cel: zapamiętać

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- To takie cudowne - stwierdził Oikawa, uśmiechając się błogo. 

- O czym mówisz? - Iwaizumi wykazał się raz jeszcze naiwnością, która to pozwoliła mu myśleć, że jego partner zajmuje się czymś normalnym.

Nie. 

Oczywiście, że nie. Skoro tylko spojrzał przez jego ramię, odkrył, że to nie było normalne. Bo przyglądanie się maślanym wzrokiem starym zdjęciom swoich szkolnych znajomych nie jest normalne. 

Łączenie ich podobizn serduszkiem jest jeszcze mniej normalne. 

Liczba zdjęć, jakie Tooru posiadał też nie była normalna.

Bogowie, Iwaizumi chciałby dostrzec choć jedną normalną rzecz, dla odmiany. 

Może to, że nie robił podejrzanych fotomontaży z udziałem swoich przyjaciół? Chociaż Hajime nie mógł być pewien. Skądś brały się te wszystkie wirusy. 

- Oni cudownie razem wyglądają - wyjaśnił szatyn.

- Lecz się. Błagam. 

x

W pracy Oikawa też nie zachowywał się normalnie, nie widząc ku temu powodów. Ba, było ich nawet mniej, skoro Iwaizumi nie miał jak go zobaczyć i ochrzanić. 

- Chodź, Makki, powróżę ci z dłoni - stwierdził raptem szatyn, zachęcająco wyciągając dłoń. 

Hanamaki uniósł brwi, ale że Tooru raczył poczekać do przerwy, a i nic ciekawego od dobrej chwili się nie działo, mógł go usłuchać. 

- Zaskocz mnie - dodał.

- Och, ani myślę. Ty już przecież znasz część swojej przyszłości. - Oikawa ujął ostrożnie dłoń swojego kompana, pochylił się lekko, jakby skupiony na arkanach wiedzy. - Wiesz, że znajdziesz miłość swojego życia już wkrótce. 

Tooru przelotnie obejrzał się na siedzącego obok nich Matsukawę, który przeglądał coś na telefonie i nieszczególnie poświęcał im uwagę. 

- Będzie to brunet. Wysoki. wysportowany i niezwykle inteligentny - kontynuował były kapitan.

- Dzięki - mruknął Issei. 

- Bo prawdziwego szczęścia... - Tooru się zawahał, wiedząc, że jego następujące słowa niosą złe skojarzenia, ba, są wręcz napiętnowane. Mimo to uważał, że wypada mu je wypowiedzieć. - Prawdziwego szczęścia nie powinieneś szukać daleko. 

Mattsun podniósł wzrok znad telefonu, jednak skierował go na Takahiro. A ten odwzajemnił spojrzenie. 

Wreszcie obaj uśmiechnęli się do siebie smutno. 

- Zapamiętam tę lekcję - obiecał Makki. Ni to Oikawie, ni sobie, ni Matsukawie.

a/n: W ogóle... ach, próbowałem sobie rozpisać do końca plan na to coś. I wychodzi mi, że zostało tylko jakieś pięć rozdziałów, plus minus. I nie wiem, czy ani jak to przedłużać, więc na tym może się skończyć.

Ale zrobię tonę specjałów. 

I może kilka angstowych dodatków. To ogólnie będzie trochę bardziej angstowe, niż myślałem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro