rozdział 05

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Myśl ta przyszła spontanicznie, atakując go z zaskoczenia, jak to niektóre myśli mają w zwyczaju. Tomura był właśnie w trakcie ogrywania mecza w jednym ze swoich ulubionych FPSów, zadowolony z dobrej passy zwycięstw. Rozgrywka dobiegała właśnie ku końcowi, na tym etapie było już pewne, że jego drużyna wygra, więc okres największego skupienia zakończył się, udostępniając miejsce innym refleksjom.

Jedna z nich, najbardziej krzykliwa i obszerna dotyczyła [Imię].

Przez ostatnie dwa tygodnie dowiedział się trochę na jej temat. Były to raczej małe smaczki, głównie dotyczące jej gustu gier, a także znajomości popkultury, bowiem reszta bardziej prywatnych informacji była poza jego zasięgiem. Z wyboru. Nie obchodziło go jej backstory. Zanim go poznała mogła być nawet prezydentem, harcerką czy płetwonurkiem, ale teraz pracowała dla niego, więc oczekiwał kwalifikacji z zakresu walki. Niecierpliwie czekał, aż pokaże swój prawdziwy potencjał w ataku na liceum bohaterskie, ciekawy, co mu zademonstruje.

Posiadanie większej wiedzy o [Imię] wiązało się jednak z zainteresowaniem. Tomura coraz częściej spędzał czas w barze, dyskutując z kobietą o niuansach z nerdowskiego świata i mimowolnie dowiadując się o niej więcej ciekawostek. Było to zadziwiająco przyjemne, choć wychodzące poza sferę komfortu dla niedostępnego emocjonalnie Tomury, który prowadził przecież mocno pustelniczy tryb życia, zamykając się na wszystko i wszystkich wokół.

Do tej pory Shigaraki stronił od długich rozmów, uznając je za nudne i niekomfortowe. Oddzielały go od komputera, który stanowił znaczne lepsze źródło rozrywki, ale kontakt z [Imię] przyczynił się do małego przełomu w jego świecie. W postawionym wokół siebie murze zaczęły pojawiać się mikroskopijne pęknięcia, powiększające się z każdą przyjemną rozmową, dłuższym spojrzeniem i przypadkowym dotykiem.

Szybciej kończył swoją sesję grania, gdy tylko do głowy wpadł mu pomysł na temat kolejnej rozmowy. Świadomość, że ona będzie tam na niego czekać, zawsze gotowa do dyskusji, uśmiechnięta, ciepła, niecharakterystycznie życzliwa dla tego środowiska, była pocieszająca, choć pogodzenie się z tym odczuciem stanowiło dla niego ogromne wyzwanie. Pomimo tego, że zaznajomił się już z jej charakterem wciąż nie docierało do niego jej ciepło. Wiedział, że istnieje, był w stanie fizycznie je poczuć, a mimo tego wydawało się nieosiągalne. Dlatego wciąż pchał się na dół, goniąc za uczuciem, które przestało istnieć w jego życiu, niczym pies goniący własny ogon.

Było to głupie, niedorzeczne, ale cholernie zaciekłe, bo ilekroć Shigaraki próbował walczyć, odpychając od siebie pozytywny kontakt z drugim człowiekiem, ta prymitywna potrzeba broniła się niczym miodożer, jednocześnie pchając go ku niej.

Nikt nigdy wcześniej nie wzbudzał w nim takich emocji. Żadna aktorka czy aktor widziany w filmach, ludzie pracujący dla All for One, Kurogiri, czy ładni influencerzy spotykani w internecie.

Oprócz [Imię].

Nienawidził tego, pomimo odczuwanej przyjemności. Tomura analizował, wgryzał się w problem rozkładając go na części, chcąc dokładnie zapoznać się z każdym jego aspektem, czując się lepiej wiedząc, niż błądząc w niewiedzy. Ale zagadka [Imię] i jego własnych uczuć była zbyt skomplikowana nawet dla niego, frustrując rozhisteryzowanego Tomurę jeszcze bardziej. Czuł się jak w labiryncie, szukając wyjścia pozostającego poza jego zasięgiem.

Zdejmując słuchawki zahaczył palcami o strąki włosów dotkniętych dwa dni temu przez [Imię]. Zatrzymał się na moment w tym miejscu, miętosząc między palcami jasnoniebieskie kosmyki, żywo pamiętając gęsią skórkę, jaka przeszła mu po plecach, jej bliskość, ciepło bijące od ręki tak blisko jego głowy.

Nagle zrobiło mu się gorąco, co pozwoliło mu wrócić do rzeczywistości. Był żałosny, fantazjując o tak drobnostkowym momencie, jak jakaś zakochana nastolatka.

I tak jak zakochana nastolatka skierował się ku barowi, przeklinając siebie, że wciąż tam schodził, szukając kontaktu.

Zaskoczyła go nieobecność [Imię], ale osłupienie prędko zamieniło się w irytację. Akurat gdy chciał z nią porozmawiać, co? Palce same pchały się do szyi, rozrywając delikatną, trawioną chorobą skórę.

— Gdzie jest [Nazwisko]? — zapytał sucho barmana.

Zajął swoje rutynowe krzesło .

— Wyszła jakąś godzinę temu.

— Gdzie?

— Nie zdradziła mi takiej informacji. Powiedziała jedynie, że wychodzi, cytuję "na miasto" oraz, że spróbuje nie dać się zabić.

— Lepiej żeby wróciła w jednym kawałku. Nie potrzebuję kaleki w swojej drużynie — prychnął.

— [Nazwisko] potrafi być bardzo... barwna, jeżeli mogę ująć to w ten sposób, ale osobiście nie nazwałbym ją głupią. Można więc też powiedzieć, że potrafi o siebie zadbać, jeśli to cię martwi, Shigaraki.

— Nic mnie nie martwi — odparł nonszalancko — Przejmowanie się stanem zdrowia dorosłej, samodzielnej kobiety to ostatnia rzecz, którą chcę teraz robić.

— Oczywiście — odparł Kurogiri, który zdążył już przejrzeć swojego podopiecznego na wylot.

— Twierdzisz, że kłamię? — rzucił wyzwanie Tomura, zmieniając taktykę na ofensywną.

— Nie podałem takiego stwierdzenia.

Tomura potrzebował [Imię], czym zaskoczył sam siebie. Zdecydowanie wolałby przeprowadzać rozmowę z nią, konwersując bardziej cywilizowanie i na znacznie lżejszy temat (lub nie, punktem kluczowym była druga osoba).

Dziwnie było nie mieć jej pod ręką. W tak krótkim czasie zdążyła zakorzenić się w jego mikrokosmosie, kształtując nowy obraz baru, gdzie zawsze zajmowała jakieś miejsce. Dziwnie było nie słyszeć jej donośnego głosu, gdy rozmowa schodziła na pasjonujący ją temat. Dziwnie było nie czuć na sobie jej wzroku, gdy kontynuowała konwersację. Ale najdziwniejszy był fakt, że Tomura za nią tęsknił.

W swojej podświadomości nie używał tego słowa, bo było zbyt obnażające i delikatne, ale wiedział dokładnie co obecnie odczuwał. Tęsknota nie nawiedzała go często, bo nie miał osoby, którą mógłby nią obdarzyć. Kiedyś, na samym początku życia jako Tomura Shigaraki, kiedy Tenko Shimura został posłany do grobu, może zdarzało mu się zatęsknić. Ale nie teraz.

Żal towarzyszył mu częściej i stanowił nieodłączną część jego charakteru. Nie miałby więc problemu z rozpoznaniem żalu.

To co odczuwał w stosunku do [Imię] było inne, odstające od normy. Wprowadzało go w panikę, ale jednocześnie złość, bo zaczął czuć. Czuć więcej niż zazwyczaj, czuć mocniej, głębiej i bardziej zażarcie. A to wszystko z powodu [Imię].

Boże, kurwa, jak bardzo chciał ją znienawidzić, że pojawiła się w jego życiu. Nienawiść była prosta i łatwa do zdefiniowania.

Ale nie potrafił.

Gdy obce uczucie zaczynało robić się zbyt przytłaczające, Tomura postanowił rozpocząć nowy temat rozmowy po chwili ciszy.

— Rozmawiałem z Mistrzem. Nomu jest już gotowy do użytku.

— Doskonale. Czy All for One wprowadził jakieś zmiany do planu?

— A czemu miałby? Mój plan jest dobry i nie ma prawa nie wypalić.

— Pytałem jedynie z czystej ciekawości.

— Nie powinieneś pytać w ogóle — burknął, nie rozumiejąc intencji swojego opiekuna.

— Mam nadzieję, że bierzesz pod uwagę możliwość niepowodzenia. Musimy być gotowi na każdą nieoczekiwaną sytuację.

— Wszystko pójdzie zgodnie z moim planem. All MIght będzie obecny dokładnie w miejscu ataku, a mój Nomu rozerwie go na strzępy. Proste i banalne. — odpowiedział, drapiąc szyję — Dlatego zamknij się już i nie pytaj o ten cholerny atak, bo dostaję szału!

— Jak sobie życzysz, Tomura Shigaraki.

###

[Imię] zatrzymała się na moment przed domofonem starego modelu, starając się przypomnieć sobie kod przypisany do zamieszkałego przez nią niegdyś bloku. Dawno nie musiała z niego korzystać, a nawet gdy cieszyła się wolnością nie spędzała tutaj każdej nocy. Mieszkanie wynajęła tylko po to, by mieć swoją prywatną skrytkę przed niepożądanymi osobami, a także by tyłek nie odpadł jej z zimna. Teraz miała już świadomość jak bardzo nie doceniała swoich tanich czterech ścian.

Przyszła tutaj tylko i wyłącznie z ciekawości, chcąc sprawdzić, czy nie została jeszcze eksmitowana, a jej wszystkie nagromadzone skarby wyrzucone na szrot. Nie miała wielkich nadziei, w końcu sporo jej tutaj nie było, ale i tak dla własnego komfortu wolałaby zastać wszystkie swoje graty w środku.

Cyfry szyfru nawiedziły ją szybciej niż się spodziewała, więc równie szybko wprowadziła kod na klawiaturę numeryczną. Charakterystyczne kliknięcie stanowiło wystarczające upewnienie, że pamięć ma jeszcze dobrą.

Weszła do środka, od razu kierując się schodami na drugie piętro, gdzie niegdyś rezydowała. Tam odnalazła numer mieszkania, ale na razie ominęła dobrze znane jej ciemnoszare drzwi, mocno poszarpane po rogach i z jedną wielką rysą na środku. W tym momencie bardziej interesowała ją jednak poluzowana deska w ścianie stacjonująca na samym końcu korytarza na wysokości stawu skokowego. [Imię] upewniła się dyskretnie czy nie jest obserwowana, po czym delikatnie odchyliła kawałek płyty wiórowej.

Klucze leżały na swoim miejscu, dokładnie tam, gdzie je zostawiła. Nie był to jeszcze powód do świętowania. Należało jeszcze sprawdzić, czy pasują do zamka, bo istniało duże prawdopodobieństwo, że mieszkanie nie należało już do niej, a nowy właściciel mądrze postanowił zmienić zamki.

Gwiazdy były jednakże przychylne dla [Imię], bowiem klucz wszedł do zamka jak po maśle.

Kobieta uśmiechnęła się mimowolnie widząc stare śmieci. Nie zdążyła zżyć się ze swoim mieszkaniem, ale po tak długiej rozłące i spaniu w schowku na szczotki z pełną mocą dotarło do niej, jak bardzo jej tego brakowało.

Mała, nie pierwszej młodości kawalerka nie oferowała luksusów, ale nie tym kierowała się [Imię] przy wyborze mieszkania. Jedynym wydzielonym pomieszczeniem była łazienka, kuchnia zlewała się z pokojem dziennym, w którym stacjonował fotel, stół mogący zmieścić jedną osobę góra i szafa zajmująca całą ścianę. Stan całości nie prezentował się w najlepszym stanie. Meble były zniszczone, noszące brzemię wielu lat użytkowania, a całość przykrywała spora warstwa kurzu.

Cóż, gruntownym sprzątaniem nie będzie już zajmować się ona.

Dla własnego komfortu strzepnęła kurz z małego, zakurzonego fotela i zajęła na nim miejsce, zjeżdżając nisko tułowiem, dopóki kąt w stawie kolanowym nie utworzył kąta prostego. Westchnęła głośno i przymknęła na moment oczy, rozkoszując się "wygodą". Nareszcie było jej dane w spokoju pomyśleć, bo druga taka okazja mogła nie nadejść tak łatwo i szybko.

Zbliżał się atak na to cholerne liceum bohaterskie, w którym szczerze nie chciała brać udziału. Powiedziała Shigarakiemu, że skombinuje swój sprzęt, co było jednym z głównych powodów ryzykowania powrotu do mieszkania, ale nie widziało jej się ryzykowanie życia dla dobra sprawy, która w żadnym stopniu nie wyrażała jej poglądów. Nie chciała zemścić się na bohaterach, ani wymierzać sprawiedliwości, bo ani ona, ani Shigaraki nie mieli do tego prawa. Jedyne czego chciała to świętego spokoju bez niespodzianek, w co wliczało się wyrwanie jej z więzienia.

W tej kwestii darzyła Tomurę sporą pogardą. Odebrał jej możliwość wyboru, zmuszając do gonienia za celami zbyt odległymi i wyniosłymi, pchając w króliczą norę moralności i własnych ograniczeń.

Chciała uciec. Schować flagę, znaleźć jakiś transport i pożegnać się z Japonią, ale Shigaraki znalazłby ją zanim zdążyłaby cokolwiek ogarnąć bez pomocy znajomych, zaalarmowany długą nieobecnością. Nie miała wątpliwości, że odnalezienie jej nie byłoby dla niego trudne, biorąc pod uwagę jak szybko namierzył ją w więzieniu.

W gruncie rzeczy była od niego mocno zależna i na ten moment musiała trzymać się swojej linii. Kurogiri był wystarczająco nieufny wobec niej. Jedno podwinięcie nogi i nie miała wątpliwości, że pięć palców w końcu wyląduje na jej ciele.

Doprowadzało ją to do istnego szału, ale Shigaraki był na tyle czarujący na swój własny, oposowaty sposób, że złość szybko w niej gasła. Przez dwa tygodnie zdążył mocno ją zaciekawić. Samo jego towarzystwo nie było aż tak okropne, ujmując dziecinne zachowania. Nie był złym szefem, niedoświadczonym owszem, ale bystrym już tak. Szanował ją i być może ten czynnik w połączeniu z innymi przesądził o decyzji zostania.

Tyle lat doświadczenia, a ona wciąż dawała się złapać na ten sam stary numer, nigdy nie ucząc się na własnych błędach. Za szybko nawiązywała więzi z ludźmi, za późno biorąc pod uwagę konsekwencje swojego zachowania. Ciężko jednak nie zawierać przyjaźni, gdy zainteresowania osoby, z którą spędzasz wiele godzin pokrywają się z twoimi, a tematy do rozmów tworzą się same. [Imię] rozumiała, że to ludzkie i normalne, ale nie powinno mieć miejsca w ich przypadku. Poza tym, utrzymywanie neutralnych, a co gorsza wrogich relacji z człowiekiem, z którym żyjesz pod jednym dachem i jesteś zmuszony do rozmów porównywała z torturami.

Zajmowała miejsce między młotem a kowadłem. Nieważne jaką decyzję podejmie, i tak będzie igrała ze śmiercią, tak jak przez ostatnie pół życia. W tak beznadziejnej sytuacji kontynuowanie pracy dla Shigarakiego stanowiło najlepszą opcję taktyczną.

Oh, ironio. Była najbezpieczniejsza pod skrzydłami człowieka, który był gotowy zabić ją bez wahania za jedno małe potknięcie.

Dopiero teraz dotarło do niej poczucie zmęczenia. Nie miałaby nic przeciwko wsiąknięciu w fotel, aby nie musieć przejmować się już niczym, żeby na każdym kroku nie musiała gimnastykować się i wysilać, aby przetrwać do następnego dnia.

A może Shigarakiemu uda się zmienić jej zdanie. Może okaże się kimś więcej niż buntownikiem myślącym, że uda mu się zmienić świat terroryzując nastolatków. [Imię] musiała wykrzesać cierpliwość i poczekać.

Siłą wyrwała się z komfortowej strefy fotela, wracając do nieszczęśliwego i smutnego prawdziwego świata. Spojrzała na zegarek ścienny z bólem uznając, że jej eskapada trwała zbyt długo. Winę zwaliła na wypad do znajomego baru przed pojawieniem się w mieszkaniu, gdzie za długo zagadała się z właścicielem.

Ruszyła do szafy skąd wyciągnęła sporych rozmiarów torbę sportową. Następnie odsunęła szufladę, w środku której zachrzęściły różnego typu noże. Nie było ich dużo, bo zaledwie cztery. Kolekcja składała się z trzech noży taktycznych i jednego motylkowego. Wszystkie schowane były w pokrowce.

[Imię] włożyła je ostrożnie do torby i przeniosła się do kolejnej szuflady, zapełniając torbę pistoletami małego kalibru i granatami w specjalnych walizkach ochronnych z pianką, pomagającymi przetrwać osobie bez indywidualności w świecie przepełnionym pół-bogami. Dla stłumienia ostrych, metalowych dźwięków wierzch torby wyłożyła ubraniami oraz kosmetykami zabranymi z łazienki. Nareszcie skończy się era używania wysuszającego szarego mydła w kryjówce Shigarakiego.

Przejrzała jeszcze mieszkanie w poszukiwaniu przydatnych przedmiotów, ale nie znalazła już nic ciekawego.

Torba była ciężka i niewygodna do noszenia, ale [Imię] nie śmiała narzekać. Zresztą, nie czekała ją długa podróż. Nie, gdy załatwiła większość swoich spraw przed przybyciem tutaj, oszczędzając sobie chodzenia po mieście naszpikowanym bohaterami i policją z torbą pełną broni palnej i białej. Aż tak samobójcza nie była.

Wyszła z mieszkania i zamknęła drzwi. Kluczyk włożyła tam, gdzie go znalazła, upewniając się jeszcze, że ruchoma deska nie wygląda podejrzanie.

Bez zbędnych pożegnań i ze szczątkowym żalem opuściła teren bloku, ruszając prosto do swojej nowej kryjówki.

###

Do baru wróciła późno, gdy kwietniowe niebo dawno spowiło się granatem. Dźwięk otwieranych drzwi zaciągnął Tomurę do rzeczywistości. Oderwał flegmatycznie głowę od Switcha, a ich spojrzenia skrzyżowały się na moment. Posłała mu uśmiech, który zdążył już dobrze poznać, ale intymna chwila nie trwała zbyt długo, gdy [Imię] przeniosła atencję na Kurogiriego.

Przyjemnie było ją zobaczyć. Mniej przyjemne było jednak obce, kłujące uczucie, gdy cała jej uwaga spoczęła na barmanie. Po tak długiej nieobecności i traceniu czasu na czekaniu chyba należało mu się coś więcej, prawda?

— Mówiłam, że nie dam się zabić.

— Nikt w ciebie nie wątpił, [Nazwisko] — odparł Kurogiri.

— I dobrze.

Położyła delikatnie torbę na podłodze i zajęła stolik dwa miejsca od Tomury.

— Oficjalnie jestem w pełni przygotowana do ataku — zwróciła się głównie do Shigarakiego.

— Takie samo nastawienie masz mieć pojutrze.

— Nie będzie inaczej — kiwnęła głową — Działo się coś ciekawego, kiedy mnie nie było?

— Tutaj nigdy nie dzieje się nic ciekawego — burknął pesymistycznie Tomura.

— Oj tam, przesadzasz. Naprawdę nie zdobyłeś nowej ewolucji albo przeszedłeś na nową rangę w LoLu? Może zapowiedzieli nową grę kiedy mnie nie było?

— Na razie tylko expię, nie i nie.

— Szkoda. Ale Mario Kart jest grany z tego co widzę.

— Właśnie przyznałaś się do podglądania — uśmiechnął się cynicznie.

— Dobra, zerknęłam tylko. Chcę się tylko pochwalić, że jestem mistrzem Mario Kart. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto dałby radę ze mną wygrać.

— Polecam zejść na ziemię do prawdziwego życia, bo na pewno nie jesteś lepsza ode mnie.

— Obawiam się, że nie masz racji, kolego. Zresztą, możemy się tak wyzywać bez końca, a i tak nic nie udowodnimy bez gry. Oficjalnie wyzywam cię na pojedynek, Shigaraki.

— Przyjmuję wyzwanie. Nie mogę się doczekać na twoją kompromitującą porażkę.

— To się jeszcze okaże.

— Przypominam o ataku na szkołę bohaterską — wtrącił się Kurogiri.

— O kurwa, rzeczywiście — wciągnęła powietrze ustami — W takim razie po ataku, w czasach lepszej świetności, skopię ci tyłek w Mario Kart.

— Hm, niech będzie.

Wyciągnęła rękę ku Tomurze, który ścisnął jej dłoń, pamiętając o odchyleniu małego palca.

Było to głupie i nienaturalne dla Shigarakiego, ale nagle odczuł większy przypływ motywacji. Chciał się przed nią pochwalić, nawet jeżeli były to tylko umiejętności w grze, ale jednocześnie był bardziej zdeterminowany by wygrać w UA i wgnieść w ziemię bohaterów, udowadniając ile tak naprawdę jest wart.

[Imię] za chwilę zaczęła kolejną rozmowę, a bar powrócił do nowej, ekspresyjnej wersji wprowadzonej przez nową rekrutkę dwa tygodnie temu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro