No. 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Chris POV<

Dzień ślubu zbliżał się nieubłaganie. Został nam trochę ponad miesiąc a ja chciałem zorganizować tyle rzeczy. Wynająłem wielu detektywów z Miami, Quito, Guayaquil, Loja, Manty żeby odnaleźć rodzinę Melissy. Takie sprawy ciągnął się latami ale liczyłem na cud. Przekazałem im wszystkie informacje na temat jej mamy, o jakich Melissa kiedykolwiek mi mówiła, zeskanowałem pół jej albumu będąc prawie przyłapanym, pojechałem nawet do poprzedniego domu Melissy i przegrzebałem wszystko w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji. Przy okazji przyłożyłem Robertowi jeszcze raz, nie mniej dotkliwie i zabrałem kilka rzeczy, których Melissa wtedy nie zabrała. Jakie było jej zdziwienie kiedy je zobaczyła. Nie tłumaczyłem się. Zwyczajnie się uśmiechałem i ignorowałem jej krzyki. Lubię kiedy się złości.

Drugą sprawą było odnowienie nagrobka jej rodziców. Za tydzień była kolejna rocznica ich śmierci więc chciałem zdążyć do tego czasu. Wytłumaczyłem całą sytuację i otrzymałem zgodę od kancelarii. Na szczęście prace nie trwały dłużej jak 4 dni. Kiedy otrzymałem informację o zakończeniu prac, postanowiłem pojechać na cmentarz. Nagrobek wyróżniał się wśród reszty ale nie przesadnie. Wykorzystałem dużą ilość wolnej przestrzeni za nagrobkiem i zleciłem posadzenie trzech krzewów róż-białych po lewej, czerwonych po prawej i oczywiście różowych na środku. Nie zabrakło mimo wszystko grawerowanego wazonu i świeżo zasianej trawy.

-Dzień dobry. Wiem, że mają mi państwo za złe wszystkie akty agresji wobec Melissy. Za złe to pewnie za mało powiedziane. Wiem, że to było niewłaściwe. Staram się to teraz naprawić bo zależy mi na państwa córce jak na nikim na świecie. Wiem, że popełniłem wiele błędów. Chciałabym żeby mi wybaczyła. Chciałbym żeby państwo mi wybaczyli. Zależy mi na jej szczęściu bo kocham ją nad życie. Obiecuję, że zadbam o Melissę najlepiej jak będę potrafił. Przysięgam, że nic się jej przy mnie nie stanie. Dam jej wszystko czego nie mogła mieć do tej pory, czego tylko będzie chciała, bo Melissa zasługuje na wszystko co najlepsze na tym świecie. Jest mi bardzo przykro, że nie mogę państwa poznać. Bardzo chciałbym osobiście spotkać ludzi dzięki którym w moim życiu pojawił się ten anioł, dzięki którym moje życie w końcu nabrało sensu. Próbuję odnaleźć pani rodzinę. Nie wiem czy uda mi się zrobić to przed naszym ślubem. Raczej nie ale ciągle mam nadzieję. Jeszcze raz bardzo państwu dziękuję za Melissę i jeszcze raz przysięgam, że uczynię ją najszczęśliwszą osobą na świecie. Kocham ją i nie pozwolę żeby ktoś ją skrzywdził.

Kolejną sprawą, którą chciałem się zająć, była piosenka do pierwszego tańca. Chciałem żeby to było coś wyjątkowego. Pomyślałem więc, że popytam dziewczyny. Po chwili zastanowienia razem przyznały, że jest jedna piosenka, która znaczy dla Mel bardzo wiele. "Willow" Jasmine Thompson. Powiedziały, że jej mama często ją śpiewała. Bingo. Po odsłuchaniu utworu, zakochałem się w nim automatycznie. Pasował idealnie.

Tylko czy Melissa zgodzi się do niego zatańczyć? Może nie będę jej mówił co to za piosenka i dowie się dopiero w dzień ślubu? Byłaby to ogromna niespodzianka. Nauczenie się tańca nie słysząc muzyki to będzie wyzwanie ale musi się udać.

>Melissa POV<

Dziś jest bardzo ważny dla mnie dzień. Dzisiaj mija 10 lat od śmiertelnego wypadku moich rodziców. Rana nadal się nie zagoiła. Nie potrafię pogodzić się z tym, że ich już ze mną nie ma. To dla mnie zbyt trudne. Ubrałam się w miarę elegancko ale także wygodnie. Zawsze tego dnia spędzam na cmentarzu dużo czasu więc wygodny strój był dobrym rozwiązaniem.

Z racji tego, że był weekend, wszyscy byli w domu, więc śniadanie zjedliśmy w pełnym gronie.

-Nadal nie mogę uwierzyć, że Christopher Vélez się żeni.-odparł ciężko Richard. Ja zaczęłam się śmiać ale Chris nie był zadowolony z tego co powiedział Rich.-Kiedyś inna laska każdego dnia a teraz? Co się z tobą stało człowieku...

-Mam zacząć wypominać twoje przygody? Nie wiem czy Yocelyn będzie z nich zadowolona.-tym razem role się odwróciły. To Christopher się śmiał a Richard siedział cicho.

-To znaczy...No wiecie. Ja niczego Christopherowi nie zabraniam. Wszyscy dobrze wiemy z jakich przyczyn dochodzi do tego małżeństwa więc... Chris nie musi zmieniać swojego stylu życia.-wszyscy zaczęli buczeć na moje słowa a Chris spojrzał na mnie zaskoczony. Prawda jest taka, że wolałabym mieć go tylko dla siebie ale nikt nie może się o tym dowiedzieć więc muszę udawać, że obojętnym mi jest mizianie się Chrisa z innymi laskami. W rzeczywistości doprowadza mnie to do szału.

-Zmieńmy temat zanim Christopher się obrazi.-odrzekła Yocelyn.-Jakie macie plany na dziś? W końcu jesteśmy wszyscy w domu. Moglibyśmy to wykorzystać.

-Tak właściwie to ja niedługo wychodzę i raczej mnie nie będzie przez cały dzień.-przyznałam niepewnie.-Ale to nie psuje waszych planów. Nadal możecie razem coś zorganizować.

-Mnie też nie będzie.-odparł nagle Chris. Spojrzałam na niego zaskoczona. Nikt nie zapytał o nasze plany.

Po zakończonym śniadaniu wzięłam butelkę wody, torebkę i udałam się do samochodu. Koło auta czekał Christopher.

A on co tutaj robi?

-Coś się stało?-zapytałam.

-Nie. Gdzie jedziesz?

-Na cmentarz. Dziś wypada rocznica śmierci moich rodziców więc...

-Mogę pojechać z tobą?-przerwał mi nagle.

-A nie miałeś swoich planów na dziś?

-To są teraz moje plany na dziś.-odparł z delikatnym uśmiechem.

Muszę przyznać, że w błękitnej delikatnie rozpiętej koszuli z podwiniętymi rękawami i czarnych joggerach wyglądał nieziemsko przystojnie. Jeszcze te okulary przeciwsłoneczne... Ah Christopher...

-Uprzedzam tylko, że mogę tam nawet do końca dnia siedzieć.

-Cały dzień z tobą brzmi świetnie.-zabrał mi kluczyki z ręki.

-Na cmentarzu też?-zaśmiałam się siadając na miejscu pasażera.

-Wszędzie.

Gapiłam się na niego przez całą drogę. Wyglądał bardzo przystojnie. Odsłonięte tatuaże na ręku dodawały jeszcze oliwy do ognia. Nawet w snach nie wyobrażałam sobie, że będę spędzała czas z takim przystojnym facetem.

-Chcesz zrobić sobie zdjęcie?-wyrwał mnie z rozmyślań.

-Co?

-Widzę, że przez cały czas się na mnie patrzysz. Mam podzielną uwagę.-uśmiechnął się.

-Nieprawda. Ja nie patrzę...na ciebie. Tylko w tamtą stronę. Po prostu.-próbowałam się wybronić. W lusterku widziałam, że moje policzki są całe czerwone dlatego odwróciłam się w drugą stronę.

-I jak widoki?

-Bywało lepiej.-zaczęłam się z nim droczyć.

-Ach tak? OK.

-Żartuję. Chyba nie mam na co narzekać. Zajedziemy do kwiaciarni?

-Jak sobie życzysz.

-Dziękuję.

W kwiaciarni kupiłam taki sam bukiet co ostatnio. Chris chciał kupić większy ale ja uparłam się na bukiet z 9 róż. Do miejsca spoczynku swoich rodziców poszłam jak zwykle pewnym krokiem jednak kiedy dotarłam na miejsce coś mi się nie zgadzało. W tym miejscu nie było nagrobka moich rodziców. Rozejrzałam się dookoła.

-Coś się stało?-zapytał zdziwiony chłopak.

-To nie jest ten nagrobek. Ale...szłam tędy co zawsze. Nie rozumiem. Nie mogłam pomylić alejek.-zmartwiłam się.-Ok. Muszę przejść jeszcze raz. Może coś pomyliłam.-skierowałam się w stronę głównej alejki ale Christopher mnie powstrzymał.

-Spójrz jeszcze raz.-nie pozwalał mi odejść.

-No ale przecież mów...-spojrzałam na nazwiska. Stanęłam jak wryta.-To jest niemożliwe. CO. TO. MA. ZNACZYĆ. Kto to zrobił?-z każdą kolejną chwilą coraz więcej łez napływało mi do oczu.-nagrobek był przepiękny. Ktoś odnowił go, posadził prześliczne krzewy w symbolicznych kolorach, zasiał świeżą trawę. To jest jakiś sen. Nareszcie rodzice mają nagrobek taki na jaki sobie zasłużyli.-Chris powiedz mi szczerze. Czy ty miałeś coś z tym wspólnego?-podeszłam do niego, a łzy strumieniem leciały mi po policzkach. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

-Zależy czy cieszysz się z tej zmiany.

-Żartujesz? Jest przepiękny. Nareszcie taki jaki zawsze powinien być ale którego nigdy nie mogłam im zapewnić.-powiedziałam zanosząc się płaczem.

-No to tak. Chciałem zrobić coś dla twoich rodziców bo wiem jak ważni są dla ciebie.-odeszłam od niego i włożyłam bukiet do wazonu, po czym rzuciłam mu się na szyję. Miałam gdzieś, że jesteśmy na cmentarzu i nie powinniśmy okazywać takich emocji.

-Gracias por todo. To jest najcudowniejsza rzecz jaką kiedykolwiek ktokolwiek dla mnie zrobił. Nie zapomnę ci tego do końca. Dziękuję. Jesteś cudowny. Mam u ciebie dług wdzięczności.

-Nie masz. To nic wielkiego.-wziął moją twarz w dłonie i wytarł łzy, których nie mogłam powstrzymać.-I nie płacz bo twoi rodzice by raczej tego nie chcieli.

-Ale ja na pewno będę dzisiaj jeszcze płakać. Nie bez powodu nie robiłam makijażu.-zażartowałam.-Nie chcę powtórki z ostatniego razu. Zniszczyłam ci koszulę.

-A ty ciągle o tej koszuli. Szkoda, że się tak nie przejmowałaś jak zrobiłyście sobie imprezkę na plaży. Za te butelki, które przelałyście i wypiłyście mógłbym kupić takich z pięć.-uśmiechnął się i uderzył mnie palcem w nos. Mimowolnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy.-No i teraz jest super. Nie lubię kiedy jesteś smutna.

Po kilku minutach usiadłam na trawie opierając podbródek na kolanie. Christopher usiadł obok mnie.

-Widzisz mamo? I jak tu z nim wytrzymać? Raz jest nieznośny a raz robi takie cudowne niespodzianki. I wyobraź sobie, że ja mam tak na co dzień a nie tylko od święta. Któregoś dnia jak gdyby nigdy nic wstaję z łóżka i tu nagle BOOM. Dał mi samochód. Innego, BOOM czy wyjdziesz za mnie. Ja chyba powinnam przesypiać całe życie bo boję się wstawać rano. Zawsze jest obawa czym teraz mnie zaskoczy.-chłopak zaczął się śmiać.-Christopher ciszej bo ludzie się na nas patrzą.-przyłożyłam mu dłoń do ust.

-Przepraszam ale to co mówisz jest zabawne.

-Ale prawdziwe.

-Przyzwyczaj się.

-Jak będzie ci się nudziło to możesz wracać do domu. Ja tutaj zawsze przesiaduję kilka godzin. Czytam, śpiewam, siedzę i rozmyślam.

-Nie będzie mi się nudziło. A zaśpiewać to możesz. Tym to nie pogardzę.

-Dla mojej mamy. Nie dla ciebie.

Po kilku minutach ciszy zaczęłam cicho śpiewać piosenkę moją i mamy.

Down by the water, under the willow
Sits a lone ranger, minding the willow
He and his wife, once lived happily
Planted a seed, that grew through the reeds
Summers and winters, through snowy Decembers
Sat by the water close to the embers
Missing out the lives that they once had before

Głos zaczął mi się łamać a łzy ponownie nabierać w kącikach. Poczułam nagle ciepłą dłoń chłopaka na swoim ramieniu.

I wouldn't leave you
I would hold you
When the last day comes
I wouldn't leave you
I would hold you
When the last day comes
What if you need me
Won't you hold me
On the last day, our last day

Mama codziennie przed snem śpiewała mi tę piosenkę.-spojrzałam na chłopaka. Przypatrywał mi się z subtelnym uśmiechem.-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś o tym, że urodziłeś się w Ekwadorze? Nie rozumiem tego. To bardzo miły zbieg okoliczności.-dodałam po chwili.

-Po pierwsze żebyś nie uważała, że próbuję się podlizać a po drugie czym miałem się chwalić? Tym, że jak byłem mały to rodzice wiązali ledwo koniec z końcem? Czy tym, że jak w miarę zacząłem coś ogarniać to już pracowałem? Nie ma czym Melissa. Uwielbiam tamto miejsce ale nie wszystkie wspomnienia są miłe.

-Ale one także miały duży wpływ na to kim jesteś teraz. Gdyby nie tamte trudne momenty nie był byś taki ambitny i waleczny. Gdybyś od początku miał wszystko podane na tacy to byłbyś nie do zniesienia.-rozczochrałam mu grzywkę ale trzy machnięcia głową i ponownie była idealnie ułożona na swoim miejscu. Rozmawialiśmy przez następne kilka godzin. Głównie opowiadałam mu o moich rodzicach, o tym jak spędzaliśmy razem czas kiedy jeszcze żyli. Chciał ich lepiej poznać, dowiedzieć się więcej na ich temat. Nie przeszkadzało mi to. Pierwszy raz opowiadałam o nich z uśmiechem na twarzy, a nie ze łzami w oczach.

-Masz ochotę coś zjeść? Później od razu tutaj wrócimy.-zaproponował.

-Oj tak. Jestem okropnie głodna. A wracać to chyba już nie będę.-odparłam z uśmiechem.

-Jesteś pewna? To dla mnie nie problem.

-Mhm. Bardzo pewna. Przez cały czas mam ich tutaj.-położyłam dłoń na klatce piersiowej w okolicy serca.

-No dobrze. To chodźmy.-chłopak podał mi rękę, którą chwyciłam i wstałam. Dopiero pod samochodem zorientowałam się, że przez cały czas szliśmy trzymając się za ręce.

-Jezu. Przepraszam. Nie zwróciłam uwagi, że...No wiesz.-odparłam speszona. Patrzyłam na dół.

-Nic się nie stało. Gdyby mi to przeszkadzało to bym cię nie trzymał, prawda? Wsiadaj i pomyśl co byś chciała zjeść.

Zdecydowaliśmy się pojechać na chińszczyznę. Nigdy nie jadłam pałeczkami ale Christopher postanowił, że mnie nauczy. Kilkanaście razy układał mi je w dłoni ale kompletnie nie potrafiłam nimi zjeść. Zaczęłam się denerwować ale szatyn nie dawał za wygraną.

-Nie rozumiesz, że jestem pokraką i nigdy nie nauczę się tym posługiwać? Mam to gdzieś. Jem widelcem.-zdenerwowana trzasnęłam pałeczkami o tacę. Kilka osób się na nas spojrzało. Chris zanosił się śmiechem.

-Ostatni raz. Proszę cię. Zrób to dla mnie. Ostatni raz.

-Ostatni raz to mogę wydłubać ci nimi oczy.

-Nie rób tego. Nie będę mógł wtedy widzieć jak cudownie się uśmiechasz.-na jego słowa zarumieniłam się i odwróciłam w drugą stronę.-I do tego różowe policzki w zestawie.

-Dobra. Cicho. Ostatni raz. Jak mi się nie uda to nie widzimy się przez cały tydzień.

-Ale dlaczego mam cierpieć przez to, że nie możesz nauczyć się jeść pałeczkami?!-oburzył się. Nie na niby. Na prawdę się zdenerwował. Po chwili do mnie podszedł i ułożył pałeczki w mojej dłoni. Wrócił na swoje miejsce i wykonał znak krzyża. Delikatnie poruszyłam palcami. Ok. Udało się. Później spróbowałam nimi zjeść. Także mi się udało.-Panie Boże dziękuję. Udało się.-podniósł ręce w górę. Cały posiłek zjadłam pałeczkami. Zajęło mi to dużo czasu ale jednak dałam radę. Siedzieliśmy jeszcze przez długi czas i rozmawialiśmy. Przez większość rozmowy chłopak jednak nie był zbyt na mnie skupiony. Ciągle patrzył przez moje ramię. W pewnym momencie podeszła do nas szczupła brunetka. Oparła się łokciem o nasz stolik zostawiając mnie za plecami.

Przepraszam bardzo? Jestem niewidzialna?

-Hey. Adriana jestem.

-Hola bonita. Christopher. Siedzisz tam sama?-położyłam rękę na stoliku i oparłam o nią głowę.

Zaraz się porzygam

-Niestety tak ale możesz to zmienić. Widzę, że nie bawisz się za dobrze.-zaczęła kręcić włosami. Nie wiem czy Chrisowi się to podobało ale ciągle się uśmiechał i zagryzał wargę więc pewnie tak.

Że co kurwa?! Wara od mojego narzeczonego zdziro!

-Przepraszam czy ja wam nie przeszkadzam?-wtrąciłam się. Oboje spojrzeli na mnie.

-Tak trochę.-odezwała się brunetka.

-Nie wiem czy zauważyłaś ale on nie jest sam. Przyszedł tutaj ze mną. Dochodzi do ciebie ta informacja przez powłokę lakieru na włosach?

-Współczuję ci takiej dziewczyny ale pamiętaj, że dziewczyna nie ściana, można ją przestawić.-mrugnęła do niego.

-Laska, zostaw mojego narzeczonego w spokoju! Wypieprzaj stąd zanim połamię ci wszystkie tipsy! Won!-zaczęłam na nią krzyczeć. Nie dochodziło do mnie jak można być tak tępym. Spojrzałam na Chrisa. Siedział z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczami.-A ty z czego się cieszysz?!-walnęłam go w ramię.

-Przepraszam ale jestem w szoku. Z tego co pamiętam to powiedziałaś, że mogę robić co chcę a przed chwilą przegoniłaś mi fajną dziewczynę.

-Ale nie na moich oczach. Błagam cię. Wkurzyła mnie ta laska. Wracamy do domu.

-Zazdrosna jesteś?-spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami. Automatycznie zmieniłam podejście. Zawstydziłam się bo faktycznie tak to wyglądało.

-Nie.-odparłam nerwowo i wyszłam z lokalu. Chwilę później pod samochodem pojawił się chłopak.-Dlaczego się ze mnie śmiejesz?

-Bo to co robisz jest urocze. Chcesz gdzieś jeszcze pojechać czy mam cię zawieźć do domu.-zbliżył się niebezpiecznie. Nasze twarze dzieliły centymetry.

-Do domu.

-Como quieras princesa.

-Nie jestem księżniczką.

-Moją tak.-puścił mi oczko i przeszedł na drugą stronę samochodu. Nie mogłam się przez moment pozbierać. Zrobiło mi się gorąco.

On doprowadza mnie do szaleństwa. Dlaczego musi być taki przystojny?

Cześć drogi czytelniku 👋🏻 Jak mija Ci dzień? Mam nadzieję, że dobrze. Dbaj o siebie. Życzę dużo zdrowia dla Ciebie i Twojej rodziny 💓

Pytanko odnośnie zapowiedzi. Chcecie żebym dodawała krótkie fragmenty z następnego rozdziału (tak jak zrobiłam to kilka razy) czy uważacie, że jest to zbędne bo rozdziały i tak pojawiają się codziennie? Głosujcie i komentujcie ☺️ Uwielbiam czytać komentarze, a jeśli mogę na nie odpowiedzieć i przeprowadzić krótką "rozmowę" tym lepiej 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro