#34.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ally

Mój telefon bez przerwy warjuje ale nie mam czasu go nawet wziąść do ręki ponieważ LUKE trochę zaspał i teraz musiałam mu pomóc w pakowaniu ostatnich rzeczy.Lotnisko jest kilka minut z tąd więc chyba zdąrzymy , ponieważ zostało nam 20 minut.
-Chodź.- mówię do chłopaka po czym wsiadamy do jego auta.Ja swoje zostawiam u jego na podjeździe. Myślałam co z nim zrobić i postanowiłam że raczej go sprzedam gdyż teraz naprawdę potrzebuje forsy. Kurde...mogliśmy zabić Thomas a po tym jak mi zapłaci.
Oboje zajmujemy miejsca w samochodzie i jedziemy w miłej ciszy ponieważ naprawdę nie mam dziś za bardzo ochoty na rozmowy , wolę już podziwiać krajobraz za oknem.
-Jesteśmy -mówi blondyn po czym wychodzimy z auta i bierzemy swoje walizki z bagażnika.-Jesteś pewna że tego chcesz?-pyta mnie wyraźnie zmartwiony.
-Tak jestem pewna.-mówię tylko i wzdycham i razem z chłopakiem wchodzę na lotnisko po czym kierujemy się w stronę naszej odprawy która odbędzie się za kilka minut.
Stoje już w tej cholernej kolejce 10 minut.Chcę mi się sikać , i jest mi gorąco !! Nie wytrzymam tu chyba ! Kiedy wkońcu nadchodzi moja kolej słyszę że ktoś krzyczy moje imię.Wycofuje się z kolejki i karze załatwić mój lot Lukowi.Rozglądam się ale nikogo nie widzę.Nie jedna Ally jest na tym świecie.Kiedy chcę iść już do blondyna czyjaś dłoń łapie mnie za nadgarstek po czym przytula do swojego torsu.-Harry.
-Przepraszam...chciałaś to naprawić źle się zachowałem.-mówi chłopak a ja się od niego odrywam i patrzę w jego zielone oczy.
-Ja....wyjeżdżam.-mówię tylko a chłopak bierzę moją walizkę do swojej dłoni.
-Nigdzie nie wyjeżdżasz.-mówi chłopak po czym łapie mnie za dłonie i namiętnie całuje w usta na co połowa lotniska wiwatuje.Zajmijcie się swoim życiem idioci.-Zostań.-dodaje chłopak a ja zabieram swoje dłonie i spuszczam je swobodnie wzdłuż swojego ciała.
-Czemu? Nie mam zbyt dobrych wspomnień związanych z tym miastem.-mówię i widzę że bruneta już denerwuje moja uparta postawa.
-Zostań...dla mnie , dla nas.-mówi chłopak ale ja dobrze wiem że tych NAS nigdy nie było , nie ma i nie będzie.
-Nie powinnam ...-mówię z trudem i słyszę wołanie blondyna.
-Ally? Jecisz czy zostajesz?-pyta mnie Luke a ja patrzę to na niego to na Harrego...na końcu wzrok zatrzymuje się na jakimś starszym mężczyźnie który klęczy przed kobietą która przepuszcza przed odprawę.
-Nie na pan biletu nie może pan lecieć !-tłumaczy mu ostro dziewczyna a ten zaczyna płakać.
-Nie mam pieniędzy , a moja żona umiera w NOWYM YORKU proszę niech pani ma serce.-jęczy ten człowiek a ja odwracam od niego wzrok i kieruję go znowu na Hazza i Luke bez słowa odchodzę od nich i kucam obok tego człowieka.
-Proszę.-mówię podając mu bilet do NY .-Mi już nie będzie potrzebny.-mówię patrząc na uśmięchniętego do mnie Luka.
-Dziękuję.-mówi i ściska moją dłoń po czym podnosi się z podłogi i daje bilet kobiecie która bez entuzjazmu przepuszcza go.-Jesteś aniołem.-mówi mi ten facet a ja wewnętrznie prycham.Chyba aniołem ciemności. Oddałam mu bilet żeby się nie zmarnował.
Wróciłam do kolejki po to aby pożegnać się z Lukiem . Zrobiliśmy to szybko bo lot miał być za 5 minut. Po krótkich pożegnaniach podeszłam do Harrego z łzami w oczach...no wiecie Luke wyjedża...trochę smutno.
-Skąd wiedziałeś że tu będę?-pytam a chłopak ociera moje łzy.
-Katy mi wszystko powiedziała.-mówi a ja tylko potakuje i bez słowa razem z nim wychodzę z lotniska.-Ally? Gniewasz się prawda?-pyta mnie brunet a ja biorę wdech.
-Nie że się gniewam ale jest mi cholernie przykro że ....poprostu nie rozumiesz że nie miałam wyjścia . Musiałam się słuchać Thomasa inaczej by mnie zabił.-mówię coraz bardziej szlochając.-Mimo że zrobiłam źle i to z mojej winy tam wylądowaliście , to was uratowałam a ty ...-kontuunuje ale robi mi się strasznie nie dobrze i wymiotuje na parkingu.
-Ally?! Co ci jest?!-pyta wystraszony chłopak a ja potpieram się o czyjś samochód i prostuje.
-Nic mi nie jest.-kłamię.Czuje się naprawdę słabo.Może dlatego że od paru dni nie jem.
-Ally czy ty przypadkiem nie brałaś?-pyta chłopak a ja wysyłam mu piorunujące spojrzenie.
-Ja nie biorę w przeciwieństwie do niektórych!-krzyczę do chłopaka a ten robi się lekko czerwony.Teraz żałuję że nie jestem w samolocie do NY.-Żeby tyle tego trzymać w łazience...przesada.-mówię nawiązując do tego co nie tak dawno znalazłam u niego w szafcę.Chłopak tylko robi wdech i wydech aby się uspokoić i otwiera mi drzwi do swojego auta.-Odwieś mnie do domu .-mówię oschle i trzaskam drzwiami po czym łapie się za brzuch.Kurwa jak boli.
-Ej Ally?-pyta mnie chłopak kiedy zauważa jak zwijam się z bólu.-Napewno dobrze się czujesz?-pyta mnie chłopak.
-Zajebiście ! Możesz mnie odstawić pod dom?!-krzyczę wręcz a chłopak wkońcu odpala samochód.
-Pogadamy?-pyta mnie spokojnie chłopak a nie odwracam głowy od okna.
-Tak , ale nie dziś. -mówię tylko i czekam aż wkońcu będę w domu...i zabije to blondynę która zesłała go na mnie.Teraz będę musiała szukać pracy w Londynie , a z moim kwalifikacjami może być ciężko.Co do  mieszkania to i tak trzeba sprzedać gdyż zbyt wiele kosztuje jego utrzymanie.
-Cześć.-mówi chłopak kiedy parkuje pod moim domem.
-Hej.-mówię i otwieram drzwi po czym idę w stronę domu.
-Ally !!!-krzyczy blondynka i chcę mnie uściskać ale ją odpycham.
-Czemu to zrobiłaś ?!-krzyczę na dziewczynę a ta wyraźnie jest zdziwiona moim zachowaniem.
A co myślała że będę szczęśliwa że po mnie przyjechał i przeprosił....najwyraźniej nie.
-Chciałam żebyś była szczęśliwa.-usprawiedliwia się a ja prycham.
-I co jestem?! Wyglądam na szczęśliwą ?!-krzyczę i wbiegam na górę po schodach po czym zamykam się w swojej sypialni i z bezsilność upadam po drzwiami.

Yooolooo !!
Wow !! Naprawdę nie wiem co mnie wzięło na takie rozdziały. Sorry że tak wszystko szybko się dzieje i jest pomotanę ale to moje pierwsze ff więc proszę o wyrozumiałość.

CHCECIĘ DZIŚ MAŁY MARATON ROZDZIAŁÓW??!!

Pozdrawiam xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro