No. 56

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Melissa POV<

Przesiedziałam w biurze płacząc jeszcze dobrą godzinę zanim zdecydowałam się wrócić do domu. Zabrałam dokumenty Christophera, które miał koniecznie zabrać, oraz mój terminarz. Zgasiłam światło i zamknęłam biuro na klucz. Korytarzami szłam bardzo powoli zastanawiając się dlaczego mnie okłamał. Czy jest w tym momencie w trakcie odbierania niewinnych dziewczyn? Czy naprawdę tak lekko przyszło mu mnie oszukać? Ma za nic moje zaufanie?

Po powrocie do domu przebrałam się w piżamę, wzięłam koc i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie przy której stała duża lampa nocna. Przy delikatnym świetle i ze spuchniętymi oczami przejrzałam dokumenty Christophera. Nie interesowały mnie ani trochę ale robiłam to dla zabicia czasu. Czekałam na konfrontację. Chciałam zobaczyć jego minę kiedy dowie się, że wiem o jego kłamstwie. Czy to złośliwe? Trochę na pewno ale myślę, że po tym co zrobił mam do tego prawo. Około 2:30 AM usłyszałam dźwięk silników przed domem. Zgasiłam lampkę i poczekałam aż chłopaki wejdą do domu. Usłyszałam burzliwą rozmowę i przekręcenie zamka. Serce podeszło mi do gardła i łzy ponownie chciały wypłynąć ale nie mogłam im na to pozwolić. Do środka weszli po ciemku nie zapalając światła.

-Wkurwił mnie, ok?-krzyknął Chris nie przejmując się godziną.

-Ale nie musiałeś mu dawać w mordę. Sam przez to oberwałeś.-wydarł się Joel.

Czyli jednak handel...

W tym samym momencie zaświeciłam lampkę. Chłopaki stanęli jak wryci. Patrzyli na mnie wielkimi oczami. Wstałam z kanapy i ruszyłam w ich stronę. Chwyciłam Chrisa za podbródek i przekręciłam jego twarz aby lepiej widzieć rozcięty łuk brwiowy. Zacisnęłam mocno usta i zrobiłam krok w tył.

-Zapomniałeś zabrać dokumentów, a terminarz leżał na wierzchu. Ale w sumie ciężko było go zauważyć skoro nawet nie byłeś w biurze.-wcisnęłam plik w jego klatkę piersiową i spojrzałam zawiedzionym wzrokiem. Smutek i bezsilność pojawiły się na jego twarzy. 

-Melissa wysłuchaj mnie. Proszę.-spuściłam głowę w dół i ruszyłam w stronę schodów. Próbował złapać mnie za rękę ale zrobiłam szybki unik i pobiegłam na górę ze łzami lejącymi się po policzkach. Z pokoju zabrałam poduszkę, telefon i zaczęłam szybko iść do siebie. W połowie drogi zatrzymał mnie chłopak.-Skarbie proszę cię. Wszystko ci wytłumaczę. Wybacz mi.-powiedział łamiącym się głosem.

-Nie musisz mi nic wyjaśniać. Dobrze wiem gdzie byłeś. Po prostu nie sądziłam, że aż tak głęboko w dupie masz moje zaufanie.

-Nie mam.

-Wczoraj też kłamałeś? Mam rozumieć, że to wszystko było jednym wielkim kłamstwem, bardzo dla ciebie wygodnym?

-Nieprawda! Nie kłamałem. Wszystko co mówiłem wczoraj było szczere. Moje uczucia są szczere. Melissa pozwól mi wyjaśnić. Proszę cię.-wyrwałam rękę z jego uścisku i poszłam do swojego pokoju.-Melissa! Błagam cię! Pozwól mi wyjaśnić!-zignorowałam jego krzyki i zamknęłam się w pokoju. Osunęłam się na podłogę i zatraciłam w gorzkim płaczu.

>Chris POV<

Wszystko się spieprzyło. Chciałem dobrze. Nie chciałem martwić Melissy, a wyszło całkowicie odwrotnie. Dowiedziała się o moim kłamstwie. Stałem na korytarzu zrezygnowany i patrzyłem jak znika za drzwiami swojego pokoju. Poszedłem do swojego pokoju, zrzuciłem z siebie ubrania i poszedłem pod prysznic. Ryczałem jak małe dziecko. Byłem na siebie okropnie wściekły. Ta sytuacja nigdy nie powinna się zdarzyć. Oparłem się o ściankę i przyjmowałem kolejne dawki bardzo gorącej wody. Próbowałem złamane serce zastąpić bólem fizycznym i ukarać siebie za to co zrobiłem dziewczynie. Pierwsze minuty były katorgą. Później nie czułem już ani jednej kropli. Przełączyłem wodę na maksymalnie zimną. Osunąłem się po ściance do brodzika. Po pół godzinie naprzemiennego cierpienia wyszedłem spod prysznica z obolałym ciałem. Owinąłem się ręcznikiem i oparłem o umywalkę żeby w lustrze przyjrzeć się twarzy najgorszego człowieka. Uderzyłem pięścią ze wszystkich sił w lustro, krusząc je na drobne kawałki. Rozcięta skóra zaczęła krwawić więc włożyłem ją pod strumień chłodnej wody. W tamtym momencie dostrzegłem drugi kubek ze szczoteczką i pastą do zębów, który należał z całą pewnością do Melissy. Obok wisiał jej różowy ręcznik, a na półce leżały jej kosmetyki. Wyłączyłem wodę i usiadłem na zakrytej toalecie. Schowałem twarz w dłoniach i ponownie zacząłem płakać. 

Po tak długim czasie wszystko zaczęło się układać. Nawet przeniosła się do mojego pokoju. W końcu to zrobiła. A teraz śpi u siebie. Melissa, skarbie, wybacz mi. Nie chciałem cię skrzywdzić. Zrobiłem to dla twojego dobra. Zrobiłem to bo bardzo cię kocham.

W łazience na płaczu spędziłem jeszcze lekką ręką ponad kwadrans. Z szafy wyciągnąłem czystą bieliznę i spodnie. Wziąłem telefon i wyszedłem do Azylu. Od razu chwyciłem pełną butelkę whisky. Nie bawiłem się ze szklanką. Odkręciłem korek i przystawiłem gwint do ust biorąc kilka dużych łyków wysokoprocentowego trunku. Na telefonie przeglądałem nasze wspólne zdjęcia z Ekwadoru. Wpatrywałem się w jej przepiękny uśmiech czym jedynie pogłębiałem swój smutek. Po skończeniu pierwszej butelki, chwiejnym krokiem poszedłem do barku po następną. Nie wracałem na kanapę. Usiadłem na podłodze pod barkiem. Łzy towarzyszyły mi przez cały czas. Wschód słońca to ostatnie co pamiętam z tego wydarzenia. Obudziły mnie krzyki i mocne szarpnięcia. Otworzyłem oczy, a jasne światło mocno mnie poraziło. 

J: Christopher!! Halo!!

E: Co ty odwaliłeś?!

-Nie szarpcie mnie debile bo wam wpierdolę.-wymamrotałem.

R: Ty najpierw wstań a dopiero później strasz czymkolwiek innym! Co ty ze sobą zrobiłeś?! Dlaczego tyle wychlałeś?!

-Walcie się. Chcę zostać sam.

Z: Musimy zabrać go do pokoju.

-Nigdzie nie idę.

Z: Nie pytamy cię o zdanie.

Po chwili Zabdiel złapał mnie za rękę i przełożył ją przez swoją szyję. Powoli pomógł mi wstać i ruszyliśmy chwiejnym krokiem do wyjścia. Przechodząc obok niewielkiego stolika, zabrałem butelkę wódki. Kiedy byliśmy już na korytarzu, wyrwałem się z objęcia Zaba i zacząłem iść sam w stronę mojego pokoju. Wszystko dookoła wirowało. Nie przeszkodziło mi to jednak w otwarciu butelki i wzięciu kilku łyków. Miałem już chwytać za klamkę kiedy drzwi nagle się otworzyły i w progu stanęła jakaś postać. Po słodkim zapachu wywnioskowałem, że to Melissa. Upadłem przed nią na kolana i zacząłem błagać o wybaczenie.

M: Co mu się stało?!-krzyknęła do chłopaków.

J: Schlał się.

M: Dlaczego?!

R: To już niech sam ci wyjaśni jak dojdzie do siebie.

>Melissa POV<

Zabdiel pomógł chłopakowi położyć się do łóżka i siłą zabrał mu butelkę z ręki. Zasnął bardzo szybko. Przykryłam go kołdrą i poszłam na dół po ulubioną herbatę. 10 min później wróciłam do jego pokoju i usiadłam skulona na kanapie pod miękkim kocem. Nie potrafiłam go zostawić w takim stanie nawet jeżeli byłam przez niego smutna. Wzięłam laptop, który od wczoraj był w jego pokoju, i przejrzałam pliki, o których zapomniałam. Było już popołudnie, a on dalej spał. Napisałam więc do Ericka.

Ja

Ile on wypił? Śpi już bardzo długo

Erick

Dwie 0,7 Jacka i pół czystej


Pogięło go do reszty?

Przejrzałam social media i poszłam na dół na obiad. Atmosfera w trakcie posiłku była bardzo gęsta. Cała piątka była zamieszana w to kłamstwo. Wiedzieli, że nie będzie kolorowo jak się o wszystkim dowiem, a mimo wszystko nie odradzili mu tego pomysłu. Być może sami je wymyślili. Tego nie wiem. Po skończonym posiłku wróciłam do chłopaka. Weszłam do pokoju i zastałam go siedzącego na łóżku, owiniętego moim kocem. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Odwróciłam głowę w drogą stronę żeby się nie rozkleić i wzięłam z kanapy laptopa. Chciałam jak najszybciej opuścić ten pokój.

-Melissa espera. Por el amor de Dios, escúchame. Por favor.(Melissa. Poczekaj. Na miłość boską, wysłuchaj mnie. Proszę.)-zatrzymał mnie w ostatniej chwili przed drzwiami.

-No quiero hablar contigo. No quiero. No te daré otra oportunidad de mentirme.(Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie chcę. Nie dam ci kolejnej okazji by mnie okłamać.)-odpowiedziałam ze łzami w oczach. Ciągle trzymałam dłoń na klamce i próbowałam otworzyć ale Chris mocno opierał się drzwi.

-Nie będę kłamał. Uwierz mi.

-Uwierz mi po tym jak mnie oszukałeś? Czy ty wiesz o co mnie prosisz?

-Poświęć mi tylko 5 min. Proszę cię.-złożył dłonie jak do modlitwy i przyłożył je do ust.

Nie wiedziałam co mam zrobić. Widziałam, że żałuje tego co zrobił ale wysłuchanie go oznaczało porażkę z mojej strony. Wiedziałam, że mu wybaczę i nie będę długo się na niego złościć. A ja chcę być na niego zła. Chcę żeby zrozumiał, że to nie była błahostka, że naprawdę zabolało mnie jego kłamstwo. Tym bardziej w tej delikatnej kwestii.

-5 min i ani sekundy dłużej.-rzuciłam chłodno i usiadłam na kanapie. Chłopak przetarł twarz i kucnął przede mną.

-Wiem, że nie powinienem cię okłamywać. Ja po prostu...spanikowałem. Wiedziałem, że będziesz na mnie wściekła, że po raz kolejny jedziemy po...

-Nie krępuj się. Słowa, których użyjesz i tak nie będą gorsze od tego co robisz.-powiedziałam chłodno.

-Pamiętam co się działo ostatnim razem. Pamiętam jak na to zareagowałaś. Wiem, że gdybym ci powiedział po co tak naprawdę jedziemy w nocy, to oszalałabyś ze złości na mnie. Bałem się, że mnie zostawisz, że odejdziesz, a ja nie mogę cię stracić Melissa. Jesteś sensem mojego życia i nie mogę pozwolić ci odejść. Zrobiłem ogromne świństwo ale kierowałem się twoim dobrem. Przepraszam cię. Obiecuję, że nigdy więcej się to nie powtórzy.

-Wiesz jak się czułam kiedy siedziałam w twoim biurze... Cholera. Byłam tam, siedziałam na twoim krześle, a ty... Jak gdyby nigdy nic mówiłeś, że właśnie tam jesteś, że szukasz mojego kalendarza. Wiesz jak się w tamtym momencie czułam?-głos zaczął mi drżeć.-Jak śmieć. Jak idiotka, której można wcisnąć każdy kit. Ale czy tak naprawdę nią nie byłam? Było mi przykro, że musisz siedzieć w firmie do późna, że znowu będziesz zmęczony, niewyspany. Chciałam przyjechać, zrobić ci niespodziankę, pomóc żebyś szybciej wrócił do domu. Chciałam w końcu się do ciebie przytulić i pójść spać. Ufałam tobie Chris. Wierzyłam we wszystko co mówisz. Sądziłam, że co jak co, ale ze mną jesteś zawsze szczery. Jeśli chciałeś żebym w jakimś minimalnym stopniu kiedykolwiek zaakceptowała to czym się zajmujesz, to sytuacja z dzisiaj w żaden sposób nie przybliżyła cię do tego.

-Przepraszam cię Mel.

-Ile razy? Ile razy mnie okłamałeś? Przyznaj się teraz. Wolę jeden dzień spędzić rozwalona emocjonalnie niż kilka razy dowiadywać się, że pewne sytuacje, słowa, nie miały nic wspólnego z prawdą.

-Przysięgam, że nigdy przenigdy wcześniej cie nie okłamałem. Przysięgam, że to był jedyny raz. Jedyny i ostatni. Już nigdy więcej tego nie zrobię.

-Bądź świadomy, że od tego momentu wszystko co mówisz będzie stało pod znakiem zapytania.-wstałam z kanapy i wyszłam z pokoju. Przebrałam się i poszłam do samochodu. Chciałam się stąd wyrwać, zmienić otoczenie na jakiś czas. Przepełniał mnie smutek i potrzeba matczynej miłości. Nie wiedziałam czy podejmuję dobrą decyzję ale pierwszą osobą, o której pomyślałam była pani Jenny. Niespełna godzinę później zatrzymałam się na podjeździe państwa Vélez. Drzwi otworzyła mi Asuncion. Przywitałam się poprosiłam o powiadomienie pani Jenny. Kiedy tylko ją zobaczyłam, ze łzami w oczach wpadłam w jej ramiona. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam płaczem. Kobieta mocno mnie przytuliła i próbowała uspokoić. Usiadłyśmy na kanapie.

-Melissa? Aniołku co się stało? Dlaczego płaczesz?-nie potrafiłam jej odpowiedzieć ani słowem.- To przez Christophera?-kiwnęłam głową.

-Nie mów mu, że tutaj jestem. Proszę. Nie chcę z nim rozmawiać.-wydusiłam.

-Pero qué pasó?-zapytała głaszcząc mnie po głowie.

-Okłamał mnie. Okłamał w tak ważnej sprawie. Wzgardził moim zaufaniem. Dobrze wie, że gdybym mu tamtego dnia nie zaufała, to nigdy nie bylibyśmy razem. Nigdy nie mieszkałabym u niego. Postawiłam wszystko na jedną kartę i uwierzyłam mu kompletnie go nie znając, a teraz okropnie to wykorzystał.

-Kochanie. Nie znam sytuacji. Nie wiem o co konkretnie chodzi i nie będę wypytywać bo jeżeli chciałabyś mi o tym powiedzieć, to zrobiłabyś to już na początku. Nie będę broniła swojego syna bo postąpił źle. Tak jak wam mówiłam, szczerość to podstawa każdego związku, nieważne na jakim etapie. Chciałabym tylko powiedzieć, że Christopher kocha cię całym sercem. W życiu pogubił się kilka razy ale to mądry chłopak. Zawsze kierował się dobrem najbliższych. Troszczył się o innych kosztem własnego szczęścia. Może i tym razem chciał dla ciebie dobrze. Być może wybrał lepszą opcję.

-Wolałabym znać mimo wszystko gorszą wersję. Mogę zostać u was na resztę weekendu? Chcę przemyśleć sytuację z daleka od niego.

-Dobrze córeczko. Nie ma z tym jak najmniejszego problemu ale uważam, że powinnaś przynajmniej powiedzieć mu, że jesteś u nas. 

-Nie. Nie chcę żeby o tym wiedział.

Jenny wskazała mi wolny pokój, w którym będę spała. Nie chciałam przyjmować sypialni Chrisa. To w niczym by mi nie pomogło. Usiadłam na łóżku i napisałam do Ericka wiadomość.


Ja

Nie wracam do domu na weekend. Nic mi nie jest. Muszę wszystko przemyśleć.


Po wysłaniu wiadomości od razu wyłączyłam telefon i odłożyłam na stolik nocny. Wyszłam do salonu gdzie spotkałam pana Leonarda czytającego książkę.

-Dzień dobry Melissa.-uśmiechnął się delikatnie.

-Dzień dobry. Przepraszam. Nie będę panu przeszkadzać.

-Nie przeszkadzasz. Chodź. Całymi dniami nie robię nic innego.-niepewnie weszłam i usiadłam obok mężczyzny na kanapie.-Jenny powiedziała mi, że zostajesz z nami na dwa dni bo mój syn to skończony kretyn.

-Jeśli to panu przeszkadza, to jeszcze dziś opuszczę dom.-zmartwiłam się. Mężczyzna złapał mnie za rękę i ciepło się uśmiechnął.

-Zostań. Cieszę się, że zwróciłaś się z tym do nas. Wiem, że nie możesz w takich sytuacjach liczyć na swoich rodziców, dlatego razem z żoną doceniamy, że przyszłaś akurat do nas. Mimo tego, że jesteśmy rodzicami Chrisa, to zapewniam cię, nie będziemy go bronić i jego temat nie będzie poruszany w trakcie twojego pobytu. Domyślam się, że to ostatnie o czym chcesz słuchać. Miałabyś ochotę zagrać w bilarda?

-Nigdy nie grałam ale z wielką chęcią się nauczę.-uśmiechnęłam się i pomogłam wstać mężczyźnie. Wspólnie udaliśmy się do drugiego pokoju. Podał mi wskazówki, pokazał triki i wytłumaczył mi zasady różnych rodzajów gry. Bardzo mnie tym zaciekawił. Graliśmy bardzo długo i szło mi całkiem nieźle. Mimo, że umiejętności pana Leonarda były bardzo wysokie, raz udało mi się z nim wygrać. Wieczorem wyręczyłam Asuncion i podałam leki mężczyźnie, a następnie poszłam do swojego pokoju. Jenny dała mi swoje ubrania do spania. Przebrałam się i zasnęłam z zapłakaną twarzą Chrisa w głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro