No. 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>Melissa POV<

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Słońce już o tej porze mocno świeciło. Poszłam wziąć prysznic. Włosy wysuszyłam i rozczesałam. Weszłam do garderoby. Zaczęłam szperać w bluzach i jeansach.

Wyjrzałam z pokoju. Było bardzo cicho.

Czy Christopher wrócił do domu? Mam nadzieję, że go nie spotkam.

Po cichu zeszłam na dół. Zaczęłam się rozglądać.

Kuchnia... To nie tutaj. I nie tam. A może w tamtą stronę...

Znalazłam kuchnię. Spotkałam Alice. Przywitałam się i zapytałam o Christophera. Podobno wrócił nad ranem. Wzięłam jabłko i udałam się na tył domu do ogrodu. Usiadłam na trawie. Zobaczyłam, że jeden z ochroniarzy mnie pilnuje.

Ugh..

Po dłuższej chwili usłyszałam cichy dziecięcy głosik. Odwróciłam się żeby sprawdzić kto to.

-Dzień dobry.-powiedziała drobna osóbka.

-Hey.-odpowiedziałam nieśmiało.

-Jestem Aaliyah.-wyciągnęła rączkę w moją stronę. Przywitałam się z nią.-Kim jesteś?

-Jestem Melissa i chyba będę tutaj mieszkać przez jakiś czas.

-Czyli będziesz mogła się ze mną pobawić?-odparła ze słodkim uśmiechem.

-Myślę, że tak.

-Aaliyah! Gdzie jesteś?-usłyszałam krzyk kobiety. Po chwili przybiegła do nas. Wstałam szybko z trawy.-Oo.

-Dzień dobry. Jestem Melissa. Przepraszam. Tylko z nią rozmawiałam.

-Spokojnie. Yocelyn. Żona Richarda. A to nasza córka Aaliyah. Miło cię w końcu poznać.

-Mamo. Ja już powiedziałam jak mam na imię. Spóźniłaś się.

-Yocelyn? Constanza mi o tobie wczoraj wspominała. Nie sądziłam, że aż tyle osób tutaj mieszka.-powiedziałam nieśmiało.

-Tak. To duża posiadłość. Dla każdego znajdzie się miejsce. Jak się czujesz? Widziałaś już swoją garderobę? -dziewczyna była bardzo miła. Ciągle się uśmiechała. Jest bardzo ładna. Elegancko ubrana i perfekcyjnie umalowana.

Chciałabym umieć się tak ładnie malować jak ona..

-Czuję się już dobrze. Ręce trochę bolą ale poza tym jest całkiem dobrze. A garderobę widziałam. Nie przywykłam do takiej ilości rzeczy. Wybrałam to bo za bardzo się nie znam na modzie.

-We wszystkim ci pomogę. Nauczę cię malować i pokażę ci kilka trików modowych. Pamiętaj, że możesz się ze wszystkim do mnie zwrócić. Jakbyś miała jakiś problem to znajdź mnie i chętnie z tobą porozmawiam. Moja sypialnia znajduje się obok tych kolorowych drzwi.

-To mój pokój. Ozdobiłam drzwi żeby były ładniejsze.

-I żeby się nie zgubiła.-przyznała Yocelyn.-Chcesz z nami zjeść śniadanie?

-Um.. No nie wiem. -nie chciałam spotkać Chrisa.

-No proszę. Proszę. Proszę.-błagała mnie mała.

-No dobrze.-po chwili dodałam.-Wiesz może do kogo zwrócić mam się z prośbą o wykupienie leków? Lekarz mi je wypisał i jeszcze ich nie wykupiłam a wątpię żebym mogła sama wyjść i to zrobić.-odwróciłam się w stronę ochroniarza, który zaczął iść za nami.

-Niedługo z Aaliyah jedziemy na zakupy. Mogę wykupić twoje leki.

-Nie chciałabym robić problemów..

-To nie problem. Mówiłam, że z wielką chęcią ci pomogę.

-Dziękuję.

Weszłyśmy do jadalni. Usiadłam obok Yocelyn. Za chwilę przyszli chłopcy. Nie byli ubrani elegancko. Mieli na sobie zwykłe ciuchy. Dresy, jeansy, koszulki. Chrisa z nimi nie było. Byli zdziwieni moją obecnością. Dostrzegłam to.

-Jeśli macie coś przeciwko to mogę pójść do pokoju.-zaczęłam wstawać.

-Nie. Nie. Zostań. Miło widzieć cię.. Żywą.-powiedział blondyn.

-Bardzo zabawne. -powiedział czerwonowłosy.-Jestem Richard.-przedstawił się i usiadł obok Aaliyah.

A więc to jest Richard. Fajny kolor włosów.

-A ja Zabdiel i przepraszam za to co powiedziałem.-przedstawił się blondyn.

-Joel. Widzę, że Chris zmienił zdanie.-rzucił oschle.

-Miło was poznać. Mam na imię Melissa.-powiedziałam cicho.

Śniadanie jadłam jak na szpilkach. Bałam się, że w każdej chwili może przyjść Christopher.

Dobra. Ostatni kęs i mogę uciekać na górę.

Nagle usłyszałam krzyk dobiegający z kuchni.

-Alice, gdzie są tabletki? Ratuj moją głowę. Zaraz eksploduje!

O nie. Tylko nie on.

To był głos Christophera. Szybko wzięłam ostatni kęs tosta i wstałam kiedy pojawił się on. Rozczochrany w dresach i luźnym tank topie. Patrzył na mnie zdziwiony. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. W jadalni nagle zrobiło się bardzo cicho. Wszyscy patrzyli raz na mnie, raz na niego. Spanikowałam. Szybko wybiegłam z kuchni i pognałam do swojego pokoju. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, wzięłam głęboki oddech.

Ok. Już po wszystkim. Pewnie myślą, że jestem jakaś głupia. Trudno.

Usiadłam na łóżku. Nie zdążyłam się nawet zastanowić co by ze sobą zrobić kiedy Chris wbiegł do mojego pokoju. Wstałam z łóżka przerażona.

>Chris POV<

Nie wierzyłem własnym oczom. Co na tutaj robiła? Poszedłem za nią do pokoju. Wpadłem bez pukania. Na mój widok dziewczyna się przestraszyła.

-Co ty tutaj robisz?-podszedłem do niej i złapałem za szyję. Nie odpowiedziała.-Zadałem pytanie! Co ty tutaj robisz?

Ale głowa mnie napieprza.

-Erick mnie przywiózł.-wydusiła z siebie w końcu.

Co? Erick? Po co?

-W jakim celu?

-Możesz mnie puścić? To boli.-powiedziała cicho. Puściłem ale nie odszedłem od niej.

-Dlaczego cię tutaj przywiózł?

-Poprosił mnie żebym z nim wróciła.-wyśmiałem jej słowa.

-Żartujesz sobie ze mnie? Jedno jego słowo i z powrotem tu jesteś? A jak ja chciałem cię zabrać to się rękami i nogami broniłaś, zwyzywałaś mnie od najgorszych.

-Bo on mnie poprosił a ty chciałeś zabrać siłą.

Mhm. Ta drobna różnica.

-Dlaczego wróciłaś? Powiedziałaś, że jestem gorszy niż ten tyran, który cię tłukł, że dzień, w którym mnie poznałaś był najgorszy w twoim życiu, mówiłaś, że mnie nienawidzisz i że wolisz się zabić niż mieć ze mną do czynienia. W takim razie dlaczego tutaj jesteś?-zacząłem krzyczeć. Nie odpowiadała. Spuściła wzrok na dół.-Trzymaj się ode mnie z daleka. Lepiej żebym cię nigdzie nie spotkał, bo tego pożałujesz. Nie chcę cię widzieć. Rozumiesz?

Wyszedłem z pokoju i poszedłem do Azylu ponownie się napić. Chciałem zrozumieć jej zachowanie. Do niedawna nie chciała mnie widzieć a teraz wraca jakby nic się nie stało. Wziąłem szklankę z whisky i wyszedłem na korytarz. Oparłem się plecami o balustradę na środku korytarza. Nagle dziewczyna wyszła z pokoju. 

Ostrzegałem.

Spojrzała na mnie przerażona i zaczęła szybko zbiegać po schodach co chwilę zerkając na mnie. Odwróciłem się, opróżniłem szklankę i z całej siły rzuciłem nią na dół, rozbijając ją pod nogami Melissy. Dziewczyna upadła i wbiła swój wzrok we mnie.

Co ja robię? Chris opanuj się. Prawie zrobiłeś jej krzywdę.

Dziewczyna powoli wstała i pobiegła w niewiadomym mi kierunku. Zignorowałem ją. Poszedłem do sypialni się przebrać. Wziąłem kluczyki od auta i wyszedłem na zewnątrz. Kiedy zbliżałem się do samochodu poczułem jak ktoś mnie szarpie.

-Chris. Nigdzie nie pojedziesz.-odezwał się Erick.

-Odwal się. To moja sprawa. 

-Piłeś. Nie możesz prowadzić.

-Nie wypiłem dużo. Poza tym muszę ochłonąć. Muszę gdzieś pojechać. Odseparować się od tego wszystkiego.-zacząłem wymachiwać rękami. Nagle ktoś wyrwał mi klucze z ręki. Odwróciłem się i zobaczyłem Melissę. Erick zostawił nas samych.

-Oddawaj kluczyki.-powiedziałem dość spokojnie.

-Nie. Nie będziesz prowadził auta pod wpływem.-schowała dłonie za siebie i zrobiła kilka kroków w tył.

-To nie twój pieprzony interes. Oddawaj!-pokręciła przecząco głową. Podszedłem szybkim krokiem do niej i starałem się wyrwać klucze. Dziewczyna nie dawała za wygraną i odbiegła ode mnie.

-Nie dam ci tych kluczy. -zaczęła płakać.-Wsiądziesz za kółko i będziesz pędził z ogromną prędkością. Nie będziesz zwracał uwagi na nikogo.-Zamilkła na chwilę po czym zaczęła mówić bardzo szybko.-Nie zauważysz, że po raz kolejny przejechałeś przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, że ignorujesz kolejne znaki.-widziałem obłęd w jej oczach. Nie patrzyła na mnie. Rozglądała się na około i nerwowo poruszała. Cała się trzęsła.

Co się z nią dzieje?

-W pewnym momencie się zatrzymasz ale okaże się, że wbiłeś się w czyjeś auto. Ty stracisz tylko przytomność ale im odbierzesz życie. Oni pewnie mają małe dziecko, które na nich czeka.

-Melissa uspokój się. Oddychaj powoli.-zrobiłem kilka kroków w jej stronę ale dziewczyna się cofnęła.

-Będzie potrzebowało dużo czasu żeby zrozumieć, że już NIGDY WIĘCEJ NIE ZOBACZY ukochanych rodziców. Nie zasłużyło na to. Małe dzieci muszą być z rodzicami. A jeśli trafi do domu dziecka i będzie tam traktowane przez wszystkich jak śmieć? Tak bardzo będzie chciało żeby jego rodzice wrócili. Będzie chciało mieć ich z powrotem. Będzie chciało mieć ich z powrotem.-zaczęła powtarzać jedno zdanie w kółko. Nie wiedziałem co mam zrobić. Pod wpływem impulsu przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Płakała i wyrywała się.

Co ci jest Melissa? Czy to wszystko przeżyłaś ty?

Po chwili wypuściłem dziewczynę.

-Nie dotykaj mnie. -krzyknęła i pobiegła w stronę plaży. Pobiegłem za nią. Mimo, że sam byłem bardzo zdenerwowany, nie mogłem zostawić jej w takim stanie. Coś się z nią działo niedobrego, a w takich sytuacjach ludzie robią różne głupstwa.

-Melissa! Zaczekaj!

-Odejdź ode mnie!-nerwowo zaczęła gryźć opuszki palców.-Szklanką nie trafiłeś ale nie wiem jakie plany masz jeszcze w zanadrzu.

-Zrobiłem to pod wpływem emocji!

Zacząłem jej się tłumaczyć? Dlaczego? Nie powinno ją to obchodzić. To ja tu wyznaczam zasady.

-Wracaj do domu. Oddaj mi klucze do auta. Nie pojadę nigdzie, tylko mi je oddaj.

-Nie! Kłamiesz! Wiem, że kłamiesz! Każdy tak mówi!-z całej siły rzuciła kluczyki daleko do wody.

-Co ty zrobiłaś idiotko!? Jesteś nienormalna?!-złapałem ją mocno za ramię i ciągnąłem do samego pokoju. Kiedy weszliśmy mocno ją pchnąłem. Nie panowałem nad sobą. Dziewczyna upadła na podłogę i bardzo szybko złapała się za nadgarstek.

-Mówiłem ci żebyś nie wchodziła mi w drogę. Wiesz co zrobiłaś?! Nie stać cię nawet na fragment tego klucza. Rozumiesz? -patrzyła przerażona. Ciągle się trzęsła.-Dlaczego wróciłaś? Hm?

-Bo uwierzyłam w coś co przed chwilą okazało się kłamstwem.

-O czym ty mówisz? -zbliżyłem się do niej. 

-Jak głupia uwierzyłam, że nie masz serca z kamienia.-osłupiałem. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Wpatrywałem się w nią dłuższą chwilę, nawet nie wiem dlaczego. Złapałem się za kark i powoli opuściłem jej pokój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro