07.| Klątwa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Blondyn i brunet siedzieli przy biurku i przeglądali kamery miasta. Mattowi brakowała wydarzeń, które wyjaśniłyby mu, dlaczego nagle zapomniał, co robił wczorajszego dnia. I dlaczego umarł. Jeremy nagle kazał zatrzymać, kiedy zauważył swojego przyjaciela i rudowłosą kobietę, która zmuszała wbrew woli Matta.

— Musiała mi zdjąć bransoletkę — powiedział Matt, kiedy Jeremy spojrzał na niego z politowaniem

— Zacznij pić werbenę — rzekł — bo jak widzisz, bransoletkę można łatwo się pozbyć. Kim była ta kobieta?

— Nie mam pojęcia.

— Czy ona cię zmusiła, żebyś okradł dom Caroline? — zapytał Gilbert, wpatrując się w monitor. — Dlaczego?

— Wątpię, żeby chodziło o zwykłe włamanie. Tutaj chodzi o coś więcej — wyznał rozrywający. — Pamiętasz, jak Bonnie czasem potrzebuje różnych przedmiotów, żeby mogła wykonać zaklęcie? Ktoś chce wykonać jakieś zaklęcie na Caroline i myślę, że to dobre nie będzie.

Jeremy spojrzał zmartwiony na Matta. Oboje byli przerażeni o swoją przyjaciółkę.

— Elena wspominała, że wszyscy pojechali do Nowego Orleanu.

— Więc to musi być coś związane z Klausem.

***

Rebekah po powrocie do posiadłości, od razu udała się do swojego pokoju, żeby mogła wziąć prysznic, żeby móc wyglądać jak zwykle pięknie i bajecznie. Teraz tego potrzebowała, dlatego się nie śpieszyła, gdy szorowała ciało, które było zanurzone w oceanie zbyt długo. Musiała cały brud ze swojego ciała wyczyścić.

Gdy już była czysta, nałożyła na swoją twarz makijaż, a następnie wybrała białą bluzkę na ramiączkach z szarymi paskami i czarne dżinsy z wysokim stanem. Na nogi założyła botki na obcasie. Kiedy uznała, że wyglądała rewelacyjnie, zeszła na dół, gdzie zastała swojego brata z Caroline, który dobrze się bawił w swoim ulubionym towarzystwie, a reszta z Mystic Falls poznawała swoje nowe przydzielone sypialnie, rozpakowując się, kiedy w końcu musieliby zostać dłużej, niż im się podobało.

— Wróciłam. Ocean jest do dupy, dlatego mam ochotę zabić paru ludzi Tristana i jego, a przy okazji możemy dodać do tego także Aurorę, więc jaki jest plan, bracie? — zapytała Rebekah, podchodząc do barku z alkoholem, nalewając do szklanki, którą wypiła jak wodę.

— Freya wykonała zaklęcie ochronne, żeby nikt nieproszony nie mógł wejść do posiadłości — wyjaśnił Klaus, spoglądając na swoją siostrę. Jedynie przytaknęła, patrząc na Klausa, który siedział obok młodszej blondynki. — Caroline nie może wyjść z posiadłości, a jeśli coś jej się stanie, wszystkich spotka kara — zagroził Niklaus z poważną miną. Każdy powinien się go bać. Zadarli z Caroline, to stanęli na jego drodze. Caroline przewróciła oczami, gdy ponownie usłyszała o swoim areszcie domowym. — Ludzie Tristana będą zdecydowanie problemem, dlatego będziemy musieli ich usunąć, dlatego Elijah zajmie się zbieraniem sojuszów, którzy stanęliby po naszej stronie. Hayley zajmie się wilkami, a ja i ty jutro udamy się na cmentarz, żeby pogadać z czarownicami.

— Czarownice cię nie lubią. — Zauważyła pierwotna blondynka z przymrużeniem oka, Klaus jedynie wzruszył ramionami, uśmiechając się wesoło.

— Czy tym nie powinna się zająć Bonnie? — spytała Caroline, spoglądając na Klausa i Rebekę. — Jest z Bennettów, a jej ród jest silny i szanowany wśród czarownic.

— Dobrze myślisz, kochanie — pochwalił mieszaniec, a jego kąciki uniosły się do góry, a Caroline nie mogła nie zauważyć wspaniałych dołeczków. — Do naszej grupy dodamy także wiedźmę Bennett.

— Też chcę iść.

Klaus spojrzał na Caroline niezadowolony. Nie podobało mu się, że chciała wyjść z domu. To mogło być niebezpieczne. Wampirzyca na wyraz jego twarzy, przewróciła oczami.

— Nie — stwierdził stanowczo i mocno.

— Nie możesz mnie tu trzymać na wieczność, żeby mnie chronić! Nie jestem jakąś księżniczką, którą trzeba uwięzić w wierzy, Klaus!

— Jesteś kimś więcej niż księżniczką. Jesteś królową.

Dziewczyna jedynie przewróciła oczami na jego słowa. Klaus był inny, niż inni jej chłopacy, a ona nie wiedziała, czy to zaleta, czy wada.

Rebekah przewróciła oczami na nadany tytuł królewski Caroline.

— Będziesz tam, Klaus. Co może mi się stać, gdy ty tam będziesz? Masz oczy dookoła głowy, prędzej zauważysz jakieś zagrożeni, zanim mogłaby mi się stać krzywda — powiedziała spokojnie, wpatrując w jego oczy i zauważyła, że bił się z myślami, co powinien postąpić, a kiedy westchnął, wiedziała, że wygrała.

— Dobrze — rzekł. — Możesz iść ze mną i Rebeką.

— I Bonnie.

— Tak, i wiedźma Bennett.

— Robi mi się niedobrze, gdy widzę tę szopkę. Pójdę, zanim zobaczę rzeczy, których nie chcę widzieć. — Odezwała się Rebekah kpiąco, a następnie wyszła z salonu, zostawiając rozzłoszczonego brata i zawstydzoną Caroline.

— Chyba też powinnam wyjść — szepnęła Forbes, spoglądając na hybrydę. Za oknami zrobiło się późno, a dobrze byłoby, gdyby się wyspała, żeby móc jutro wcześnie wstać.

— Zostać. — Złapał ją za rękę. — Kochanie, zaryzykuj, poznaj mnie.

Na chwilę się zawahała, zanim w powrotem usiadła na swoje miejsce i spojrzała na Klausa z przechyloną głową z ciekawości.

— Myślę, że znam cię o wiele lepiej, niż chciałabym, ale jestem pewna, że jest wiele rzeczy, których nie wiem o tobie, panie jak miliard.

— Aż taki stary to nie jestem. — Zachichotał.

— Powiedz coś o sobie. — Usiadła wygodnie, wpatrując się w jego niebieskie oczy. Klaus był szczęśliwy, że ktoś chciał go poznać, a on nie miał zamiaru niczego ukrywać. Chciał być z Caroline szczery.

— Może cię to zaszokować, ale czasem potrafię mieć współczucie dla ludzi. Poznałaś już Marcela, jako dziecko był niewolnikiem. Był nieślubnym dzieckiem gubernatora w 1900. Zauważyłem chłopca, gdy był bity, wtedy jedynie o czym mogłem myśleć, to o Mikaelu. Mój ojciec nie był kochanym rodzicem jak w dzisiejszych czasach, nie miałem takiego szczęścia, żeby móc uwolnić się od niego. Dlatego nie mogłem pozwolić, żeby Marcel cierpiał tak samo jak ja, gdy byłem słabym bezsilnym człowiekiem — wypowiedział Klaus, a jego oczy były oddalone w gdzieś w dal. Był obecny ciałem, ale był przy wspomnieniach o swoim ojcu. Poczuł, jak Caroline złapała go za rękę, posyłając mu współczujący uśmiech. — Mikael zawsze ścigał mnie i moje rodzeństwo przez tysiąc lat. To dlatego zawsze chciałem złamać klątwę mojej matki, żeby móc stać się hybrydą. Musiałem być silniejszy od Mikaela, żeby móc się uwolnić od tego człowieka, żeby moja rodzina mogła zaznać spokoju.

— Mikael nie żyje, bo go zabiłeś. Teraz już nie musisz się go obawiać.

— Całe szczęście tak jest — odparł Klaus, całując ją w rękę.

— Czy chciałbyś mnie poznać? — zapytała Caroline, a Klaus się delikatnie uśmiechnął, nigdy nie puszczając jej ręki.

— Wiesz, że tak.

Caroline zachichotała.

— Czego mogłam się spodziewać? — zapytała do siebie bardziej, niż do niego. To był facet, który ją ścigał w Mystic Falls i nadal próbował się dostać do jej serca. — Pamiętam, że jak byłam młodsza, ja, Elena i Bonnie chciałyśmy zrobić kemping w lesie. Wtedy myślałam, że to będzie super pomysł, ale jednak okazało się, że to nie było dobre dla dziesięciolatek, które bały się ciemności i różnych strasznych odgłosów. Byłyśmy w tym lesie, kiedy nagle Matt i Jeremy uznali, że dobrze będzie, gdyby nas przestraszyć. I udało im się to. Jestem pewna, że ja krzyczałam wtedy najgłośniej. — Zachichotała Caroline na wspomnienie, a Niklaus się uśmiechnął, słysząc ten dźwięk. Takie chwile były dla niego najcenniejsze. — Byłam na nich obrażona przez dwa tygodnie, ale w końcu zapomniałam o tym, co zrobili, bo byli moimi przyjaciółmi.

— Bardzo doceniam, że dzielisz się ze mną twoimi wspomnieniami — wyznał Klaus, patrząc w jej niebiesko-szare oczy.

— Ta historia nie była jakaś wow — szepnęła powoli, zakładając kosmyk włosów za ucho.

— Nie, kochanie, każde wspomnienie powoduje, że jesteś tym kim jesteś. Wspomnienia są ważne dla wampirów.

— Stefan prowadzi dzienniki — zaczęła — czy ty też wszystko zapisujesz?

— Prowadzę dzienniki, gdzie zapisuję swoje wspomnienia, bo wiem, że nie ulotnią się, wystarczy tylko przeczytać.

Był tak blisko, a Caroline miała wrażenie, jakby ta odległość się zmniejszała, mimo że nikt nie wykonał żadnego ruchu. Jego usta zachęcały do pocałunku, jednak ona wiedziała, że nie powinna tego robić. Przynajmniej nie teraz, gdy jej myśli były nieuporządkowane.

— Powinnam już iść spać — szepnęła.

— Bądź jutro gotowa o dziewiątej, jeśli chcesz iść na cmentarz.

***

Caroline wstała przed dziewiątą i przygotowała się do wyjścia, żeby dobrze wyglądać. Nie wiedziała, dlaczego czuła się słabiej niż zwykle, ale uznała, że potrzebowała krwi i po tym będzie jak nowa. W nocy nie spała najlepiej, cały czas się budziła, a łóżko nagle zrobiło niewygodne, mimo że w pierwszą noc w Nowym Orleanie spała jak dziecko.

Kiedy była już ubrana w zwykłe spodnie i żółtą koszulkę z krótkim rękawem z małym białym królikiem na prawej piersi i czarne buty za kostkę, zeszła do kuchni, gdzie zobaczyła Elenę, Bonnie i Elijah'ę.

Elijah siedział przy stole i czytał gazetę, ale podniósł wzrok, gdy usłyszał jej kroki. Elena i Bonnie jadły śniadanie.

— Dzień dobry, Caroline — powiedział brat Klausa. — Czy dobrze spałaś? — zapytał. Elijah od pierwszego dnia, gdy tylko przyjechała do Nowego Orleanu, był dla niej grzeczny i uprzejmy, ale też wydawał się tym, którego powinna się bać najbardziej.

— Spałam dobrze. — Elijah chyba nie uwierzył jej, ale nic nie mówił, a blondynka to doceniała.

— Zostałam już poinformowana, że mam się udać z wami na cmentarz — oznajmiła Bonnie, a Caroline kiwnęła głową, gdy podeszła do lodówki i wyjęła swoją ulubioną grupę krwi.

— Tak, pomyślałam, że tutejsze czarownice będę bardziej chętne z rozmową z tobą niż pierwotnymi. W końcu Bennettowie są szanowanym rodem.

— Tutejsze czarownice są trudne — powiedział Elijah — i niezbyt przepadają za moim bratem.

— Czarownice są wrzutem na tyłku, gdy nie są ci posłuszne — powiedział Klaus, gdy wszedł do kuchni. Bonnie spiorunowała go wzrokiem. — Dzień dobry, kochanie. Czy jesteś gotowa do wyjścia? — zwrócił się do Caroline z zadowolonym uśmiechem.

— Moja przyjaciółka jest czarownicą — powiedziała, wcale nie odpowiadając na jego pytanie.

— Cóż, nie lubię jej.

— Podzielam twoje uczucia — podsumowała Bonnie, a Kol się zaśmiał, gdy oglądał wymianę zdań między jego bratem a jego dziewczyną.

— Wiesz, kochanie, że tak jakbyś weszłaś do mojej rodziny? — przemówił Kol.

— Wydawało mi się... nieważne — powiedziała cicho Caroline do siebie, ale Kol zmarszczył brwi, bo mógł przysiąść, że blondynka mogła go usłyszeć. — I odpowiadając na twoje pytanie, Klaus, już możemy iść, jeśli wszyscy są gotowi.

— Świetnie — odpowiedział Klaus z zadowoleniem. — Będę czekać w samochodzie.

W tym czasie telefon Eleny zaczął dzwonić.

— To Jeremy — powiedziała Elena. — Lepiej odbiorę.

— Dobrze, ja i Bonnie już idziemy. Później powiesz nam, czy to coś ważnego — oznajmiła Caroline, a Elena kiwnęła głową, zgadzając się.

***

Caroline potrzebowała zaproszenia, żeby dostać się na cmentarz. Nalegała, że mogłaby zostać na zewnątrz, ale Klaus odmówił natychmiast, gdy tylko wyszły słowa z ust blondynki.

— Wiedźmo, przyjdź tutaj! — krzyknął Niklaus rozkazującym głosem, a Caroline przewróciła oczami. Rozkazujący Klaus nigdy się nie zmieni, wszyscy mają robić, co tylko n zapragnie.

— Jak dalej będziesz tak krzyczeć, to zmarłych obudzisz — powiedział kobieta, gdy tylko pojawiła się przy bramie.

— Zaproś Caroline do środka — powiedział Klaus, wskazując na blondynkę, która opierała się o ściany przy wejściu, jednak nikt nie zauważył, że jej stopa już dawno przekroczyła próg. — Musimy pogadać.

— Możesz wejść. — I po tych słowach Caroline weszła do środka, a za nią Bonnie i dwaj pierwotni.

Czarownica zaprowadziła ich do miejsca, gdzie mogli spokojnie porozmawiać. Weszli do grobowca, gdzie czarownicy mieli miejsce spotkań lub gdzie uprawiali magię. Caroline stanęła obok Klausa, podczas gdy Bonnie i pierwotni rozmawiali z czarownicą, żeby uzyskać współpracę, żeby mogli obalić Tristana, Aurorę i Luciena oraz wampiry z Strix. Blondynka zmarszczyła brwi, gdy tylko ujrzała kogoś za czarownicą, ale gdy zamknęła oczy, ta osoba zniknęła. Musiało jej to się przewidzieć, a przynajmniej tak sobie wmawiała.

Bonnie była bardzo przekonująco, więc lider czarownic musiał się zgodzić na współpracę z pierwotnymi. Gdyby mulatki nie była z nimi, to pewnie do niczego nie doszliby. Ród Bennettów był znany wśród czarownic, oni byli bardzo potężni i szanowani.

Caroline poczuła się słabiej, a nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Przed oczami zobaczyła mroczki i gdyby nie szybka reakcja Klausa, upadłaby na ziemię.

— Caroline? — zapytał Klaus zaskoczony, nagłym omdleniem. — Co się z nią dzieje?! — krzyknął do liderki sabatu.

— Ktoś rzucił na nią klątwę.

I po tym wszystko zrobiło się czarno dla Caroline. Świat zniknął, a zapadł mrok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro