił się on.

>Chris POV<

Stan dziewczyny nie dawał mi spokoju przez całą noc. Ktoś ewidentnie ją pobił. Postanowiłem nie iść dziś do pracy. Poinformowałem o tym chłopaków. Ubrałem jakieś luźne ciuchy i postanowiłem pojechać do kawiarni, w której pracuje Melissa. Zabrałem ze sobą laptopa na wszelki wypadek. W każdej chwili chłopaki mogą mnie o coś poprosić. Wszedłem do lokalu i skierowałem się w stronę kasy. Było naprawdę wcześnie a ludzi bardzo dużo jak na tą porę dnia. Za ladą stała blondynka.

-Dzień dobry.-słysząc moje słowa dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem.

-Czego chcesz? Co znowu tutaj robisz? Nie zrozumiałeś niczego wczoraj?-zaczęła nerwowo pytać.

Delikatnie rozcięta warga. Szary policzek przebijający się przez makijaż. Golf przy temperaturze ponad 77 stopni. To nie jest normalne.

-Cappuccino i dwa kawałki bezy z brzoskwiniami.-rzuciłem sucho. Dziewczyna zapisała a ja skierowałem się do wolnego stolika w rogu. Przez cały czas ją obserwowałem. Była sama. Nigdzie nie widziałem jej koleżanki. Po 10 min przyniosła moje zamówienie.

-Gdzie twoja koleżanka? Wczoraj byłyście we dwie.

-Przepraszam, mam dużo pracy. Nie mogę rozmawiać.-odwróciła się szybko i wróciła do pracy.

Bandaż na prawej kostce.

Zwracam dużą uwagę na szczegóły. W mojej pracy to bardzo potrzebne. Włączyłem laptopa i zacząłem szperać w internecie. Kątem oka ciągle obserwowałem Melissę. Godziny mijały. O 11 AM przyszła do pracy jej koleżanka. Kiedy blondynka była w pobliżu, zawołałem ją.

-Czego chcesz? Co tutaj jeszcze robisz? Chcesz zapłacić? 

-Kiedy będziesz miała przerwę?-na moje słowa dziewczyna się zaśmiała.

-Nie mam żadnej przerwy.

To jest kurwa żart?

-To lepiej sobie zrób bo chcę z tobą porozmawiać.-oparłem się wygodnie i położyłem nogę na kolanie. 

-Ale ja nie chcę. Nie mamy o czym rozmawiać. Nie chcę marnować czasu na głupoty. 

-Nie dokończyliśmy wczoraj rozmowy. Masz zrobić sobie przerwę i do mnie przyjść. Dobrze ci radzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro