No. 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ogłoszenia parafialne!

Jeśli do poniedziałku (włącznie) wbijecie pod dowolnym rozdziałem 10 głosów, to we wtorek równo o 10:00 opublikuję na raz 5 rozdziałów. Przygotowałam się na to. Mam napisane rozdziały do przodu. Oczywiście do poniedziałku będą wstawiane rozdziały jak do tej pory. Pomyślałam, że muszę was jakoś zmotywować 😄

Miłego czytania!


>Chris POV<

Przyzwyczaiłem się, że jem obiad z Melissą. Zazwyczaj to ona przyjeżdżała po mnie i razem szliśmy do jakiegoś lokalu ale tym razem pomyślałem, że to ja po nią przyjadę i pojedziemy na miasto coś zjeść. Czytając wiadomość, która przyszła mi na telefon, wszedłem do domu. Po chwili, drobnej postury osoba wpadła mi prosto w ramiona. Nasze nosy praktycznie się dotykały. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.

-Melissa...

Dziewczyna patrzyła na mnie wielkimi oczami i z dużym uśmiechem. Ramiona miała odkryte. Dopiero po chwili zorientowałem, że była ubrana w śnieżnobiałą długą suknię. Odsunąłem ją trochę i zmierzyłem wzrokiem trzymając ją za ręce. Wygląda prześlicznie. Jak księżniczka. Moja księżniczka. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Gapiłem się na nią z otwartymi ustami. Zapewne wyglądałem jak debil ale mało mnie to interesowało. Miałem przed sobą kobietę mojego życia, która wyglądała jak anioł. Cała reszta mnie nie obchodziła. Puściłem jej jedną dłoń i zakręciłem powoli dziewczyną. Nic nie mówiła. Uśmiechała się zarumieniona i wpatrywała w moje oczy. Dostrzegłem, że kilka razy zagryzła dolną wargę. Czekała na moją reakcję ale nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Przyciągnąłem ją z powrotem do siebie i objąłem ją w talii. Dziewczyna położyła swoje dłonie na mojej klatce piersiowej.

-Co tutaj robisz?-zapytała cicho.

-Ja... Pomyślałem, że... Nie mam w tym momencie zielonego pojęcia. Te ves increíblemente hermosa Melissa.

-Cieszę się, że ci się podoba.

Czy to dziwne, że przez bardzo długi czas patrzyliśmy się na siebie bez słowa? Dla mnie ta chwila mogłaby trwać wiecznie.

Mogę ją pocałować? Błagam. Niech ktoś mi pozwoli. Jest tak blisko mnie, że nie mogę się dłużej powstrzymywać.

Nie zdążyłem nawet wziąć pełnego oddechu kiedy poczułem jej delikatne dłonie na moim policzku i szyji a następnie ciepłe usta na moich. Bez namysłu odwzajemniłem jej pocałunek. Każdy był perfekcyjny. Każdy z taką samą dawką czułości i delikatności. Przekręciłem się w lewo i oparłem ją o ścianę. Z każdą chwilą nasze pocałunki robiły się coraz bardziej namiętne. Konieczność wzięcia oddechu wymusiła na nas przerwanie pocałunku. Oparłem się o jej czoło i spojrzałem prosto w oczy. Słyszałem jak głośno bije jej serce. Nasze oddechy były nierówne. Chwilę ciszy postanowiła przerwać dziewczyna.

-No wiesz. Jestem dziewczyną i nie mogłam się powstrzymać.-cmoknęła mnie w usta i z dużym uśmiechem poszła do łazienki.

Tak się odgrywasz, tak? Melissa! Ja przez ciebie oszaleję!

Oparłem się o ścianę i zacząłem się śmiać do siebie. To był najlepszy i najcudowniejszy pocałunek w moim życiu.

-Czekam na ciebie w samochodzie.-krzyknąłem. Po około 20 min dziewczyna do mnie dołączyła. Ubrana była w błękitny dopasowany garnitur i koronkowy biały top. Do tego beżowe szpilki i kopertówka.

-Gdzie jedziemy?-zapytała jakby nic się nie stało pół godziny temu.

-Coś zjeść. Później z powrotem odwiozę cię do domu.

-Nie musisz. Mogę poczekać na ciebie w firmie.

-Jesteś pewna? Dzisiaj będziemy troszkę dłużej siedzieć bo mamy spotkanie.-zaskoczyła mnie jej propozycja.

-Ech.. Widzę, że przez dwa tygodnie mojej nieobecności nic się nie zmieniło. Tak. Jestem pewna.

-Ok. Jak chcesz.

>Melissa POV<

Widziałam, że jego oczy błagają o pocałunek. Moje serce też bardzo tego chciało. Kiedy zatopiłam się w jego ustach poczułam ulgę. To było coś czego od dawna potrzebowałam. Później oboje straciliśmy nad sobą kontrolę i to było w tym wszystkim najlepsze. Mógł być w tym czasie z każdą inną dziewczyną, a jest właśnie ze mną. Najprzystojniejszy i najbardziej czarujący facet właśnie wyciera błyszczyk z moich ust.
Christopher przyjechał żeby zabrać mnie na obiad. Byłam pozytywnie zaskoczona. Przez cały posiłek nie odzywałam się do chłopaka, tylko lekko się uśmiechałam. Widziałam, że go to drażni i sprawiało mi to ogromną satysfakcję. Teraz to ja rozdawałam karty. Fakt, że go pocałowałam, kompletnie go rozbił. Nie wiedział czego się po mnie spodziewać. I dobrze. Po obiedzie chłopak zajechał do kawiarni, w której pracowałam. Weszłam razem z nim do lokalu. Oprócz Diany było tam jeszcze dwóch młodych chłopaków-nowych kelnerów. Wspomnienia wróciły. Przypomniał mi się pierwszy dzień pracy i pierwsze spotkanie z Christopherem. Przy blacie złożyliśmy zamówienie ale do stolika chłopak poszedł sam. Ja zamieniłam kilka słów z Dianą. Kiedy przygotowała nasze zamówienie, wzięłam tacę i poszłam do stolika przy którym siedział Chris. Był to dokładnie ten sam stolik jak tamtego dnia.

-Nie wiem jak ty ale mam dziwne wrażenie jakbym już kiedyś przeżył tą sytuację.-uśmiechnął się. Rzuciłam w jego stronę mordercze spojrzenie. Wypiliśmy kawę i poszliśmy zapłacić. Diana ponownie nas obsłużyła.

-To, że do ciebie wtedy napisałam, to była chyba najlepsza decyzja jaką podjęłam. Melissa wygląda prześlicznie, ty też się trochę zmieniłeś. Widać, że jesteście razem bardzo szczęśliwi.

-Dzięki Diana. Gdybyś tamtego dnia jej nie wydała... Będę ci wdzięczny do końca życia.-objął mnie od tyłu. Straciłam całą pewność siebie. Zrobiło mi się gorąco i poczułam, że moje policzki płonął.-Słyszałaś pewnie, że 12 września odbędzie się nasz ślub. Oczywiście jesteś zaproszona. W dużej mierze przyczyniłaś się do tego, że mam ją teraz przy sobie.

Mówi to wszystko żeby się na mnie odegrać. Cwany jest.

-Serio?! Może jeszcze trzeba było pójść przelizać się z nią na zapleczu!-zaatakowałam go w samochodzie. Zaczął się ze mnie śmiać.

-W sumie. To ja może wrócę.

-Ty tak poważnie?-zasmuciło mnie to co powiedział. Wiem, że to były tylko żarty ale z drugiej strony miał wolną rękę. Nie wiem z kim się spotykał i co robił z tymi osobami. -Zatrzymaj się gdzieś. Nie chcę jechać z tobą do firmy.

-Ej Mel. To był tylko żart.

-Wiem. Proszę zatrzymaj się. Chcę wrócić do domu.-próbowałam powstrzymać się od płaczu. Teraz, kiedy wiem jak bardzo jest dla mnie ważny, nie wyobrażam sobie żeby spotykał się z innymi kobietami. Jest bardzo przystojnym mężczyzną, z dobrą pozycją społeczną. Wiele kobiet chciało by go mieć. I z tego co mówił Richard, wiele już go miało. Maksymalnie na kilka godzin, ale miało. Tak jak poprosiłam, Chris zatrzymał się gdzieś na poboczu. Wysiadł z auta zaraz po mnie i zatrzymał mnie.

-Princesa. Spójrz na mnie. Nie wiem co siedzi w tej małej i słodkiej główce ale... -westchnął.- To zabrzmi dziwnie i w zasadzie biorąc pod uwagę nasz układ, nie wiem dlaczego ci to mówię ale czuję, że właśnie na tym ci zależy. Odkąd cię pierwszy raz spotkałem, nie miałem do czynienia z żadną kobietą. Nie spałem z żadną dziewczyną, nie całowałem i nie przytulałem nikogo oprócz ciebie. Nie licząc mojej mamy i Aaliyah bo to całkowicie inna sprawa. Wiem, że pozwoliłaś mi na wszystko ale uważam, że to nie byłoby wobec ciebie w porządku po tym jak się dla mnie poświęciłaś. A jeśli nawet próbowałem robić cokolwiek z listy "wszystko", choć tylko po to żeby zrobić tobie na złość, widziałem, że sprawia ci to przykrość i nie jest obojętne.

-Nieprawda. Możesz robić co tylko ci się podoba. Tak jak powiedziałam. Ja do celibatu cię nie zmuszałam. Chcesz się spotykać z innymi kobietami, to proszę bardzo. Tylko nie popsuj sobie reputacji. Choć patrząc na twoją reputację to ludzie będą MNIE obwiniać o twoje "zdrady".-mówiąc słowo zdrady, zrobiłam palcami cudzysłów. Lekko się uśmiechnęłam i próbowałam go ominąć, jednak chłopak nie pozwolił mi odejść.

-Ale ja nie chcę się z nikim spotykać. Ok? Uśmiechniesz się i pojedziesz ze mną? Byłoby mi bardzo miło bo ciągłe siedzenie w dokumentach nie jest ani trochę ciekawe. -w tym momencie za chłopakiem zobaczyłam mężczyznę z dużym aparatem fotograficznym.

Paparazzi...

Wymusiłam uśmiech i zaplotłam ręce na szyji chłopaka. Zdziwiła go moja nagła zmiana.

-Przytul mnie.-wymamrotałam.

-Co?

-Nie zadawaj pytań. Przytul mnie a później uśmiechnięty otwórz mi drzwi.

Chris zrobił to o co prosiłam. Po kilku minutach byliśmy w drodze do korporacji.

-Co się stało, że tak nagle zmieniłaś swoje zachowanie? I jeszcze te polecenia.

-Paparazzi. Zobaczymy co tym razem napiszą.-odpowiedziałam obojętnie.

Zaparkowaliśmy przed ogromnym budynkiem. Byłam tutaj tylko raz i to dość dawno więc dreszczyk przeszedł przez moje ciało. Weszłam za Chrisem do środka. Praktycznie każda osoba, którą mijaliśmy, witała się z nami. Nie dotarliśmy nawet do windy a ja miałam już dość. Czułam na sobie wzrok wszystkich osób. Z niecierpliwością wyczekiwałam aż winda do nas zjedzie. Kiedy weszliśmy do pustej windy, odetchnęłam z ulgą.

-Mam wrażenie czy faktycznie wszyscy się na mnie patrzą jakbym była jakimś światowym fenomenem?-zapytałam zirytowana.

-Pomijając fakt, że faktycznie nim jesteś, oczywiście w pozytywnym sensie, to masz rację. Ludzie są zdziwieni bo od czasu rozstania z Kate nie przyprowadzałem ze sobą nikogo. A tym bardziej kobiety. Chłopaki też nigdy tego nie robili. Tak więc jesteś wyjątkowa. W każdym aspekcie.

Mogę powiedzieć WOW? Bo jak dla mnie to jest WOW.

-Nawet Yocelyn nigdy tutaj nie była?

-Raz. Na otwarciu kilka lat temu.-uśmiechnął się.

-To nawet ja jestem tutaj drugi raz.

-Tak bo pierwszym razem cudem się tutaj dostałaś. Przypominam, że skłamałaś.

-Po trupach do celu.

Szliśmy bardzo długim korytarzem. Christopher po kolei pokazywał mi każde pomieszczenie. Biura wszystkich chłopaków były obok siebie. Przed pokojem ze złotą tabliczką "CHRISTOPHER VÉLEZ" przywitała nas szczupła brunetka. Przypomniałam sobie, że to ona mnie zaanonsowała ostatnim razem. Zamieniła z szatynem kilka słów, dała teczkę i poszła po kawę, o którą ją poprosił. Otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Ostatnim razem nie miałam okazji dokładnie się rozejrzeć. Pokój był przestronny z wysokim sufitem. Wpadało do niego dużo światła ponieważ jedną ze ścian zajmowały same okna. Koło okien stało duże czarne biurko, a na przeciwko, szara skórzana kanapa i niewielki szklany stolik. Na ścianach wisiały abstrakcyjne obrazy i plakaty reklamujące firmę. Nie zabrakło też wielu dyplomów i odznaczeń jakie zdobyła firma. Odłożyłam torebkę na kanapę i podeszłam do okna żeby obejrzeć widoki. Chłopak od razu zasiadł do komputera. Po kilku minutach pojawiła się sekretarka z kawą. Wzięłam swój kubek i zaczęłam się przyglądać temu co robi Chris.

-Mogę jakoś pomóc? W czymkolwiek?-spojrzał na mnie z uśmiechem.

-Jeśli chcesz to możesz zanieść te teczki do Zabdiela a te do Richarda. Do Joela nie będę cię wysyłał.

-Mogę do niego też pójść. Nie ma większego problemu.

-Jesteś pewna? Mogę Nati o to poprosić.

-Niebieskie do Zabdiela, zielone do Richarda i żółte do Joela, tak?

-Mhm. A i jeszcze...-przewróciłam oczami i zaczęliśmy się śmiać.- Przypomniałabyś mu, że miał mi wysłać skan umowy z VMEX?

-Któremu?

-Richardowi.-kiwnęłam głową i wyszłam. Przekazałam chłopakom teczki i informację w związku ze skanem. Byli w pozytywnym szoku kiedy mnie zobaczyli. Oczywiście oprócz Joela. Nic mi nie zrobił ale nie powstrzymał się od bycia niemiłym. Rzucił kilka nieprzyjemnych komentarzy na co tylko odpowiedziałam "gratuluję córeczki" i wyszłam.

-I jak było?-zapytał żartobliwie.

-Szybko. Praktycznie nic nie poczułam.-wystawiłam mu język.- Chyba powinnam znaleźć sobie jakąś pracę bo siedzenie w domu zaczyna robić się męczące.

-Ale po co? Pieniędzy masz pod dostatkiem. A w jakim innym celu miałabyś pracować?

-Bo umrę tam z nudów Chris.

Po dwóch godzinach chłopak udał się na zapowiadane wcześniej spotkanie. Miałam całe biuro tylko dla siebie. Zdjęłam marynarkę i rzuciłam na kanapę, a następnie usiadłam do biurka. Komputer miałam do dyspozycji, więc zaczęłam przeglądać sieć. Po godzinie znudziło mi się czytanie głupot w internecie. Wpadłam na całkiem fajny pomysł. Pomyślałam, że zmienię Chrisowi tapetę na swoje zdjęcie. Uśmiechnęłam się uroczo i wbiłam swój wzrok prosto w kamerkę. Chciałam żeby moje oczy, które tak uwielbia, były bardzo dobrze widoczne a za razem żeby moje spojrzenie było idealnie skierowane wprost na niego kiedy będzie się przyglądał nowej tapecie. Za czwartym razem zdjęcie wyszło perfekcyjne. Zalotne ale i słodkie za razem. Ustawiłam zdjęcie i już miałam wyłączać komputer, kiedy w rogu wyświetliła się wiadomość od jakiegoś Vázqueza.

Vázquez

Kolejna dostawa jutro chwilę przed północą. Stara stolarnia. Jak odpierdolicie to co ostatnio to chuj z naszą współpracą i z wami też.


O cholera...


W następnym rozdziale...

"Miałam wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Kiedy schodzili po schodach i nas mijali, zachowywali się jakby wokół nich zgromadziło się tysiące fanek i fotoreporterów. Seksowny uśmieszek, mrugnięcie okiem i machnięcie ręką."

"Po długiej wyliczance, wzięłam kluczyki do Range Rovera. Dziewczyny przyglądały mi się zdziwione. Rzuciłam tylko "cześć dziewczyny" i pobiegłam do garażu ignorując ich wołanie i pytania."

"Okolica była zarośnięta ale za niewielkim laskiem znajdował się kolejny duży plac. Wzięłam kilka głębokich wdechów i ruszyłam w jego stronę."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro