09.| Znaki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 — Cor de caelo? — powtórzył Klaus. — Serce z nieba?

— Tak, to dokładne tłumaczenie z łacińskiego — odpowiedziała Ruth. — Caroline ma mała czasu — zauważyła brunetka. — Pozwólcie mi ją najpierw uleczyć, a później odpowiem na wasze pytania.

Klaus był niepewny, czy pozwolić kobiecie podejść do Caroline.

— Kto to? — zapytała Freya, gdy weszła do salonu z Bonnie.

— Najwyraźniej Blondi ma bardzo starą krewną — odparł Damon, patrząc na czarownice. Zachichotał na widok ich zdezorientowanych twarz. — To jeszcze nie koniec. Ona najwyraźniej jest czymś Co co delo — dodał.

— Cor de caelo — poprawiła Magdalene. — Jestem Magdalene Alexandra Forbes, ale wolę, gdy mówi się do mnie Ruth. Przybyłam, żeby pomóc mojej siostrzenicy.

— Jak możesz pomóc Caroline? — zapytała Bonnie, a potem spojrzała na chwilę obok siebie, gdzie zobaczyła Kola, który patrzył z ostrożnością na kobietę, która podawała się za krewną Caroline.

— Wiele mogę jej pomóc — odpowiedziała Ruth, a potem spojrzała na Kola przy Bonnie. — Wampirze, nie możesz mnie skrzywdzić, skoro już nie żyjesz.

— Ty go widzisz? — zapytała zaskoczona mulatka, wcale się nie przejmując spojrzeniami, które wszyscy w salonie jej rzucili. Potem też przypomniała sobie, że Caroline też go dzisiaj widziała.

— Ja mam powód, dlaczego widzę Kola Mikaelsona, ale dlaczego ty?

— Widzisz mojego brata?! — krzyknęła Rebekah z oburzeniem na fakt, że Bonnie tego nie powiedziała wcześniej.

Nagle Caroline zaczęła kaszleć krwią, więc wszyscy się przerazili.

— Ona ma mało czasu — stwierdziła zmartwiona Ruth, podchodząc do Caroline. Uklęknęła przy blondynce. — Cześć, kochanie. Wiem, że możesz mi nie ufać, ale chcę tylko ci pomóc. Nie chcę zrobić ci krzywdy.

Caroline spojrzała w jej oczy i poczuła w sobie, że może jej zaufać, więc kiwnęła głową. Ruth złapała za ręce Caroline, a po chwili można było zobaczyć jasne światło wydobywające się z rąk brunetki. Widać można było, że siły wracały do Caroline, a Klaus odetchnął z ulgą, że klątwa się skończyła. Kiedy Ruth skończyła, upadła na podłogę zmęczona, a Caroline od razu do niej dotarła.

— O mój boże. Powiedz, że nie umierasz — zapiszczała Caroline.

— Nie, nie umieram — zapewniła z delikatnym uśmiechem. — Kiedy kogoś uzdrawiam, tracę siły. Muszę odpocząć tylko, a potem będę jak nowa.

Caroline pomogła jej wstać, a potem zaprowadziła na kanapę.

— Kochanie, sama jeszcze nie doszłaś do siebie. Powinnaś iść spać — stwierdził Klaus, a po chwili dodał, widząc na jej twarzy wahanie. — Ruth dostanie pokój, gdzie będzie mogła odpocząć, a jutro odpowie na pytania.

Blondynka kiwnęła głową, zgadzając się z nim. Teraz gdy, o tym myślała, faktycznie potrzebowała snu.

— Obiecaj mi, że nie będziesz robić nic niewłaściwego — powiedziała Caroline, patrząc na Klausa.

Niklaus wzruszył ramionami.

— Znasz mnie. Zawsze coś robię niewłaściwego.

Przewróciła oczami, patrząc na uśmiechniętą hybrydę.

— Wiesz, co miałam na myśli — powiedziała, krótko spoglądając na krewną, a przynajmniej na kogoś, kto się podawał za rodzinę.

Spojrzenie Klausa zmiękło.

— Nie martw się. Będę czarujący dla twojej prastarej prababki — stwierdził Klaus. — W końcu musimy się dowiedzieć, czym jest.

— I to powie — odparła z przekonaniem. — To też dotyczy mnie i mam prawo wiedzieć — wyznała Caroline.

***

— Słyszałem o wczorajszym wieczorze — powiedział Elijah, gdy rano wrócił do domu po tym, gdy sprzątał po swojej siostrze, żeby ludzie nie zobaczyli martwych ciał wampirów. — Cor de caelo? Jestem szczerze zaskoczony.

— Dla wszystkich to także zaskoczenie — powiedział Klaus. — Widziałem na własny oczy, jak uleczyła Caroline. Może być bardzo potężna.

— Martwisz się, że może być naszym zagrożeniem?

Klaus spojrzał na szklankę alkoholu, rozważając słowa brata. Myślał o tym czasie, gdy Ruth weszła do jego posiadłości i podała się za krewną Caroline.

— Szczerze, nie mam pojęcia — odparł Niklaus. — Musi sobie zasłużyć na nasze zaufanie.

— Bracie, pamiętasz, gdy poznaliśmy naszą siostrę Freyę? — zapytał Elijah. Niklaus doskonale pamiętał tamten czas. Przez długo nie mógł jej zaufać, ale z czasem zobaczył u niej swoją siostrę i stała się kolejną osobą, którą chciał chronić. — Nie podejmuj pochopnych decyzji, Niklaus. Może Ruth jest tutaj naprawdę dla Caroline.

Elijah obejrzał się ostatni raz na brata, zanim udał się do swojej sypialni.

***

— Czy to jakieś zebranie? — zapytała Caroline, gdy weszła do salonu i zobaczyła prawie wszystkich w jednym pomieszczeniu. Jej przyjaciele i rodzina Mikaelson starała się siebie unikać w tym wielkim domu, jednak dzisiaj byli jak jedność. Po chwili zrozumiała, o co chodziło. — Wy wszyscy czekacie na Ruth.

— Jest zagadką, kochanie — odpowiedział Klaus, nalewając do szklanki alkoholu, którą po chwili podał Caroline. — Po prostu wszyscy chcemy wiedzieć, czym mamy do czynienia. Czy to nie dziwne, że zjawia się w twoim życiu dopiero, gdy umierasz?

— Lepiej byłoby, gdyby się zjawiła na moim pogrzebie? — zakpiła, upijając łyka z naczynia.

Klaus przewrócił oczami. Żarty o jej śmierci były ostatnią rzeczą, którą chciał usłyszeć.

— Chodziło mi o to, że dlaczego Ruth zjawiła się teraz, a nie wcześniej, gdy czułaś się dobrze? Zawsze mogła się zjawić, gdy byłaś człowiekiem — podsunął Niklaus.

— Cały czas miałam oko na Caroline. Raz czy dwa nawet mnie widziała, gdy była jeszcze człowiekiem.

Zaskoczona blondynka uniosła brew, spoglądając na brunetkę, która kilka sekund temu dołączyła do nich w salonie. Caroline zastanawiała się, dlaczego nie pamiętała żadnych spotkań z wspomnianą krewną.

Ruth szybko wyjaśniła, widząc zdezorientowaną minę wampirzycy.

— Za każdym naszym spotkaniem, wymazywałam ci pamięć — wyjaśniła brunetka.

— Jak to wymazywałaś? — zapytał Damon. — Myślałem, że wampiry to tylko potrafią.

— Cor de caelo także posiada podobną umiejętność, jednak my jedynie potrafimy zmienić wspomnienie. Nie możemy kogoś zmusić, żeby coś zrobił.

— To ciekawe — podsumowała Bonnie, gdy tylko weszła do pomieszczenia i usłyszała ostatnią wypowiedź Magdalene. — Także jeszcze widzisz duchy.

— To nadal nie wyjaśnia, dlaczego widzisz Kola — odparła oburzona Rebekah, a Elena i Caroline spojrzały zaskoczone na ciemnoskórą dziewczynę. Bonnie sądziła, że one już o tym wiedziały, przynajmniej Elena powinna wiedzieć, jednak pierwszy raz Damon postanowił milczeć.

— Widzisz Kola? — zapytała Caroline.

— Nawet po śmierci mam to coś, co sprawia, że ładne dziewczyny mnie widzą — odparł Kol, mrugając do Bonnie, która spiorunowała go wzrokiem, a Caroline upadła na ziemię, gdy tylko usłyszała głos zmarłego, a po chwili go zobaczyła. Nie była przerażona, tylko zaskoczona i może jednak lekko przerażona tym, że to ona także mogła go zobaczyć, a nie powinna.

— O mój boże, Kol — krzyknęła Caroline, wskazując na przestrzeń, która oprócz Bonnie, Ruth i Caroline była pusta.

Rebekah zmarszczyła brwi.

— Dlaczego ona widzi mojego brata do cholery, a nie ja? — zapytała z oburzeniem. — Może nawet lepiej, że nie mogę go widzieć.

Klaus pomógł wstać Caroline.

— Widzisz Kola? — zapytał Klaus, gdy Caroline stała już na nogach. Jedynie kiwnęła głową, potwierdzając na jego pytanie.

— Cieszę się, że nawet jako martwy, robię takie zamieszanie — powiedział Kol, szczerząc zęby.

— Zamknij się! — powiedziała Bonnie do niego, wcale nie ukrywając faktu, że go widziała. — Nie pomagasz.

— Co on powiedział? — zapytał Elijah.

— Że się cieszy, że nadal może robić zamieszanie, gdy jest martwy — odpowiedziała Caroline, a potem spojrzała na Ruth. — Dlaczego dzisiaj mogę go zobaczyć?

— Nie tylko dzisiaj — powiedziała Bonnie. — Kiedy chorowałaś, zobaczyłaś i usłyszałaś Kola, ale uznałaś, że miałaś halucynacje.

— Nie pamiętam tego — wyznała blondynka, patrząc na swoją przyjaciółkę.

— Ostatnie dni były bardzo ciężkie, więc nic dziwnego, że nie pamiętasz większości — oznajmiła Bonnie.

Caroline może zapomniała prawie wszystko, ale były rzeczy, których nigdy nie zapomniałaby. Doskonale pamiętała uczucie, które czuła, gdy Klaus był w pobliżu i tak wiele robił przy niej. Pokazał nową wersję człowieka, w którym mogłaby się zakochać.

— Są momenty, że pamiętam, ale także są, że nie pamiętam — wyjaśniła Caroline, widząc ponurą twarz Klausa. Mogła zawsze udawać, że nie pamiętała tego, jaki był, gdy przechodziła przez klątwę, ale nie chciała go ani siebie oszukiwać. W końcu byli przyjaciółmi — dziwnymi — ale jednak byli, a przyjaciele nie kłamią. — Teraz chciałabym poznać prawdę i mam pełno pytań.

— Masz prawo mieć wiele pytań. — Uśmiechnęła się Ruth, a potem usiadła na kanapie, jakby była u siebie i spojrzała na siostrzenicę. — Zacznij.

— Czym jest...? — nie mogła dokończyć zdania, bo zapomniała nazwy, ale Ruth doskonale ją zrozumiała.

— Cor de caelo? — Caroline kiwnęła głową. — To stare istoty, jeszcze starsze niż wampiry. Pierwsze Cor de caelo stworzono około dwieście tysięcy lat temu. Tymi stworzeniami mogły być tylko kobiety z czystym sercem pochodzące z rodu Forbes.

— Dlaczego z Forbes? — zapytała Freya.

— Kobiety z Forbes są silnymi kobietami o dobrym sercem. Przejawiają cechy, które wielu brakuje — wyjaśniła Ruth jako odpowiedź, jednak nikt nie mógł tego zrozumieć. — Cor de caelo to istoty stworzone z księżyca i słońca, a ich celem od zawsze było, żeby łączyły świat umarły z żywym.

— I dlatego widzisz zmarłych? — zapytała Caroline.

— Tak, kochanie, dlatego mogę widzieć zmarłych — powiedziała Magdalene, a potem wróciła do opowiadania. — Łączymy świat umarły z żywym, mamy jedno ważne zadanie; przeprowadzić zmarłych na drugą stronę. To może wyczerpywać, ale zostałyśmy obdarzone przydatnymi zdolnościami.

— Dlaczego nikt nie słyszał o tym? — zapytał Klaus, uważnie śledząc każdy ruch brunetki. Nie potrafił jej zaufać.

— I dlaczego nikt nigdy nie pomógł mi przejść na drugą stronę? — zapytał Kol, uważnie spoglądając na Ruth, a Caroline powtórzyła jego słowa, żeby wszyscy mogli usłyszeć. To wciąż było dla niej dziwne i bała się, że do tego może dochodzić Ruth.

— Bo nigdy nie chciałeś umrzeć i tkwisz między światem żywym a umarłym. Nigdy nie pogodziłeś się ze śmiercią i też dlatego, że chcesz tutaj być.

Kol ukradkiem spojrzał na Bonnie. Była jego jedynym powodem, dlaczego wciąż jeszcze był przy nich wszystkich. Zakochał się i nie mógł odejść.

Caroline zaskoczona spojrzała na przyjaciółkę, a w jej oczach mogła zobaczyć, że błagała, żeby blondynka nie wypowiadała swoich myśli na głos. Na szczęście nikt nie zwrócił uwagi na dwie przyjaciółki i nie mogli zobaczyć tajemnicy, która się kryła. Bonnie Bennett była zakochana w Kolu Mikaelsonie, a on w niej.

Ruth wróciła spojrzeniem na Klausa. Wiele widziała i słyszała od duchów, żeby wiedzieć, że Klausowi się nie ufa. Większość duchów, które widziała, były zamordowane za życia przez niego i jego rodzinę.

— Wiemy do czego jesteśmy zdolne i łatwo można byłoby użyć nas jako broń, więc dlatego nikt nigdy o nas nie słyszał. Jesteśmy dobre w ukrywaniu.

— Jak wiele was jest? — zapytała Rebekah.

— Tylko ja — odpowiedziała. — Było nas dużo, jednak ludzie i czarownice się nas bali. Wiele kobiet z Forbes nie dostaje daru, bo są nieodpowiednie, a jeśli dostaną, to niewiele jest, które uaktywniłyby swój dar.

— Jak go uaktywnić? — spytała Elena.

— Wystarczy tylko umrzeć, gdy zaczną pokazywać się znaki.

— Znaki? — Caroline zapytała niepewnie.

Ruth uśmiechnęła się do siostrzenicy miłym uśmiechem.

— Wierzę, że już je odkryłaś — odpowiedziała Ruth. — Widzenie duchów to dobry początek, żeby wiedzieć, że posiada się dar.

— Ale jestem wampirem.

— A twój chłopak był wilkołakiem i wampirem — odparła Ruth, wspominając Tylera. — Myślę, że możesz być hybrydą; pół wampirem, pół Cor de caelo. Decyzja należy do ciebie, Caroline. Nie musisz uaktywniać daru, jeśli nie chcesz.

Klaus stanął przed Caroline, groźnie patrząc na Ruth.

— Skąd pewność, że Caroline obudzi się, gdy umrze? Zasugerowałaś, że może być hybrydą, ale pewności nie miałaś.

— Caroline byłaby pierwszą hybrydą złączoną z wampira i Cor de caelo, jednak nie mam pewności, że mogłaby przeżyć przemianę, ale jej znaki pokazują, że to bardzo możliwa opcja.

— „Bardzo możliwa" a „na pewno" to dwie inne sprawy. Nie pozwolę Caroline umrzeć dla „bardzo możliwa", kiedy się nie ma stu procentowej pewności — warknął Klaus.

— To decyzja Caroline — wyjaśniła spokojnie Ruth, wcale nie pod wrażeniem temperamentu Klausa. — Nie jestem tutaj, żeby zmuszać ją do podjęcia decyzji. Wierz mi lub nie, dbam o dobro mojej siostrzenicy.

Caroline wzięła głęboki oddech, myśląc o wszystkim, co dzisiaj usłyszała.

— Nawet jeśli podjęłabym jakąkolwiek decyzję, mam wiele pytań.

Ruth zwróciła się do Caroline i z serdecznością odpowiedziała:

— Ależ oczywiście, kochanie. Mamy wiele dni, żeby o tym porozmawiać.

— Jak to wiele dni? — zapytała Hayley, wcale nie uradowana tym, że obca nieznana kobieta, z nie znającymi dla nich umiejętnościami miałaby przebywać w Nowym Orleanie. Już wiele mieli kłopotów, nie potrzebowali kolejnych.

— Oczywiście zostanę w Nowym Orleanie dla Caroline. Jeśli zdecydowałaby się uaktywnić dar, potrzebowałaby pomocy, żeby z niego korzystać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro