No. 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Chris POV<

Mimo niechęci i sprzeciwu reszty, nie poszedłem dziś do pracy. Chciałem zostać z Melissą i się nią zaopiekować. Kiedy ja leżałem chory, ona była przy mnie. Nie wyobrażałem sobie, że miałbym ją teraz zostawić samą. Zostanę w domu jak długo będzie trzeba. Jeśli Mel będzie czuła się już bardzo dobrze, wtedy dopiero pomyślę o powrocie do pracy. Nie jestem tak niezastąpiony. Chłopaki mogą wykonać moje obowiązki. Wiele razy zostawałem do późna wykonując dodatkowe zajęcia. Moja księżniczka jest dla mnie najważniejsza. Odkąd wybudziła się ze śpiączki, mogę normalnie spać. Już drugą noc spałem powyżej 5 godzin co jest ewenementem patrząc na ostatnie dwa tygodnie. Wstałem z łóżka o 9 AM i umyłem zęby. Stanąłem przed swoją szafą i zastanawiałem się co ubrać. 

Dres i t-shirt? Niee. Przez cały dzień jak w piżamie. Bez sensu. Dobra. Lecimy w klasyczną czerń.

Wziąłem z wieszaka czarny t-shirt i  czarne spodnie. Dla urozmaicenia nałożyłem brązowe buty. Przyglądałem się sobie przez chwilę, zastanawiając czego jeszcze brakuje.

No tak! Skarbie jak mógłbym o tobie zapomnieć!

Skierowałem się w stronę półki z czapkami i wybrałem...czarną czapkę z daszkiem.

Gdybym był dziewczyną, od razu bym się w sobie zakochał.

Po kilkuminutowym podziwianiu siebie w lustrze, zszedłem na dół żeby coś zjeść. W kuchni spotkałem Grace, która specjalnie na moją prośbę zrobiła mi puszyste pancakes z brzoskwiniami. Złota kobieta. Że też ze mną wszyscy wytrzymują.

-Dla Melissy także przygotować śniadanie?-zapytała przygotowując ciasto.

-Nie jadła jeszcze? W takim razie byłoby wspaniale Grace.-uśmiechnąłem się. Miałem jeszcze trochę czasu zanim pierwszy pancake będzie gotowy, dlatego zajrzałem do Melissy żeby sprawdzić czy nadal śpi. Cicho otworzyłem drzwi i podszedłem do jej łóżka. Dziewczyna jeszcze spała. Leżała skulona, a skręcony koc oplatał jej ciało jak sprężyna. I to niby ja dziwnie śpię. Klęknąłem obok łóżka, zbliżając się do jej twarzy. Miała uchylone usta a kosmyki włosów zasłaniały pół jej twarzy. Czy miałem w tym momencie ochotę dorwać się do jej ust? Niewyobrażalną. Czy to zrobiłem? Nie. Jej usta smakują dużo lepiej kiedy odwzajemnia mój pocałunek. Założyłem kosmyki włosów za ucho. Dziewczyna zaczęła się wiercić ale na szczęście nie obudziła. Musiałem zmieć pozycję obserwacji. Usiadłem obok na łóżku i oparłem się rękami z przodu. Teraz wisiałem nad dziewczyną. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem w czoło. Nie zdążyłem odsunąć twarzy, kiedy Melissa nagle otworzyła oczy. Nasze spojrzenia się spotkały a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

-Co ty robisz?-zapytała radośnie zaspanym głosem.

-Ja?-wstałem jak poparzony.-N-Nic. Grace robi śniadanie. Więc... Em... Niedługo p-przyjdę.-odległość od łóżka do drzwi pokonałem z opuszczonym wzrokiem. Nie chciałem żeby widziała jak bardzo czerwony ze wstydu jestem. Nikt nigdy mnie nie zawstydził. Nikt. Nawet jeśli byłem w niezręcznej sytuacji, to zawsze udawało mi się wyjść z niej obronną ręką. Tylko przy Melissie jestem z góry na przegranej pozycji. Rozbudza we mnie emocje i uczucia, których nigdy wcześniej nie czułem ani nie okazywałem. 

Ułożyłem na tacy dwa talerze z naleśnikami, dwie szklanki soku jabłkowego, szklankę wody i leki Melissy. Ostrożnie poszedłem na górę. Otworzenie drzwi sprawiło mi niemały problem. Próbowałem łokciem ale prawie wylałem picie. Spróbowałem więc nogą. Udało mi się otworzyć ale stopa się zsunęła i klamka głośno odskoczyła. Usłyszałem krzyk Melissy.

-Przepraszam.-odparłem skrzywiony. Dziewczyna siedziała nadal w łóżku pod kołdrą. Usiadłem koło niej i położyłem tacę na jej nogach. Od razu chwyciła widelec i dorwała się do naleśnika z miną mordercy. W ostatniej chwili zatrzymałem jej rękę w której trzymała widelec przed włożeniem pierwszego kawałka do ust. 

-Ej ej ej. Czekaj.-patrzyła na mnie z otwartymi ustami.-Najpierw leki.-westchnęła głośno. Wziąłem talerz ze swoją porcją i zacząłem zajadać się ulubionymi pancakes'ami.

-Naprawdę? Nawet w domu musisz chodzić w czapce?-zapytała z pełną buzią.

-Tak. A dlaczego nie? To część mojego ubioru.

-Ale codziennie?-uniosła jedną brew.

-Bo lubię. I mogę.-niespodziewanie zabrała szybkim ruchem czapkę z mojej głowy i założyła na swoją daszkiem do tyłu. Poprawiłem więc włosy, które oklapły pod wpływem czapki.

-Musimy porozmawiać.-zabrała mi naleśnika.

Kiedy ona to wszystko zjadła?!

-Coś się stało?-zmartwiłem się.

-Nie. Spokojnie.-uśmiechnęła się. Jak ja tęskniłem za jej uśmiechem.-Musimy porozmawiać o naszej umowie. Przeze mnie wszystko się posypało, więc musimy ustalić nowy termin, wszystko ponownie zarezerwować.-to co powiedziała bardzo mnie uszczęśliwiło. Cieszę się, że nadal chce tego ślubu. Przez długą chwilę wpatrywałem się w jej oczy, ignorując wszystko co się dzieje dookoła. Dopiero kiedy Mel złapała mnie za podbródek wróciłem do rzeczywistości.

-Christopher!

-Hm? Co mówiłaś?-kolejny raz się zawstydziłem.

-Ooo. Ktoś tu się zarumienił.-powiedziała przesłodzonym głosem i dotknęła mojego nosa. Odwróciłem się do niej plecami.-Oj nie obrażaj się.-za moment poczułem jak mnie obejmuje od tyłu i kładzie głowę na moim karku. Poczułem dziwne uczucie w brzuchu. Dokładnie to samo kiedy całowałem ją przy fontannie w dzień obiadu u moich rodziców.

-Powtórzysz co mówiłaś?

-Pytałam czy dasz radę załatwić wszystko w 2 tygodnie.

Czy ja dobrze usłyszałem?

Odwróciłem się do niej. Lekko się uśmiechała.

-Ty chcesz żebym zwołał pół świata w dwa tygodnie?

-Dla mnie tego nie zrobisz?-oparła głowę na moim ramieniu i wlepiła we mnie oczy.

-Czy ty właśnie wykorzystujesz fakt, że mam słabość do twoich oczu?-kiwnęła głową. Zebrałem puste naczynia i skierowałem się w stronę drzwi.-Niech ci będzie.

-Wiedziałam, że zrobisz dla nich wszystko.

-Chyba dla ich właścicielki.-mrugnąłem do niej i wyszedłem.

Zabrałem wszystkie dokumenty do Azylu. Zrobiłem sobie drinka i zacząłem załatwiać weselne sprawy. Kiedy z salą, domkiem i urzędnikiem nie było problemu, tak z dekoracjami i kateringiem już zaczęły się schody. Wykładam na to wystarczająco dużo pieniędzy żeby oczekiwać, że wszystko będzie gotowe na czas. Jeśli raz ludzie zepną dupy to im korona z głowy nie spadnie.

>Melissa POV<

Data ślubu została wyznaczona na 12 września. Bardzo się cieszyłam, że Chris zgodził się na tak szybki termin. Po kilku dniach wróciłam do pełnej formy dlatego też Christopher mógł wrócić do pracy. Przez ten czas mieliśmy dużo okazji do rozmowy. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. O naszych pasjach, marzeniach, o ślubie, o tym, że bez pytania mnie o zdanie zorganizował podróż "poślubną". Mówiłam mu, że to nie potrzebne ale przekonywał, że odpoczynek w innym miejscu dobrze mi zrobi. Dzisiaj dziewczyny przyszły do mnie żeby porozmawiać o makijażu i fryzurach na ślub. Wspominałam, że Constanza i Joel spodziewają się córeczki? Cony mówi, że Joel jest podekscytowany tym, że niedługo będzie mógł wziąć małą w ramiona. Mam nadzieję, że będzie dobrym tatą.

-Teraz chyba najważniejsze pytanie Mel. Czy ty przymierzałaś w ogóle te sukienki? Co jeżeli nie będzie się coś zgadzało?-zapytała Cony.

-Tak w zasadzie to nie... Nie czułam się na siłach w ostatnim czasie żeby to zrobić.

-No to na co czekasz? Bierz sukienki i chodź na dół. Alice i Grace też muszą cię zobaczyć.-przekonywała Yocelyn.

-Nie pójdę na dół. Jeszcze chłopaki wrócą i co wtedy?

-Nie wrócą dziś zbyt wcześnie. Richard powiedział, że zapowiada się długie spotkanie z jakimś tam...gościem.

Z niewielkimi wątpliwościami wzięłam ze sobą trzy pudełka i zeszłam na dół. W korytarzu wisiało ogromne lustro, które idealnie obejmowało mnie od góry do dołu. Pierwszą jaką założyłam była dopasowana suknia z długim trenem. Leżała idealnie. Rękawy pięknie się mieniły. Przymierzanie sukienek w tym momencie sprawiało mi jeszcze większą radość niż miesiąc temu. Teraz już jestem w stu procentach pewna, że chcę tego ślubu. Chcę Christophera. Nie wiem kiedy nadejdzie moment w którym bez żadnych obaw będę mogła powiedzieć, że go kocham ale nie mogę się już go doczekać. Nigdy nie czułam czegoś podobnego. Od długiego czasu mogę w końcu przyznać, że jestem szczęśliwa. A to wszystko dzięki Chrisowi. Następna do przymiarki była długa suknia bez ramiączek z gorsetem w kształcie serca. To w niej będę tańczyła. Obróciłam się kilka razy. Była spektakularna. Czułam się w niej jak księżniczka. Dziewczyny zostawiły mnie na dłuższą chwilę samą. Yocelyn poszła do Aaliyah na górę a Cony do toalety. Przeszłam się po korytarzu w szpilkach kilka razy. Nie miałam nigdy okazji chodzić w tak obszernej sukni, a w butach na wysokim obcasie nadal nie czułam się pewnie. Zrobiłam także kilka obrotów, kiedy nagle w kogoś wpadłam.

W następnym rozdziale...

"-Nie wiem jak ty ale mam dziwne wrażenie jakbym już kiedyś przeżył tą sytuację."

"Możesz robić co tylko ci się podoba. Tak jak powiedziałam. Ja do celibatu cię nie zmuszałam."

"-Szybko. Praktycznie nic nie poczułam."

"Ustawiłam zdjęcie i już miałam wyłączać komputer, kiedy w rogu wyświetliła się wiadomość od jakiegoś Vázqueza."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro