▲▼ ROZDZIAŁ 17 ▼▲

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

△▽ DIPPER ▽△

Trafiliśmy przed sąd. Teraz wreszcie wszystko się rozstrzygnie. Mam nadzieję, że Bill dostanie to, na co zasłużył.

-Billu Cyferko! Czy zadjesz sobie sprawę z tego, jak wiele złamałeś przepisów?

-Zgaduję, że chyba wszystkie możliwe. - Odparł obojętnie.

-Twoją najcięższą zbrodnią było wywołanie Dziwnogeddonu.

-Przepraszam bardzo, ale gdyby szanowny wujek obecnego tu Dippera Pines'a nie zbudował portalu, nic by się nie wydarzyło. - Wiedziałem, że będzie próbował wszystkiego, byleby tylko wymigać się od kary.

-To fakt. Ale czy przypadkiem Stanford Pines nie żyje?

-Tak. To prawda. Co nie zmienia faktu, że to nie ja wywołałem drugi koniec świata.

△▽ BILL ▽△

Tak łatwo ze mną nie wygrają. Nie zamkną mnie tu znowu, nie pozwolę na to.

-Jeszcze nic nie powiedziałem.

-Ale wiem co chcesz powiedzieć. Że rzekomo dwa razy omal nie doprowadziłem do końca świata. Przyznaję się, rozpętałem Dziwnogeddon, ale ten drugi, to już nie moja sprawka. Z resztą, do cholery, uratowałem ich, a nie musiałem.

-Masz na to jakiś konkretny dowód?

-Tak. April Evans może to potwierdzić.

Spojrzałem w jej stronę. Była lekko przerażona, uśmiechnąłem się do niej. Nie chcę ponownie jej tracić, więc nie mogę dać za wygraną.

△▽ APRIL ▽△

Zostałam wezwana chyba jako świadek i zarówno oskarżona o pomoc w ucieczce.

-Możesz potwierdzić jego wersję?

Wzięłam głęboki oddech i upokoiłam nerwy zaciskając pięści.

-Tak. Bill może i narobił wszędzie niezłego bałaganu, ale to nie on rozpętał drugi koniec świata. Był cały czas ze mną, pomagał mi i nie odstępywał na krok. Wiem, że to nie był on, bo inaczej by nas nie uratował. - Spojrzał na mnie domagając się wyjaśnień. - Musieliśmy zniszczyć drugi portal, ale potrzeba było do tego ogromnej mocy, więc mógł to zrobić tylko Bill. Kazał nam uciekać, podczas gdy sam został w środku.

-Ktoś jeszcze może to potwierdzić? - Brzmiało to zupełnie tak samo, jak na ziemi.

-Dipper, był wtedy z nami - spojrzałam na niego. Na szczęście potwierdził naszą wersję.

-Ale to i tak nie zmienia faktu, że jesteś niebezpieczny.

-Straciłem całą swoją moc. Jedyne co mogę zrobić, to tylko czymś w ciebie rzucić. Niewiadomo ile potrwa regeneracja, ale na pewno długo.

Mierzył nas wszystkich przez chwilę wzrokiem.

-Przepraszam - Will stanął obok brata. -To jest prawda. Mój brat nie posiada już swoich mocy, jest nieszkodliwy. Natomiast zniszczenia, które spowodował w innych wymiarach, w większości zostały już naprawione. Nie widzę powodu by zamykać go w Więzieniu. Można zesłać go na ziemię, gdzie jego moce będą regenerować się jeszcze dłużej. Proszę nad tym pomyśleć, oraz wziąć pod uwagę fakt, że on jednak się zmienił - spojrzał na mnie.

Przez chwilę panowała głucha cisza. Słyszałam tylko łomot mojego serca, tak strasznie się boję, że znów go stracę.

-Dobrze. A więc...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro