cel: najprawdziwsza prawda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie znaczyło to, że się przyzwyczaił, jednakże... za którymś razem Matsukawa już wiedział, czego się spodziewać i względnie stres czy szok były trochę mniejsze.

Za każdym razem, gdy otwierał drzwi, na jego wycieraczce stał Oikawa. Miał wolny dzień - tak samo, jak i Hanamaki - i sporą nadzieję, by kogoś na czymś nakryć. 

I być może wiarę w swoich przyjaciół i ich zdolność do teleportacji, bo tylko to mogłoby wyjaśnić, jak Makki znalazłby się w mieszkaniu Isseia, nie mijając mieszkania Oikawy i Iwaizumiego. A na pewno tam Oikawa sprawował godny nadzór.

Opcjonalnie także wiarę w ich niewyczerpane libido. Naiwność. Czy cokolwiek. 

Nie przeliczył się; Tooru kolejny raz go odwiedzał. A strapiony Mattsun podrapał się po głowie.

- Mógłbyś chociaż szukać wymówek - westchnął.

- Jestem szczery - odrzekł szatyn, bodaj najmilszym i najbardziej przyjaznym głosem, na jaki było go stać. Podobnymi epitetami można by opisać jego uśmiech. - Nie to, co niektórzy.

- Ja też - poszczycił się Issei. - Ja się Hanamakiego nie wstydzę, żeby się czegoś wypierać. To już zresztą nie jest śmieszne.

- Mam to nagrać na dyktafon tak na wszelki wypadek? - Uśmiech nie zniknął z warg Oikawy, zmienił się jeno nieznacznie, stał wyjątkowo odprężony. - Cieszę się waszym szczęściem.

- E tam. Po prostu lubisz grać na nerwach. - Brunet odwzajemnił grymas.

x

- Ja i Issei? - zapytał Hanamaki nazajutrz. - Nie.

- Ale ty jesteś świadom, że Mattsun się przyznał?

- Nie mam pojęcia, o co chodzi. - Makki pokręcił przecząco głową.

- Wy sprawicie, że zwariuję - fuknął Tooru.

- Nigdy nie biorę się za to, co zostało już zrobione - wtrącił spokojnie Matsukawa.

- A pieprzcie się - zdecydował obrażony Oikawa, spozierając wilkiem na obydwóch rozmówców.

- Chciałbyś - wtrącił Makki.

- Ja nie mam nic przeciw - przyznał cicho Issei.

A/n: Wakacje się kończą, to my też będziemy się kończyć, huh? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro