No. 66

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Zabdiel POV<

Zauważyłem, że Nacho się przestraszył kiedy zahamowałem z piskiem opon obok niego. Wysiadłem z auta i okrążając je dookoła podszedłem do Nacho.

-Hey Za...-przerwałem mu uderzeniem pięścią w nos.

Stracił równowagę i upadł do tyłu na chodnik. Złapał się ręką za rozbity nos i skulił z bólu. Nie interesując się ludźmi dookoła złapałem go za kurtkę, podniosłem i rzuciłem w ścianę lokalu.

-Pojebało cię?! Czego kurwa chcesz?!

Słysząc jego krzyki z lokalu wybiegła przestraszona Esperanza. Kiedy mnie zobaczyła, przeraziła się jeszcze bardziej. Uderzyłem go w obie strony twarzy i kilka razy w brzuch.

-Zabdiel! Zostaw go!-podbiegła do mnie dziewczyna i złapała za ramię. Lekko ją odepchnąłem i ciężko dysząc wymierzyłem w nią palcem.

-Nie wtrącaj się Esperanza. Proszę cię.-złapałem mężczyznę za kołnierz koszulki.

Gdybym miał przy sobie broń, nie zawahałbym się jej użyć.

-Zaufałem tobie.-uderzyłem go w prawy policzek.-Byłeś moim najlepszym przyjacielem.-uderzyłem w lewy policzek.-Ogarniasz kurwa w ogóle co znaczy słowo "przyjaźń"?! Jak mogłeś kurwa mi to zrobić?!-wymierzyłem nadgarstkiem w nos.-Zajebiście się nią zaopiekowałeś!-dostał kolanem w brzuch.

-Zabdiel proszę cię!-krzyknęła zapłakana i podeszła do mnie. Walnąłem nim porządnie o ścianę i odwróciłem się do dziewczyny. Złapałem jej mokrą od łez twarz w dłonie i wbiłem proszący wzrok w jej ciemne oczy.

-Lottie. Por el amor de Dios. Nie chcę zrobić ci krzywdy przez przypadek. Jeżeli nie obchodzi cię to co zrobił to...twoja sprawa. Ja nie potrafię zostawić tego tak po prostu. Nie potrafię zapomnieć.-powiedziałem to najłagodniej jak umiałem w tamtym momencie.

Ponownie poraziłem wzrokiem skulonego Nacho. Nie było mi go ani trochę szkoda.

-Jak mogłeś być takim chujem Nacho?-zapytałem wyjątkowo spokojnie.-Widziałeś w jakim byłem stanie. Widziałeś jak to przeżywałem. Jak można być takim skurwysynem?! Znałeś mnie jak nikt inny!-złapałem go za szyję i uniosłem wzdłuż ściany.-Wiedziałeś jak bardzo mi na niej zależało. Wiedziałeś jak...-mimo złości oczy wypełniły się łzami.- Wiedziałeś jak bardzo ją kochałem. I mimo wszystko zjebałeś mi życie.

-Nie ty jedyny ją kochałeś.-odrzekł słabym głosem.

Zacząłem okładać pięściami jego ciało na oślep. Kiedy opadłem z sił, uderzyłem go ostatni raz łokciem w skroń. Stracił przytomność i osunął się po ścianie. Esperanza przerażona podbiegła do Nacho. Dopiero teraz poczułem ból w dłoniach. W pewnym momencie spojrzenia moje i dziewczyny się spotkały. Popatrzyłem na nią w najbardziej urażony sposób jaki potrafiłem.

-Szczęścia Esperanza.-wydusiłem ledwo powstrzymując się od płaczu, po czym wsiadłem do samochodu i odjechałem.

Rozryczałem się jak małe dziecko. Wszystkie wspomnienia z tamtego wydarzenia ponownie do mnie wróciły. Myślałem, że już się z tym pogodziłem ale prawda okazała się zupełnie inna. JA NIGDY SIĘ Z TYM NIE POGODZIŁEM I NIE POGODZĘ. Przypomniało mi się jak próbowałem zrobić różne głupstwa po tym jak dowiedziałem się o rzekomej zdradzie dziewczyny, "hektolitry" łez które przelałem. Byłem tylko kilkunastoletnim gówniarzem ale przeżyłem to bardzo źle.

Dlaczego muszę nadal to pamiętać?! Dlaczego nie mogę kurwa zapomnieć, że ktoś taki jak Esperanza Jiménez istnieje??

Po kilkunastu minutach zatrzymałem się na podjeździe przed domem. Zanim wysiadłem z samochodu wytarłem mokrą twarz i wziąłem kilka głębokich oddechów. Od razu po wejściu do domu skierowałem się do swojego pokoju. Chciałem uciec przed wszystkimi i z nikim nie nie rozmawiać, jednak obecność mamy skutecznie mi to uniemożliwiła.

-Zabdiel! Dzwoniła do mnie pani Lorenzo i powiedziała, że pobiłeś Nacho przed cukiernią! Synu co się z tobą dzieje?!-dopadła mnie na korytarzu.

-Daj mi spokój.-zbyłem ją cichym zachrypniętym głosem.

-Zabdiel? Hijo? Llorabas? (Synu? Płakałeś?)-mama złapała mnie za ramię o obróciła twarzą do siebie.

-Zostaw mnie w spokoju mamo.-rzuciłem ze smutkiem.

Znacie to uczucie kiedy ledwo powstrzymaliście się od płaczu, a za chwilę ktoś was wypytuje co się stało? Ponownie chce się ryczeć. Nawet bardziej jak wcześniej. To był właśnie ten moment.

-Zabdiel powiedz co się stało? Jestem twoją mamą. Możesz powiedzieć mi wszystko.-ciągle milczałem.-Chodzi o Esperanzę?

-Nie wspominaj o niej. Nie chcę o niej więcej słyszeć.-podniosłem głos.

-Co się stało?

-Mamo...

-Zabdiel.

-Wszystko co Nacho mówił o Esperanzie było jednym wielkim kłamstwem. Wcale nie miała mnie gdzieś. Ją też okłamał. Wszystko tylko po to żeby z nią być. Gdybyśmy wtedy nie wyjechali...

-Zobacz ile osiągnąłeś dzięki temu, że wyjechaliśmy do Miami. Żałujesz? Nie miałbyś tego wszystkiego.

-Ale miałbym ją mamo. Ale teraz to już nie ma znaczenia. Są małżeństwem, planują rodzinę. Czasu nie cofnę.-zamilknąłem.-Nie szykuj dla mnie obiadu. Wychodzę.

Poszedłem do pokoju żeby wziąć szybki prysznic i przebrać się w czyste ubrania. Kiedy wychodziłem z pokoju mój telefon zaczął dzwonić. Sprawdziłem połączenie ale jak tylko zobaczyłem nazwę "Esperanza" wyświetlającą się na ekranie, od razu się rozłączyłem. Wsiadłem do samochodu i pojechałem nad wybrzeże do San Juan. W trakcie jazdy dziewczyna próbowała się do mnie dodzwonić jeszcze kilka razy ale nie odebrałem ani razu. Po 20 min zaparkowałem w porcie i poszedłem w swoje ulubione miejsce do którego zawsze chodziłem kiedy coś mnie trapiło. Usiadłem na tym samym kamieniu co zawsze ale tym razem wydawał się sporo mniejszy. Lekko się uśmiechnąłem i wbiłem wzrok w horyzont. Wyłączyłem się i ślepo patrzyłem przed siebie. Nie wiem ile tak siedziałem. Kompletnie straciłem poczucie czasu. Kiedy miałem już się zbierać, poczułem nagle mocne popchnięcie w prawy bok przez co przewróciłem się na piasek.

-Co ty sobie wyobrażasz?!-zaczął krzyczeć piskliwy dobrze znany mi głos. Wstałem i strzepnąłem piasek z ubrań.-Czy ty jesteś normalny?!

-Czego chcesz? Co tutaj robisz?-zacząłem oschle pytać.

-Nie odbierasz ode mnie telefonów. Pojechałam do twojej mamy i powiedziała mi, że wyszedłeś kilka godzin temu. Od razu pomyślałam o tym miejscu.-mówiła ciągle podniesionym głosem.

-A nie pomyślałaś, że może nie chcę z tobą rozmawiać?-zapytałem retorycznie.

-Po tym co odwaliłeś chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia!

-Tobie? A z jakiej racji?-podszedłem bliżej z dłońmi włożonymi w kieszenie dresów.

-Pobiłeś Nacho! Czy ty jesteś poważny?!

-Zasłużył sobie.-wysyczałem.

-Nie? Niby dlaczego?!

-No tak. Zapomniałem, że ciebie to o czym rozmawialiśmy w ogóle nie ruszyło. Obudził się pani mężulek, pani Salvatierra?

-Tak! Ledwo! Mogłeś go zabić!-zaczęła machać rękami.

-Chyba sobie kpisz. Wiem co robię i kiedy przestać.-odwróciłem się i zacząłem iść w stronę auta ale po chwili poczułem szarpnięcie za łokieć.

-Ja jeszcze nie skończyłam.-wymierzyła we mnie palec.

-Ale ja tak.-wbiłem w nią wzrok. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i blokowała każdy mój krok.-Dobra. Powiedz mi wszystko co masz do powiedzenia, ale potem...-zawahałem się. Wziąłem głęboki oddech.

Tak trzeba Zabdiel. Tak trzeba...

-Później już nigdy więcej się do mnie nie odzywaj.-powiedziałem z zaciśniętym gardłem. Jej twarz zbladła. Zrobiła się smutna i niepewna.

-Ja...tylko chciałabym wiedzieć dlaczego go pobiłeś i dlaczego ta sprawa tak bardzo nie daje tobie spokoju. Nie możesz tak po prostu o tym wszystkim zapomnieć?-wyśmiałem jej słowa.

-Czy to są wszystkie kwestie, na które chcesz znać odpowiedź?

-Później chcę zadać jeszcze jedno pytanie. Ale dopiero jak na to odpowiesz.-powiedziała cicho po chwili zastanowienia.

-Opowiem ci pewną historię. Krótką. Mój ówczesny najlepszy przyjaciel stwierdził, że pierdoli moje uczucia, naszą znajomość i jak gdyby nigdy nic mnie okłamuje żeby odbić mi dziewczynę. Koniec historii. Miałem mu kurwa pogratulować Esperanza?! Podziękować?! Nie wiem czego tu nie rozumiesz. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ciężko to przeżyłem.-zacząłem mówić coraz głośniej i szybciej.-Byłem załamany bo straciłem wszystko co było dla mnie najważniejsze. Nie miałem ochoty na nic. Wszystko straciło sens, bo nie wiem czy jesteś tego świadoma, ja także mam uczucia. Kiedy po naszej rozmowie dowiedziałem się jak było naprawdę, poczułem się jakby ktoś na nowo otworzył tamte rany. Powrócił ból, żal, bezsilność i jak tylko zobaczyłem go dzisiaj takiego szczęśliwego, zwyczajnie nie wytrzymałem. Nie wyładowałem na nim nawet połowy swoich emocji. A najgorsze z tego wszystkiego jest dla mnie to, że ciebie totalnie to nie obchodzi. Rozumiem, że go kochasz i jesteś w stanie wybaczyć mu kompletnie wszystko ale...spodziewałem się po tobie chociaż odrobiny złości. Nie wiem. Może za chwilę mi powiesz, że nawet mu za to podziękowałaś, że mój wyjazd był dla ciebie ratunkiem. A wystarczyło tylko ze mną szczerze porozmawiać, wiesz?-dziewczyna przez cały czas patrzyła mi prosto w oczy ze smutkiem. Miałem wrażenie, że jest bliska płaczu, choć na pewno nie tak bliska jak ja. Wziąłem głęboki oddech i przetarłem twarz dłonią.-Pytasz dlaczego nie mogę o wszystkim zapomnieć. Też chciałbym to wiedzieć. Próbuję sobie uzmysłowić dlaczego przez te 8 lat ciągle byłaś gdzieś z tyłu mojej głowy, dlaczego byłaś pierwszą osobą, o którą zapytałem jak tylko tutaj przyjechałem i dlaczego nie mogę zapomnieć o tym, że się całowaliśmy? Zaufaj mi, że przez cały czas zadaję sobie to pytanie i chciałbym znać cholerną odpowiedź żeby w końcu się jakoś z tego wyleczyć.-nastała między na mi cisza.-Co to za pytanie, które chciałaś zadać? Proszę cię, zastanów się dobrze bo to ostatnia okazja.

Esperanza spojrzała w dół i przez długą chwilę rysowała stopą ślady na piasku. Później wbiła niepewny wzrok we mnie i cicho zadała pytanie, na które wolałbym nigdy nie odpowiadać.

-Powiedziałeś, że...-jej głos zaczął drżeć.-Powiedziałeś, że mnie kochałeś. Dlaczego powiedziałeś, że mnie kochałeś?-przez chwilę popatrzyłem w niebo po czym bez słowa ruszyłem w stronę parkingu.-Zabdiel! Miałeś mi odpowiedzieć!-słyszałem jej zapłakane krzyki za sobą. Zatrzymałem się i obróciłem do niej przosem. Po kilkuminutowej ciszy i przyglądaniu się jej mokrej od łez twarzy, zdecydowałem się odezwać.

-Bo kochałem cię jak szalony Lottie.-kolejne zdanie wypowiedziałem ciszej ale nadal słyszalnie.-I nie wiem czy nadal cię nie kocham.-zamilknałem na chwilę.- Naprawdę życzę ci szczęścia Lottie. Tobie i Nacho. Wiem, że cię uszczęśliwi bo bardzo cię kocha. Mam tylko jedną prośbę. Nigdy się nie zmieniaj. Jesteś zbyt perfekcyjna żeby się dla kogokolwiek zmieniać.-wymusiłem słaby uśmiech i bardzo szybko poszedłem do auta.

Już po wszystkim. Nigdy więcej jej nie zobaczę. Teraz musisz tylko o niej zapomnieć. TYLKO...

Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem z parkingu. Byłem wściekły i smutny jednocześnie. Nie myślałem racjonalnie i zrobiłem coś okropnie niesprawiedliwego i chamskiego.

-Alexia? Jesteś u siebie?-zapytałem kiedy usłyszałem jej głos po kilku sygnałach.-Dobrze. Będę za 10 min.

Tak jak ostatnim razem, zatrzymałem się na parkingu przed hotelem. Zanim wysiadłem wyszukałem kontakt Esperanzy i po chwili wpatrywania się w jego nazwę, wykasowałem. Odetchnąłem kilka razy i wyszedłem w stronę głównego wejścia. Kilka minut później jechałem windą na siódme piętro. Drzwi się otworzyły i poszedłem w głąb korytarza pod pokój 183. Zapukałem i odczekałem dosłownie kilka sekund, bo po tym czasie w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta twarz Alexii. Nie czekając na jej przywitanie złapałem ją za talię i szyję złączając nasze usta. Nie przerywając pocałunku wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi.

-Zrobisz coś dla mnie?-wyszeptałem w jej usta nie otwierając powiek.

-Co tylko zechcesz.-odpowiedziała spokojnie.

-Spraw żebym zapomniał o całym bożym świecie. Nie chcę o niczym myśleć. Jedyne co chcę zapamiętać to twoje usta i dotyk.

⚠️SEKS ALERT ⚠️
Jeżeli uważasz, że tego typu sceny są dla ciebie nieodpowiednie, przewiń tekst do momentu kolejnych znaczków ⚠️⚠️. Będzie to oznaczało, że sytuacja 🔞 już się skończyła 😄

Blondynka uśmiechnęła się w moje usta i ponownie pocałowała. Będąc jeszcze w korytarzu zdjąłem z siebie bluzę i buty zostając w samych dresach. Chciałem unieść jej ciało do góry ale obcisła sukienka lekko mi w tym przeszkadzała. Bez żadnych skrupułów zdjąłem ją przez głowę i oszalałem na punkcie widoku jaki przed sobą zobaczyłem. Koronkowa seksowna bielizna to jedna z moich słabości, a w połączeniu z jej boskim ciałem to już cios poniżej pasa. Dorwałem się do jej szyi badając dłońmi każdy fragment jej skóry. Była delikatna, miękka, ciepła i pachniała cudownie wanilią. Podniosłem ją pozwalając zapleść nogi wokół moich bioder i przycisnąłem ją do chłodnej ściany. Syknęła i przeszedł ją dreszcz.

-Qué pasa mami?-wyszeptałem całując jej obojczyk.

-A to...aj...nie ja...miałam się tobą zająć?

-Gdybym wiedział, że będziesz tak wyglądać, nigdy bym cię o to nie poprosił.

-Nie idę...jutro...do pracy. Chcesz...zostać na noc?-zapytała po chwili.

-Liczyłem, że o to zapytasz.-uśmiechnąłem się, zdjąłem dziewczynie biustonosz i zacząłem całować jej piersi. Każdy jej jęk nakręcał mnie coraz bardziej. Przycisnąłem jej ciało do siebie i nie przerywając pocałunku poszedłem do sypialni. Posadziłem dziewczynę na komodzie zrzucając telefon i jakieś pierdoły na podłogę. Zacząłem ssać jej skórę pod obojczykiem, na piersi i na podbrzuszu zostawiając niewielkie fioletowe ślady.

-Zdajesz sobie sprawę, że one nie znikną za dwa dni?-zapytałem całując jej uda od zewnętrznej strony.

-W ogóle mnie to nie obchodzi.-odpowiedziała szybko i zanurzyła jedną dłoń w moich włosach.

Zdjąłem z niej koronkowe stringi całując w tym samym czasie jej podbrzusze i nogi. Czułem jak jej ciało trzęsło się z przyjemności kiedy mój język błądził po jej miejscu intymnym. Chwilę później oderwałem się od niej i wytarłem usta wierzchem dłoni. Alexia niespodziewanie zeskoczyła z komody i popchnęła mnie na łóżko. Usiadła na mnie okrakiem i zaczęła mnie całować od żuchwy w dół. Uśmiechnąłem się nie blokując żadnego jej ruchu. Kiedy dotarła do moich bioder ściągnęła ze mnie jednocześnie bokserki razem z dresami. Poczułem lekki niepokój w momencie, w którym Alexia z szerokim uśmiechem nachyliła się nad moim członkiem i wzięła go do swojej ciepłej dłoni.

-Co ty robisz?-zapytałem ze zmarszczonym czołem. Dziewczyna się uśmiechnęła i zaczęła poruszać powoli dłonią.

-Powiedziałeś, że chcesz zapamiętać moje usta ale nie wspominałeś gdzie chcesz je zapamiętać.-w tym samym momencie wzięła go do ust i przez następne kilka minut dawała mi przyjemność, której bardzo potrzebowałem.

Nie miałem nic przeciwko kiedy usiadła na mnie i zaczęła kusząco się poruszać. Położyłem dłonie na jej pośladkach synchronizując się z jej ruchami.

-Będziesz później tego żałowała.-powiedziałem żartobliwie. W odpowiedzi pochyliła się nade mną i zaczęła poruszać się bardzo szybko. Byłem w niebie. Była genialna w każdym ruchu, który wykonywała i w każdym dźwięku, który wydawała. Po chwili usiadłem, pozwoliłem podskoczyć jej kilka razy i nagle przerzuciłem ją pod siebie. Położyłem rękę za głowę dziewczyny i spojrzałem w jej oczy i uśmiech. Przez długą chwilę wpatrywałem się w nią w bezruchu.

-Wszystko w porządku?-zapytała nieśmiało.

-T-Tak. Ja tylko...jesteś prześliczna Alexia. I nie mówię tego dlatego, że jesteś kompletnie naga. Może to głupie ale...patrzę w twoje oczy i na twój uśmiech i...myślę, że chciałbym je widzieć zdecydowanie częściej, ale nie tylko w takiej sytuacji.

Na moje słowa dziewczyna zarumieniła się i odwróciła głowę w drugą stronę. Chwyciłem jej podbródek i skierowałem twarz na siebie. Lekko się uśmiechnąłem i pocałowałem blondynkę. Za moment zacząłem poruszać swoim ciałem. Alexia wyginała się pod moim najmniejszym ruchem i dotykiem, co bardzo mnie satysfakcjonowało. Z każdą chwilą poruszałem się coraz szybciej i szybciej. Dziewczyna mocno wbiła paznokcie w moje plecy i przejechała w dół. Troszkę mnie to zabolało i wiedziałem, że zostaną po nich ślady ale, cholera, było warto.

-Zab-bdiel.-wymamrotała.-Ja za chwilę...-urwała, a ja w tym momencie perfidnie się zatrzymałem.-Co?! Czemu to zrobiłeś?-zapytała ciężko dysząc.

-Bo za karę zamierzam cię porządnie wymęczyć. Poczekam aż zaczniesz mnie błagać.-przejechałem kciukiem po jej dolnej wardze i pocałowałem. Przeciągnąłem ją na brzeg łóżka i dałem jej dużą dawkę przyjemności wspomagając się ustami i palcami. Przez cały czas miałem nadzieję, że "sąsiedzi" nie słyszą za bardzo jej krzyków i nie zaskarżą jej w recepcji.

⚠️THE END⚠️

Około 10 PM wycieńczeni opadliśmy na łóżko. Założyłem na siebie bokserki, a Alexii dałem swoją bluzę. Wskoczyłem pod kołdrę i otworzyłem ramię na bok żeby umożliwić blondynce przytulenie się do mojego ciała. Pocałowałem ją w czoło i mocno do siebie przytuliłem. Podobało mi się leżenie z nią wtuloną, w moich ciuchach. To było coś innego. Mógłbym rzec, że byłem...szczęśliwy? Pocałowałem ją jeszcze raz w głowę i zasnąłem. Następnego dnia obudziłem się przed dziewczyną. Wstałem powoli z łóżka starając się jej nie obudzić i zacząłem ubierać spodnie. Zawiązałem sznurki u dresów i oparłem się o ramę łóżka. Przyjrzałem się dokładnie Alexii. Wyglądała naprawdę uroczo.

Mógłbym się przyzwyczaić do takiego widoku z rana.

Zrobiłem jej zdjęcie upewniając się, że dźwięk migawki jest wyłączony i poszedłem do kuchni zrobić nam śniadanie. Kiedy przygotowałem kanapki z dużą ilością warzyw (tak jak oboje lubimy), zabrałem się za kawę. Miałem iść obudzić dziewczynę ale w tym samym momencie drzwi do pokoju otworzyły się i wyszła z nich zaspana. Podszedłem do niej, objąłem i delikatnie pocałowałem.

-Jak się spało?-zapytałem troskliwie.

-Nadal mnie wszystko boli ale spało się cudownie.-zaśmialiśmy się. Poszliśmy do stolika z jej stopami położonymi na moich.-Kaaawaaa. Jak wspaniale. Potrzebuję jej.

-Z jedną łyżeczką cukru tak jak lubisz.-wziąłem swój kubek do ust i się napiłem.

-Zapamiętałeś?-zaskoczyłem ją. Poruszyłem brwiami kilka razy.

-Co byś chciała dziś robić?-zapytałem kiedy kończyliśmy śniadanie.

-Sama nie wiem. Nie myślałam żeby gdzieś dzisiaj wychodzić.-oparła podbródek na ręce.

Wtedy wpadł mi do głowy pomysł na całkiem miłe ale i leniwe spędzenie dnia.

-Co byś powiedziała na całodniowe wylegiwanie się na łodzi? Zabiorę coś dobrego do jedzenia, wezmę laptopa żebyśmy obejrzeli jakiś film jak znudzi ci się skakanie na mnie.-puściłem jej oczko.-Co ty na to?

-Brzmi świetnie.

-To co, przyjadę po ciebie za około godzinkę. Skoczę tylko do domu wziąć prysznic, przebrać się i zabrać wszystkie rzeczy.

-Idealnie.-słodko się uśmiechnęła co automatycznie zadziałało na moje miękkie serce.

Jakiś czas później wyszedłem od Alexii. Zostawiłem jej swoją bluzę bo wyglądała w niej nieziemsko. Sprzeciwiała się mojemu paradowaniu po hotelu z nagim torsem ale niczym się nie przejmowałem. Około 11 AM przyjechałem do domu. Jak tylko zamknąłem drzwi, poinformowałem mamę, że jestem, głośnym krzykiem.

-Synu. Oooo. Umm.-uniosła brew kiedy zobaczyła mnie w połowie nagiego.-Mógłbyś chociaż wysłać wiadomość, że cię nie będzie. Nie martwiłabym się.

-Przepraszam. Zmieniłem plany i tak jakoś wyszło. A i jak coś to za godzinkę wychodzę.

-Znowu?-wytrzeszczyła oczy, a ja się uśmiechnąłem.

-Mogłabyś zrobić coś dobrego do jedzenia? Coś lekkiego ale pysznego.-skrzywiłem się.

-Umówiłeś się z dziewczyną?-zapytała przekornie.

-To...to tylko znajoma.

Cholernie seksowna i "utalentowana" znajoma.

-Dobrze.-podniosła ręce w geście obrony i wyszła do kuchni.-O nic więcej nie pytam.

Kilka minut po 12 zgarnąłem Alexię spod hotelu i od razu skierowałem się nad wybrzeże gdzie czekała na nas całkiem duża wynajęta łódź. Liczyłem, że spodoba się blondynce. Zapłaciłem mężczyźnie i zabrałem wszystkie rzeczy na pokład. Od razu zrzuciłem z siebie koszulkę zostając w samych szortach kąpielowych. Alexia też zdjęła z siebie sukienkę eksponując białe bikini, które bardzo mi się spodobało.

-Chwilę po tym jak wyszedłeś dostałam telefon z recepcji.-spojrzałem na nią skrzywiony.

-Co chcieli?

-Poprosili żebym następnym razem zachowywała się trochę ciszej. Podobno kilka osób się poskarżyło na mnie ostatniego wieczoru.-zasłoniła twarz dłońmi. Przesunąłem dziewczynę przed siebie i oparłem ją o kierownicę.

-Z zazdrości ludzie robią różne dziwne rzeczy preciosa.-poruszyłem brwiami, nachyliłem się i złączyłem nasze usta.

Cały dzień zleciał nam na wylegiwaniu się na słońcu, pływaniu, oglądaniu filmu i robieniu innych fajnych *kaszel* rzeczy. Około 7 PM wysiedliśmy z łódki i skierowaliśmy się do samochodu. Irytowały mnie spojrzenia innych facetów, więc przez całą drogę na parking trzymałem ją za rękę. Prawie pół godziny później zatrzymałem się pod hotelem i odprowadziłem Alexię pod jej apartament. Kiedy tam dotarliśmy, przycisnąłem dziewczynę do drzwi i wpiłem się w jej usta. Całowała tak dobrze, że najchętniej nigdy bym się od nich nie odrywał.

-Pamiętaj, nie hałasuj tak w nocy.-wyszeptałem zaczepnie w jej usta.

-Jeśli nie zostaniesz to będę bardzo cicho.-odpowiedziała nadal trzymając dłonie na moim karku. Uśmiechnąłem się i cmoknąłem ją delikatnie.-Wyjeżdżam pojutrze.-dodała nagle, a humor od razu mi się zepsuł. Odsunąłem się od niej i złapałem za dłonie.

-Wracasz do Los Angeles?-wymusiłem uśmiech. Kiwnęła głową.

-Ale 12 listopada przyjeżdżam do Miami na dwa tygodnia. Pamiętasz?

-Tak. Pamiętam. Chcesz żebym odwiózł cię na lotnisko?

-Lot mam bardzo wcześnie. Nie będę cię budziła.

-A jeżeli ja chcę wstać okropnie wcześnie żeby spędzić z tobą kilkanaście minut więcej?-spojrzałem jej prosto w oczy. Zarumieniła się i spojrzała w dół.

-W takim razie będzie mi bardzo miło.-pociągnęła mnie za koszulkę i pocałowała.

Kilka minut później jechałem windą, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. 

Nieznany numer?

Wiele nieznanych numerów dzwoni do mnie każdego dnia, więc nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Odebrałem spodziewając się rozmowy w sprawach biznesowych.

-Zabdiel De Jesus, słucham.

-Usunąłeś mój numer?-brzuch zaczął mnie boleć.

Esperanza...

-Czego nie zrozumiałaś jak mówiłem żebyś nigdy więcej się do mnie nie odzywała?

-Musimy porozmawiać.

-Nie mamy o czym. Wczoraj miałaś ku temu okazję. Cześć.

-Ale Zabd...-rozłączyłem się. Nie chciałem z nią rozmawiać. Bo niby dlaczego? Żeby znowu cierpieć?

Może czas zakończyć tą historię i zacząć żyć od nowa.

Przyjechałem do domu i usiadłem do kolacji z mamą. Powiedziała mi, że tata zaprosił nas jutro na obiad i w sumie chciałaby tam pójść. Bardzo ucieszyła mnie jej zmiana. Po posiłku wyręczyłem ją w zmywaniu naczyń, a później usiedliśmy przed telewizorem i obejrzeliśmy znany talent show. Około 10 PM ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Spojrzeliśmy się na siebie zdziwieni. Mama wzruszyła ramionami i poszła otworzyć drzwi, a ja zająłem się oglądaniem. Po kilku minutach usłyszałem głośną i chaotyczną wymianę zdań. Zaniepokojony wstałem i poszedłem do drzwi. Nie zdążyłem do nich nawet dojść bo w korytarzu rzucił się na mnie Nacho. Zdezorientowany całą sytuacją nie zauważyłem jak jego pięść leci do mojej twarzy. Przyłożyłem palce do bolących ust i dostrzegłem na nich niewielką ilość krwi. Złapał mnie za koszulkę i zaczął szarpać.

-Odpieprz się od Esperanzy idioto!-zaczął krzyczeć.-Ona jest moja i nie waż się jej dotykać! Straciłeś swoją okazję!

-Nacho zostaw go!-usłyszałem głos Esperanzy.

-Chłopcy porozmawiajcie na spokojnie!-prosiła mama.

-Ja straciłem okazję?! Ja? Straciłem okazję?-oburzyłem się.

No chyba się przesłyszałem.

Szybkim ruchem oswobodziłem się z jego uścisku i uderzyłem go w twarz dwa razy. Złapałem go z tyłu za kołnierz i pociągnąłem w stronę wyjścia. Ciągnąłem go aż do furtki, gdzie mocno go popchnąłem tak, że upadł na ziemię. Za kilka sekund pojawiła się obok niego dziewczyna i pomogła mu wstać. Nacho wyrwał się i podszedł do mnie bardzo blisko.

-Ja nie straciłem okazji. To ty mi ją odebrałeś.-wysyczałem.

-Na twoje życzenie. Wyjechałeś i sam wrzuciłeś mi ją w ramiona. Odpieprz się od nas. Nigdy więcej nie dotykaj mojej Lottie.

-Nie dotknąłem jej nawet palcem.

Dotknąłem. Ustami. Nie żałuję.

-Nie kłam! Wiem, że byłeś u nas w domu! Całowaliście się! Ona cię broni ale ja wiem, że ją do tego zmusiłeś! Chcesz mi ją odebrać?! Chcesz się odegrać?! O co tobie chodzi?!

Spojrzałem na brunetkę. Była przestraszona. Wziąłem głęboki oddech.

-Tak. Ja ją pocałowałem. Nie wiem czemu twierdzi inaczej. Ja nie zamierzam tego ukrywać. Pocałowałem ją wbrew jej woli, ale po wszystkim mnie spoliczkowała i wyrzuciła z domu.-była w ciężkim szoku. Nacho także ale złość bardziej przez niego przemawiała.-Nie musisz się o nic martwić. Esperanza kocha cię najbardziej na świecie.-starałem stłumić łamiący się głos. Podszedłem do niego i przydusiłem do samochodu.-Ale ostrzegam. Jeżeli dowiem się, że ją zraniłeś, że przez ciebie płakała lub nie jest szczęśliwa, przysięgam, że przylecę tutaj jeszcze tego samego dnia i tak cię załatwię, że będziesz błagał żebym cię dobił. Mi nie pozwoliłeś jej uszczęśliwić, więc kochaj ją i dbaj, tak jak na to zasługuje.

Cofnąłem się od niego i ciężko dysząc zmierzyłem ich wzrokiem.

-Nie chcę was więcej widzieć... Nigdy...

Cuando dejemos el orgullo y las barreras entre tú y yo...
Soltamos lo malo...

Scena specjalnie dla mojej kochanej PJ ❤️ Po przeczytaniu pewnej książki naszła mnie faza na pisanie takich rzeczy 🙈🙊 Nie pasuje to do mojej książki ale no... Spokojnie, być może niedługo mi przejdzie 🙈😆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro