Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na dole jest ważna notka... Proszę przeczytaj... ;D
Cerdik
Tej nocy mało co spałem. Po prostu sen do mnie nie przychodził. Nie bylem jakoś specjalnie niezadowolony z tego faktu, ponieważ miałem okazję dokładnie przyjżeć się Anastazjii. Wyglądała obłędnie.
~Jest cała nasza~powiedział Sam, mój wewnętrzny wilk
~Najpierw ona musi się do nas przekonać.~odparłem obojętnie
~Weź się zamknij i podziwiaj!~warknął na mnie Sam
~Zamknij się ty kupo futra! Nie warcz na mnie...
Po tych słowach się nie odezwał. Gdy mój zegarek pokazywał siódmą zszedłem na dół. Tam krzątała się już spora ilość osób. Na śniadanie zjadłem ogromną michę płatków czekoladowych. Pewnie pomyślicie, ej Cedrik tak niezdrowo, ale co poradzić jestem wilkołakiem, dużo jem, a do gotowania mam dwie lewe ręce. Trudno. O 7:30 wyszedłem na dwór. Prawie cała watacha tam czekała, aby zacząć poranne ćwiczenia. Razem z moim betą John'em zaczęliśmy wydawać polecenia. Gdy skończyliśmy już miałem powiedzieć rozejść się, ale rozproszył mnie jeden widok. Przez chwilę moje serce stanęło, nie byłem w stanie się ruszyć. To Anastazja wyskoczyła z okna. Myślałem, że ona sie zabije, więc zacząłem biec w jej stronę. Jednak ktoś powstrzymał mnie łapiąc za dłoń. Tym kimś okazał się John. Myślałem, że go ukatrupię, za niesubordynacje. On jakby przeczuwając moje zamiary powiedział:
-Zanim coś zrobisz popatrz.
Czułem się źle, ale postanowiłem zaufać przyjacielowi. Oniemiałem, gdy Anastazja chwyciła się gałęzi, obróciła, puściła się i zrobiła salto w tył. Po krótkiej chwili zauważyła nas. Widziałem jak oniemiała, a potem niepewnie się odezwała.
-Ymm hej?
Zaśmiałem się w duchu. Lecz, nagle odezwał się mój wilk.
~No k**wa ty nic nie potrafisz zrobić dobrze, ona mogła się k**wa zabić! Rozumiesz to?! Koniec, ja przejmuje kontrolę.~ wycharczał potwornie zdenerwowany.
~Nie rób tego, NIE!~ Lecz było już za późno. Czułem się obserwatorem. Wszystko widziałem z boku.
Ostatnie co wyczułem to, że czernieją mi oczy. Oznaka przebudzenia wilka. Teraz z moich ust padły słowa nie moje, lecz wr*****nego do granic możliwości wilka.
-Co ty sobie myślałeś! Twoja luna mogła zginąć. Do lochu z nim! Później się nim zajmę.
Potem jego wzrok skierował się na Anastazję.
-A ty próbowałaś mi uciec! Przyznaj się!- ona jedynie patrzyła na mnie, znaczy się na niego ze strachem. -To się więcej nie powtórzy!
W tym momencie ,,ja" podbiegłem do niej, i bez większych oporów wgryzłem się w jej obojczyk. Miała krew słodką. Nic nie poradzę. Mój pra, pra, i jeszcze trochę pradziadek był wampirem i każdy z nas miał po części trochę jego cech. Np. Nie lubiliśmy krwi, nie pragnęliśmy jej, ale np. przy oznaczaniu krew smakuje nie krwią, ale taką gorącą czekoladę. Po kilku minutach oderwałem się od niej. Czułem, że wilk zwraca mi kontrolę. Warknąłem na niego:
-Coś ty Ku*wa narobił! Teraz ona nas znienawidzi!!
On tylko zaskomlał.
Oddałem jej bezwładne ciało lekarzom. Tuż po tym zamieniłem się w czarnego jak noc wilka i zacząłem wyładowywać swoją złość na jakimś niewinnym drzewku. Gdy już z nim skończyłem tak, że pozostały z niego drzazgi pobiegłem do lasu mając nadzieję, że jak zapoluję, to uspokoję się chociaż trochę.
Tak z lichą nadzieją udałem się w las.
*****
Siemanko! Mam nadzieję, że rozdział ci się podoba. Za kilka rozdziałów zrobię pewne głosowanie, a z resztą... Chrzanić to! Robię je teraz.
Więc co ma się stać:
a) Anastazja przemieni się w wilkołaka
b) Anastazja popadnie w śpiączkę, podczas której będą się dziać dziwne rzeczy...(nie powiem jakie:D)
c) Anastazja normalnie się obudzi, ale potem stanie się z nią coś niespodziewanego...
d) Anastazja dostanie pewien dar...
e) Anastazja obudzi się jak gdyby nigdy nic...(Oznaczona)
Odpowiedzi piszcie w komach. Największa liczba głosów wygrywa.
To na dzisiaj koniec...
Bajo!
Magda:D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro