lotnisko

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-pilnuj się tam i uważaj na siebie-do świadomości Alastora wdarły się słyszane jakby z daleka słowa jego mamy. Nie spał w domu, na lotnisku musieli być około pierwszej w nocy. Teraz, jadąc w aucie, przysypiał lekko

-pilnuj się grupy i nie zapominaj o czapce, gorąco tam będzie. Masz krem z filtrem pięćdziesiątką, spakowałam Ci panthenol

Tak, mimo, że mógł się spakować sam, jego mama uwzięła się, by spakować mu kosmetyczkę z lekami, chciała mięć wszystko pod kontrolą.

-nie pij przypadkiem filtrowanej wody, tam są nieco inne bakterie, zęby też najlepiej butelkowaną myj

-wiem mamo, przecież nie pierwszy raz wyjerzdżam na różne obozy

Brązowowłosy uśmiechnął się lekko

-Tak, ale pierwszy raz będziesz aż tak daleko-była zmartwiona.

-nie martw się mamo, będzie dobrze

-wiem, ale i tak będę się martwić
Maya popatrzyła zatroskana na syna. Martwiła się o lot, hotel i inne aspekty wyjasdu Alastora do Turcji. Wyjerzdżał na obóz, sam....a jeszcze tak niedawno szedł do podstawówki.
Alastor westchnął cicho, mimo, że nad wszystko kochał swoją mamę, jej nadopiekuńczość czasem go frustrowała.

Dojechali pod lotnisko i podeszli do wejścia, po znalezieniu odpowiedniego terminalu, znaleźli również grupę.

-dzień dobry
Powiedziała jedna z nauczycielek. Mimo, iż pozostali uczniowie rozmawiali ze sobą, on wolał póki co pozostać obok i posłuchać dyskusji nauczycielek.

-ja już pójdę, nie będę przeszkadzać,
Kobieta uśmiechnęła się do Alastora.

-powodzenia tam, i miłego wyjazdu, dzwoń czasem.
Przytuliła go i oddaliła się.

-jasne, do zobaczenia!
Alastor zawołał za nią, złapał za walizkę i ruszył do pozostałych uczestników, pierwszym, który dosłownie wybiegł, by się z nim przywitać, był blondyn o różowych oczach. Prawdopodobnie nosił soczewki.
-cześć!
-cześć....?miło poznać, Alastor jestem.
-Anthony
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, Anthony był przeciwieństwem Alastora, głośny I gadatliwy, nieco irytujący. Jego styl ubioru był specyficzny i przetwarzał w nim kolor różowy. Potem czym zawołała ich wychowawczyni. Ruszyli do odprawy paszportowej, Lidia podała wcześniej odebrane od uczniów paszporty. Mężczyzna zajmujący się odprawą, zaczął wyczytywać Imiona, wyczytane osoby przechodziły dalej. Potem każdy podawał swój bagaż, który następnie był ważony i wysyłany do zawiezienia do luku bagażowego. Stanęli w długiej kolejce, ludzie przed nimi przechodzili przez kontrolę bezpieczeństwa, wreszcie nastała ich kolei. Bramka zaczęła pikać, gdy Kate przechodziła, ochroniaż użył dodatkowego skanera i dziewczyna została przepuszczona dalej. Alastor, wyciągając rzeczy z plecaka, znalazł butelkę napoju, była prawie pełna. Rozejrzał się w poszukiwaniu kosza, ale nie mógł żadnego znaleźć. Zdecydował się wypić choć część. Odkręcił butelkę i zaczął zerować jej zawartość. Do czasu, aż gaz z napoju wyszedł mu nosem(tak, musiałam to napisać)
-kur....-wyrwało mu się
Resztę napoju wyżucił do kosza, przeszedł przez bramkę i odebrał rzeczy.
-żyjesz?-różowooki podszedł do niego, uśmiechając się nieco złośliwie-musiało boleć, co?
-tak...okropne uczucie...
Po kupieniu napoi w strefie wolnocłowej, ruszyli do poczekalni, gdzie było strasznie nudno a czas dłużył się w nieskończoność. Następnie udali się do autobusu, mającego zawieść ich do samolotu. Było tam tłoczno i nie było miejsc siedzących, jechali parę minut, gdy dojechali pod
samolot, wszyscy pasażerowie ruszyli na schody. Alastor usłyszał za sobą rozmowę dwuch uczennic.
-pierwszy raz lecisz?-zapytała Mia
-tak-Sam spojrzała na towarzyszkę.
-też, boję się startu....

Wycieczka ruszyła na swoje miejsca, do Alastora przysiadł się wcześniej już poznany, blondwłosy nastolatek.
-mogę się dosiąść chłopaki?-zapytała Eva, nie był to problem, więc nastolatkowie się zgodzili. Wszyscy zapięli pas, a potem jedna z obsługi samolotu powiedziała instrukcję bezpieczeństwa. Okularnik wyłączył dane komórkowe, po czym całkowicie wyłączył telefon, zapiął pasy i czekał, trafiło mu się miejsce przy oknie, ale niestety na skrzydle. Samolot zaczął jechać po aswalcie, dziewczyny jadące z przodu, lekko panikowały. Mimo to, start odbył się bez problemów.

            ■■■■■■

Byli już na miejscu, po zabraniu bagażu podręcznego, ruszyli do autobusu, na lotnisku szybko odebrali bagaże z taśmy i ruszyli na odprawę paszportową,

Znalezienie busa, mającego zawieść ich pod hotel, wcale nie było proste, po piętnastu minutach nauczycielki podjęły decyzję o tym, by tylko dwie poszły szukać busa, a pozostałe zaczekały z uczniami.
-chodźcie-Sara zaprowadziła wszystkich na miejsce, gdzie wsiedli do środka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro