#78.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Proszę o motywujące komentarze :*

***

-Nie płacz już , proszę.-mówi do mnie Harry który razem z Louisem przyprowadził mnie po pogrzebie do domu. Nadal nie umiem zrozumieć czemu to Nialla spotkał taki los ? On był takim dobrym człowiekiem. Od trzech dni non stop płaczę , nie śpię ani nie jem . Jestem wrakiem człowieka , a moim cierpieniem żyją również moi przyjaciele którzy się o mnie martwią. Bez nich...już nie miałabym dla kogo żyć. Te ostatnie dni spędziłam jeszcze w domu Nialla , razem z chłopakami którzy mnie pilnowali abym przypadkiem nie uciekła...bądź nie zrobiła czegoś głupiego. W sumie nie dziwię się , dochodziły do mnie głupie myśli samobójcze. W
Od tych trzech dni nie powiedziałam więcej niż 3 zdania. Widzę jak bardzo ranię tym swoich najbliższych dlatego postanowiłam abym narazie na jakiś wyjechała do Luke do Nowego Yorku. Myślę również o zerwaniu kontaktu z chłopakami ale byłoby to naprawdę ciężkie. A co do gangu...dostałam blisko 1 mln za akcje , która dzięki mnie wygraliśmy ale dla mnie była to przegrana walka ponieważ straciliśmy Nialla. Postanowiłam że nigdy więcej nie będę angażować się w sprawy gangu. Ta kwota wystarczy mi na mieszkanie i na dobre studia. Wszystko ułoży się z czasem. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Od kilku dni żyje również w strachu...wydaje mi się że ktoś mnie śledzi ale jestem pewna że to kolejne moje urojenia.
-Dobra muszę już wracać do Ele....to cześć .-zaczyna Louis ale gdy patrzy w moje oczy postanawia jednak nie wspominać o tym że jest w szczęśliwym związku. Ściska rękę Harrego po czym staje na przeciwko mnie i przytula moje skulone ciało cicho łkające na kanapie. Dzisiaj jest właśnie kolej Harrego na niańczenie mnie. Brunet patrzy na mnie nieco zaniepokojony na co reaguje obojętnie i biorę ze stołu chusteczkę która wycieram łzy.
-Ally błagam Cię nie płacz.-mówi do mnie loczek i kuca obok mnie. -Wszystko będzie dobrze.-mówi na tylko kiwam energicznie przecąco głową. Chłopak siada obok mnie i podnosi moją głowę. Dostrzegając moje czerwone oczy i wory pod nimi mało co nie spada z kanapy. Lustruje mnie wzrokiem po czym wstaje i zmierza w stronę kuchni.
Wraca po kilku minutach i wsuwa mi do rąk kanapkę.
-Masz to zjeść.-rozkazuje mi i siada obok mnie. Odrazu chcę odłożyć kanapkę na stół ale Hazz zatrzymuje moją rękę i zmusza mnie do wzięcia jednego kęsa. Chwilę po połknięciu robi mi się strasznie nie dobrze i biegnę do łazienki aby wypluć zawartość mojego i tak pustego żołądka. Podnoszę głowę z nad wanny i widzę zmartwionego chłopaka , stojącego w drzwiach. Opieram się o kafelki i wyjmuje z kieszeni fajki które teraz są dla mnie jedynym ratunkiem. Wypalam nawet dwie paczki dziennie. Zaciągam się dymem które po chwili wypuszczam.
-Nie pal .-mówi brunet spadając obok mnie.
-Z tego co wiem to ty też palisz.-mówię pierwsze dziś słowa.
-Taaak...ale ty nie powinnaś.-mówi chłopak wgapiając się w kafelki. Ta jego metoda postrzegania świata do mnie nie dociera. " Ja pale ale ty nie możesz "-ja sensu w tym nie widzę.
Po chwili oboje wracamy do salonu gdzie nad telewizorem dostrzegam zdjęcie moje i Nialla. Podchodzę i biorę je w rękę po czym z całej siły rzucam o ziemię przez co ramka rozpada się na kilka części. Następnie biorę do ręki wazon który również doznaje bliskiego kontaku z podłożem.
-Zostaw to !!-krzyczy i podbiega do mnie Harry wyjmując mi z rąk jakąś figurkę i obejmuje mnie od tyłu uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Po kilku chwilach udaje mi się uspokoić i zaczynam ryczeć na kanapie ze spuszczoną głową.
-To moja wina...-szepcze pod nosem. A Harry patrzy na mnie w lekkim szoku.
-Co mówisz?-pyta jakby nie usłyszał wypowiedzianych przeze mnie słów.
-To moja wina...-powtarzam cicho a chłopak sprawdza czy nie mam gorączki dotykając mojego czoła.
-Dobrze się czujesz?-pyta wyraźnie zmartwiony.
-To moja wina...-mówię po raz kolejny, zaczynając się huśtać na kanapie .
-To nie prawda.-mówi chłopak a ja patrzę w jego zielone zatroskane oczy.
-To.Moja.Wina.-powtarzam podkreślając każde słowo po czym wstaje z kanapy i biore do ręki telefon ze stołu. Patrzę ostatni raz na chłopaka i szybkim krokiem zmierzam do łazienki. Podchodzę do lustra i połykam jakieś proszki antydepresyjne wybuchając gromkim płaczem . Biorę do ręki telefon i siadam na brzegu wanny. Wybieram numer i dzwonie.
-Ally !!-krzyczy podekscytowany Luke przez co uśmiecham się przez szloch.-Płaczesz...?-pyta zmartwiony.
-Cześć Luke....mógłbyś przyjechać na jutro po mnie na lotnisko ?-pytam próbując się jakoś ogarnąć.
-Co ?! Przyjeżdżasz do Nowego Yorku?! Dopiero teraz mi o tym mówisz?! Stało się coś prawda? Pokłóciłaś się z Harrym? -krzyczy dalej wniebowzięty ale ostatnie zdania mówi już spokojnie. Uświadamiam sobie jak bardzo zaniedbałam naszą przyjaźń. On nie ma pojęcia o ostatnich wydarzeniach. Nie ma nawet pojęcia o tym że straciłam dziecko.
- Nie jest to rozmowa na telefon.-mówię kiedy słyszę pukanie do drzwi.-Napiszę jeszcze. Dobaczenia.-dodaje i kończę naszą rozmowę. Wychodzę z łazienki i patrzę na bruneta.
-Wszystko dobrze ?-pyta a ja tylko potakuje głową mrucząc cicho "yhmmm".

Heeejjjkkkaa!!!

I jak podoba wam się ? Starałam się ale wciąż nie jest idealny.

Jak myślicie Ally wyjedzie ?

Harry się dowie i ją powstrzyma ?

Czy Ally wybaczy Harremu i wróci do niego ?

Pozdrawiam xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro