niepewność

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-radiowy demonie, czy jest coś, co mógłbym zrobić?-zapytał pajęczak. Przeważnie miał coś zrobić w studio, teraz bez żadnych nażuconych zadań, nie miał czym zająć myśli.
-nie ma nic do roboty mój drogi, masz wolną rękę
Czerwonowłosy usiadł w fotelu z książką w ręku. Rozmyślał o tej sytuacji. Sam był uwiązany takową umową, więc wiedział, jak to wygląda. On sam starał się traktować dość dobrze tych, którzy zaprzedali mu duszę, ale nie każdy tak robi. Cóż, teraz gdy umowa o duszę Angela należy do niego, może zrobić z tym fantem to, co zechce. Znał Valentino, gdyby nie zawarta przed laty umowa o przysługę, nie zgodziłby się na przyjęcie pajęczaka do domu. Jednak zanim jeszcze stał się jednym z overlordów, zawarł z ćmim Demonem umowę, że ten nie będzie wchodził mu w drogę i utrudniał dojście do celu, a wzamian radiowy demon będzie mu winny przysługę. Tak więc się stało, obie strony dotrzymały słowa.
-rozumiem....dziękuję radiowy demonie-Odpowiedział pajęczak-jak mam się do ciebie zwracać?Czy wolisz inne określenie?
Starał się brzmieć spokojnie, dalej nie wierzył w to, że to nie sen, to wszystko różniło się od tego, do czego był przyzwyczajony. Bał się, że zaraz znów obudzi się w studio i będzie sam na sam z alfonsem.
-poprostu Alastor, wszyscy mi tak mówią-overlord odłożył książkę i wpatrywał się w różowookiego. Mimo wszystko, zachowanie nowego lokatora, niepokoiło go. Piekło piekłem pozostanie, ale co musiało dziać się za drzwiami studio, że pajęczak był tak przerażony?. Miał ochotę zapytać się wprost, ale powstrzymał się. Nie chciał zmieniać swojego wizerunku nieczułego sadysty. Taki zresztą był.
-wszystko okej?-w dalszym ciągu się w niego wpatrywał.
Angel dust popatrzył na niego zaskoczony, nie spodziewał się z jego strony takiego pytania. Za to fakt, że nie musi dalej mówić na niego radiodemon.
-nic mi nie jest Alastorze-kłamał, i było to oczywiste, ale pocieszał się tym, że jeszcze się nie załamał. Valentino za kłamstwo dość ostro go karał. Jeleni demonn zmrużył lekko oczy
-kłamiesz, wiem to Angel.
-kłamstwo czasem ratuje, wiem to na własnej skórze. Nie zrozumiesz tego...
Cofnął się o krok, wcześniej, gdy tylko jego kłamstwo zostało odkryte, był karany, często bity. Starał się o tym nie myśleć, było to jednak od niego silniejsze.
Alastor świdrował go wzrokiem, domyślał się, że aktor filmów dla dorosłych był bity. Lilith też nie była najlepszą "właścicielką". To przez nią zniknął, cieszył się jednak, że póki co, jej tu nie ma.
-bił cię, mam rację?
Zapytał, mimowolnie jego uszy lekko drgnęły.
-ja cię nie tknę
Nie był taki, łańcuchów używał w ostateczności.
Różowooki obie pary rąk skrzyżował na klatce piersiowej, by dodać sobie otuchy.
-czy to ważne?karanie za złe zachowanie jest normalne, przynajmniej dla mnie. Wiem o tym Alastorze
Westchnął ciężko i przymknął oczy.
-w piekle takie "złe zachowanie" to norma
-kary to kary, każda gorsza od poprzedniej. Co powiedział ci Valentino, chcąc mnie tu umieścić?-popatrzył na niego.
-niewiele, mówił coś o jakichś buntach
Po posiłku Alastor zabrał się za zmywanie.
-jeśli buntami nazywa się próbę ratowania się i prośby, to okej.....tak, gdy tylko mówiłem, że chcę zkończyć z dragami i nie chcę już grać w filmach.....zmuszał mnie do tego i bił.....
Osunął się na podłogę i zchował twarz w dłonie
-ja chciałem tylko ratować to, co ze mnie zostało....

Alastor przechylił głowę na bok, słuchając wypowiedzi pajęczaka. Sam nie wiedział, co poczół w tym momęcie....współczucie?napewno gniew i wściekłość na Valentino. W tym momęcie jego opinia o Angel duście uległa zmianie, nie diametralnej, ale zmianie. Do teraz uważał Angela za pospolitego ćpuna, który zarabia w ten a nie inny sposób, bo poprostu to lubi. W żeczywistości był on zmuszany przez swojego szefa. Różowooki kontynuował swoją wypowiedź.
-przyzwyczaiłem się do bólu i dostosowywania pod zachcianki innych-wstał z podłogi i powoli ruszył do swojego pokoju
-będę u siebie jak coś....nie chcę już o tym mówić.
Wszedł do pokoju i zamknął drzwi, próbował się uspokoić. Rozpakował torbę z rzeczami i znalazł torebkę prezętową od alfonsa. Przeklął cicho, ale mimo to, odforzył pakunek, w środku znajdowało się sporo narkotyku i "sprzęt" przeznaczony do tego. Była też tam karteczka.
"Nie bądź depresyjnym scierwem"

Radiowy demon zaś udał się do swojej wierzy, musiał poukładać sobie w głowie to, co się tu wydażyło. Mimo iż nie znał pajęczaka, przejął się, gdy ten opowiedział, jak był traktowany. Gdy tylko dotarł na górę, udeżył pięścią w najbliżej znajdujący się przedmiot. Podszedł do konsoli, służącej do prowadzenia audycji, przed nim pojawiła się umowa o duszę Angela. Po przeczytaniu zapisanych w niej warunków, zdecydował się ją rozerwać, chwilę po tym, przed nim leżały małe skrawki papieru, a to, co było tam zapisane, zostało unieważnione. Angel dust poczół coś dziwnego, zignorował to jednak, nie zaprzątając tym sobie głowy. Przez chwilę wpatrywał się w narkotyk, po czym wyszedł do salonu, gdzie zkulił się w fotelu. Czół, że nie da rady wejść do pokoju I pozostać trzeźwym. Znów zaczął płakać, miał dość. Jeleni demon wyszedł z wierzy w fotelu dostrzegł płaczącego pajęczaka, podszedł powoli I oparł ręce na oparciu fotela. Wpatrywał się w milczeniu w pajęczaka. Ten zaś spojrzał na niego I po chwili odezwał się.
-przepraszam, że tutaj, ale jeśli wrócę do pokoju, to....-nie dokończył, z jego oczu znów popłynęły łzy.
-ależ za co ty przepraszasz?siedź sobie gdzie chcesz.
-czy....mógłbym cię o coś poprosić?
Nie wie, jak to się zkończy, za tę prośbę od Valentino napewno by oberwał.
-słucham...
-Valen-tino....dał Mi do torby narkotyki....wiem, że nie dam rady się powstrzymać....proszę, wyrzuć je...
Czerwonowłosy uśmiechnął się szerzej
-z przyjemnością
Wszedł do pokoju I z łóżka zabrał worek, będąc poza domem, rozerwał folię i całą zawartość wysypał na ziemię, a potem przydeptał dokładnie. Nienawidził dragów, więc to była czysta przyjemność.






952 słowa!co myślicie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro