2#47.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry

- Nie zdradziłem cię! Nigdy bym tego nie zrobił. Kochałem cię i kocham nadal. Kurwa, kocham cię od tych czterech pieprzonych lat!

Do tej pory pamiętam kiedy wróciłem do domu, a ona stała na środku korytarza z walizką całą we łzach. Wtedy poczułem ból, którego nie da się opisać. Straciłem wtedy najważniejszą osobę, jedyny skarb który miałem.

Widząc ją w biurze Zayna pierwszy raz od trzech lat nie mogłem uwierzyć, że to Ally. Moja piękna Ally. Moje uczucie do niej nie wygasło i nigdy tego nie zrobi. Mimo tego czasu nadal była piękna, a fakt, że była szczęśliwa wmawiała sobie sama. Kocham ją i chcę, aby w końcu to zrozumiała i przekonała o prawdziwości moich uczuć. Zmienię się. Dla niej i Darcy.

- Muszę się przewietrzyć. - wyrwał mnie z transu lekko poddenerowany głos Ally.

Każda matka chcę, aby jej dziecko było szczęśliwe mimo wszystko. Czasem poprostu zdarzają się sytuacje których nie można wybaczyć partnerowi, ale ja się nie dopuściłem zdrady! Kilka razy ją skrzywdziłem to fakt, ale odeszła ostatecznie w momencie gdy byłem niewinny.

-Gdzie poszła mama? - usłyszałem cichutki głosik za mną.

Odwróciłem się i zobaczyłem zaspaną Darcy. Jej mina pokazywała, że była zarazrm zmartwiona jak i przerażona. Być może nie miała pojęcia o co chodzi w naszych kłótniach, ale zdawała sobie sprawę, że dobrze między nami napewno nie było.

- Musiała na chwilę wyjść się przewietrzyć. Zaraz wróci, nie martw się. - mówię kucając przy niej i bawiąc się jej lokami. Nie mogę uwierzyć, że jest do mnie ta podobna. Te włosy, oczy, rysy twarzy...jesteśmy jak dwie krople wody.

- Hally dlacego mama taka jest? Dlacego na mnie ksycy? - zdziwło mnie pytanie wydostające się z jej dwuletnich ust. Miała dwa lata, ale zauważała, że nie wszystko jest tak jak powinno być w normalnej rodzinie.

- Wiesz, Darcy. Mama ostatnio ma wiele na głowie, ale razem jej pomożemy, prawda? Mamusia cię bardzo kocha, pamiętaj o tym. - mówiąc to pocałowałemją w czoło, a ta natychmiast się we mnie wtuliła.

- Ciałabym, abyś zostal moim tatą. - stwierdza z uśmiechem dziewczynka przez co pierwszy raz od dawna uśmiecham się tak prawdziwie i ciepło.

- Też bym chciał. - mówię nie zdradzając jej prawdy, że faktycznie jestem jej ojcem. Muszę porozmawiać najpierw z Ally, aby powiedzieć małej prawdę.

- Scoda, ze mama Cię nie lubi. - stwierdza brunetka. Ona rozumie w swoim wieku więcej niż powinna.

Gdy zmęczona naszą dalszą rozmową Darcy znów zasnęła położyłem ją spowrotem do łożka. Zmartwiła mnie długa nieobecność Ally, więc bez chwili namysłu odrazu postanowiłem wyjść jej poszukać..

***

Już od kilku minut chodzę nawołując Ally. Przez tą naszą relacje nie jestem pewien czy nie odzywa się do mnie celowo, czy też coś jej się stało.

Gdy swoje poszukiwania przeniosłem na nieco oddalony teren bardzo szybko udało mi się dostrzec postać siedziącą przy drzwie. To musiała być Ally. Podbiegłem do niej i w świetle księżyca zobaczyłem, że miała spuchnięte oczy....czyli płakała.

- Co się stało? - zapytałem z przerażeniem w oczach. - Ally, co jest?

- J..j..a...ja...j..ja. - wyjąkała cała zdenerowana i tak jak ja, naprawdę przerażona.

- Ally co się stało? Dlaczego płaczesz? - pytam ponownie chcąc dowiedzieć się czegoś konkretnego.

Widziałem, że przez szloch nie jest w stanie wypowiedzieć, ani jednego słowa. Wskazywała palcem miejsce znajdujące się w ciemności roziągającej się pomiędzy drzewami. Nie wiedząc o co chodzi pomogłem jej wstać i ruszyłem z nią w tamtym kierunku. Zatrzymałem się kiedy zobaczyłem całą ubraną na czarno postać. Leżała nieruchomo pośród liści. Spojrzałem pytająco na Ally, która wtulała się w moje ramię wybuchając głośniejszym płaczem.

- Ja...nie...wiem... Harry... co ja zrobiłam. Ja..a... zabi...łam go. - zaszlochała klękając na ziemi z bezsilności.

Przeraziłem się kiedy zrozumiałem co powiedziała. Delikatnie ją odsunąłem. Chciałem się przyjrzeć temu człowiekowi, a gdy światło księżyca padało na jego twarz zdałem sobie sprawę, że naraziłem swoich bliskich na niebezpieczeństwo.

- Ally wracajmy do domku. - powiedziałem nie odkrywając wzroku od tego człowieka. Dziewczyna nie zareagowała na moje słowa i roztrzęsiona siedziała na ziemi. Jak ona wogóle go zabiła bez broni?!

Podniosłem brunetkę z ziemi i wręcz byłem zmuszony zanieść ją do domku, ponieważ była sparaliżowana strachem.

- Ally. - zacząłęm spoglądając w stronę , ale ta pustym spojrzeniem patrzyła w ścianę. - Co się tam stało? - spytałem, ale dziewczyna przez dłuższy czas milczała.

Nie chciałem jej zmuszać do odpowiedzi teraz miałem ważniejsze sprawy na głowie m.in pozbycie się ciała Grega które pewnie zaraz przyciągnie dzikie zwierzęta. Nie jest mi go żal, ponieważ był skurwysynem polującym na moje życie i muszę przyznać, że cieszy mnie jego śmierć.

Brunetka milczała będąc nieruchomą, a ja postanowiłem dać jej spokój i zająć się ciałem tego chuja. Gdy już miałem wychodzić dziewczyna przemówiła.

- Zabiłam człowieka. - wydukała powoli zerkając w moją stronę. - Jestem mordercą. - oznajmiła stanowczo.

- To on do nas strzelał. On jest złym człowiekiem. Zasłużył na śmierć. - tłumacze jej, aby choć trochę podnieść ją na duchu. - Co się tam stało? - pytam chcąc dowiedzieć się szczegółow.

- Gdy chciałam już wrócić do domku ktoś złamał mnie za rękę i przyparł do drzewa. Nic mi tak naprawdę nie zrobił, ale byłam tak przerażona, że zabrałam z jego kieszeni pistolet który wcześniej zauważyłam i.....
.....i strzeliłam. - opowiada z trudem spuszczając wzrok. Jak na osobę, która kilka lat temu mogła zabić człowieka bez większych wyrzutów sumienia to znosi to całkiem... tragicznie.

- Zapomnij o tym. Zajmę się ciałem tego chuja. - mówię patrząc na dziewczynę która nagle podnosi się z krzesła i biegnie do pokoju w którym jest mała Darcy.

Sprawdza czy wszystko z nią dobrze po czym wraca na miejsce wybuchając płaczem.

- Hejj. Ally nie płacz już. - mówię podchodząc do dziewczyny.

- Nie jestem jak ty! Ja przejmuję się losem innych! - krzyczy półszeptem stając na przeciwko mnie. Próbuje być twarda, ale udaję jej się tą postawę utrzymać zaledwie kilka sekund, ponieważ szybko wybucha płaczem i zakrywa sobie usta.

- Al... - próbuje coś powiedzieć, ale brunetka natychmiast mi przerywa.

- Pójdę do więzienia. - stwierdza, a ja mam ochotę się zaśmiać, ale się z trudem powstrzymuję. Ja zabiłem dziesiątki osób, a w życiu nie byłem nawet na komendzie. Ally nie ma się czego obawiać, ciało zniknie, dowody znikną...jakby nic nie miało miejsca.

- Nie martw się, nie pójdziesz do więzienia. Kochanie, wszystko będzie dobrze, nie masz się czym przejmować. - wtuliłem się w jej włosy, a po chwili czując jej miarowy oddech zaniosłem ją do łóżka, a sam postanowiłem zająć się ciałem tego skurwiela. Szkoda, że nie spytałem się go jednej istotnej rzeczy zanim wykrwawił się na śmierć, a mianowicie gdzie chcę spoczywać.

Greg no powiedz... Jezioro czy bagno?

_________________

Heyyy!

Szkoła jest.
Rozdziałów nie ma.

Mogłabym wam pisać długą opowieść o powodach mojej nie obecności, ale wiadomo czyja to wina...To wina człowieka, który wymyślił szkołę!

Pozdrawiam
Xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro