No. 61

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Zabdiel POV<

Mija już drugi tydzień pełny przygnębienia i ciszy. Z Christo jest coraz gorzej. Wczoraj kiedy jechaliśmy do firmy, zatrzymał się na środku ulicy i wysiadł z auta bo zobaczył dziewczynę podobną do Melissy. Każdego wieczora siedzi w Azylu i śpiewa w samotności. Przez pierwsze dni przesiadywaliśmy razem z nim ale przez cały czas nas ignorował i nie odzywał się ani słowem, więc zrezygnowaliśmy. Dzisiaj nie pojawił się nawet na kolacji. Po posiłku poszedłem do jego sypialni żeby porozmawiać o całej sytuacji. Nie było go w pokoju, a to oznaczało, że jest w Azylu. Usiadłem na łóżku i wyszukałem numer Melissy.

Błagam. Miej włączony telefon Mel.

Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałem 3 sygnały, które niestety zostały przerwane pocztą głosową. Zadzwoniłem ponownie ale po raz kolejny rozłączyła się po kilku sygnałach. Napisałem więc do niej kilka wiadomości.

Ja

Melissa, wysłuchaj mnie

Zadzwonię do ciebie z video rozmową. Nie musisz się odzywać ani pokazywać twarzy

Oglądaj tylko i posłuchaj co mam do powiedzenia. Później możesz się ponownie rozłączyć i nie odzywać

Melissa

Nie. Nie chcę z nikim rozmawiać. Zapewne dasz Christophera do telefonu

Ja

Nie dam. On nie wie, że się z tobą kontaktuję

Wycisz mikrofon, wyłącz obraz. Tylko oglądaj i słuchaj

Błagam cię

Melissa

Ok ale jeżeli mnie okłamiesz...


W tym samym momencie zadzwoniłem do niej z video rozmową. Tak jak się spodziewałem, zarówno mikrofon jak i kamerka były wyłączone ale nie przeszkadzało mi to.

-Dziękuję, że odebrałaś Mel. Wiem, że nie chcesz nic o nim słyszeć ale jemu kompletnie odwala.-wyszedłem z pokoju i ruszyłem w stronę Azylu. Wiem, że nie powinienem pokazywać jej ani fragmentu tego miejsca ale byłem już zdesperowany.- On przesiaduje tak każdego dnia i do nikogo się nie odzywa. Nie wiemy już co robić.-przełączyłem kamerę i przyłożyłem telefon do nogi żeby nie pokazywać pokoju. Wszedłem do środka i oparłem się o bar na przeciwko chłopaka. Siedział na kanapie. Grał na gitarze i śpiewał "Hoy Tengo Ganas de Ti". Skierowałem kamerę na Chrisa nie bojąc się kompletnie jego reakcji. Wiedziałem, że ma mnie gdzieś. W jego głosie było tyle rozpaczy i tęsknoty. Nigdy jeszcze nie widziałem go w takim stanie. Melissa nie rozłączyła się, połączenie nadal trwało. Kiedy skończył śpiewać, spojrzał przez okno. Niespodziewanie złapał za gryf i rzucił gitarą o podłogę. W furii przewrócił szklany stolik i zaczął zrzucać rzeczy z szafek. Odłożyłem telefon na ladę baru i podbiegłem do chłopaka. Złapałem go za barki i odciągnąłem na środek pokoju.

-Christopher, cálmate! Qué estás haciendo?! Qué está pasando contigo?!(Christopher uspokój się! Co ty wyprawiasz?! Co się z tobą dzieje?!)

-Nie wytrzymam dłużej Zabdiel.-miał łzy w oczach i głos zaczął mu się łamać.- Myślałem, że dam radę ale z każdym dniem jest coraz gorzej. Nie potrafię normalnie funkcjonować bez niej. Nie umiem. Kocham ją nad życie i tęsknię jak szalony.-usiadł na kanapie i schował twarz w dłonie.- Chciałbym żeby już wróciła, żeby była przy mnie. Potrzebuję jej. Zaczynam wariować bez jej cudownego uśmiechu, głosu, pomocy, ciepła, zapachu. Nie mogę bez niej żyć Zab. Na każdym kroku coś przypomina mi o niej. W biurze patrzę na jej stolik i przypominam sobie jak każdego dnia, mimo tego, że nie musiała, siedziała tam ze mną od rana do wieczora. Wchodzę do pokoju i nikt na mnie nie czeka. Nie mogę już znieść jej nieobecności! Nie mogę! Gdybym tylko wiedział gdzie jest, to jeszcze dzisiaj bym tam pojechał i błagał na kolanach żeby wróciła. Ile jeszcze będę musiał czekać?-wbił we mnie zapłakane oczy.

-Nie mam pojęcia Chris ale musisz być cierpliwy. Napisała, że wróci. Co jeżeli pojawiłaby się już jutro? Chcesz żeby zobaczyła cię w takiej rozsypce? Musisz wziąć się w garść i czekać. Nic więcej nie zrobisz. Zjebaliśmy. To nasza wina i musimy przyjąć jej decyzję na klatę. Nawet jakbyś miał czekać cały rok ale odzyskałbyś Melissę, to chyba warto czekać, prawda?

-Ale mogłaby chociaż się odezwać do kogoś z was. Żebym wiedział, że wszystko z nią w porządku, że nic jej nie jest, że nikt nie robi jej krzywdy. Jeden telefon, jedna wiadomość.-w tamtym momencie przypomniałem sobie, że nie rozłączyłem się z Melissą. Odwróciłem się na pięcie i podszedłem do baru. Połączenie nadal trwało. Dziewczyna wszystko słyszała. Rozłączyłem się i przełknąłem ciężko ślinę.

-Muszę iść Chris. Ymm...spakować się. Ty też powinieneś.-odparłem nerwowo i wyszedłem szybko z pokoju. W drodze do swojej sypialni napisałem wiadomość do dziewczyny.

Ja

Przepraszam. Tego akurat nie musiałaś słyszeć.

Po minucie dostałem odpowiedź.

Melissa

Ja też za nim bardzo tęsknie i kocham go cały sercem ale nie mogę jeszcze wrócić. To nie jest jeszcze ten czas. Wspieraj go. Proszę


Po dotarciu do swojej sypialni wyjąłem z szafy torbę i zacząłem pakować rzeczy na poranny lot. Wspólnie stwierdziliśmy, że potrzebujemy odpoczynku. Tym bardziej Christopher. Chłopak leci jutro do swojej babci do Ekwadoru, Erick razem z rodzicami i siostrą na Kubę, Joel z Cony do Kalifornii, Richard, Yocelyn i Aaliyah jadą do Nowego Yorku, a ja lecę do Bayamón. Od momentu wyprowadzki ani razu tam nie byłem. W końcu nadarzyła się okazja żeby spędzić z rodziną więcej czasu.

Z nas wszystkich to ja wyjeżdżałem najwcześniej. Ciężko było mi wstać z łóżka o 4:30 AM. Nastawiłem sobie dziesięć budzików, z czego każdy był co 2 min. Sprawdziłem jeszcze raz czy spakowałem wszystkie rzeczy i najważniejsze, czy mam bilet i paszport. Wskoczyłem w czarne dresy, szarą bluzę, białe Nike i około 5 AM, zabierając wszystkie klamoty poszedłem do samochodu. Pół godziny później zaparkowałem na strzeżonym parkingu należącym do lotniska. Założyłem słuchawki na uszy i przeszedłem bezproblemowo całą odprawę. Przed wejściem na pokład kupiłem kawę żeby dodać sobie energii. W San Juan wylądowałem z kilkunastominutowym opóźnieniem około 10 AM. Na parkingu czekał na mnie wcześniej wypożyczony samochód- granatowe Maserati Levante Trofeo (nie żałowałem pieniędzy na auto). Wpisałem w nawigację adres domu mojej mamy i ruszyłem w drogę. Nie było mnie tutaj od prawie 10 lat od kiedy razem z mamą i bratem wyjechaliśmy do Miami. Kilka lat później mama i Carlos wrócili do Puerto Rico, a ja zostałem z chłopakami. Tęskniłem za tym miejscem. Powróciły wspomnienia z dziecięcych lat, spacery z rodzicami kiedy jeszcze byli razem i spotkania ze znajomymi. Zaledwie 20 min później zatrzymałem się pod niewielkim domem. Przed wyprowadzką mieszkaliśmy razem z babcią. Teraz mama mieszka we własnym domu, a Carlos ze swoją żoną. Wyciągnąłem torbę z bagażnika i podszedłem do drzwi. Nie zdążyłem nawet zadzwonić dzwonkiem. Drzwi niespodziewanie się otworzyły i stanęła w nich zapłakana czarnowłosa kobieta w średnim wieku. Od razu ją przytuliłem. Bardzo brakowało mi jej objęć, jej ciepła, jej zapachu. Brakowało mi mamy. Zawsze byliśmy bardzo blisko siebie i rozstanie nie było dla mnie łatwe.

(W trakcie całego pobytu w Puerto Rico, Zabdiel będzie rozmawiał ze wszystkimi po hiszpańsku. Było by bardzo dużo tłumaczenia i ciężej by Wam się czytało (tak myślę). Czasem dodam jakiś hiszpański zwrot bo niektóre nie brzmią po polsku tak dobrze jak w oryginale, ale nadal uznajemy, że przez cały czas mówi po hiszpańsku.)

-Nie płacz mamo.-wytarłem łzy z jej policzków. Przyjrzałem się jej mokrej od łez twarzy. Mimo kilku zmarszczek, nadal była piękną kobietą.-Tęskniłem za tobą. Bardzo mocno cię kocham.-ponownie ją przytuliłem, ale tym razem dużo mocniej.

-Ja też bardzo cię kocham synku. Cieszę się, że w końcu tutaj jesteś. Chodź do środka.

Wszedłem do środka zostawiając torbę na niewielkiej szafce. Rozejrzałem się dookoła i obejrzałem całe wnętrze. Dom był urządzony nowocześnie w jasnych kolorach i z dużą ilością roślin. To był dokładnie jej styl. Mogłaby nie mieć łóżka żeby jej kolejny kwiatek miał gdzie stać. Wróciłem do kuchni w której mama przygotowywała posiłek.

-Carlos przyjedzie?-zapytałem opierając się o blat ze splecionymi rękami na piersi.

-Będzie jutro na obiedzie. Viviana także.

-Aaa...-zacząłem niepewnie.- Tata?-podrapałem się po karku.

-Nie.-odparła chłodno.

-Chciałbym żeby zjadł z nami obiad.

-Synu nie zaczynajmy tego tematu.-mama podniosła głos.

-Nie możesz zrobić tego dla mnie? Ten jeden raz?

-Zabdiel.-odwróciła się do mnie twarzą.-Gdyby twój ojciec chciał to nie musiałabym zapraszać go na żaden obiad!-wywróciłem oczami i skierowałem się w stronę wyjścia.-Dokąd idziesz?

-Przejść się. Nie czekaj na mnie z jedzeniem. Straciłem apetyt.-rzuciłem zdecydowanie zbyt nieuprzejmie i wyszedłem trzaskając drzwiami. Założyłem słuchawki na uszy i wziąłem do ust ulubioną gumę do żucia. Szedłem przed siebie wspominając cały konflikt między rodzicami. Kiedy miałem mniej jak 10 lat kłótnie między nimi były na porządku dziennym. Obaj z Carlosem nie wiedzieliśmy dlaczego tak naprawdę z dnia na dzień wszystko się popsuło. Jeszcze tego samego roku rodzice się rozwiedli w kompletnym nieporozumieniu. Kilka miesięcy później tata zabrał po szkole mnie i mojego brata do siebie. Tamtego dnia poznaliśmy Johan i naszych trzech przyrodnich braci. Z czasem wybaczyliśmy tacie, a nawet zaprzyjaźniliśmy się z jego nową rodziną ale mama... Ona do dziś nie potrafi przebaczyć tacie zdrady. Kilka lat później, mimo ostremu sprzeciwowi taty, wyjechaliśmy do Miami. Mama miała nad nami większe prawa rodzicielskie niż on, więc nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Prosiliśmy ją wiele razy żeby zmieniła swoje nastawienie do ojca ale jest nieugięta. Nie chce go widzieć ani z nim rozmawiać. Myślałem, że teraz, kiedy przyjechałem po tak długim czasie, przynajmniej spędzimy trochę czasu razem ale przekonałem się, że nic nie uległo zmianie. Z rozmyślań wyrwało mnie szarpnięcie za ramię. Zatrzymałem się i spojrzałem za siebie na niskiego, szczupłego mężczyznę w podobnym do mnie wieku.

-O co chodzi?-zdjąłem słuchawki i zapytałem skrzywiony.

-Zabdiel De Jesús. Nie wierzę, że to ty.-uśmiech nie schodził z jego twarzy.

-Przepraszam ale...znamy się?-zapytałem zakłopotany. Naprawdę nie kojarzyłem tego człowieka.

-To ja, Raúl! Raúl Gomez. Ten mały grubas z aparatem, który siedział w ostatniej ławce na hiszpańskim.-w tym momencie przypomniał mi się kolega z podstawówki. Uśmiechnąłem się i przywitałem z objęciem.

-Nieźle się zmieniłeś. Nie ma już śladu po tamtym chłopaku.

-Ty też nie przypominasz siebie z dziecięcych lat. Gdyby nie internet i twoja pozycja to nigdy bym cię nie poznał na ulicy. Ostatnim razem jak się widzieliśmy to byliśmy tego samego wzrostu. I jeszcze te blond włosy.-zaśmiałem się.- Miami. Potężna firma. Gratuluję.

-Dzięki. Jakoś tak wyszło.-podrapałem się po karku.- Razem z przyjaciółmi postawiliśmy wszystko na jedną kartę i się udało.

Poszliśmy do lokalnego baru. Zamówiliśmy jedzenie i rozmawialiśmy przez ponad dwie godziny. Po tym czasie znajomy musiał już uciekać ale zanim odszedł od stolika zadałem mu pytanie.

-A wiesz może coś o Nacho lub Esperanzie? Pamiętasz ich? Zawsze trzymałem się z nimi.

-Pamiętam ale po ukończeniu szkoły kontakt nam się urwał.

-Nic od nikogo nie słyszałeś?

-Niestety. Nie pomogę. Lecę. Do zobaczenia. Fajnie, że wpadłeś.-machnąłem ręką do oddalającego się Raúla. 

Po kilku minutach sam opuściłem lokal i udałem się w drogę do domu. Zastałem mamę podlewającą rośliny w salonie. Była bardzo smutna, a kiedy się do niej zbliżyłem zauważyłem czerwone oczy i nos. Troskliwie ją przytuliłem i przeprosiłem za swoje zachowanie. Poszedłem się wykąpać po podróży i przebrać. Wysuszyłem włosy i ułożyłem je do tyłu za pomocą żelu. Ubrałem się w czerwoną koszulę z krótkim rękawem w czarne cętki, czarne jeansy i skórzane czarne sztyblety. Nad zgięciem lewego łokcia zawiązałem czerwoną bandanę. Założyłem także srebrną bransoletkę i kilka srebrnych pierścionków. Na koniec spryskałem się perfumami i zszedłem na dół. Mama siedziała na kanapie i z dużym skupieniem oglądała jakiś teleturniej. Usiadłem obok niej i objąłem ją ramieniem.

-Nie mieliśmy jechać na zakupy?-zwróciłem jej uwagę.

-Po programie.-machnęła na mnie ręką i ponownie skierowała całą swoją uwagę na telewizorze. 

Po niecałej godzinie wyszliśmy z domu i pojechaliśmy moim samochodem do pobliskiego supermarketu. Chyba nie muszę mówić, że zwracałem na siebie uwagę wszystkich. Mama jest dobrze znaną fryzjerką w mieście. Prowadzi własny salon wraz ze swoją przyjaciółką. Przez długi czas zapewne będzie obiektem zainteresowania ale chyba nie ma czego się wstydzić, prawda? Muszę przyznać, że dawno nie byłem na zakupach. Zawsze nasi pracownicy zajmowali się takimi sprawami. Wziąłem metalowy wózek i chodziłem za mamą jak skazaniec. Jako wynagrodzenie za dwie godziny wysłuchiwania jej narzekania na wysokie ceny, kupiłem sobie dwa pudełka płatków śniadaniowych i gumy do żucia bo już mi się kończyły. Stanęliśmy w długiej kolejce i zaczęliśmy się wykłócać kto zapłaci za zakupy. Nie była to łatwa walka bo jestem tak samo uparty jak moja mama, jednak to ja wyszedłem z niej zwycięsko. Pół godziny później staliśmy już przy aucie i pakowaliśmy reklamówki do bagażnika.

-Zabdiel zajedziemy jeszcze do jednej cukierni. Mają tam cudowne ciasto czekoladowe. Mam nadzieję, że zdążymy bo niedługo już zamykają.-powiedziała kiedy siedzieliśmy już w środku. Pojechałem pod wskazany adres z niewiele większą prędkością. Pod lokalem zatrzymaliśmy się 10 min przed 5 PM. Planowałem poczekać na mamę w samochodzie ale po kwadransie jej nieobecności zdecydowałem się do niej dołączyć. Zamknąłem auto i ze skwaszoną miną wszedłem do środka. Lokal był niewielki ale urządzony bardzo przytulnie w kolorach bieli i jasnego fioletu. Dominowały także bukiety i dekoracje z lawendą. W pomieszczeniu unosił się piękny zapach przeróżnych łakoci. Podszedłem do lady przy której stała mama i rozmawiała ze sprzedawczynią co jakiś czas głośno się śmiejąc.

-Mamo ile można kupować kawałek ciasta?-zapytałem poirytowany kiedy zatrzymałem się obok kobiet.

-Już dawno kupiłam ale musiałam porozmawiać.-spojrzałem na młodą dziewczynę stojącą za kasą. Lekko się uśmiechała i nerwowo bawiła sznurkiem od fartuszka. Wydawała się znajoma ale nie wiedziałem skąd.-Nie poznajesz jej?

-Przepraszam?-zaśmiałem się.

-Esperanza.-odezwała się i wyciągnęła do mnie dłoń. Stanąłem jak wryty. Tętno przyspieszyło. Czułem jak serce wyrywa się z piersi. Jedyne co zdołałem powiedzieć w tamtym momencie to..

-Lottie...


Od razu tłumaczę, że nie wiem co tak naprawdę wydarzyło się między rodzicami Zabdiela! To jest tylko mój autorski wymysł!

Christopher leci do Ekwadoru, a Melissa właśnie tam się ukryła 😮 Co się wydarzy?? Jak myślicie??

Zapraszam do większej aktywności w komentarzach, nie tylko na końcu opowieści. I oczywiście do głosowania jeżeli rozdział Wam się podobał.

Widziałam fajny pomysł na Q&A z bohaterami opowieści. Jeśli macie jakieś pytania do bohaterów to zadawajcie a ja odpowiem z ich punktu widzenia w następnym rozdziale ⬇💬

Melissa Vélez Murrey

Christopher Vélez

Zabdiel De Jesús

Erick Brian Colón

Richard Camacho

Joel Pimentel

Yocelyn Alexander Camacho

Constanza Ramos

Alice

Liliana Clark

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro