2#36.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Darcy, chodź wracamy. - mówię wchodząc do pomieszczenia, w którym moja córka i mulat najwyraźniej się fantastycznie bawią.

-Nie wracam, wujek Zayn ma kredki! - piszczy podekscytowana biorąc do ręki kolejne kolorowe kredki którymi zostawia ślady na kartce.

-Darcy... - jęczę żałośnie obserwując małą dziewczynkę świetnie bawiącą się z moim szefem i jednocześnie byłym przyjacielem, który obecnie zachowuję się jak kutas szantażując mnie. Wiedziałam, że jeśli prawda wyjdzie na jaw będę miała same kłopoty.

-Nie chcę. Zostaję. - mówi uparcie Darcy nie odrywając wzroku od kartki i od zapatrzonego w nią Zayna który podaje jej co chwilę inny kolor.

-Darcy!! - krzyczę wściekła na co moja córka posłusznie schodzi z fotela i ze łzami w oczach i spuszczoną głową staje obok mnie. Odrywam od niej wzrok i kieruję go na Malika który patrzy na mnie z pogardą.

-Ally pozwól na moment. - mówi wstając z fotela i wskazując mi mój mały gabinet obok.

-Nie. - zaprzeczam odrazu, ale chłopak podchodzi do mnie i chwyta mnie za ramię.

-Bez dyskusji. - syczy mi wściekły do mojego ucha i lekko popycha w kierunku gabinetu. Następnie z szerokim uśmiechem podchodzi do Darcy szepczę jej coś na ucho wycierając jej łzy przez które ja mam ochotę się poprostu rozpłakać.

Po chwili mulat kończy cichą rozmowę z dziewczynką i wręcz wpycha mnie do mojego gabinetu zamykając na sobą drzwi. Obserwuję mnie przez moment po czym zaczyna się śmiać.

-Jaką trzeba być suką, żeby krzyczeć na własne dziecko? - nabija się ze mnie opierając się o drewniane biurko na środku. Zaciskam pięść z całej siły, aby nie wybuchnąć gniewem i spuszczam głowę, aby wziąść uspokajający oddech.

W pewnym momencie moja ręka zaczyna drgać, a to oznacza tylko jedno....wybuch.

-Czemu mi to mówisz? Myślisz, że nie wiem?! Sprawia Ci przyjemność nękanie mnie?! - krzyczę stanowczo za głośno wybuchając płaczem.

-Posłuchaj...gówno obchodzisz mnie ty, ale Darcy to dziecko i nie powinnaś jej tak traktować. - syczy stając na przeciwko mnie, a ja uśmiecham się przez płacz. Obrońca praw dziecka się znalazł...

- Skąd w tobie tyle dobroci? - pytam ironicznie na co chłopak pioronuje mnie wzrokiem.

-Nie pozwolę żebyś zrobiła jej krzywdę. - informuję mnie na co fałszywie się uśmiecham. Zna ją kilka godzin, a już stoi za nią murem. Wszyscy są przeciwko mnie.

-Sugerujesz, że ją biję? - pytam przez łzy.

-Nie zdziwiłbym się gdyby to była prawda. - mówi pewny swojego zdania.

-Nigdy jej nie tknełam! - bronie się, a chłopak patrzy tylko ma mnie obojętnie.

-Powinnaś zrzec się praw rodzicielskich. - proponuje mi, a ja patrzę na niego zaskoczona.

-Co?! - krzyczę zdziwiona. Nigdy nie wyrzeknę się własnej córki.

-Zrozum..ani ty, ani Harry nie nadejcie się na rodziców. Chyba nie chcesz... - wmawia mi Zayn, na co kiwam przecząco głową i mu przerywam.

-Przestań. - mówię cicho próbując opanować łzy.

-Daj mi skończyć. Chyba nie chcesz, aby Darcy wychowywała się w takicm otoczeniu? - pyta mnie Malik, a ja za wszelką cenę chcę go zabić wzrokiem.

-Proszę daj mi spokój... - jęczę żałośnie próbując nieudolnie otworzyć drzwi.

-To myśl o dziecku, a nie o sobie! - krzyczy wściekły w moją stronę. Wolę nie wiedzieć co w tej chwili myśli sobie Darcy słysząc to aż wszystko.

-To dla dziecko wziełam kredyt, którego teraz nie potrafię spłacić! Wszystko co robię jest dla Darcy i nie masz cholernego prawa mówić mi, że jest inaczej. - mówię stanowczo próbując opanować łzy które z coraz większą siłą spływają po moich różowych policzkach.

-Ally... - zaczyna tym razem delikatnie mulat, a ja tylko odskakuje do tyłu.

-Daj mi już...Kurwa. Świety. Spokój. - mówię stanowczo i tupię nogą w drzwi. -Otwórz te głupie drzwi... - szepczę pod nosem uderzając ręką w ich drewnianą powłokę.

Chłopak posłusznie podchodzi do drzwi i bez słowa otwiera je przede mną. Wycieram mokre policzki od łez i ruszam po swoją córkę, aby raz na zawszę ją z tąd zabrać. Nie wrócę tu.

Kiedy tylko drzwi się otworzyły zauważyłam, że Darcy nie była przy biurku, ale siedziała na dywanie obok jakiegoś faceta w kapturze, który z uśmiechem odwrócił się na dźwięk otwieranych drzwi...Harry. Jego szeroki uśmiech nagle znikł na mój widok. Jeżeli on to słyszał...

-Zostaw ją...- mówię odrazu podbiegając do małej dziewczynki siedzącej na środku pomieszczenia i biorąc ją za rękę.

-Ale mamo, Harry jest fajny. - bełkoczę mała brunetka na co chłopak się do niej uśmiecha i chcę przybić z nią żówika, ale odciągam małą do siebie na co chłopak wdycha i podnosi się z dywanu.

-To twoja córka? - pyta przyglądając się małej.

-Nie. - odpowiadam cicho, aby ukryć moje łzy które po rozmowie z Zaynem prędko nie znikną z moich powiek.

-Nie płacz. - mówi równie cicho zerkając na mulata, który po chwili wychodzi na korytarz zostawiając nas samych w ciszy.

-Ja-ja muszę iść. - jąkam się cofając się razem z córką od Harrego.

-Boisz się? - pyta cicho na co potakuje delikatnie zgodnie z prawdą widząc jego czarny strój, czarne oczy i nowe tatuaże i kolczyki, których wcześniej nie zauważyłam. On dalej jest morderco nic się w tej kwesti nie zmieniło.

-Mamo patrz Harry ma takie same loki jak ja! - piszczy podekscytowana dziewczynka przez co chłopak zaczyna się jej uważnie przyglądać prawdopodobnie szukając podobieństwa.

-Chodź Darcy. - mówię do małej jak najszybciej wyciągając ją za drzwi próbując powstrzymać łzy. Nie wrócę tutaj. Nie będę pracować z kimś takimi jak Zayn. Nie pozwolę, aby małej coś się stało przez którego kolwiek z nich. Oboje przyniosą tylko jedno...kłopoty.

Czeeść!
Jak ja lubię dramy <3.
Wiem, że to chore, ale ja tak mam. Kiedy wszyscy chcą Happy End, ja chcę Bad End. Moje marzenia o chłopaku Bad Boyu i tym, że będziemy się kłócić i kochać...taki tryb życia. Jak w After <3 autorstwa imaginator1D. Kocham Hardina Tak owszem, pojebało mnie...
Oczywiście mój "drogi" chłopak twierdzi, że jest Bad, ale Hallo! Gdzie tatuaż? Tatuaż musi być <3
Skończę to zanim porzygam się czarną, bad tęczą.

Pozdrawiam xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro