No. 58

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Melissa POV<

-Co?-osłupiał. Patrzył na mnie z obłędem w oczach.

Nie jestem pewna czy naprawdę tego chcę i czy to miałam na myśli, ale słowo się rzekło. Na ten moment nie wyobrażam sobie innego obrotu spraw.

-Jutro rano masz czekać z prawnikiem w konferencyjnej. I żeby była jasność, nie biorę nawet złamanego centa od ciebie. Wezmę kilka rzeczy i jeszcze tego samego dnia wyprowadzam się z rezydencji.-powiedziałam z opuszczoną głową w dół.

-Melissa co ty mówisz?

-Jestem w tym momencie śmiertelnie poważna. Radzę ci spełnić moje warunki. Nie chcę rozstawać się w jeszcze większym nieporozumieniu.

-Nie możesz odejść. Nie zostawisz mnie. Melissa nie rób tego. -zaczął wykrzykiwać.

-To już dla mnie zbyt wiele. Nie dam rady dłużej. -zasłoniłam twarz dłońmi.

-Błagam cię. Nie po tym wszystkim. Nie teraz kiedy wszystko zaczęło się układać. -nie chciałam dłużej go słuchać, więc odwróciłam się i szybkim krokiem poszłam do samochodu.-Melissa nie rób mi tego. Proszę cię. Zależy mi na tobie. Nie zostawiaj mnie.-dogonił mnie.

-Temat skończony Christopher. Nie zmienię swojej decyzji. Cokolwiek byś powiedział.-otworzyłam drzwi do samochodu i wsiadłam jednak chłopak nie pozwolił mi ich zamknąć.-Odsuń się. Nie pogarszaj sytuacji.

-Nie pozwolę ci odejść. Nie ma takiej opcji.

-Powiedziałeś, że będę mogła w każdej chwili zrezygnować. Tak się umówiliśmy i właśnie z tego korzystam.

-Ale od tamtego momentu wiele się zmieniło. Ja chcę z tobą być naprawdę.

-Nie chcę cię słuchać. Nie zmienię zdania. Odejdź i pozwól mi odjechać.

Chłopak głośno westchnął, założył dłonie na kark i się odsunął. Zamknęłam drzwi i odjechałam. Ryczałam przez całą drogę. Łzy zamazywały mi obraz, przez co w ostatniej chwili zahamowałam przed przejściem. Chłopak pokazał mi środkowy palec i poszedł dalej. Czułam się okropnie. Serce rozpadło mi się na kawałki. Nie wyobrażałam sobie nadchodzących dni. Nie obudzę się już obok Christophera, nie pocałuję, nie przytulę, nie pojadę do firmy. Wszystko się zmieni o 180 stopni. Nic nie będzie już takie samo.

Chwilę po 4 PM przyjechałam do domu. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Usiadłam do łóżka z laptopem i wpisałam stronę internetową linii lotniczych. Kilka minut później miałam już wybrany lot z Miami do Cuenci. Babcia to jedyna osoba u której mogłam zamieszkać. Najechałam kursorem na przycisk "KUPUJĘ". Dopadło mnie zwątpienie. Wstałam z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju. Przypomniały mi się chwile jak się mną opiekował. Byłam jego oczkiem w głowie. Jednak za chwilę pojawiły się wspomnienia sprzed kilku godzin. To jak szarpał tamtą bezbronną dziewczynę, to, że był gotowy zabić niewinnego i obcego człowieka. Podeszłam do komputera i nacisnęłam przycisk. Dokonałam płatności i poszłam wydrukować bilety. Wyciągnęłam torbę z szuflady i spakowałam trzy losowe t-shirty, dwie pary spodni i spodenek, jedną luźną sukienkę, dwie pary wygodnych butów i jeansową kurtkę. Włożyłam do torby także mój album. Nie potrzebowałam nic więcej. Nie chciałam zabierać nic więcej. Godzinę później rozległo się pukanie do drzwi. Okryta kocem i zapłakana wstałam żeby otworzyć. Christopher wszedł do mojego pokoju zanim zdążyłam zareagować. Złapał mnie za biodra i przycisnął do drzwi.

-Nie rób tego. Pro...-przerwał mi pocałunkiem. Nie potrafiłam go powstrzymać. Byłam uzależniona od jego ust i każdy całus musiałam odwzajemnić. To było silniejsze ode mnie. Przerwaliśmy dopiero z braku powietrza.

-Nie rób tego Melissa. Nie zostawiaj mnie skarbie. Na miłość boską, Melissa ja nie potrafię bez ciebie żyć.-wyszeptał w moje usta.

-Wyjdź stąd. Proszę. To dla mnie już zbyt wiele.

-Uczynię wszystko żebyś zapomniała o tym czym się zajmuję, tylko zostań. Jesteś moją księżniczką i zrobię dla ciebie wszystko ale nie odchodź. Bez ciebie moje życie nie ma sensu.

-Tego nie da się zapomnieć. Nie wyobrażam sobie żebyś dalej brał udział w tym syfie, ale ty nie możesz z niego zrezygnować, więc to jest jedyne rozwiązanie. Wyjdź z pokoju. Proszę cię. Nie utrudniaj tego. To nie jest łatwe ani dla ciebie ani dla mnie, ale ja próbuję nie zaogniać sytuacji i unikam ciebie jak mogę. Ty usiłujesz mnie przekonać i dolewasz oliwy do ognia.

-Nie mogę pozwolić ci odejść! To dzięki tobie jestem szczęśliwy. Jesteś wszystkim co mam, wszystkim czego potrzebuję.

-Tak będzie najlepiej. Zaufaj mi. Jesteś przystojny, dobry, mądry. Znajdziesz świetną dziewczynę i szybko zapomnisz, że ktoś taki jak ja w ogóle istniał.-łzy zebrały mi się w kącikach.

-Nie chcę nikogo innego. Chcę tylko ciebie Melissa. Oszalałem na twoim punkcie. Przez cały czas jesteś w mojej głowie i w moim sercu. Nigdy się ciebie nie wyrzeknę.

-Nie mów tak. Nie wiesz co się stanie w przyszłości. Idź do siebie i zostaw mnie samą.-pokręcił głową. Odepchnęłam go lekko i odeszłam na środek pokoju.-Wezmę ze sobą tylko kilka rzeczy bo nie mam własnych. Jak tyko kupię sobie ubrania, od razu te odeślę. Tak samo telefon. Laptopa i samochód zostawiam. Nie będą mi potrzebne i w dalszym ciągu należą do ciebie.

-To wszystko jest twoje Melissa.

-Jedyne co jest moje to ta koszulka, spódnica, buty i album.-wskazałam odpowiednio rzeczy.

-I ja.-przeszedł mnie dreszcz.-Ja zawsze będę tylko twój i tylko dla ciebie. Do końca życia. -przetarł oczy i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Załamałam się. Tak bardzo chciałam z nim być, ale to było dla mnie zbyt trudne. Co by się stało później przez nieustanne kłótnie? Wolę teraz zapobiec nieszczęściu choć nie jest to ani trochę łatwe.

Nie zeszłam na kolację. Grace przyniosła mi ją do pokoju ale odmówiłam. Nie miałam apetytu i chęci na spotkanie ze wszystkimi, mimo, że to byłaby nasza ostatnia kolacja. Około 9 PM przyszły do mnie Yocy i Cony. Usiadły obok mnie na łóżku i mocno przytuliły. Wypłakałam im się i odpowiedziałam o wszystkim. Kiedy poczułam się trochę lepiej powspominałyśmy wspólne chwile. Imprezę na plaży, babskie wypady, nasze taneczne wieczory. Wszystkie nasze odpały.

-Tak bardzo będzie mi was brakować dziewczyny. Chciałam pomóc Aaliyah wybrać strój na pierwszą oficjalną randkę z Thiago, przywitać na świecie malutką Cony.

-Spotkamy się jeszcze. Nie martw się o to.-przytuliła mnie mocniej Yocy.

-Jutro w południe mam samolot dziewczyny. Nie powiem wam dokąd bo Chris będzie was wypytywał i nie chcę stawiać was w niezręcznej sytuacji. Nie wiem kiedy wrócę do Miami. Nie wiem czy w ogóle wrócę.

Po kilku minutach leżenia poprosiłam dziewczyny o pomoc w nagraniu story na Instagrama. Chciałam się odciąć od mediów na jakiś czas, a przez to, że śledzi mnie mnóstwo osób, będą dociekali dlaczego nie wstawiam nic na swój profil. Umyłam twarz zimną, poprawiłam włosy i z wymuszonym uśmiechem zaczęłam nagrywać.

-Dobry wieczór wszystkim. To nie będzie kolejny filmik z mojej codzienności. Tym razem trochę inaczej będzie on wyglądał. W życiu przytrafiają się różne sytuacje. Wesołe oraz smutne. Na większość z nich nie mamy żadnego wpływu ale spora część jest konsekwencją naszych czynów i wyborów z przeszłości. Każdego mogą dopaść gorsze chwile w życiu przez, które chcielibyśmy się wycofać i zamknąć w ciemnym pokoju jak najdalej od wszystkiego. Tym razem przyszła kolej na mnie. Odcinam się od social mediów na dłuższy czas. Nie wiem na jak długo. Jeżeli poczuję się na siłach to od razu się do was odezwę. Nie rozsiewajcie plotek, nie insynuujcie niczego, nie twórzcie teorii. Prawda jest jedna, a znam ją tylko ja i moi najbliżsi. Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia jak najszybciej.

Wstawiłam post i wylogowałam się z konta. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam spać.

(Opiszę punkt widzenia Melissy i Chrisa od początku tego dnia. Niektóre sytuacje będą się nakładać. Wiadomo. Ale chcę przedstawić całą sytuację z obu stron. Teraz będzie z punktu widzenia Melissy a później od początku dnia z punktu widzenia Chrisa)

Początek dnia był okropny. Czułam się jakby ktoś rozjechał mnie walcem. Z nieprzyjemną wizją i niechęcią do świata przygotowałam się do dzisiejszej konfrontacji. Nałożyłam lekki makijaż i wodoodporny tusz do rzęs. Bez łez na pewno się nie obejdzie. Z szafy wyciągnęłam kremowy garnitur i czarny top na ramiączkach. Nie jadłam śniadania więc przez ten czas przygotowałam wszystkie rzeczy, które będę musiała oddać w firmie. Punkt 7 AM wzięłam klucze do samochodu i zeszłam na dół. Z jadalni wydobywał się tylko cichy stukot sztućców. Zero rozmów w przeciwieństwie do ostatnich poranków. Pech chciał, że musiałam spotkać Chrisa wychodzącego z pomieszczenia. Puścił mi przygnębione i pełne żalu spojrzenie. Odwróciłam się w drugą stronę i poszłam do auta. Na mieście tego dnia były ogromne korki. Jechałam do firmy prawie godzinę. Idąc korytarzami musiałam się uśmiechać i udawać, że wszystko jest w porządku kiedy tak naprawdę moje życie rozpadało się na kawałki. Przed salą konferencyjną czekał starszy mężczyzna-znajomy prawnik. Przeprosiłam za spóźnienie i zaprosiłam do środka. Christopher pojawił się kilka minut później. Chłopak usiadł obok mnie. Mężczyzna siedział naprzeciwko nas. Nie słuchałam połowy rzeczy, które mówił. Przez większość czasu patrzyliśmy się z Chrisem na siebie. Na zewnątrz byłam lekko smutna ale w środku serce krzyczało z rozpaczy i błagało żebym to przerwała. Niespodziewanie Christopher przerwał mężczyźnie.

-Dobra Henry. Nie potrzebuję tego dłużej słuchać. Pokaż mi wszystkie miejsca, w których mam podpisać.-podniósł lekko głos. Prawnik wskazał mu trzy miejsca na trzech kopiach. Chłopak chwycił długopis i spojrzał na mnie najbardziej zrozpaczonym wzrokiem jaki widziałam w życiu. Oczy świeciły mu się od łez. Spojrzałam w dół, a po chwili usłyszałam dźwięk długopisu piszącego po papierze.

Robi to. On naprawdę to podpisuje...

Kiedy podpisał we wszystkich miejscach, rzucił mi rozczarowane spojrzenie. Trzasnął długopisem o stół i wstał przewracając krzesło na podłogę. Dla drzwi też nie miał litości. Wyszedł jak poparzony i trzasną nimi tak mocno, że wybiły się z zamka i ponownie otworzyły. Prawnik wręczył mi długopis. Przysunęłam kartki do siebie. Łzy zaczęły spływać po policzkach.

Melissa ja nie potrafię bez ciebie żyć. Zrobię dla ciebie wszystko ale nie odchodź. Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Moje życie Christopher bez ciebie też nie ma sensu ale ciągły strach o ciebie nigdy nie da mi spokoju. Nie zmienia to faktu, że przy tobie czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Zrobiłeś dla mnie tak wiele, zmieniłeś moje życie, uratowałeś mnie i dałeś mi więcej niż bym sobie kiedykolwiek wyobrażała. Zmieniłeś się dla mnie. Zmieniłeś i rozkochałeś w sobie bez pamięci. Uzależniłeś mnie od swojego dotyku, ciepła, zapachu, bliskości. Nie dam rady funkcjonować bez tego. Co zrobisz żebym zapomniała o twojej drugiej twarzy, o tej okropnej stronie? Czy ci się uda? Chrzań się Christopher. Jedno twoje spojrzenie i wszystko wywracasz w mojej głowie do góry nogami.

-Nie podpiszę tego.-odłożyłam długopis na bok.- Proszę unieważnić procedurę.

-Muszę powiadomić Christophera o pani decyzji.-oznajmił zachrypniętym głosem z subtelnym uśmiechem.

-Jest pan jego dobrym znajomym, prawda?-kiwnął głową.-Proszę mu tego nie mówić. Wszystkiego dowie się ode mnie.

(W 99,9% to tak nie wygląda ale potrzebuję czegoś takiego do opowieści)

Mężczyzna niechętnie się zgodził i podbił oraz podpisał każdą kartkę. Poprosiłam go o jedną z nich. Chciałam mieć dowód, że proces rozwodowy został przerwany i niczego nie podpisałam. Po kwadransie pożegnałam się z prawnikiem i wyszłam z sali, a następnie z firmy. Nadal miałam zakupiony lot do Ekwadoru. Z tego akurat nie zamierzałam zrezygnować. Musiałam dać nam trochę czasu i przestrzeni. Do domu jechałam jak szalona. Wszystko co się dzieje od wczoraj to szaleństwo na najwyższym poziomie. Nie myślę racjonalnie od kilku dni. Poinformowałam Lópeza, że o 10 wyjeżdżamy z domu. Pognałam na górę do swojego pokoju. Przebrałam się i wzięłam czystą kartkę z szuflady. Usiadłam do stolika i po głębokim oddechu zaczęłam pisać list do chłopaka.

Christopher, to w jaki sposób zaczęła się nasza znajomość i jak później potoczyło się nasze życie, nadaje się do nagrania całkiem niezłej telenoweli. To w jaki sposób relacja z niechęci zmieniła się w uzależnienie, jest niewyobrażalne. Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Jesteś aniołem, który spadł mi z nieba w momencie, w którym najbardziej go potrzebowałam. Z każdym dniem przekonywałam się jak cudownym człowiekiem jesteś i jak bardzo chciałabym zostać z tobą do końca życia. Uczucie, którym mnie obdarzyłeś, jest najpiękniejszym prezentem jaki mogłabym sobie wyobrazić. Bez żadnych skrupułów i jakichkolwiek pytań zabrałeś moje serce i odcisnąłeś w nim swoje imię. Decyzja, którą podjęłam wynika tylko i wyłącznie z mojej słabości. Postaraj się być szczęśliwy mimo tego, że nie będzie mnie obok.

W teczce znajduje się jeszcze jeden list. Przeczytaj go dopiero po obejrzeniu papierów.

Wzięłam drugą kartkę i napisałam kolejny list. Oba spakowałam do oddzielnych kopert. Kiedy włożyłam do teczki drugi list, pierwszą kopertę ułożyłam na teczce. Z toaletki wyciągnęłam niewielkie pudełeczko na biżuterię. Ściągnęłam z palców pierścionki, pocałowałam je i włożyłam do miękkiej gąbki w pudełeczku. Położyłam je obok listu. O 9:40 AM wyszłam z pokoju razem z torbą i zeszłam na dół żeby zanieść bagaż do samochodu. Oparłam się o auto i przyjrzałam się dokładnie całej rezydencji. Przypomniał mi się dzień, w którym pierwszy raz ją zobaczyłam. Nadal przyprawiała mnie o ciarki i zawrót głowy. Chwilę później z domu wyszła cała gromada. Yocelyn, Constanza, Zabdiel, Erick, Joel, Richard, a przed nimi biegła zapłakana Aaliyah. Christophera z nimi nie było. Nawet Alice i Grace do mnie wyszły. Kątem oka zobaczyłam szatyna na balkonie przynależącym do jego pokoju. Opierał się o barierkę i popijał drinka. Cały czas mnie obserwował. Złapałam w ramiona zapłakane dziecko. Przytuliłam ją bardzo mocno i próbowałam uspokoić.

-Ciocia nie wyjeżdżaj. Zostań ze mną.-zanosiła się płaczem. Dziewczyny też płakały. Podniosłam dziewczynkę do góry i przytuliłam się do dziewczyn.

-Bądźcie silne. Nie dajcie wejść sobie na głowę i trzymajcie ich krótko. To wy macie tutaj rządzić. Jasne?-Yocy i Cony kiwnęły głowami. Wytarłam ich łzy i wręczyłam dziewczynkę jej mamie. Następny podszedł Erick. Objął mnie unosząc delikatnie do góry.

-I po co było to wszystko? Całe staranie i zaangażowanie. Melissa zmień zdanie. Jeszcze nie jest za późno.-wyszeptał mi do ucha.

-Podjęłam już decyzję. Będę tęsknić. Dziękuję za pomoc i przyjaźń. Gdyby nie ty, nie wróciłabym do tego domu.

-Kocham cię siostrzyczko.-pocałował mnie w policzek.

-A ja ciebie.-lekko się uśmiechnęłam.

Pozostała trójka podeszła do mnie razem. Tylko Zabdiel słabo się uśmiechał.

J: Będziesz żałowała tej decyzji Melissa.-odezwał się ze skrzyżowanymi na piersi rękami.-Uświadomisz sobie to po kilku dniach. Zostań z nim. On się stoczy bez ciebie.

R: Daj mu ostatnią szansę. Dla ciebie zrobi wszystko. Nie zabijaj go po tym jak go uratowałaś.

Z: Jakąkolwiek decyzję podejmiesz, pamiętaj, że zawsze możesz się do mnie odezwać. Nie wiem jak oni ale ja i Erick zawsze przyjmiemy cię tutaj z powrotem.

R: Będziemy wdzięczni jakbyś zdecydowała się wrócić, tylko wtedy to już będzie ostatnia szansa Melissa. Ostatnia.

-Decyzja została podjęta. Nie chcę się z wami kłócić. Chciałabym się rozstać w dobrych stosunkach. Dbajcie o niego. Nie pozwólcie mu na głupoty i wspierajcie go bardzo.

Przytuliłam każdego z nich. Nawet Joela. Następnie podeszłam do Grace i Alice. Objęłam je obie i szepnęłam żeby nikt nie usłyszał tego co mam do powiedzenia.

-Na mojej toaletce leży teczka, koperta i pudełko z pierścionkami. Nie wiem kiedy zdecyduje się wejść do mojego pokoju ale jeżeli po dwóch dniach tego nie zrobi to dajcie mu je. Wszystkie trzy rzeczy, tak jak leżały na stoliku. Koperta jest podpisana więc nie powinien mieć problemu z ogarnięciem kolejności. Dziękuję za wszystko. Jesteście cudowne. Będę tęsknić.- pocałowałyśmy się w policzek. Jeszcze raz przytuliłam Aali, a kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam zmierzającego w moją stronę Christophera. Zatrzymał się kilka kroków ode mnie z włożonymi dłońmi w kieszenie. Wszyscy jak poparzeni odeszli od nas i wrócili do domu zostawiając nas samych. Miał czerwone oczy i spuchniętą twarz. Włosy potargane jak po przejściu huraganu.

-Muszę już jechać.-odezwałam się po dłuższej chwili. Nie zdjęłam z niego wzroku nawet na sekundę.

-To twoja ostateczna decyzja?-zapytał zachrypnięty. Kiwnęłam głową. Nie chciało mi się płakać. Było mi go po prostu bardzo żal. Chłopak chwycił mnie za rękę i mocno do siebie przytulił. Ten ostatni raz. Wtuliłam się w niego i delektowałam się jego zapachem, który tak uwielbiałam. Następnie chwycił za mój podbródek i chciał mnie pocałować ale zasłoniłam jego usta w ostatniej chwili.

-Nie utrudniaj Christopher.-pocałował moje palce i zsunął je na dół.

-Nie wiem kiedy następnym razem cię zobaczę. Ja muszę to zrobić.

-Traktuj to pożegnanie jakby miało być naszym ostatnim spotkaniem.-łzy spłynęły po jego policzkach.

-Ok.-kiwnął głową i wpił się w moje usta. Czułam desperację w jego pocałunkach. Namiętność, smutek, tęsknotę. Jakby próbował oddać wszystkie pocałunki do końca życia. Głos rozsądku mówił mi żebym go powstrzymała ale ja słuchałam swojego serca, które podpowiadało, żebym obdarowywała go najsłodszymi pocałunkami jakimi potrafię. Po długiej chwili oparliśmy się o siebie głowami nadal tkwiąc w objęciach.

-Znajdę cię Melissa nawet na końcu świata i...-odezwał się ciężko dysząc.-I zrobię wszystko żeby ciebie odzyskać. Nawet jeśli miałoby to trwać latami. Nie poddam się.

-Daj sobie z tym spokój Chris. Dlaczego nie możesz odpuścić? Dlaczego?

-Bo jesteś miłością mojego życia i kocham cię jak głupi.-serce zaczęło mi walić jak szalone.

Powiedział, że mnie kocha. Ja dobrze usłyszałam? On naprawdę powiedział te dwa słowa?

-Kocham cię. Nie odpuszczę. Zakochałem się w tobie i będę powtarzał to aż ci się znudzi. Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham cię.

-Nie mów tego więcej.-głos zaczął mi się łamać.

-Te amo. Eres el amor de mi vida. Te amo y quiero gritarlo al mundo entero. Te amo Melissa. Entiendes? (Kocham cię. Jesteś miłością mojego życia. Kocham cię i chcę wykrzyczeć to całemu światu. Kocham cię Melissa. Rozumiesz?)

Muszę stąd uciec jak najszybciej bo nie wytrzymam bez płaczu ani chwili dłużej.

-Muszę już jechać Christopher. Perdoname.-cofnęłam się i szybko wsiadłam do samochodu. Kazałam Lópezowi ruszyć jak najszybciej i nie zatrzymywać się cokolwiek by się nie działo. Widziałam w lusterku, że chłopak biegł przez jakiś czas za samochodem i coś wykrzykiwał. Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam płaczem.


Dzień dobry wszystkim. Rozdział troszkę weselszy niż poprzedni. Odrobinkę. Chciałam Was poinformować, że to jest ostatni rozdział w trakcie najbliższych kilku tygodni. Muszę się spiąć na ostatniej prostej przed maturą. Pojawię się na 100% po połowie czerwca. Być może, że do tego czasu wpadnie jakiś rozdział ale nie nastawiajcie się na to. Będę pewnie w trakcie przerw pisać rozdziały ale to będzie zaledwie kilka zdań. W następnym rozdziale opiszę rozstanie z punktu widzenia Christophera tak jak zapowiadałam i zajmę się bardziej na poważnie Erickiem. Dlatego kilka następnych rozdziałów będzie poświęconych w dużej mierze Erickowi. Czasem wpadnie krótki POV, któregoś z głównych bohaterów ale nie widzę sensu opisywać w każdym rozdziale jak bardzo cierpią bez siebie przez długi czas każdego dnia. Przepraszam Was za tę przerwę ale jest ona konieczna. Pisanie rozdziałów zabiera mi bardzo dużo czasu. Mam nadzieję, że nie zrezygnujecie z mojego opowiadania i będziecie czekać na update. Kocham Was wszystkich i dziękuję za zrozumienie. Planuję zrobić dziś live na moim IG, więc jeżeli chcecie to wpadajcie na moje konto jestem.lwem. Zadawajcie pytanka i wylejcie na mnie całą frustrację 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro