No. 39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Chris POV<

Obudziłem się z okropnym bólem głowy i niechęcią do robienia czegokolwiek. Melissy nie było obok mnie, co w żadnym stopniu nie poprawiało samopoczucia. Zegar w telefonie wskazywał 12.

Nawet śniadania nie opłaca się już jeść.

Niechętnie zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki umyć twarz oraz zęby. Później zacząłem szukać swojego laptopa bo dostałem wiadomość od Joela z prośbą żebym zerknął na parę rzeczy. Przeszukałem cały pokój włącznie z torbą ale nigdzie nie mogłem go znaleźć. Poirytowany poszedłem więc na dół. Będąc jeszcze na schodach usłyszałem cudowny głos Melissy. Śpiewała jedną z moich ulubionych piosenek. Stała tyłem do mnie i przygotowywała posiłek. Podszedłem niezauważony do wyspy.

Połączenie jej niesamowitego głosu i ulubionego utworu? Niebo.

-Yo nunca pensé,
Que después de tantos desamores,
Tú te llevaras mis dolores
Bendito el día en que te encontré.

Po tych słowach jest mój ulubiony fragment. Podszedłem do dziewczyny i bez namysłu przyparłem ją do ściany kładąc jedną rękę na jej biodrach a drugą opierając się o ścianę. Nasze usta dzieliły milimetry. Patrząc się prosto w jej oczy zaśpiewałem następną zwrotkę.

-Son tus labios, tus ojos y tu piel
Tu forma de amar a ti te seré fiel
Y eres tu, solo tu la que a mi me hipnotiza
Una sorpresa que me saca una sonrisa
Una historia de amor que no para
Un sentimiento tan fuerte que con ninguno se compara
Ven y hablemos las cosas claras
Si tu me gustas yo te gusto a este amor démosle alas.

Byłem wystarczająco blisko żeby usłyszeć jak mocno bije jej serce. Ciało zaczęło delikatnie drżeć. Oddech był nierówny.

Uwielbiam doprowadzać ją do takiego stanu.

Oblizałem dolną wargę i zrobiłem kilka kroków w tył nie zdejmując wzroku z jej ust. Poszedłem do salonu w poszukiwaniu swojego komputera. Leżał na fotelu. Wziąłem go i skierowałem się w stronę schodów. Melissa nadal stała oparta o ścianę ze skrzyżowanymi rękami na brzuchu. Przez cały czas mnie obserwowała gryząc dolną wargę. Wiem, że robiła to nieświadomie ale zawsze doprowadza mnie to do szaleństwa. Tym razem nie było inaczej. Odbiłem wobec tego od schodów w stronę Melissy i dosłownie rzuciłem urządzenie na blat nie przejmując się uszkodzeniami. Jedyne co miałem w tamtym momencie w głowie to jej miękkie usta. Złapałem ją w talii i zbliżając maksymalnie nasze ciała zaatakowałem jej kuszące usta. Nie mogłem powstrzymać się przed oddawaniem coraz bardziej namiętnych pocałunków. Na początku Melissa była zdezorientowana ale po chwili złapała mnie za szyję i zaczęła oddawać pocałunki z taką samą pasją. Starałem się całować ją do ostatniej sekundy. Wiedziałem, że nabranie powietrza będzie oznaczało kategoryczny koniec spotkania z jej ustami. Mimo, że ja mogłem wytrzymać jeszcze długo, to dziewczyna pierwsza przerwała pocałunek i oparła się o moje czoło. Złapałem ją za podbródek i delikatnie musnąłem jej usta kciukiem. Były trochę spuchnięte co wywołało u mnie uśmiech.

-Hola. Como estas? Dormiste bien?(Cześć. Jak się masz? Dobrze spałaś?)-odezwałem się cicho po chwili, próbując ustabilizować oddech.

-Nie zbyt.-lekko się uśmiechnęła.

-Dlaczego?- nasze ciała są nadal blisko siebie.

-Bo nie mogłam się ruszać. Ktoś okręcił się wokół mnie.

-To trzeba było się nie przejmować i zepchnąć tego kretyna na bok.

-Gdyby był kretynem to bym go zepchnęła.-ponownie zaczęła zagryzać usta.

-Melissa błagam cię. Chociaż przez chwilę tego nie rób. Daj mi się uspokoić.-przytrzymałem je kciukiem. Piękną chwilę przerwał telefon dziewczyny. Oswobodziła się z mojego objęcia i poszła odebrać.

-Yocelyn? Hey. Nie. Nie przeszkadzasz.-wyszła na zewnątrz.

Yocy zabiję cię.

Wziąłem komputer z blatu i poszedłem do swojego pokoju zająć się sprawami firmy. Położyłem się wygodnie na łóżku i zacząłem przeglądać pliki, które wysłał Joel. To ostatnia rzecz na jaką miałem ochotę ale trzeba być odpowiedzialnym. To także moja firma. Po 15 minutach usłyszałem pukanie do drzwi.

-Wejdź Mel.- dziewczyna weszła do pokoju z drewnianą tacą w dłoniach i usiadła obok mnie na łóżku.

-Mam dwie sprawy. Pierwsza. Twoje śniadanie, którego już od kilku godzin nie można nazwać śniadaniem.-zabrała komputer z moich nóg i w jego miejsce postawiła tacę.

-Ale ja nie prosiłem żebyś mi robiła śniadanie.

-Wiem ale kurczak się na mnie obraził i rozmraża się dłużej niż przewidziałam więc obiad będzie ze 2 godziny później. A poza tym nie mów mi, że nie jesteś głodny. Ty zawsze jesteś głodny.

-Dziękuję.-dobrałem się do tostów z dżemem.

-Druga sprawa.-spojrzała w swój telefon.-Co oznacza słowo jan, jang. Ech. Co oznacza to słowo?-pokazała mi je w telefonie.

-Janguear?-kiwnęła głową.-Coś w rodzaju spotkać się z kimś, spędzać czas.

-Ok. Teraz wszystko ma sens. A nie mówi się po prostu "pasar tiempo"?-skrzywiła się.

-Tak ale to jest akurat portorykański slang Melissa.-uśmiechnąłem się.

-Że cooo? Skąd ty to wiesz?

-Znamy się trochę z Zabdielem. Musieliśmy się jakoś dogadać, prawda?-spojrzała na mnie pytająco.-Zabdiel pochodzi z Portoryko. Nie wiedziałaś o tym? Po jednym słowie wiadomo skąd ten człowiek jest.

-Nigdy nie słyszałam Zabdiela mówiącego po hiszpańsku.

-Jak to możliwe? Przecież mieszkasz u nas już pół roku.-zaśmiałem się.- Z chłopakami ciągle się z niego naśmiewamy.

-Dlaczego?

-Na przykład...-zastanowiłem się.- Każdy powie "buscar a alguien" a on powie "bukal a alguien", zamiast powiedzieć "pa' arriba" powie "pa' ahriba". O! Albo klasyk. Każdy normalny człowiek powie "en veRdad".-podkreśliłem kluczową literę.- Zabdiel natomiast mówi "en beldad". On nie wymawia "R".

-Ja muszę to usłyszeć.-odparła z fascynacją. Pokazałem więc jej jeden filmik. Akurat na nim Zabdiel był trochę zdenerwowany co jeszcze bardziej ją rozśmieszyło.- Dobra. Ja lecę na dół. Zawołaj jak zjesz to zabiorę naczynia. Co jeszcze... Zawołam cię jak już obiad będzie gotowy.

-Pomóc ci?

-Nie no coś ty. Masz pracę poza tym.-uśmiechnęła się i wyszła zamykając drzwi za sobą.

Po zakończeniu pracy poszedłem na dół do Mel żeby pomóc jej w obiedzie. Albo w zasadzie poprzeszkadzać bo albo podjadałem albo patrzyłem się na nią zamiast wykonywać zlecone zadanie, co skutkowało każdorazowym przejęciem przez nią czynności.
Po przepysznym obiedzie obejrzeliśmy film w tv i zanim się zorientowaliśmy, było już po 7 PM.

-Chrisy mamy pianki?-zapytała szperając po szafkach.

Umieram kiedy tak do mnie mówi... Idealna w każdym calu.

-Nie sądzę. A czemu pytasz?-pomogłem jej zejść z blatu na który się wdrapała w poszukiwaniu słodkości.

-Nie ma ogniska bez pianek...-zrobiła smutną minę.-Jadę do sklepu po pianki.-Jak powiedziała, tak zrobiła. Zniknęła na pół godziny. Ja w tym czasie ułożyłem szczapy w palenisku i rozpaliłem ogień. Nie zajęło mi to dużo czasu bo drewno było dobrze wysuszone więc postanowiłem wziąć szybki prysznic. Ubrałem się w biały t-shirt, granatowe spodenki i zarzuciłem na plecy czarną bluzę. Akurat kiedy zszedłem na dół, Melissa pojawiła się w kuchni z reklamówką pełną opakowań pianek. Położyła ją na kanapie i pobiegła na górę się wykąpać. W tym czasie nabiłem na patyczki po 3 pianki. Wychodząc zauważyłem, że na wysokiej szafie w przedpokoju leży gitara. Ściągnąłem ją z góry i przetarłem. Była w idealnym stanie. Tylko lekko zakurzona. Zabrałem ją więc ze sobą. Czekając w dalszym ciągu na moją księżniczkę, nastroiłem gitarę i zagrałem krótką melodię żeby przypomnieć sobie co i jak.

-Wszechstronnie utalentowany?-zaśmiała się dziewczyna i usiadła obok mnie na ławeczce.

-Nie. Nie umiem aż tak dobrze grać. Parę razy miałem okazję ale jakoś nigdy mnie nie ciągnęło do gitary. Zabdiel i Erick bardzo dobrze grają. Ja przy nich się chowam.

Czas upływał nam na śmianiu się, jedzeniu pianek, robieniu głupich zdjęć, rozmawianiu o marzeniach i obawach. Świetnie się z nią czułem. Bardzo swobodnie. Byłem wolny. Wolny od udawania twardego faceta, wolny od nieokazywania uczuć. Po prostu przy niej nie potrafiłem inaczej. Wyzwalała we mnie same pozytywne emocje. Kiedy zapadła już noc i zrobiło się trochę chłodniej, Melissa stwierdziła, że musi pójść się ubrać bo jest jej zimno.

-Czekaj Mel. Weź moją bluzę. Ja jej nie noszę więc...ręce do góry.-wsunąłem bluzę na jej drobne ciało. Była na tyle duża, że w pełni zakryła nawet jej spodenki. Podwinąłem za długie rękawy i zdjąłem kaptur z głowy.

Chryste... Wygląda mega seksownie. Christopher. Ochłoń.

Dziewczyna wzięła gitarę i zaczęła sprawdzać każdy dźwięk.

-Zawsze chciałam nauczyć się grać na gitarze ale nigdy nie miałam do tego warunków. Uuu może poproszę Ericka żeby mnie nauczył.

Co to to nie.

-Lepiej Zabdiela. Zaufaj mi. Wiem co mówię.-powiedziałem starając się ukryć zdenerwowanie.

Usiadłem na trawie w dużym rozkroku opierając się plecami o ławkę.

-Chodź. Usiądź tutaj.-wskazałem przestrzeń między moimi nogami. Dziewczyna niepewnie usiadła plecami do mnie.-Prawą nogę wyprostuj a lewą zegnij i oprzyj o moją. Tak będzie ci wygodniej trzymać gitarę. Daj mi rękę. Ale nie tak. Rozłóż dłoń.-przykryłem ją delikatnie swoją dłonią i skrzyżowałem nasze palce. Przez chwilę bawiliśmy się kciukami. Serce waliło dwa razy szybciej. Następnie oparłem nasze ręce na gitarze i przyłożyłem dłonie do strun.-Trzymaj sztywno kciuk ciągle pod moim. Jak chcesz takim flakiem grać to raczej nic się nie uda.-zaśmiałem się. Drugą dłoń dziewczyny położyłem na jej kolanie bo ta akurat nie będzie potrzebna. Przypomniałem sobie chwyty do jednej z piosenek i zacząłem grać. Oraz śpiewać.

-Quiero regalarte un beso
Comenzar de cero explorar el mundo con tus ojos
Sólo quiero tomarte la mano, acercarnos tanto
Que no quede espacio entre nosotros
Tengo una flor y un juramento
Tengo escrito en cada parte de mi cuerpo
que te quiero para mi
Quiero conocer de ti cada detalle oculto de tu corazón
Quiero ser como el aire en tu respiración y no dejar de amarte
Quiero estar en cualquier parte donde vayas tú
Quiero despertar así perdido en tu mirada
y tú abrazada a mi
Quiero gritarle al mundo que te descubrí,
ya no podré soltarte
Solamente tú, simplemente tú
Eres todo lo que quiero

W kolejnych fragmentach słowa się powtarzały. Wyjątkowo dobrze mi się grało mimo, że musiałem poruszać także ręką dziewczyny i to jej palec dotykał strun. Melissa była bardzo blisko mnie. Siłą rzeczy przez cały czas się o nią opierałem i zaglądałem prze jej ramię więc nasze głowy były obok siebie. Dziewczyna przez cały czas mnie obserwowała i się uśmiechała.

-Mówiłeś, że nie umiesz dobrze grać.-powiedziała spokojnie. Odwróciła twarz w moją stronę i po raz kolejny nasze usta były bardzo blisko siebie.

-Bo nie umiem. Po prostu pamiętałem chwyty.-zawstydziłem się trochę.

-Zagraj coś jeszcze. Proszę.-zacząłem wybierać z pośród niewielu piosenek, które potrafiłem zagrać. Chciałem żeby to była jedna z piosenek, którą z chłopakami napisaliśmy. Chciałem ją zwyczajnie zaskoczyć.

"Quisiera"? A może "Primera Cita". Ale tej drugiej to nie pamiętam zbyt dokładnie. Napiszę do Zabdiela.

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i nie puszczając dłoni dziewczyny napisałem do przyjaciela wiadomość.

Ja

Wyślesz mi akordy do "Primera Cita"?

Zabdiel

Uuu

Christopher

Próbujesz wyrwać Melissę na "Primera Cita"?😏

Ja 

Wyślesz czy nie?

Zabdiel

No jasne, że tak 😁

Powodzenia


Po chwili dostałem zdjęcie od Zabdiela i przestudiowałem każdy dźwięk. Kiedy byłem już gotowy, zagrałem i zaśpiewałem piosenkę. To była moja ulubiona piosenka więc cały tekst znałem na pamięć.

Kiedy skończyłem śpiewać, odłożyłem gitarę na bok. Dziewczyna obróciła się przodem do mnie. Światło, które oddawał ogień, pięknie oświetlało jej twarz eksponując błyszczące oczy i lekki uśmiech. Wyglądała zjawiskowo. Tak. W ogromnej bluzie z podwiniętymi rękawami, nieidealnie ułożonymi włosami, bez makijażu. Taka Melissa podoba mi się najbardziej. Naturalnie śliczna. Teraz jest w pełni sobą. Bez drogiej i zachwycającej sukienki, spektakularnego makijażu, które są tylko dla ładnych zdjęć. Miałem ją przed oczami w wydaniu, w którym nikt jej nie zobaczy. Jej cudowny wygląd, uśmiech, spojrzenie i do tego ognisko w świetle księżyca, sprawiało, że zwyczajnie odlatywałem przy niej. Tak bardzo chciałem powiedzieć jej co czuję. Kiedy wrócimy do Miami, nie będzie więcej takiej okazji. Ta wydaje się być perfekcyjna.

Dawaj Christopher. Powiedz jej teraz. Teraz albo nigdy. Musisz w końcu jej powiedzieć, że kochasz ją nad życie. I to nie od wczoraj. Tylko od praktycznie samego kurwa początku.

-Jesteś zimny.-wyrwała mnie z rozmyślań. Nawet nie wiem w którym momencie mnie dotknęła.

-Spokojnie. Jest ok.

-Mam pomysł. -ściągnęła bluzę.

-Ej ej ej. Co ty robisz? Będzie ci zimno.

-Cicho bądź Vélez i rób co ci każę.-podniosła głos nadal się uśmiechając. Rozbawiło mnie to. Ubrałem bluzę tak jak prosiła. Po chwili dziewczyna usiadła bliżej mnie i zaplotła nogi za mną. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać więc tylko się na nią patrzyłem. Niespodziewanie dziewczyna wcisnęła się w moją bluzę przytulając się do mnie i wtulając głowę w moją szyję.

-Melissa co ty robisz?

-Ciepełko dla nas obojga.

Siedziałem w milczeniu z Melissą owiniętą jak małpka pod moją bluzą przez dobrych kilka minut. Przez cały czas biłem się z myślami czy wyznać jej miłość czy jeszcze z tym zaczekać.

Idioto dawaj. Może ona też coś do ciebie czuje i wtedy wyjdzie już naprawdę cudownie. Pewnie nie. Ale nie mogę się poddać. Jeszcze Erick mi ją ukradnie. Powiedz jej kretynie.

Wziąłem głęboki oddech i przerwałem ciszę.

-Melissa. Muszę ci coś powiedzieć.-czułem ucisk w gardle i suchość w ustach. Nawet w dniu naszego ślubu się tak nie stresowałem. Serce waliło mi jak szalone i chyba zacząłem się trochę trząść.

-Mhm. Słucham cię.-odchyliła się ode mnie i spojrzała mi prosto w oczy. Nasze twarze były nadzwyczajnie blisko ponieważ otwór na głowę akurat w tej bluzie nie był najszerszy.

-Ja...


Chri-sto-pher!! Chri-sto-pher!! Dodajmy mu trochę otuchy!😄😆

Musiałam zareklamować naszego cudownego Zabdiela 😍😁 Sorki, za bardzo go uwielbiam


W następnym rozdziale...

Kiedy tylko zniknąłem z pola widzenia, szybko pobiegłem na górę po paczkę i zapalniczkę żeby po chwili wyjść z drugiej strony domu i w spokoju zapalić. Usiadłem na schodku i zaciągnąłem się parę razy. Poczułem przyjemne uczucie wypełniające moje płuca.

-Przyjdziesz?-zapytałem niepewnie.-Do mnie?-dodałem.

Dwie godziny później Christopher wyciągnął mnie z domu na wcześniej obiecane lody. 

I może blondynka w czerwonej sukience z ogromnym pingwinem.-ludzie spojrzeli na mnie i zaczęli klaskać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro