epilogos

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Usłyszeli Iwaizumiego, zanim go zobaczyli. Niezbyt delikatnie - za to bez owijania w bawełnę - zalecał Oikawie, żeby przestał cudować i zająć się sobą, bowiem dawno tego nie robił. 

I żeby umówił się do lekarza. Psychiatry może też, ale nie tylko. 

- Zobaczysz, Iwa-chan - oświadczył Oikawa. - Przysięgam na moje prawe kolano. 

- Oni nie są razem! - parsknął Hajime. - A twoje prawe kolano jest beznadziejne - dokończył o wiele ciszej i mniej chętnie. 

- Właściwie to są - wtrącił Makki, którego głowa pierwsza wynurzyła się ponad podłogę piętra. Gdy pokonał ostatnie kilka stopni, nie omieszkał wcisnąć brunetowi paczki, z którą dotąd się męczył. 

- Mówiłem ci, że się zaręczyli i Makki się wprowadza. - To były ostatnie słowa Oikawy. 

Po nich mężczyzna wybuchnął nieokiełznanym śmiechem, korzystając z tego, że chwilowo może wyśmiać swojego partnera, nie ryzykując natychmiastowego pobicia. Śmiał się jak obłąkany, do łez.

- Tylko się wprowadzam - sprostował Takahiro. 

- Serio? - spytał zdumiony Iwaizumi.

- Może - odparł Issei. 

THE END

Okej. Powiedzcie papa temu... czemuś. W sensie to musiało się już skończyć - chociaż ja nie chciałem - bo nie wiem, ile mógłbym to ciągnąć i jak. Może bym coś wymyślił, a może nie. Zaryzykowałem, że nie. Ale będą specjały, obiecuję.

Kocham Was za czytanie tego, serio.

Ale mam wrażenie, że nie wyszło, przynajmniej jeśli chodzi o końcówkę, okej. Przykro mi, ale muszę to powiedzieć. I muszę wyciągnąć wnioski. 

((Chce mi ktoś dać kasę na cosplay?))

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro