▲▼ ROZDZIAŁ 11 ▼▲

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

△▽ APRIL ▽△

Widziałam niechęć Dippera w jego oczach. Bardzo nie podobał mu się ten pomysł, ale trudno go o cokolwiek winić, prawda?

Przez pół nocy nie spałam myśląc o tym, co możemy zrobić. Nie chcę wyciągać go stamtąd podstępem, to źle by się skończyło dla nas wszystkich. Spróbuję ich jakoś przekonać do tego, by po prostu wypuścili Billa. Jeśli to nie zadziała, wdrożymy plan B. Gorzej jeśli on też nie zadziała... Nie. Nie myśl o tym, nie wolno ci tak myśleć - skarciłam się. Wszystko się uda, a ja odzyskam przyjaciela.

△▽ TIME SKIP ▽△

Pomiędzy naszą czwórką panowała cisza. Przyznam, że trochę mnie ona zaniepokoiła, ale przecież nie mam się czego obawiać.

-Więc jak chcemy to zrobić? - Ton głosu Dippera był kompletnie obojętny. Robi to tylko dlatego, że ja go o to poprosiłam, inaczej zostawiłby tą sprawę w spokoju.

-Will nas tam zabierze, a potem... Spróbuję jakoś ich przekonać, żebyśmy nie musieli wyciągać go stamtąd siłą.

-A jeśli się nie zgodzą?

-Nie będziemy mieli wyjścia.

-Jest wyjście. Zostawić to i żyć dalej w spokoju. - Posłałam chłopakowi gniewne spojrzenie. Westchnął całkowicie się poddając.

-To jest niebezpieczne. Więzienie Przyszłości jest pilnie strzeżone, jeśli twoje negocjacje pójdą na marne i trzeba będzie siłą wyciągnąć mojego brata, może to okazać się jednak trudniejsze niż się wydaje.

Spojrzeliśmy po sobie. W sumie to nikt z nas nie wiedział co nas tam czeka. Albo nam się uda, albo sami wylądujemy w więzieniu.

△▽ TIME SKIP ▽△

Dotarliśmy na miejsce. Czyli pierwsza i zarazem najłatwiejsza część za nami. Teraz wystarczy ubłagać kogo tam trzeba i zabrać Billa do domu. Nic trudnego, tylko wszystko może się popsuć, a my bardzo źle skończymy.

-Poczekajcie tu, a ja pójdę z nimi porozmawiać - już miałam wejść do środka, ale Dipper zatrzymał mnie łapiąc za rękę.

-Idę z tobą. - Usmiechnęłam się. Przynajmniej nie będę tam sama.

To miejsce na prawdę wygląda jak z filmu science - fiction. Mijaliśmy kolejne cele z przestępcami lub bez. Zauważyłam, że w pewnym momencie można skręcić do ciemnego korytarza, gdzie zamiast normalnych krat były metalowe drzwi. To musi być miejsce, gdzie trzymają tych na prawdę niebezpiecznych. Nie wiem dlaczego, ale serce mówi mi, że to właśnie tam należy szukać Billa.

-Kim jesteście? - Usłyszeliśmy gruby, szorstki, męski głos. Umięśniony strażnik podszedł do nas, trzymając w rękach dziwny pistolet. Chyba uznał nas za zbiegów.

-Jestem April, a to Dipper. Chcielibyśmy rozmawiać z dyrektorem tego miejsca.

-W jakim celu?

-Mamy do niego ważną sprawę, na której nam bardzo zależy - wyjaśniłam.

Wpatrywał się w nas przez chwilę, parę razy zmierzył nas wzrokiem od stóp do głów, po czym rzucił krótkie "chodźcie". Więc poszliśmy za nim bez słowa.

Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia, które trochę przypominało salę sądową. Na wielkim fotelu ktoś siedział.

-Kogo przyprowadziłeś? - Znałam ten głos, a przynajmniej go kojarzyłam.

-Niejacy Dipper i April. Mówią, że mają jakąś ważną sprawę.

Słysząc to, mężczyzna na fotelu obrócił się w naszą stronę. Patrzył na nas niezbyt przyjaznym wzrokiem.

-Blendin?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro