No. 55

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I w momencie, w którym wydawało się, że już wszystko zaczęło się układać...

>Melissa POV<

Usłyszałam znienawidzony dźwięk alarmu. Nie otwierając oczu, po omacku sięgnęłam po telefon i wyłączyłam budzik.

Chwała człowiekowi, który wymyślił zrzucanie alarmu za pomocą przycisków głośności...

Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam otwierać powoli powieki spodziewając się oślepiających promieni słońca. Jednak dzień zaczął się dla mnie o wiele lepiej niż zakładałam. Moim oczom jako pierwsza ukazała się cudowna twarz Christophera. Uśmiech pojawił się u mnie natychmiastowo. Przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Teraz mogłam w pełni wyraźnie spojrzeć na niego. Leżał obok mnie na boku opierając się na łokciu i wpatrywał się we mnie tym seksownym spojrzeniem i onieśmielającym uśmiechem. Tym, który podkręcał temperaturę i powodował motylki w brzuchu.

-Hola bonita. Cómo durmió la mujer más hermosa del mundo?(Jak spała najpiękniejsza kobieta na świecie?)-zapytał lekko zachrypniętym głosem.

-Mucho mejor. Muchas gracias.

-Dlaczego lepiej?-założył mi kosmyk włosów za ucho.

-Bo dostałam całusa przed spaniem.

-I tylko dlatego? A jak mogę poprawić twój poranek?

-Nie wiem. Kombinuj.-zaczęłam się z nim droczyć.

-Mam pomysł ale potrzebuję czegoś do pomocy.

-Co takiego?

-Twoich słodkich ust skarbie.-powiedział zbliżając się do moich warg na dosłownie milimetry. Dreszcz przeszedł przez moje ciało i w tym samym momencie poczułam czułe pocałunki i ciepłe dłonie na moich biodrach. Odleciałam. Zatraciłam się w jego ustach i nie potrafiłam się kontrolować. Nie odrywając ust od siebie, chłopak podniósł mnie i posadził na swoich nogach. Zaplotłam nogi wokół jego bioder, a ręce wokół szyi. Każdy pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i pasjonujący. To była jazda bez trzymanki w stronę nieba. Wszystko mogło się stać. Dłoń Chrisa powędrowała w moje włosy, a jego usta na moją szyję. Przeszły mnie ciarki a moje ciało zadrżało. Było to nowe ale bardzo przyjemne uczucie, którego pragnęłam coraz bardziej i bardziej. Niespodziewanie chłopak przestał mnie całować. Spojrzałam na niego żeby sprawdzić co się dzieje. Miał zamknięte oczy i mocno zaciśniętą szczękę. Jego dłonie z powrotem powróciły na moje biodra. Spojrzał na mnie troskliwie i lekko się uśmiechnął.

-Wszystko w porządku?

-Wiesz, że zależy mi na tobie jak na nikim innym. Jesteś dla mnie najważniejsza. Czekałem w szaleństwie zbyt długo żeby zepsuć wszystko już na początku. Nie chcę żebyś poczuła się jak jedna z wielu kobiet, które tutaj bywały. Jesteś wyjątkowa pod każdym względem i nigdy bym cię nie potraktował tak jak tamte. Nie chcę żebyś tutaj bywała. Chciałbym żebyś tutaj była. Zawsze. Ze mną.-odpowiedziałam mu ciepłym uśmiechem i subtelnym buziakiem.

Uwielbiam jego wrażliwą i troskliwą stronę. Różni się tak bardzo od jego drugiej twarzy. Sposób w jaki przełącza z jednej na drugą jest niebywały. Chwilę wcześniej flirtował ze mną na całego, a teraz jest delikatny i kochany. Właśnie ta mieszanka doprowadziła mnie do obłędu i uzależniła mnie od niego.

-Chcesz pójść na śniadanie teraz w piżamie czy jak się już w pełni wyszykujemy?-zapytał przeczesując moje włosy palcami. Położyłam głowę na jego piersi i głośno westchnęłam.

-Nie możemy zostać dzisiaj w domu? Położyć się znowu do ciepłego łóżeczka i pójść spać na jeszcze 3 lub 4 godzinki.-wymamrotałam niechętnie.

-Jeśli chcesz to możesz zostać ale ja muszę iść princesa.

-Zostajesz ze mną. Nie wypuszczę cię.-zacisnęłam ręce i nogi wokół jego ciała. Kompletnie się tym nie przejął. Wstał bez problemu z łóżka i skierował się w stronę drzwi. W tamtym momencie wiedziałam już, że go ani trochę nie przekonałam. Minutę później byliśmy już w kuchni. Chłopaki siedzieli już przy stole z niewyraźnymi minami. Tylko Erick nie był w piżamie. Ubrał koszulę i garniturowe spodnie. Jak tylko nas zobaczyli, humor zmienił się im o 180 stopni. Uśmiechali się jakby widzieli gromadkę szczeniaczków.

-Buenos días a todos.-przywitałam się i zeszłam z chłopaka.

Z: No dzień dobry, dzień dobry.-odezwał się z podejrzaną radością.-Jak się SPAŁO?-zaakcentował ostatni wyraz.

C: Bardzo dobrze się zwyczajnie spało Zab.-odpowiedział mu chłodno.

J: Możemy pojechać do pracy godzinkę później? Błagam was. Jestem nieżywy.-wymamrotał grzebiąc łyżką w misce z płatkami śniadaniowymi.

R: Albo dwie.

E: Popieram pomysł.

Wspólnie zdecydowaliśmy, że dziś do pracy pojedziemy 2 godziny później, na 9. Każdy z nas padał na twarz mimo, że wczorajszy wieczór nie był fizycznie wyczerpujący. Po śniadaniu wróciliśmy jeszcze do łóżka żeby wytulić się i wycałować na cały nadchodzący dzień. Zanim się zorientowałam, dodatkowy czas już upłyną i trzeba było zacząć się szykować. Nie miałam dziś ochoty na strojenie się. Głowa bardzo mnie bolała od początku śniadania. Wyciągnęłam z szafy ciemno zielony garnitur oraz satynową czarną podkoszulkę na ramiączkach z czarną koronką przy dekolcie. Do tego dopasowałam czarne lakierowane szpilki i srebrną skromną biżuterię. Włosy tylko rozczesałam a na twarzy oprócz standardowego pakietu podkład-korektor-puder-róż-brązer-rozświetlacz-tusz, zrobiłam tylko kreski eyelinerem i pomalowałam usta bezbarwnym błyszczykiem ze świecącymi drobinkami.

W pracy nie kontaktowałam. Na spotkaniu byłam fizycznie ale moje myśli krążyły wokół ciepłego łóżka i snu. Z wielkim trudem robiłam wszystkie zadania na dziś. Początek dnia był cudowny ale później miałam wrażenie, że wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Siedziałam przy biurku oparła na łokciu i sprawdzałam kolejny dokument. Tryb zombie wszedł mocno. Niby czytałam tekst ale jakby mnie ktoś zapytał o jego treść to jedyne co mogłabym o nim powiedzieć to to, że zawierał kropki po każdym zdaniu. Akurat w jednym momencie Richard, Zabdiel i Joel postanowili wysłać mi tonę plików do ogarnięcia. Załamka to najsłabsze słowo jakiego użyłabym w tamtym momencie. Moje samopoczucie wyjechało na Syberię i postanowiło umrzeć wpadając do wody i dając rozerwać się wodnym zwierzętom. Otworzyłam foldery od chłopaków i w tej samej chwili system się zaciął.

Komputerze współpracuj bo wywalę cię przez okno.

Czekałam kilka dobrych minut po czym z hukiem przywaliłam czołem w biurko z bezsilności.

-Melissa co się stało?-odparł przestraszony.

-A co się nie stało... Od momentu przyjechania tutaj wszystko się pieprzy.-odparłam nie podnosząc głowy.

-Chodź do mnie.-wzięłam głęboki oddech i podeszłam do chłopaka masując czoło. Usiadłam bokiem na jego kolanach i wtuliłam się w jego szyję.-Co się dzieje skarbie?-otrzymałam całusa w czoło.

-Po pierwsze, uwielbiam jak mówisz do mnie skarbie. A po drugie, komputer się zawiesił. Od rana głowa mnie okropnie boli i teraz jeszcze to. Chłopaki wysłali mi jakieś pliki i kiedy chciałam je otworzyć, wszystko się ścięło. To nie jest mój dzień.

-Wróć do domu. Zadzwonię po Lópeza żeby po ciebie przyjechał.

-Nie możesz ty ze mną wrócić? Albo chociaż odwieźć?-spojrzałam na niego smutną miną.

-Za 15 minut mamy ważne spotkanie. Nawet jeżeli bym chciał to nie dam rady. -pocałował mnie.-Wróć do domu, przebierz się w moją koszulkę żeby było ci wygodniej i wskocz pod kołdrę. Co ty na to słońce?

Kocham cię...

-No dobrze ale muszę powiedzieć chłopakom żeby wysłali mi na maila te pliki. Zrobię je w domu. Zobaczymy się dopiero wieczorem?

-Później. Mówiłem, że zostajemy dziś do bardzo późna.

-A w przerwie na lunch?-łzy zaczęły mi napływać do oczu.

-Niestety nie będziemy mieli dziś przerwy...-posmutniał.

-Super... Po prostu ekstra.-wstałam szybko i poszłam do swojego biurka żeby zabrać rzeczy i wyjść z biura zanim się rozpłaczę.

-Mel. Nie złość się. Przepraszam. Obiecuję, że wrócę do domu najszybciej jak będę mógł.-wytarł spływającą łzę z mojego policzka i mocno mnie przytulił.

Po dziesiątkach buziaków od Chrisa, wsiadłam do samochodu, którym przyjechał po mnie López. Po pół godzinie byłam już w domu. Wdrapałam się na górę do pokoju Chrisa. Zaatakowałam od razu jego szafę. Wyciągnęłam jedną z jego koszulek i przytuliłam do siebie. Pachniały praniem ale nie moim ukochanym. Na kanapie dostrzegłam jego koszulę z wczorajszego balu. To było to. Wzięłam ją i poszłam do łazienki zmyć makijaż i się wykąpać. Po kwadransie wysuszyłam włosy, założyłam czystą białą bieliznę i koszulę Chrisa. Nie zakładałam biustonosza. Nie będę się dusić skoro będę sama siedzieć w domu przez cały dzień. Podwinęłam rękawy do połowy przedramienia i przyjrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem seksownie. Wysłałam dziewczynom zdjęcie na naszą babską grupę. Wychodząc ze swojego pokoju wpadłam na pomysł, który mam nadzieję, że spodoba się Christopherowi. Wzięłam swój kubek ze szczoteczką i pastą do zębów, ręcznik, szczotkę do włosów z różnymi akcesoriami, kosmetyki i zaniosłam do pokoju Christophera. Wszystko ładnie poukładałam i poinformowałam Alice, żeby od dzisiaj zmieniała mój ręcznik u chłopaka w pokoju. Z trochę lepszym humorem położyłam się wygodnie na łóżku. Chwyciłam jego poduszkę i zasnęłam otulona zapachem perfum.

>Chris POV<

Nie chciałem zostawiać moje księżniczki samej. Była bardzo smutna, że zobaczymy się dopiero nad ranem. Robiłem wszystko żeby zyskać na czasie i jakimś cudem znaleźć dla niej chociaż chwilę w porze lunchu. Biuro było jednym wielkim pobojowiskiem. Pojęcie chodu było mi obce. Ciągle biegałem. Erick zainteresował się moim pośpiechem więc wyjaśniłem mu swoje zachowanie. Zaproponował, że przejmie kilka moich obowiązków żebym mógł wrócić do domu. Byłem mu bardzo wdzięczny. Równo o 1:15 PM pognałem do samochodu i przekraczając wszystkie limity prędkości, pojechałem do domu.

-Melissa jest w pokoju?-zapytałem Alice, która akurat sprzątała w korytarzu. Kiwnęła głową więc szybko pobiegłem do swojego pokoju. Powoli i cicho otworzyłem drzwi bo byłem przekonany, że zasnęła. Wślizgnąłem się przez niewielką szparę i zamknąłem drzwi za sobą. Dopiero teraz odwróciłem się do łóżka i spojrzałem na moją piękność. Leżała z moją poduszką w objęciach a na sobie miała tylko bieliznę i moją koszulę z wczoraj. Oparłem się o ramę łóżka i przyglądałem się jej perfekcyjnemu ciału. Podciągnięta koszula eksponowała większą część brzucha i  pupę. Wyglądała niesamowicie seksownie. Próbowałem uspokoić swoje myśli ale nie było to najłatwiejsze. Podziwiałem ją przez kilka kolejnych minut kiedy nagle zadzwonił mój telefon.

Kurwa mać!

Szybko się rozłączyłem ale głośny dźwięk dzwonka i tak ją obudził. Przetarła oczy i spojrzała na mnie.

-Co tutaj robisz?-zapytała zaspanym głosem i usiadła na brzegu łóżka bliżej mnie.

Ona nie ma nawet stanika. Christopher ogarnij się. To tylko kobieta twojego życia rozebrana praktycznie do naga. Cholera jasna. Melissa dlaczego mi to robisz?

-Znalazłem trochę czasu i pomyślałem, że do ciebie przyjadę. Przepraszam, że cię obudziłem. Zapomniałem wyciszyć telefonu z tego pośpiechu.-nadal zaspana stanęła na łóżku i otworzyła ramiona na boki. Objąłem ją więc w pasie, a ona niespodziewanie złapała mnie za szyję i zaplotła nogi wokół mojego brzucha. Musiałem więc złapać ją za uda i  dotknąć jej miękkiej skóry w tak niedostępnym zazwyczaj miejscu.

-Za ile musisz wracać? Masz czas chociaż zjeść obiad ze mną?-zapytała wtulona we mnie.

-Za godzinkę więc myślę, że dam radę skarbie.-dostałem od niej słodkiego buziaka, którego bardzo się obawiałem. Wiedziałem, że wkręcę się w pocałunki i nie będę potrafił się opanować. Tym bardziej jeśli tak wygląda. Po kilku minutach na siłę rozłączyłem nasze usta.-Melissa błagam cię, nie całuj mnie kiedy jesteś tak ubrana. Rano ledwo się powstrzymałem, a teraz... Dziewczyno masz na sobie tylko moją koszulę a ja szaleję za tobą jak głupi. To nie jest dobre połączenie.-powiedziałem jej prosto w usta.-Pójdę teraz na dół, a ty przebierz się i do mnie dołącz, dobrze?

-Przepraszam. Wiem, że miałam wziąć koszulkę z szafy ale ona w ogóle nie pachniała tobą. I wtedy znalazłam twoją koszulę. Miało cię nie być do jutra więc stwierdziłam, że ubiorę się tylko tak bo będzie mi wygodniej.-zawstydziła się, a jej policzki zaróżowiły. Postawiłem ją obok łóżka i wyszedłem z pokoju. Zamykając za sobą drzwi ostatni raz spojrzałem na przepiękny obrazek.

>Melissa POV<

Kompletnie zapomniałam, że jestem tak ubrana. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Wzięłam kilka głębokich oddechów i poszłam do swojego pokoju po ubrania. Wzięłam limonkowy sportowy biustonosz, szary bezrękawnik i do kompletu szare dresowe szorty. Kilka minut później zeszłam na dół. Christopher rozmawiał przez telefon więc poszłam do kuchni pomóc Alice i Grace. Yocelyn, Aaliyah i Constanza siedziały już przy stole. Nałożyłam jedzenie na talerze i wzięłam oba dla siebie i Chrisa. Usiadłam już do stołu, a on nadal wisiał na telefonie.

-Czy on musi ciągle gadać przez telefon?-powiedziałam z podniesionym głosem.-Przyjechał do mnie czy żeby rozmawiać?

-Mnie też irytuje, że w naszym wolnym czasie Joel zajmuje się firmą. Rozumiem, że mają obowiązki no ale bez przesady. Za kilka miesięcy urodzi się nasza córeczka. Dla niej też nie będzie miał czasu?

Po dłuższej chwili szatyn przyszedł do jadalni. Schował telefon i usiadł obok mnie.

-Lo siento, cariño, pero tendré que volver a la compañía antes.(Przepraszam skarbie ale muszę wrócić do firmy wcześniej.)-powiedział w trakcie przeżuwania.

-Qué? Pero por qué?-humor zepsuł mi się jeszcze bardziej.

-Przełożyli spotkanie o pół godziny wcześniej. Przepraszam.

Chris zjadł posiłek w ogromnym pośpiechu i po 10 min musiał już wychodzić. Odprowadziłam go do drzwi i pożegnałam wieloma czułymi pocałunkami i uściskami.

-Jakby się coś działo to pisz. Postaram się odpowiadać w miarę na bieżąco. I proszę, nie czekaj na mnie ubrana tak jak dzisiaj.-przysunął usta do mojego ucha.-Wyglądałaś mega seksownie i prześlicznie ale zbyt niebezpiecznie żeby spać obok ciebie spokojnie.-zawstydziłam się okropnie.-Zajmij się czymś skarbie i zabij czas do mojego powrotu. Jesteś cudowna. Pa.-pocałował mnie pomiędzy każdym zdaniem. Kiedy byłam pewna, że wyjechał za bramę, wróciłam do stołu żeby dokończyć jedzenie. Tam dopadły mnie dziewczyny.

-Od kiedy on mówi do ciebie skarbie?!- zaczęła krzyczeć Cony.

-I cały czas się całujecie?-dodała od siebie Yocy.

-No tak. W zasadzie to od wczoraj bardzo dużo się zmieniło. Chłopaki wam jeszcze nie wygadali?-skrzywiły się.-A to dziwne.

-Co się zmieniło Mel?-zapytała tym razem spokojnie Cony.

-Na przyjęciu Christopher wyznał co do mnie czuje. Że mu na mnie zależy i że będzie czekał na mnie ile potrzeba.-zaczęły piszczeć.-Ja odpowiedziałam, że nie musi czekać bo mi na nim też bardzo zależy i nie chcę się z nim rozstawać już nigdy.

-Powiedziałaś mu, że go kochasz?-pokręciłam głową.-Ale on tobie tak?-ponownie zaprzeczyłam głową.-Dlaczego?-wypytywała Yocy.

-No nie wiem. "Kocham Cię" to bardzo duże słowa. Bałam się, że się wystraszy, że być może to nie jest jeszcze miłość z jego strony. Coś bardzo bliskiego temu uczuciu ale jednak jeszcze nie to.

-No dobrze, ale jak jest między wami teraz? Jesteście małżeństwem ale w rzeczywistości dopiero zaczynacie być razem.-wytknęła Cony.

-Zapytał mnie przed spaniem czy chcę być jego dziewczyną ale... Dziewczyny, ja go kocham nad życie. Wiem, że bez niego jest ono puste i bez znaczenia. Nie mogłam się na to zgodzić.

-Odrzuciłaś go?!-wykrzyczały na raz.

-Powiedziałam, że nie potrzebuję być jego dziewczyną bo jestem już jego żoną.

-Aww.-wszystkie trzy zaczęły się rozpływać. Nawet Aali.

Próbowałam zająć się czymś żeby czas mijał szybciej. Około 11 PM znudziło mi się oglądanie kolejnego filmu.

Niby Christopher prosił żebym nie przyjeżdżała do firmy ale może zrobię mu niespodziankę i pomogę im trochę?

Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Przebrałam szorty na czarne jeansy, wzięłam klucze do budynku i wyskoczyłam do samochodu. Dojeżdżając do CINCO-TI zauważyłam, że światło w żadnym pomieszczeniu się nie świeci. Wzruszyłam ramionami i mimo wszystko zatrzymałam się pod firmą. Pomyślałam, że może siedzą w jakimś wewnętrznym pomieszczeniu. Wysiadłam z auta i weszłam do budynku. Światło na korytarzu było oczywiście zaświecone jak zawsze dla bezpieczeństwa. Przywitałam się z ochroniarzem, który akurat stał z kawą przy recepcji.

-Pani Vélez? Co pani robi tutaj o tak późnej porze?-zaśmiał się.

-Mój mąż i jego koledzy siedzą do późna to pomyślałam, że im pomogę.

-Ale panowie już dawno wyszli z firmy.-skrzywił się.

-Jak to? Mieli być dziś do późna.-zmartwiłam się.

-To prawda, wyszli stąd ostatni. Ale przed 8 PM.

-Może nie zauważyłeś, że zostali.

-Mogę pani pokazać kamery z parkingu. Nie ma ich samochodów.-poszłam za mężczyzną do komputerów i sprawdziłam nagrania z kamer parkingowych. Nie było tam ich aut. Ani jednego.

-Dziękuję. Pójdę na chwilę na górę. Nie powinno mi to zająć dużo czasu.-wymusiłam uśmiech i udałam się do windy, którą specjalnie dla mnie uruchomił pracownik. 

Otworzyłam zamknięty na klucz pokój Christophera i włączyłam światło. Weszłam do środka i usiadłam na obrotowym fotelu chłopaka. Na stoliku leżały jakieś dokumenty z karteczką "ZABRAĆ DO DOMU!!!". Tysiące myśli przebiegało przez moją głowę. Dlaczego mnie oszukał? Gdzie jest teraz? Czy pojechali po kolejną "dostawę"? Łzy zaczęły spływać mi po policzku. Po kwadransie wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam jego numer.

-Hola princesa. Co się dzieje?

-Hej. Chciałam zapytać czy jesteście jeszcze w firmie.-próbowałam brzmieć naturalnie mimo ogromnego smutku.

-Tak. Przez cały czas.-odpowiedział bez zawahania.-Dlaczego pytasz?

-Chciałam sprawdzić swój kalendarz przed spaniem ale nie mogę nigdzie go znaleźć.-zobaczyłam swój terminarz na biurku i wymyśliłam wymówkę.-Jesteś może u siebie w biurze i mógłbyś sprawdzić? Bardzo mi na tym zależy.

-Tak. Akurat jestem ale... nigdzie go nie widzę.-poczułam się jakby ktoś wbijał mi nóż w plecy.-Nie ma go tutaj skarbie. Może w moim samochodzie zostawiłaś albo u Lópeza jak wracałaś z nim dzisiaj.

-Możliwe. To nic. Poszukam go jutro. Kiedy wracacie do domu?

-Za jakieś dwie godzinki wychodzimy i myślę, że na około 3 AM będziemy w domu. Nie czekaj na mnie. Połóż się spać. Wyśpij się.

-Nie chcę spać bez ciebie.

-Spróbuj chociaż. Jak przyjdę to mocno cię wyściskam i dam ci tysiące całusów w ramach przeprosin. Muszę już kończyć. Chłopaki coś ode mnie znowu chcą. Słodkich snów princesa. Pa.

-Dziękuję. Pa.-łzy zaczęły spływać strumieniami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro