▲▼ ROZDZIAŁ 12 ▼▲

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

△▽ APRIL ▽△

-Blendin?

-Ah, młody Pines. - Popatrzył na nas. - Czego tu chcecie?

-Mamy do ciebie bardzo ważną sprawę - zrobiłam krok do przodu. Posłał mi pytające spojrzenie. - Chcemy cię prosić, byś wypuścił stąd Billa.

-Słucham? Billa Cyferkę? Nie ma mowy. Ten demon nieźle narozrabiał, teraz musi ponieść swoją karę.

-Ale przecież nas uratował. Dobrze o tym wiesz.

-Posłuchaj, to, że raz zrobił coś nawet dobrego, nie unieważnia jego innych przestępstw. Czy wy zdajecie sobie sprawę do czego on doprowadził? - Nie odezwałam się, pozwoliłam mu mówić dalej. - Jest odpowiedzialny za wszystkie zniszczenia w wielu wymiarach, a także za te szczeliny przez które mam teraz dużo problemów.

-Ja wiem, że zrobił wiele złego, ale on się zmienił. Na prawdę, już nie jest taki jak kiedyś.

-Tacy jak on się nie zmieniają.

Czułam, że nie mam szans by go przekonać do wypuszczenia Billa. Patrzył na mnie gniewnym wzrokiem. Zachowywał się inaczej niż gdy pierwszy raz go spotkałam.

-Ej, Blendin. Pogadajmy inaczej. - Już miałam powstrzymać Dippera, bo nie byłam pewna co wykombinuje, ale ostatecznie pozwoliłam mu działać. Może on go przekona. - Albo wypuścisz stąd Cyferkę, albo sami go odbijemy.

-Myślałem, że go nienawidzisz.

-To nie twój interes. Podejmij decyzję, wypuszczasz go i wszystko jest w porządku, albo sami go wyciągniemy.

-Nie zrobicie tego. To niewykonalne, a ja nie puszczę Cyferki wolno. Byłbym skończonym głupcem gdybym to zrobił.

-Ty już nim jesteś Blendin.

-Wyprowadzić ich!

Zostaliśmy brutalnie wyprowadzeni, albo raczej wyrzuceni na zewnątrz. Czyli jednak trzeba wdrożyć plan B, nie mamy wyjścia.

-Próbowaliśmy - powiedziałam. Byłam trochę załamana.

-Odbijemy go - Dipper położył mi rękę na ramieniu. - Póki co, wracamy do domu. Wrócimy tu, gdy będziemy mieli jakiś konkretny plan, a wtedy skopiemy Blendinowi dupsko. - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Nie sądziłam, że tak bardzo się w to zaangażuje. - Drażni mnie typ. Nie myśl, że robię to dla tego trójkątnego szaleńca.

Uśmiechnęłam się. Nie ważne dla kogo to robi, ważne, że jednak nam pomaga. Bez niego byśmy sobie nie poradzili.

Wróciliśmy więc do domu. Doszliśmy do wniosku, że nie możemy wejść tam bez żadnej broni. Właściwie to z tym wejściem może być spory problem, przecież oni nas tam nie wypuszczą.

-To załatwi sprawę - chłopak wręczył nam jakieś dziwne pistolety podobne do tych, które mieli strażnicy w Więzieniu.

-A gdzie jest Will? - Zapytała Mabel.

-Kazaliśmy mu z Dipperem wykraść plany - wytłumaczyłam. Brat Billa, jako że tylko on ma rozwinięte możliwości, ma za zadanie znaleźć dla nas jakieś bezpieczne wejście i wyjście.

-Pozostało nam już tylko na niego zaczekać.

-A potem odbić Billa.

Spojrzeliśmy po sobie. Mabel uśmiechnęła się do nas i dzięki temu ja też jakoś się rozpromieniłam. Ona jest wspaniała, umie pocieszyć dosłownie każdego, choć bywa samolubna i często jej brat musi się dla niej poświęcać. Wiem o tym, bo przecież z nimi mieszkam. Z resztą, opowiadali mi o swoich przygodach. Ta jest kolejna. Ale nasza. Wspólna i niebezpieczna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro