2#39.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry

Jestem ojcem.

To jedno zdanie nieustannie krąży w mojej głowie, odkąd podsłuchałem rozmowę Ally i Zayna. Nie mogę uwierzyć...mam córkę!

Nie mogę uwierzyć, że nawet będąc w ciąży brunetka nie oczekiwała ode mnie jakiej kolwiek pomocy. A w sumie to mogę, ponieważ ona nadal żyje w przekonaniu, że ją wtedy zdradziłem. Pomijając ten fakt. Przecież mogła mi powiedzieć, odezwać się...pomógłbym jej do cholery! Mogła choć na moment o wszystkim zapomnieć i mnie łaskawie poinformować o dziecku, ale NIE...Panna Idealna sama najlepiej sobie poradzi! Najwyraźniej nie wszystko poszło po jej myśli, ponieważ dobrze wiem, że ma drobne problemy.

I nawet teraz gdy ma do spłaty kredyt, i dziecko na utrzymaniu nie chcę słyszeć o mojej pomocy. Czemu ona to robi? Czemu ona tak się zachowuję?! Rozmawiając z nią mam wrażenie, że rozmawiam z inną kobietą. To nie jest moja Ally.

-Co się z tobą stało?
-Jak to co?! Umarłam razem z naszym pierwszym dzieckiem.

Każdego cholernego dnia próbuje o tym zapomnieć, ale to ciągle wraca.
Każdego dnia uświadamiam sobie, że nie zabiłem tylko tego dziecka...zabiłem też Ally.

Ona ma rację. Zabiłem ją psyhicznie. Dobrze pamiętam jak po całej tej sytacji się zachowywała, nie chciała mnie znać. Muszę przyznać...jestem sprawcą większości zła w jej życiu.

Dziś rozmawiając z nią zauważyłem, że bardzo szybko wyprowadzić ją z równowagi. Jest o wiele bardziej emocjonalna niż kiedyś, a przede wszystkim bardziej agresywna. To ostatnią cechę pokazała dziś Malikowi kiedy na oczach Perrie uderzyła go w twarz....tym samym tracąc pracę.

I to jest kurwa odpowiedzialna matka! Tą głupotą straciła jedyne źródło dochodu i co ona zamierza zrobić? Nie chcę pomocy, a sama już nie zarabia. Jak ona chcę zapewnić Darcy odpowiednie warunki?

Gówno mnie obchodzi, że Ally nie chcę mnie znać.
Gówno mnie obchodzi, że ona nie chcę pomocy, bo i tak ją dostanie.

Gdy tylko wrócę do Londynu ureguluję jej dług, a potem muszę zacząć walczyć o prawa do Darcy. Nie chcę tego załatwiać przez sąd. Chcę poprostu móc spotkać się z córką raz na jakiś czas. Czy to tak wiele?

Dziecku potrzebny jest ojciec.

Ani ja, ani Ally nie mieliśmy ojca. I co w związku z tym? Żadne z nas nie wyrosło na człowieka będącego jakim kolwiek autorytem. Zabijaliśmy ludzi
...w sumie to ja robię to nadal.

Nie chcę, aby moje, nasze dziecko wybrało nieodpowiednią drogę jak rodzice. Chciałbym, aby w przyszłości było kimś kogo można podziwiać, a nie potępiać.

Zrobię wszystko, aby mała Darcy miała wszystko. Zaczynając od obojga rodziców.

Ally

-Mamo? Wsysko dobze? - pyta brunetka patrząc na mnie swoimi ślicznymi oczami i siada na brązowej kanapie obok mnie.

-Tak kochanie. Nie martw się. - zapewniam ją na co wtula się we mnie uroczo.

Przytulam ją jak najmnocniej do siebie i pozwalam sobie na chwilę słabości roniąc kilka łez. On mi ją chcę odebrać, nie mogę na to pozwolić. Mam tylko ją!

W pewnym momencie po mieszkaniu rozchodzi się dzwonek do drzwi. Nie musiałam mówić nawet słowa, a Darcy już pomaszerowała w stronę dźwięku dając mi moment, abym otarła łzy.

Po chwili w salonie pojawia się Cara, siostra Caluma z Darcy na rękach i obserwuję mnie lekko zmartwiona.

-Cześć. - mówi po czym stawia moją małą córeczkę na ziemi. - Leć do pokoju kochanie. - dziewczyna prosi brunetkę na co ta posłusznie potakuje i odchodzi zostawiając nas same. - Co się stało? - pyta siadając tuż obok mnie.

-O co Ci chodzi? - pytam próbując udawać zaskoczoną jej spostrzerzeniem.

-Jak to co? Ty płaczesz, Calum milczy...co się stało? - pyta zmartwiona sytuacją dziewczyna.

-Wszystko się spierdoliło...WSZYSTKO! - krzyczę zła podnosząc się gwałtownie z kanapy i sięgając po szklany wazon.

-Uspokój się... - prosi Cara łapiąc mnie za obie ręce i odbierając mi szklane naczynie.

Kolejny raz to zrobiłam. Ja już nawet nie kontroluje swojej złości. Poprostu gdy ona mną zawładnie jestem bezsilna. Nie umiem temu zapobiec.

-Powiesz mi co się dokładnie stało?- pyta, a ja rękawem bluzy ocieram pojedynczą łzę spływającą po moim policzku.

-Ja...Kredyt...Harry....- wyszlochuje jedynie pojedyńcze słowa, które dziewczyna zdołała w pełni zrozumieć i przytuliła mnie ciepło.

-Będzie dobrze. Zobaczysz. -obiecuję mi, a ja tylko wpatruję się pustym wzrokiem w podłogę.

Nie prawda. Nic nie będzie dobrze.

-Mam do ciebie pytanie. - mówię cicho zerkając cała zapłakana na Carę.

-Tak? - odpowiada patrząc na moje zeszkolne oczy i trzęsące się ze strachu ciało.

-Czy gdyby mi się coś stało...zajełabyś się Darcy? - pytam czekając na jej odpowiedź.

-Ally? O czym ty do cholery mówisz?! - pyta głośno wystraszona na co zaczynam głośniej łkać.

-Zajełabyś się? - pytam ponownie mając nadzieję, że usłyszę odpowiedź.

-Tak, ale... - odpowiada, ja szybko jej przerwywam.

-Tyle mi wystarczy. - oznajmiam spuszczając głowę.

-Nie chcesz zdrobić nic głupiego prawda? - pyta dziewczyna próbując spojrzeć mi w twarz. - Ally?! - krzyczy na co ciężko wzdycham.

Sama jeszcze nie wiem co mam zrobić. Nie wiem czy istnieje sens w ucieczcę...nie mam na nią środków.

-Gdzie jest Calum? - pytam bawiąc się swoimi dłońmi.

-W domu. Od razu po powrocie z pracy zamknął się w pokoju. Martwię się...- tłumaczy dziewczyna na co potakuję i wstaję leniwie z kanapy.

-To-to ja do niego pójdę. - oznajmiam jej na co potakuję i udaje się sama do pokoju Darcy. W tym momencie ja wychodzę z domu i ruszam do mieszkania Hoodów na przeciwko, aby porozmawiać wkońcu z Calem.

Jestem mu winna przeprosiny.

Heeej!!

Omg...jak dawno nie było rozdziału! Przepraszam, ale ostatnio przez te powtórki do egzaminów nie mam czasu się wody napić, a co dopiero rozdział napisać.

Pozdrawiam
Xx





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro