No. 57

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Melissa POV<

Poniedziałek, godzina 7 AM. Zjadłam śniadanie przygotowane przez Asuncion i poszłam do samochodu. Włączyłam telefon po dwóch dniach. Przyszła mi masa różnych powiadomień, w tym kilkadziesiąt nieodebranych połączeń i podobna liczba wiadomości. Większość z nich brzmiała podobnie. Przepraszał, prosił żebym wróciła do domu, pisał, że się martwi. Około 8 AM przyjechałam do rezydencji. Chłopaków nie było w domu. Po krótkiej wymianie zdań z dziewczynami poszłam się przebrać i umalować, a następnie pojechałam do firmy. Z zaciśniętym żołądkiem weszłam do biura Christophera ale nie zastałam w nim szatyna. Zamiast niego spotkałam wysokiego znajomego mężczyznę. Siedział przy biurku i popijał alkohol. Zamknęłam drzwi za sobą. Tym mężczyzną był Vázquez. Widziałam go tylko raz i to z dużej odległości ale tej parszywej gęby nigdy nie zapomniałam. Spojrzałam na niego z obrzydzeniem.

-Co pan tutaj robi? Nie ma pan prawa tutaj przebywać.-podniosłam głos.

-Laleczko. Jestem gdzie mi się podoba. Radzę ci nie krzyczeć na mnie bo źle to się dla ciebie skończy. -wstał i okrążył mnie dookoła. Ominęłam mężczyznę i stanęłam obok biurka przy którym siedział.

-Jak można być takim łajdakiem?-wysyczałam.-Dla takich ludzi jak ty nie ma nawet miejsca w piekle.

-Nie znasz życia laleczko.

-Nie jestem laleczką. Odwal się od nich bydlaku. Zatruwasz dobrych ludzi.

-Oni należą do mnie. Kilka lat temu weszli w ten interes bez biletu powrotnego. Pyskata jesteś. Widzę, że Christopher nie pokazał ci gdzie twoje miejsce.

-Jesteś zwykłą gnidą. Jak można handlować ludźmi, traktować ich jak produkt na półce w sklepie?! Kobietami? Jak ci nie wstyd?! Kobieta wydała cię na ten świat, a ty jak się odwdzięczasz?!-przez cały czas krzyczałam.

-Miarkuj się cukiereczku bo nawet Christopher ci nie pomoże.

-Jesteś człowiekiem bez serca. Najgorszym sortem. Nie masz szacunku do drugiego człowieka. Jesteś największym śmieciem. Własna matka powinna się ciebie wstydzić i wyrzec raz na zawsze. Gdybym mogła to zatłukłabym cię własnymi rękami. Nie zasługujesz na to żeby żyć i oddychać tym samym powietrzem co reszta ludzi.-chwyciłam szklankę z biurka i oblałam mężczyznę alkoholem prosto w twarz, a następnie rzuciłam w niego szklanką.-Wynocha stąd!-wskazałam na drzwi ciężko dysząc.

Mężczyzna wytarł twarz ręką i wściekły podszedł do mnie. Złapał mnie za szyję i przyparł do okna. Ściskał mnie bardzo mocno. Ledwo łapałam oddech. Próbowałam się oswobodzić, odepchnąć Vázqueza ale nie dawałam rady, z każdą chwilą miałam coraz mniej siły.

-Słuchaj suko. Nie podnoś na mnie głosu, a tym bardziej ręki. Jesteś tylko zwykłą dziwką, z którą w każdej chwili mogę zrobić co zechcę. Jesteś warta tyle ile ktoś zgodzi się za ciebie dać, a jeżeli nie to kulka między oczy i koniec problemu. Nie wchodź mi w drogę. To jest moja dobra rada. Żadna suka nie będzie mi podskakiwać. Jeszcze raz cię gdziekolwiek zobaczę, a już nigdy więcej nie zobaczysz ani przyjaciół ani Véleza. Zamienię twoje życie w koszmar. Będziesz błagała o śmierć.-wysyczał przez zaciśnięte zęby. W tym samym momencie usłyszałam krzyk Chrisa.

-Zostaw ją!!-podbiegł i mocno szarpnął mężczyznę za ramię. Jednak on nawet nie drgnął. Patrzył na mnie z agresją w oczach i zaciskał dłonie. Obraz zaczął się powoli zamazywać. Usłyszałam dźwięk załadowania broni.- Powiedziałem odpierdol się od niej!-chwilę później Vázquez mnie puścił i upadłam na podłogę. Panicznie zaczęłam brać oddechy. Coraz głębsze i głębsze. Chris podbiegł do mnie i przytulił do siebie. Chciałam go odepchnąć ale nadal byłam bardzo słaba.

-Naucz sukę dyscypliny. Za bardzo podskakuje.

-Uważaj na słowa! Nie waż się jej więcej obrażać!-wykrzyczał.

-Bo co? Będę robił co zechcę. Nawet z twoją laleczką. Nic nie zrobisz.

-Dla niej jestem gotowy zrobić więcej niż ci się wydaje, więc uważaj. Wiem o tobie bardzo dużo.

-Słuchaj idioto. Znasz zasady. Jak coś ci się nie podoba to...puf.-ułożył palce w pistolet i przystawił sobie do skroni.- Przypominam, że wydając mnie, pociągniesz za sobą siebie i swoich koleżków. Pamiętaj z kim jesteś w drużynie Vélez.

Nie chciałam ich dłużej słuchać. Powoli się podniosłam i wspierając się mebli skierowałam się w stronę drzwi. Po drodze wzięłam torebkę.

-Pamiętaj o czym mówiłem laleczko.

-Melissa nigdzie nie idź. Możesz zrobić sobie krzywdę.-zatrzymał mnie Chris.

-Daj mi spokój. Nie zostanę z wami w jednym pomieszczeniu ani chwili dłużej.-ominęłam chłopaka i wyszłam z biura. 

Poszłam do kuchni żeby się uspokoić i napić wody. Szyja bardzo mnie bolała. W podręcznym lusterku widziałam słabe ślady po uścisku. Zamknęłam oczy i położyłam się na stoliku chowając twarz w rękach. Starałam się uspokoić. Moje ciało nadal się trzęsło.

-Co ja do cholery tutaj robię?! Dlaczego to musi spotykać akurat mnie?! Christopher w coś ty się wplątał. Ten facet jest niebezpieczny i w każdej chwili bez powodu może cię zabić.-powiedziałam do siebie płacząc. Po kilku minutach poczułam ciepłe dłonie na swoich ramionach. Jak poparzona odsunęłam się na bok i spojrzałam za siebie. Kiedy zobaczyłam Chrisa, zabrałam swoją torebkę i wyszłam z pomieszczenia. Christopher za mną krzyczał ale ignorowałam go i nadal szybkim krokiem szłam do windy. Kiedy drzwi windy się zamknęły, odetchnęłam z ulgą i poprawiłam nieco zepsuty makijaż. Nie spodziewałam się, że tego dnia tak wcześnie wrócę do domu. Chciałam porozmawiać z Chrisem, wyjaśnić sobie wszystko. Później poszlibyśmy na obiad i byłoby cudownie. Po powrocie do domu przebrałam się z niewygodnych ubrań. Koszula, ołówkowa spódnica i szpilki to nie są rzeczy, które mam ochotę nosić do końca dnia. Wzięłam z szafy Chrisa jedną z jego koszulek. Zawiązałam supełek nad brzuchem i założyłam jasne jeansowe szorty. Poszłam na plażę. Usiadłam na piasku i wsłuchałam się w dźwięk fal.

Rzuciłabym to wszystko i uciekła jak najdalej stąd. Jednak nic nie mogę zrobić bo miłość do Chrisa trzyma mnie przy nim mimo tych wszystko problemów. Chciałabym żeby w końcu uwolnił się od handlu. Żylibyśmy w spokoju, z daleka od niebezpieczeństwa. Czy naprawdę Vázquez zabije go jeżeli będzie chciał odejść? Czy jest jakiś haczyk na tego człowieka, który pozwoli uwolnić się Chrisowi od interesu? Ile to jeszcze potrwa?

Kolejne godziny mijały, a ja nadal siedziałam na plaży i wpatrywałam się w horyzont. Chłodny wiatr powodował gęsią skórkę i lekki dreszcz. Nagle zobaczyłam, że ktoś siada za mną okrakiem, a następnie poczułam ciepłe ramiona na swoim ciele. Wiedziałam, że to był Christopher. Nie poznałam go po tatuażach na rękach, ale po jego dotyku. Rozpoznałabym go w każdej chwili, w każdych warunkach.

-Zostaw mnie samą.-powiedziałam cicho.

-Nigdy. Bardzo się za tobą stęskniłem. Przepraszam za to co się wydarzyło w biurze. Nie wiedziałem, że przyjdzie. Jak się czujesz? Bardzo cię boli szyja?-pocałował mnie delikatnie po obu stronach szyi.

-Nie boli. Czy to co mówił Vázquez jest prawdą?-zapytałam drżącym już głosem.

-A co tobie powiedział?

-Pytam o to co powiedział przy tobie. Że jeżeli będziesz chciał odejść to cię zabije.

-Nie rozmawiajmy o tym. To...nie jest temat na, który kiedykolwiek chciałbym z tobą rozmawiać.-odparł chłodno.

-Chcę wiedzieć.

-Melissa.-podniósł trochę głos.-Co się działo zanim przyszedłem? Co powiedziałaś lub zrobiłaś, że się tak wściekł?-zdjęłam jego ramiona z siebie i wstałam z piasku.

-To nie jest temat, na który chciałabym z tobą rozmawiać.-powtórzyłam jego słowa i omijając go poszłam w stronę domu.

-Melissa! Melissa nie ignoruj mnie po raz kolejny!-słyszałam jego krzyki za plecami ale nie reagowałam. Zadałam pytanie, które olał więc nie miał prawa wymagać ode mnie odpowiedzi. Usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizję. Zaraz za mną wpadł do domu Chris. Był wściekły.

-Możesz mnie nie ignorować?!-stanął przed telewizorem. Przesunęłam się na drugi koniec kanapy żeby lepiej widzieć odsłonięty fragment telewizora.-Ok. Co chcesz wiedzieć?

-Teraz już nic.-dolałam oliwy do ognia. Wyłączyłam telewizor i skierowałam się w stronę schodów.

-Chcesz wiedzieć czy mnie zabije? Tak! Mnie, Ericka, Zabdiela, Joela i Richarda. Wszystkich.-stanęłam jak wryta. Zamknęłam oczy i nie odwracając się do niego słuchałam tego co mówi.-Jeżeli, któryś z nas chce z tego wyjść to konsekwencje ponoszą wszyscy. Pracujemy w grupie i wspólnie odpowiadamy za nasze decyzje. Nie mieliśmy wyboru. Mimo tego, że chcę pierdolić to wszystko, to nie mogę! Nie mogę bo narażam moich braci! Z tego nie ma wyjścia Melissa. Byliśmy głupi. Nie wiedzieliśmy na co się zgadzamy, a teraz ponosimy tego konsekwencje. Nie wiem ile jeszcze będzie się to ciągnąć bo ten idiota nie chce zdechnąć! Jeśli tak bardzo chcesz żebym wyszedł z tego interesu to okey. Zrobię to. Tylko nie wiem czy Yocelyn, Aaliyah i Constanza kiedykolwiek ci to wybaczą.-ominął mnie i poszedł na górę. Stałam w tym samym miejscu jeszcze kilka minut analizując jego słowa.

>Chris POV<

Dawno nie byłem taki wściekły. Miałem ochotę rozpieprzyć wszystko na swojej drodze. Poszedłem do Azylu i zacząłem szukać po szafkach metalowego pudełka. Znalazłem je w komodzie za barem. Otworzyłem je i spojrzałem na zawartość. Długo nie miałam z nim styczności. Wyciągnąłem papierek i zacząłem skręcać blanta. Rozsiadłem się na kanapie i zaciągnąłem się kilka razy. Jakiś czas później dostałem telefon od jednego z ochroniarzy żebyśmy przyjechali do miejsca pobytu dziewczyn. Wziąłem kilka wdechów i wyszedłem na korytarz. Dopiero tam wypuściłem powietrze.

-Pojebało cię? W całym domu będzie walić!-wszedł na górę Richard i krzyknął.

-Chuj mnie to obchodzi. Zbieramy się.

-Ale mnie to obchodzi! Moja córka nie będzie wdychała trawy kretynie!-w tym samym momencie na górze pojawiła się Mel. Nie było opcji żeby nie słyszała słów Richarda. Spojrzała na mnie zawiedziona.

-Zbieraj chłopaków i jedziemy. Czekam na was w aucie.-ominąłem dziewczynę i zacząłem schodzić na dół.

-Jeżeli myślisz, że będziesz teraz prowadził to chyba do reszty cię pojebało.-zignorowałem krzyk chłopaka i poszedłem do Range Rovera. 10 min później przyszli chłopaki i siłą wyrzucili mnie na tylne siedzenie. Godzinę później byliśmy na miejscu. Poszliśmy na tyły budynku. Kilka dziewczyn ogłuszyło naszych ludzi i chciało uciec. Mężczyźni stali z czwórką związanych młodych kobiet.

-Jedna uciekła.-odezwał się jeden z nich.

-Jak to uciekła?!-wydarł się Erick.

-Chłopaki jej szukają. Nie powinna daleko zwiać.-odpowiedział.

>Melissa POV<

Musiałam skorzystać z okazji. Nie widziałam innej opcji. Przebrałam się w czarne jeansy, biały t-shirt i czarną nierozpinaną bluzę. Włosy związałam w warkocz. Wsiadłam do swojego auta i ruszyłam za chłopakami. Dystans który nas dzielił był bardzo duży ale na szczęście trasa była łatwa i ich nie zgubiłam. Oni wjechali na teren jakiejś działki, a ja zatrzymałam się kawałek przed. Założyłam kaptur na głowę i ruszyłam w stronę budynku. Przed wejściem nie było ochroniarzy. Wszyscy stali za budynkiem i krzyczeli. Otworzyłam powoli skrzypiące drzwi i weszłam do  środka. Znajdowałam się w długim korytarzu z pokojami po prawej i lewej stronie. Tylko przy samym wejściu było jedno otwarte na korytarz pomieszczenie, które przypominało kuchnię. Szłam korytarzem i zaglądałam do każdego pokoju. Siedziały w nich po dwie lub trzy dziewczyny ze związanymi rękami, nogami i zakneblowanymi ustami. Patrzyły na mnie przerażone i płakały. Próbowały krzyczeć ale szmatki nie dawały im tej możliwości. Na końcu holu było okno. Spojrzałam przez nie. Widziałam jak chłopaki szarpali jaką dziewczynę. Chris złapał ją mocno za szczękę i popchnął. Po chwili złapał za linkę na nadgarstkach i zaczął kierować się w stronę budynku. Serce waliło mi jak szalone. Zaczęłam robić kroki w tył. Nie mogłam uwierzyć w to co się tutaj działo. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego jest w nim tyle agresji. To nie był ten sam człowiek. Byłam przerażona tym widokiem i czynami Chrisa. Po chwili usłyszałam otwieranie drzwi i głośne ich zatrzaśnięcie.

-Kim jesteś?!-krzyknął na mnie. Zamarłam i nie odwracałam się.-Pytam się kim jesteś do cholery i co tutaj robisz?!-po chwili mojego milczenia usłyszałam załadowanie broni.-Zadałem pytanie! Odpowiadasz czy wolisz kulkę w plecy? Mam ci pomóc?! Kim ty kurwa jesteś?!- łzy zaczęły spływać po twarzy. Wiedziałam, że do mnie nie wymierzyłby z broni ale teraz nie wiedział, że to ja. Nagle usłyszałam strzał obok stopy. Odskoczyłam na bok. Ponownie załadował broń.-Nie dociera?! Odwróć się do kurwy nędzy bo tym razem nie będę miał litości!-wzięłam głęboki oddech i powoli odwróciłam się twarzą do chłopaka. Wbiłam w niego swój przerażony i zapłakany wzrok. Kiedy zobaczył, że to ja, wytrzeszczył oczy. Był zaskoczony ale i przestraszony. Opuścił broń na dół i wystrzelił załadowany nabój w bok. Następnie schował pistolet z tyłu za spodnie.-Melissa... Ja... Nie wiedziałem, że to ty.-odezwał się z obłędem w oczach. W tym samym momencie do środka wszedł Joel. Był w szoku kiedy mnie zobaczył. Zabrał dziewczynę od Chrisa i zaprowadził ją do pokoju. Przebiegłam obok szatyna i opuściłam budynek nie zamykając drzwi za sobą. Biegłam ile sił w nogach w stronę samochodu ale niespodziewanie poczułam szarpnięcie za łokieć.

-Melissa poczekaj. Ja naprawdę nie wiedziałem, że to ty. Nigdy bym czegoś takiego tobie nie zrobił.-tłumaczył się ciężko dysząc.

-Ale gotów byłeś to zrobić byle jakiemu człowiekowi.-wymamrotałam.

-Co ty tutaj robisz? Dlaczego tutaj przyjechałaś?-nie odpowiadałam ani słowem. Patrzyłam mu prosto w oczy przez bardzo długo.

-Chcę rozwodu Christopher.-powiedziałam z zaciśniętym gardłem.- Nie chcę być z tobą ani chwili dłużej.


Przepraszam za ewentualne błędy 😣😣

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro