Rozdzial 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Saraby
Znowu kolejny dzień poza garnizonie i tym razem pojawiłam się w starym mieście z paroma bandytami i zarazem z Tahirem, chyba dzisiaj go zapytam co się z nim dzieje jak mnie widzi a także chce wiedzieć co się dzieje. Przecież on nie może mi powiedzieć czegoś ważnego? Lub coś się dzieje w garnizonie i nie chcą mi powiedzieć że coś się stało? Czemu on i Rais nie chcą mi powiedzieć z powodu że nie jestem na ta gotowa? Może on sie martwi się...o mnie? Może przypominam mu córkę której szuka?

Sama nie wiem czemu się zastanawiam nad tym i zarazem nie wiem czy on mi to powie, na pewno będzie trzymał język za zębami i nic nie powie do pewnego czasu kiedy mi powie. Jak bym mogła wiedzieć co on myśli i o kim, może on szuka swojej córki? Powiem szczerze że mam takie fleshbecy jak byłam mała i zarazem nakładam na niego. Może mi się wydaje? Może i tak...czas czegoś poszukać na starym mieście i powrotem iść do garnizonu, a jak nie zdążymy to zrobimy bezpieczna strefę w okolicy. Chociaż trochę już się robiło się ciemno to...musieliśmy właśnie zrobić bezpieczna strefę a raczej bandyci z powodu że nie mogli mnie narażać, po mimo że znalazłam właśnie lampy UV i je zamontowaliśmy to więc musieliśmy poczekać do rana.

Nwm czemu oni mi pozwolili się przespać z nie znanego mi powodu, może z powodu że nie chcieli żebym ja zasłabła lub coś innego. Chociaż mam nadzieję że coś mi nie zrobią jak będę spac.

Następnego dnia.

Poczułam szturchanie w ramię, wiedziałam ze już się zbieramy i znowu będziemy zbierać zapasy. Może znowu jakoś mi się uda coś ...ale nie wiedziałam że mama tu będzie i znowu będzie miała swoje fimery oraz swoje skargi i wyzwiska, teraz musiałam walną z karabinu wojskowego i szybko uciekaliśmy od niej i zarazem nie chce jej widzieć. Chce być daleko od niej i chce być z garnizonem w slumsach a szczególnie przy Tahirze i Raise, bo przy nich czuje sie bezpieczna, nie chce widzieć jej nawet na oczy. Niech zdycha i niech się zmieni się w gryzonia a także niech ktoś ją dobije, kiedy już pobawiliśmy się w okolicy garnizonu to już się czułam bezpiecznie. Jak już oganelismy zapasy to poszłam na dach garnizonu i zaczęłam właśnie rozmawiać z niektórymi bandytami, o takich dziwnych rzeczach i o zbereźnych sprawach(nie bijcie mnie przy tym😅). Po mimo tego to i tak przyznali się że mnie nie tkną z powodu że nie chcą mnie zranić a także nie chcą mi zrobić traumy na całe życie, wiem ze oni mają inne dziewczyny żeby sobie zrobić te życzy ale na mnie nie zrobią. Taki dzień trochę normalny jak w garnizonie ale dzisiaj widziałam że Tahir jest spokojny i zarazem taki jaki był jak tutaj się pojawiłam, miejmy nadzieje ze znajdę ojca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro