02.| Jego zainteresowanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

        Była zaniepokojona, kiedy wtargnęła do posiadłości Mikaelsonów. Rozglądała się wszędzie, szukając kogokolwiek, ale nikogo nie zauważyła. Westchnęła, gdy powitała ją cisza. Zaczęła wchodzić po schodach, żeby sprawdzić górną część zamieszkania. Starała się nie robić hałasu, jednak to było na marne w domu wampirów. Wołała jego imię, ale nikt nie odpowiadał. Próbowała kilka razy dzwonić na jego komórkę, ale nie podniósł słuchawki. Poprawiła swoje jasne włosy, gdy tylko zasłoniły jej pole widzenia. Stawiając nogę na ostatnim stopniu, weszła do miejsca, które już zdążyła poznać. Dziewczyna od razu udała się tam, gdzie zamieszkiwał. Zapukała do drzwi, ale niczego nie usłyszała, żadnej odpowiedzi. Pokręciła głową, gdy coraz bardziej zaczęła się martwić. Był tysiącletnią hybrydą, miał wiele lat przeżytych, nie łatwo było go zabić, ale mimo wszystko, Camille o niego dbała. Miała do niego uczucia, które czasem przerażały, ale Cami zdołała się szybko z nimi pogodzić. Niklaus pokazał jej, jaki potrafił być dobry. Był jej przyjacielem, ale w głębi serca liczyła na coś więcej. Chciała z nim być, ale też nie chciała zostać przemieniona. Nie pragnęła wampirzego życia, więc to bardziej utrudniało jej uczucia do Mikaelsona. Blondynka otworzyła drzwi, a następnie weszła do jego sypialni, gdzie nikogo nie znalazła. Pokręciła głową, zastanawiając się, gdzie może być mieszaniec, ale potem ujrzała otwarte wejście od pracowni. Wiedziała, że nie powinna tam wchodzić, że Klaus byłby zły, ale jednak odważyła się tam udać. Była za bardzo ciekawa, co tam może znaleźć. Miała też cichą nadzieję, że znajdzie go w jego własnym warsztacie, ale go nie zastała.

        — Gdzie jesteś? — spytała, patrząc na niedokończony obraz. Kolejny krajobraz, który wyglądał martwo i mrocznie. Wszystkie jego obrazy wydawały się dla niej takie smutne. Dostrzegała w nich smutek, tęsknotę za czymś, albo za kimś. Czegoś mu brakowało, co mogłoby dopełnić piękno w jego sztuce. Nie mogła pojąć, co dolegało pierwotnemu, że jego sztuka była taka samotna. Wręcz można było ujrzeć tylko czerń, ciemność, ale na płótnie dostrzegła też jasne odcienie, jakby miało prezentować nadzieję, nad czymś, czego nie miał. Potem Camille ujrzała malowidło na ścianie, aż zabrakło jej wdechu, gdy tylko ujrzała jak Klaus przedstawił wdzięk u nieznajomej blondynki. Była piękna, otoczona promieniami jasności, które przypominały barmance poprzedni obraz. Dziewczyna uśmiechała się, a w jej niebieskich oczach można było dostrzec szczęście, które zgadzało się z uniesionymi kącikami do góry, można nawet powiedzieć, że młoda wampirzyca była czymś rozbawiona. Sama Camille musiała przyznać, że nieznajoma była piękna, aż studentka psychologi poczuła się zazdrosna. Zaczęła wątpić w siebie, gdy tylko dłużej przyglądała się portrecie. Chciała tylko wiedzieć, czy faktycznie jest taka piękna, jak namalował ją Niklaus. Czuła, że jej oddech drżał, gdy w głowie wciąż myślała o tajemniczej kobiecie. Pragnęła poznać Caroline, żeby na własne oczy się przekonać, czy faktycznie była taka śliczna. — O mój boże.

        — Sądzę, że Niklausowi nie spodobałby fakt, że ktoś naruszył jego prywatność — powiedział Elijah, stając w progu. Z jego twarzy nie można było niczego wyczytać, gdy spoglądał na przyjaciółkę jego brata. Spodziewał się, że Niklaus nie będzie sobie życzył, żeby ktoś naruszał jego przestrzeń osobistą, gdzie wylewa swoje uczucia, jeśli to nawet chodzi o Cami. Nikogo tam nie chciał, nawet swojej rodziny. — Nawet, jeśli chodzi o ciebie. Pracownia to jego miejsce prywatne, gdzie nikogo nie wpuszcza, nawet swojego rodzeństwa.

        Camille odwróciła się przestraszona do starszego brata Klausa. Zaskoczył ją i do tego czuła się okropnie, że została przyłapana.

        — Szukałam Klausa. Rozmawialiśmy w barze, a potem wyszedł tak nagle. Martwiłam się — wyznała barmanka. — Przyszłam, żeby sprawdzić go. Chciałam się dowiedzieć, co się dzieje, ale potem zobaczyłam ten obraz. Kim jest ta dziewczyna? — zapytała i próbowała się dowiedzieć czegoś więcej o tajemniczej wampirzycy, ale zdawała sobie sprawę, że Elijah nic jej nie wyjawi, ale zawsze warto było spróbować.

        — Nie jestem odpowiednią osobą, która powinna ci to powiedzieć. To prywatna sprawa mojego brata. Jeśli masz jakieś pytania, zapytaj Niklausa — odezwał się Mikaelson, poprawiając swój garnitur. — Sądzę, że już czas na ciebie.

        — Tak, masz rację. Przepraszam za wtargnięcie.

        — Do widzenia, panno Camille.

        Kobieta wyszła z pomieszczenia, wcześniej żegnając się z Elijah'ą. W głowie wciąż miała obraz, który zobaczyła kilka sekund temu. Zastanawiała się, czy faktycznie była tak piękna, jak przedstawił ją Klaus.

***

       W samochodzie panowała cisza, gdy nagle zaczęła się budzić Caroline. Usiadła i przetarła szyję, a potem sobie przypomniała rozmowę i spotkanie z Klausem. Spojrzała na pierwotnego z wściekłością, gdy nagle zaczęła mówić, co oczywiście Niklaus przewidział. Uśmiechnął się, jakby to był raj dla jego uszów. Cieszył się, że ponownie może usłyszeć jej rozzłoszczony głos. Tęsknił za tym, zdecydowanie brakowało mu tych kłótni. Gdy inna osoba odważyłaby się podnieść na niego głos, zabiłby go bez zastanowienia, ale Caroline była inna. Uwielbiał te ich małe wymiany zdań. Cenił to, uwielbiał te kłótnie, które wydawały się doskonałe, ale też pragnął, żeby Caroline pokochała go. Chciał jej miłości, dla niej mógłby czekać całe wieki. Zakazany owoc najlepiej smakuje, gdy się trochę poczeka.

        — Dobrze spałaś, kochanie? — zapytał, kiedy Freya przyglądała się zainteresowaniem dwójce wampirom, postanawiając nie mieszać się w ich sprawy, ale podobał jej fakt, że ktoś miał taką władzę, jak Caroline. Zaczynała już ją lubić. Podobał jej język, którym się odnosiła do jego brata. Na pewno była ciekawą osobą.

        — Klaus, skręciłeś mi kark, a ty masz szczelność się pytać, czy dobrze spałam? — zapytała z niedowierzaniem. — Wchodzisz do mojego akademika, jakbyś był jakimś pierdolonym królem, a potem bez pytania porywasz mnie, nic nie mówiąc, co się dzieje. Wiedziałam, że jesteś obłąkany, ale żeby aż tak, żeby porywać ludzi? Obiecałeś mi, że już nigdy nie wrócisz, że już nigdy ciebie nie zobaczę. Złożyłeś obietnicę.

        — Złożyłem też obietnicę, że będę twoją ostatnią miłością, kochanie — powiedział Niklaus, powodując, że Caroline na chwilę się uciszyła. — Caroline, powiedziałem, że nigdy nie pojawię się w Mystic Falls, a nie, że nie odwiedzę ciebie w innym miejscu.

        — Nie byłbyś sobą, gdyby nie było żadnej luki w umowie — wymówiła Forbes, krzyżując ramiona razem. Spojrzała oburzona na pierwotnego, kiedy próbowała go zamordować tylko spojrzeniem. Czasem żałowała, że tego nie potrafiła, byłoby prościej, gdy kogoś nie trawiła. — Powiedz mi, że wziąłeś przynajmniej trochę moich rzeczy, żebym mogła się potem ubrać.

        — Nie było na to czasu, Caroline. Musieliśmy się spieszyć — odpowiedział, wpatrując się przed siebie.

        — Pięknie, po prostu pięknie — wymamrotała dziewczyna. — Jestem w piżamie i nawet nie dałeś mi szansy spakować moich rzeczy.

        — Mówiłem, że podoba mi się twoja piżama? — spytał Niklaus, uśmiechając się głupio, widząc blondynkę w ubraniu z wydrukiem piesków. Caroline jęknęła, podczas gdy mieszaniec dobrze się bawił. — Idealnie pasowałaby do mojego łóżka.

        — Jak ja cię nie znoszę.

        — Kiedy ostatnim razem się widzieliśmy, to miałem inne wrażenie — odparł Klaus, wspominając ostatnie spotkanie w lesie, gdy obiecał, że nie wróci do Mystic Falls. Policzki blondynki stały się różowe, gdy tylko o tym pomyślała.

        — Klaus, przestań. Jesteś taki nieznośny. — Freya pokręciła głową na swojego brata, gdy tylko go skarciła, potem odwróciła się do blondynki i uśmiechnęła się delikatnie. — Coś uratowałam dla ciebie z twojego pokoju — odparła czarownica, wręczając przedmiot, który zgarnęła z akademika Caroline. Wampirzyca się ucieszyła, że przynajmniej teraz miała przy sobie telefon. Od razu zaczęła go przeglądać, widząc masę wiadomości i kilka nieodebranych połączeń od przyjaciół.

        Od Eleny: Gdzie jesteś? Nie było ciebie, gdy wróciłam od Damona.

        Brunetka ostatnią noc spędziła w posiadłości ze swoim chłopakiem, dlatego nie było jej, gdy tylko dostała telefon od Klausa, tak samo jak Bonnie, która oznajmiła, że musi coś zrobić, czego jasnowłosa nie wiedziała. Bennett od kilku tygodni była dziwna, ale Caroline uznała, że to wina tego, że niedawno wróciła do żywych. Mulatka spędzała każdą chwilę w samotności, ignorowała czasem przyjaciółki, ciągle przeglądając księgi swojej babci.

        Od Stefana: Wczorajszej w nocy dzwonił do mnie Klaus, ale miałem rozładowany telefon, dlatego nie mogłem odebrać, a dzisiaj Elena powiedziała, że zniknęłaś z akademika. Nie podobają mi się te dwa przypadki w tym samym czasie. Będę próbował dzwonić do Klausa, jeśli raczy odebrać moje połączenia. Jeśli przeczytasz, odpisz do mnie lub zadzwoń. Martwię się, Caro.

        Stefan coś musiał zacząć podejrzewać, gdy łączył dwie sprawy w jedno. Martwił się o przyjaciela, a sprawa z Klausem, nie mogła być przypadkiem.

        Od Bonnie: Czy Klaus coś ci zrobił? Zaczynam się martwić twoim nagłym zniknięciem. Proszę, jeśli to czytasz, oddzwoń do mnie. Znikanie nie jest w twoim stylu.

        Od Damona: Słyszałem, że postanowiłaś się zabawić z Klausem. Coś czułem, że zapragniesz  ponownie hybrydowego seksu z Klausem Mikaelsonem.

        Caroline pokręciła głową, jęcząc z frustracji, gdy tylko czytała ostatnią wiadomość.

        — Żadnego hybrydowego seksu nie będzie, Damonie — wymamrotała cicho, zapominając o tym, że Klaus mógłby tego wysłuchać, ale pierwotny z łatwością ją usłyszał. 

        — Skąd taka pewność, kochanie? — zapytał, gdy głupio się uśmiechał. Był rozbawiony, gdy Caroline wściekała się na starszego Salvatore, ale ona postanowiła zignorować to pytanie, gdy zapytała o następne.

        — Czy powiadomiłeś moich przyjaciół, że jestem z tobą? — spytała blondynka, spoglądając na hybrydę.

        — Już pewnie wiedzą, że jesteś ze mną.

        — Nie rozumiem z jakiego powodu mnie porwałeś. Wyjaśnij mi. — Niklaus zaczął wyjaśniać Caroline wszystko, co powinna wiedzieć. Wspomniał co się działo w Nowym Orleanie i o tym, że jest w zagrożeniu przez niego. — Więc twoja szalona ex chce mnie zabić, bo zobaczyła mój portret, który namalowałeś?

        — Dokładnie, kochanie — odpowiedział. Forbes odetchnęła, rozważając w głowie to, co właśnie się dowiedziała. Wiedziała, że hybryda ma do niej uczucia, ale nigdy nie przypuszczała, że przez to znajdzie się w niebezpieczeństwie.

        — Nigdy nie przypuszczałam, że twoja obsesja na moim punkcie, może spowodować, że będę w zagrożeniu — wymamrotała, żeby jakoś złagodzić atmosferę, ale ta myśl ją przeraziła.

        — Przepraszam za to, kochanie — powiedział skruszony Mikaelson. Caroline uśmiechnęła się łagodnie, bo przecież to nie była jego wina. Nie obwiniała go, że była w zagrożeniu. Uczucia nie były czymś złym. To nie była jego wina, że ją kochał.

        — Nie musisz. To nie twoja wina, Klaus — stwierdziła blondynka. Już nie była wściekła, starała się zrozumieć wszystko. Uśmiechnęła się pogodnie, gdy samochód kierował się do Nowego Orleanu.

***

        Denerwowała się, gdy tylko dowiedziała się, że jej przyjaciółka zniknęła z akademika. Wystarczyła tylko jedna noc, żeby wszystko się skomplikowało. Bonnie obwiniała się, że nie została na noc. Od pewnych tygodni szukała zaklęcia, które mogłoby jej pomóc. Potrzebowała znaleźć sposób na swoje problemy, ale niczego nie mogła znaleźć.

        — Dlaczego Klaus porwał Caroline? — zapytała Elena, która chodziła po pensjonacie. Damon wzruszył tylko ramionami, wciąż pijąc swojego burbona, a Stefan intensywnie myślał. — Czy nie powinien już o niej zapomnieć? Minęło dwa lata, sądziłam, że jego zainteresowanie Caroline zniknęło.

        — To jest Klaus, popaprany gość — stwierdził Damon. — Może miał dość, że go odrzucała?

        — Tylko w ten sposób może ją zdobyć. — Bonnie usłyszała obok siebie chichot. Tylko ona mogła usłyszeć jego głos. Nikt go nie widział, ani słyszał. W końcu był duchem. — Caroline pewnie wyglądała oszałamiająco, gdy się mu wyrywała — odparł Kol, a Bonnie go skarciła wzrokiem.

        — Nie sądzę, żeby Klaus ją zmusił bez jej pozwolenia — oznajmił Stefan. — Dlaczego miałby dzwonić do mnie albo do Damona?

        — Caroline uciekła z Klausem, żeby uprawiać hybrydowy seks — rzekł starszy Salvatore, nawet nie podnosząc wzroku, gdy napełniał kolejną szklankę. — Już raz mu uległa, drugi też zrobi. To Klaus Mikaelson, pierwotna hybryda, która szaleje za naszą Barbie, a Blondi ma słabość do akcentów i wszystkiego, co zwie się Klaus Mikaelson.

        — Nik lubi mieć to, co jest mu zabronione — odparł Kol, który nie poprawiał sytuacji. Bonnie czasem miała dość, że widziała Mikaelsona, ale to zdarzało się rzadko. — Kochanie, nie morduj mnie wzrokiem, przecież jestem i tak martwy.

        Westchnęła, słysząc ostatnią część. Chciała go żywego, pragnęła, żeby wrócił do żywych. Bennett spędziła trochę czasu z nim i polubiła to, że był przy niej. Z czasem się zakochała w Kolu, który nie był wcale taki zły, jak jej się wydawało na początku.

        — Na co patrzysz, Bonnie? — spytała jej przyjaciółka, zauważając nieobecność czarownicy. Bonnie pokręciła głową, żeby się skupić na osobach, które były w pomieszczeniu.

        — Na najprzystojniejszego pierwotnego, jakiego w życiu widziała.

        — Na nic — powiedziała mulatka, ignorując wcześniejszy komentarz od pierwotnego wampira, który teraz był martwy, ale nie na długo. Musiała znaleźć sposób, żeby go przywrócić do żywych. — Więc co robimy ze zniknięciem Caroline?

        — Będę próbował dodzwonić się do Klausa, albo Caroline, a jak nie będą odbierać, czeka nas wycieczka do Nowego Orleanu — odpowiedział Stefan.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro