06.| Zawsze to była Caroline

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

        Wszyscy zaciekle rozmawiali w salonie pierwotnych, wykrzykiwali siebie nawzajem i nie zgadzali się z rożnymi propozycjami. Czasem pojawiały się sarkastyczne odpowiedzi, po prostu nie mogli się dogadać ze sobą. Każdy uważał, że wie najlepiej, ale musieli połączyć ze sobą swoje siły. Przyjaciele Caroline uważali, że nie powinni zostać w Nowym Orleanie, a Klaus upierał się inaczej.

        — Zamknąć się do cholery! — krzyknął Enzo, pocierając głowę. — Zachowujecie się jak dzieci, a tutaj chodzi o bezpieczeństwo Caroline. Każdy chce jak najlepiej, mimo że wszyscy wiemy, że najbezpieczniej będzie zostać tutaj, ale wasza głupia duma na to nie pozwala. Niech Caroline zdecyduje o sobie. — Wampir uśmiechnął się do blondynki, która przyglądała się kłótni z znudzeniem. Na początku próbowała coś powiedzieć, ale się szybko poddała, gdy jej argumenty do nikogo nie dochodziły. — Jak uważasz, piękna?

        — Dziękuję, że ktoś raczył mnie zapytać o moje zdanie — powiedziała, rozglądając po wszystkich twarzach — ale uważam, że Klaus ma rację, że powinnam tu zostać, mimo że mi się to nie podoba. Zamknięcie w czterech ścianach jest do niewytrzymania. Potrafię o siebie zadbać, ale zdaję sobie sprawę, że Aurora może być niebezpieczna, dlatego muszę zaakceptować fakt, że od teraz nigdzie nie wyjdę.

        — Kochanie, możesz wychodzić, ale tylko ze mną — odpowiedział i uśmiechnął się zadowolony, gdy Caroline dokończyła z nim zdanie, przewracając oczami.

        — Czy możemy wrócić do tematu, zanim ta rozmowa przejdzie do sypialni? — zapytał Damon. — Powiem tylko, że jak na razie, nie chcę wracać do Mystic Falls, wolę zostać tutaj i mieć rozrywkę w postaci Klausa i Caroline. Blondi potrzebuje złego wilczka. — Damon mrugnął do Caroline, która prychnęła.

        — To się nie stanie — odpowiedziała Forbes.

        — Zobaczymy, kochanie — Niklaus szepnął do jej ucha niespodziewanie, przez co jasnowłosa podskoczyła. Nie spodziewała się tego od niego, dlatego nie była na to przygotowana.

        — Boże, czy zawsze musisz być taki przerażający?

        — Taka już moja natura. — Wzruszył ramionami.

        Elijah spoglądał na Klausa, widząc zupełnie inną osobę. Nie poznawał jego brata, był bardziej żywy, żartował, a do tego promieniował, gdy w pobliżu była Caroline. To ona wywoływała w Niklausie lepszego siebie. Sprawiała, że był szczęśliwy, mimo że wiele nie robiła, wystarczyła tylko jej obecność.

        — Niklausie, co zamierzasz zrobić z Aurorą? — zapytał Elijah, a w tym samym czasie weszła Camille, która usłyszała pytanie. Nikt nie zauważył jej wejścia.

        — Po prostu ją zabiję, ale najpierw zabiję jej brata na jej oczach. Sprawię, że będzie cierpiała. Będzie żałowała, że zagroziła życiu Caroline. Będzie mnie błagała o litość, ale niczego takiego nie dostanie. Każdy, kto ośmieli skrzywdzić Caroline, zostanie zabity — Klaus przemówił do wszystkich, a w jego oczach pojawiło się potwierdzenie jego słów. Siła w jego tęczówkach mówiła, że nie żartował. Był śmiertelnie poważny. Sama Caroline wzdrygnęła się pod jego potężnym głosem, mimowolnie współczuła Aurorze tego, co miało nadejść, ale ona na to zasługiwała.

        Blondynka położyła rękę na ramieniu hybrydy, w celu uspokojenia. Jego wyraz twarzy złagodniał, gdy wyczuł jej dotyk.

        — Dziękuję — szepnęła z wdzięcznością w oczach.

        — Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko — wyznał z taką czułością, że przeraził aż Cami. Widziała przed sobą innego Klausa niż znała. Obserwowała go uważnie, nie mogąc uwierzyć, w to, co widzi. Próbowała wywołać w nim najlepsze uczucia, ale nigdy jej się to nie udawało do końca, a Caroline nawet nie mrugnęła, a osiągnęła to wszystko, co barmanka robiła od miesięcy. Rozpoznała w niej kobietę z obrazu i musiała przyznać, że jej piękno było lepsze, niż na portrecie. Mieszaniec próbował przelać jej urodę na obraz, ale nie potrafił wyrazić tego farbami. — Powód dwudziesty trzeci: Sprawiasz, że czuję uczucia, których nie czułem od tysiąca lat — szepnął, doskonale wiedząc, że inni są zbyt zajęci rozmową, żeby go usłyszeć. Caroline się uśmiechnęła, słysząc kolejny powód. Zaczęło się to jej podobać. Słysząc kolejne numery, robiło się jej ciepło na sercu, a za wszelką ceną nie potrafiła tego opanować i nie robiła nic, żeby to powstrzymać, bo nie chciała, pragnęła wszystkie je wysłuchać. I to ją pochłaniało.

        Camille już miała wyjść, ale jej kroki usłyszeli wszyscy w pomieszczeniu.

        — Camille? — zapytał Klaus.

        — Więc to jest ludzka barbie dwa! — krzyknął Damon, przypominając sobie wcześniejsze słowa Marcela.

        — Przepraszam? — zapytała barmanka, spoglądając na czarnowłosego. Uniosła wysoko brew, obserwując zarozumiałego mężczyznę. — Nie zezwoliłam, żebyś mówił do mnie po imieniu, a co dopiero głupich ksywkach.

        — Ktoś ma kij w dupie — powiedział, oddalając się, a Stefan westchnął, spoglądając na obcą kobietę.

        — Przepraszam za mojego brata, czasem nie potrafi się zachować w towarzystwie, może dlatego wolę go trzymać w piwnicy. — Zażartował młodszy Salvatore, miło uśmiechając się do dziewczyny.

        — Ha! Ha! Ha! Zabawne, Stef! — przemówił Damon, przewracając oczami. — Chcę jak najszybciej wrócić do Mystic Falls, dlatego musimy ustalić jak pozbyć się byłą Klausa, nigdy w życiu nie myślałem, że będę w to zorganizowany, a tu jestem, planując, jak pozbyć się byłą dziewczynę Klausa, żeby Caroline mogła być z Klausem.

        — Nigdy nie będę z Klausem! — Wspomniana blondynka odpowiedziała, a Niklaus jedynie się uśmiechnął. Zdecydowanie tęsknił za tym.

        — Wiesz, że im bardziej zaprzeczasz, to bardziej przyznajesz się, że masz uczucia do pierwotnej złej hybrydy? — Usłyszała pytanie od Damona.

        — Nie prawda.

        — Trochę tak wychodzi, Caroline — odpowiedziała Bonnie, przepraszająco wzruszając oczami. Zignorowała głos Kola o brudnych myślach. Kochała go, ale czasem jego umysł był zbyt brudny. Mulatka była ostatnią osobą, żeby osądzać związek Caroline do Klausa, nawet nie miała prawa, w końcu sama zakochała się w jednym z Mikaelsonów.

        — Czy ktoś może wyjaśnić, co się tutaj dzieje? — zapytała Camille, rozglądając się po grupie. — Kim są ci wszyscy ludzie?

        — To są przyjaciele z Mystic Falls, Aurora zagroziła życiu przyjaciółki Niklausa, więc wszyscy musimy współpracować, żeby się jej pozbyć — odpowiedział Marcel.

        — Jestem Caroline, przyjaciółka Klausa...

        — Chciałaś powiedzieć, Blondi, przyszła dziewczyna albo teraźniejsza, nie wiem, gubię się w określeniach.

        — Zamknij się, Damon! — Caroline zwróciła się do Salvatore'a, a potem zwróciła się do Camille. — Jak wcześniej wspominałam, jestem Caroline, przyjaciółka Klausa i jestem celownikiem byłej Klausa, mimo że wiele razy mu powtarzam, że potrafiłabym o siebie zadbać, ale to Klaus, ciężko mu przemówić do tego pustego łba.

        — Kochanie, jestem urażony, mam tysiącletnią wiedzę, z którą chętnie się z tobą podzielę, jeśli chciałabyś to zbadać. Jestem cały twój. I jak już wcześniej ci mówiłem, Aurora jest bardzo niebezpieczna, a ja nie mogę sobie pozwolić, żeby cię zraniła. Jesteś zbyt ważna, żeby cię stracić.

        — Doceniam to, że tak bardzo chcesz mnie chronić, ale jak wiesz, jestem silną kobietą.

        — Dlatego cię lubię, Caroline — odpowiedział, uśmiechając się do blondynki.

        — Myślałam, że lubisz mnie, bo jestem zbyt mądra, żeby cię uwieść.

        — To też, kochanie, to też. — Zachichotał, a później spojrzał na Camille. — Przepraszam, przerwałem wam, Caroline, poznaj moją przyjaciółkę i psycholog, która lubi mnie słuchać, Camille mam okazję ci przedstawić najwspanialszą Caroline z Mystic Falls.

        — Miło mi cię poznać, Caroline — powiedziała Camille, uśmiechając się fałszywie. Czuła się zazdrosna, drugie miejsce, gdy chodziło o względy Klausa. — Cieszę się, że Klaus ma więcej przyjaciół, sądziłam, że to niemożliwe, a tutaj pojawiłaś się ty.

        — Mam dużo przyjaciół, Marcel i Stefan są moimi przyjaciółmi — powiedział pierwotny.

        — Nie jesteś moim przyjacielem, jesteś moim ojcem — oznajmił Marcel.

        — Nie przyjaźnię się z tobą, Klaus — rzekł Stefan. — Przestań nazywać mnie przyjacielem.

        — Muszę już iść, mam zmianę w Roussea's. Przyszłam się upewnić, że jesteś cały, Klaus. Ostatnio tak nagle wyszedłeś — wyjaśniła Camille. — Martwiłam się.

        — To miło z twojej strony, ale nie musiałaś. Potrafię o siebie zadbać — powiedział Klaus, nie zauważając w jej słowach niczego więcej, żadnych uczuć, którymi się kierowała, ale inni już to robili. Klaus był ślepy na uczucia Camille, kiedy jedyne, co widział, to piękną Caroline, która promieniowała jaśniej niż słońce.

***

        Bonnie opuściła rezydencję, kierując się na cmentarz poszukać czegoś, co pomogłoby wskrzesić Kola. Nowy Orlean był miastem magii, było mnóstwo czarownic, a Bennett miała nadzieję, że coś znajdzie. Miała szczęście, że miała przy sobie Kola, który dużo się znał na magii. Przez tysiąc lat spędzał wśród czarownic, bo tęsknił za magią, którą miał w swoich żyła, kiedy był człowiekiem, a przemiana w wampira umożliwiła mu bycie czarownikiem, dlatego pogłębiał wiedzę wśród czarownic.

        — Kocham wszystkie twoje miny, ale tej nie cierpię. Zadręczasz się czymś — powiedział Kol, obserwując każdy jej ruch.

        — Po prostu chcę znaleźć sposób, żebyś mógł żyć. Chcę cię żywego, pragnę cię dotknąć. — Kol poruszył śmiesznie brwiami. — Nie o to mi chodziło, zboczeńcu! — krzyknęła, ale zaśmiała się. — Wiesz, co miałam na myśli — dodała smutno.

        — Wiem, króliczku — odpowiedział, a Bonnie zmarszczyła brwi.

        — Nie lubię, jak tak mnie nazywasz — odpowiedziała.

        — Dobrze o tym wiem, króliczku. — Roześmiał się, a potem spojrzał na nią z uwielbieniem. — Jak wrócę do żywych, obiecuję, że sprawię, że poczujesz się jak w niebie, gdy moje ręce będą mogły czegoś dotykać. Dotknę każdego kawałka twojej skóry. Będę cię całować tak, że nigdy nie będziesz miała dosyć. Moje ramiona będę cię otulać w każdej chwili. Teraz jedynie mogę ci mówić, jak bardzo cię kocham, Bonnie Bennett.

        — Też cię kocham i to bardzo mocno. Moje uczucia do ciebie są głębsze niż ocean lub niebo, czuję się przy tobie, jakbym potrafiła latać.

        — Jak cię dotknę, wtedy dopiero poczujesz, że latach. — Bonnie roześmiała się. Kol czasem był zboczony, ale ona go kochała, takim jakim był. Wszystko w nim uwielbiała.

        — Powinnam się gniewać za ten komentarz, ale to jesteś ty, więc już się przyzwyczaiłam — powiedziała dziewczyna, uśmiechając się do swojego chłopaka.

        — Jestem, jaki jestem. Nie mam zamiaru się zmieniać.

        — Już to zrobiłeś. Jesteś inny, niż na początku naszej znajomości.

***

        Elijah otrzymał telefon, który sprawił, że się uśmiechnął. Od razu wyszedł z domu, żeby udać się do magazynów. Zmusił ludzi, żeby mu pomogli w tej sprawie, a teraz dostał cudowne wieści. Kiedy dotarł na miejsce, zobaczył skrzynię, która była mokra od oceanu. Otworzył ją i ujrzał ciało jego małej siostrzyczki. Od razu wyciągnął sztylet wbity w jej pierś. Teraz musiał tylko czekać, aż się obudzi. Po wielu minutach, w końcu się obudziła i pierwsze, co ujrzała to swojego brata. Uśmiechnęła się, a następnie wydostała się z skrzyni. Skrzywiła się, widząc w jakim była stanie opłakanym. Przysięgła sobie, że zabije strix.

        — Elijah, dobrze ciebie widzieć. Czy są jakieś dobre wieści? — zapytała, mając nadzieję, że większych problemów nie przybyło.

        — Strix jeszcze są zagrożeniem, ale Niklaus zyskał nowych sojuszników.

        — To dobrze. Kim oni są?

        — Siostro, już dobrze ich poznałaś, to są nasi dawni znajomi z Mystic Falls — przemówił, a kiedy Rebekah uniosła pytająco brew, kontynuował. — Aurora zagroziła w życiu Caroline, ponoć Niklaus ma silne uczucia do tej dziewczyny, jeszcze tego nie rozgryzłem.

        — Jezu, Elijah, czasem jesteś ślepy. Nik jest zakochany w Caroline od dwóch lat, a Aurora to zazdrosna suka, której nienawidzę, pewnie musiała coś znaleźć u Nika, że okryła o istnieniu Caroline, a znając mojego brata, zrobiłby wszystko, żeby Caroline była żywa i bezpieczna.

        — Czy wiedziałaś już, że Niklaus ma uczucia do tej dziewczyny? — zapytał.

        — Od początku, nigdy nie lubiłam Caroline, ale Nik ją zauważył i się w niej zakochał, ale między nami, wolę Caroline niż Aurorę. Tylko nikomu nie powtarzaj moich słów, zaprzeczę od razu! — zagroziła, wystawiając palec ostrzegawczo, powodując, że Elijah się zaśmiał.

        — Nikomu nie powiem, twoje słowa są bezpieczne — oznajmił.

        — Caroline sprawia, że nasz brat jest szczęśliwy, kocha ją, nawet bardziej niż Cami. Od zawsze to była Caroline — wytłumaczyła Elijah'y — a teraz, czy pomyślałeś, żeby wziąć dla mnie jakieś ubrania? Te okropnie śmierdzą! Fuj!

        — Mam wszystko w samochodzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro