13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

#4.Oto ostatni rozdział tego maratonu.

Mam dla was trudne wyzwanie !!

Jeżeli uzbiera się 50 GWIAZDEK oraz 50 KOMENTARZY to.....
Jutro drugi dzień maratonu !!!

W Secret Mission dzisiaj rozdział się nie pojawi , bo jestem zajęta sprzątaniem i pisaniem.

Do około 2 w nocy czytałam komentarze na moim blogu. Większość z nich dotyczyła mojej anonimowości. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad ujawnieniem się i głoszeniem swoich poglądów otwarcie, a nie pisemnie. Może wtedy doszłoby to do większej grupy osób.

Zwykle będzie się w pół do 8, ale z uwagi na to, że muszę się umalować i ubrać jak jakaś lambadziara, postanowiłam wstać wcześniej. Oczywiście wybrałam porę, o której moi rodzice jeszcze śpią, aby nie widzieli mnie... takiej.

Po wstaniu z łóżka weszłam do garderoby i rozejrzałam się dookoła. Nie mam tego problemu co współczesne nastolatki... czyli "Nie nam się w co ubrać". Mam i to wiele rzeczy, mimo to wolę luźne szare dresy i czarny t-shirt, najlepiej z moim logo.

Najpierw z półki wzięłam biały stanik z dużym pusch-up'em... trzeba sobie jakoś radzić z kompleksami. Tak serio... to mało mnie obchodzi moje ciało, liczy się charakter, ale wiem, że dla elity jest wprost przeciwnie. Duże cycki to podstawa.

Nie jestem na tyle odważna, aby ubrać obcisła sukienkę która odsłoni mi tyłek. Nie no... może bym była, ale to kłóci się ze mną i to nie w moim stylu.

Pomiędzy wieszakami znajduję krótkie spodenki z wysokim stanem, które lekko odsłonią moje pośladki. Praca... wymaga poświęceń. Jak własną matka może kupować mi takie ciuchy! Do dżinsowych spodenek zakładam biały crop top z czerwonym napisem SELFIE.

Idę w stronę ogromnego lustra i rozpuszczam swoje czarne włosy rozczesując je szczotką i trochę macając, aby uzyskać większą objętość i artystyczny nieład. Przyszedł czas na najtrudniejszy fragment planu. Make-up. Nienawidzę się malować, jest to tak nudne i czasochłonne...

Zrobienie głupiego makijażu zajęło mi durne 45 minut! Straciłam właśnie prawie godzinę życia... jednak w słusznej sprawie. Podeszłam do dużego lustra, przejrzałam się. Wygladałam jak dziewczyny z mojej szkoły... czyli jak lafirynda. Jestem tak bardzo do siebie nie podobna... FANTASTYCZNIE!! Założyłam jeszcze czarną ramoneskę i wyszłam cicho z pokoju.

Na szczęście wszyscy jeszcze spali i teren był wolny. Z garażu wzięłam awaryjne auto rodziców jakim było Ferrari i pojechałam pod szkołę, aby zrobić super wejście.

Była 7:50. Za 10 minut rozpoczynają lekcje. Wszyscy znajdowali się na placu przed szkołą. Zawsze panował tu hałas i ciągle leciała muzyka. Gdy byłam już prawie pod szkołą uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam Harrego stojącego na boisku razem ze swoją paczką. Czas zacząć przestawienie.

Wzięłam gumę do żucia i zatrzymałam się jak najbliżej mojej ukochanej elity. Ich wzrok powędrował na moje auto, a ja wzięłam z fotela pasażera plecak vintage i okulary słoneczne.

Elegancko i wolno wyszłam ze swojego auta starając się wyglądać sexi. Poprawiłam swoje włosy i zamknęłam drzwi samochodu kierując się w stronę szkoły. A zapomniałam dodać, że... NOGI MI ZARAZ ODPADNĄ . Ubrałam jebane koturny, a w domu zostały bardzo wygodne Conversy.

Kierując się w stronę szkoły skusiłam lekko głowę i się uśmiechnęłam gdy zorientowałam się, że wszyscy się na mnie gapią. Nie musiałam długo czekać, a przede mną znalazł się jakiś chłopak.

- Cześć. - powiedziałam radośnie próbując udawać wyluzowaną.

- Hej. Jesteś nowa, prawda? - zapytał mnie jakiś blondyn. Wydaje mi się, że ma na imię Cristopher i chodzi do równoległej klasy. Nigdy nie zamienił ze mną ani słowa. Widocznie dla takich bezmyślych istot jak faceci wygląd ma duże znaczenie.
Bożeee... nie odpowiedziałam... yyy Jestem nowa?

- Tak to mój pierwszy dzień tutaj. - mówię z uśmiechem pokazując na szkołę. Przecież chodzę do tej szkoły już ponad rok palancie!! Ahhh no tak szkoda, że nie słyszysz moich myśli. Po co ja się tu tak dre.

- Jestem Cristopher, a ty jak masz na imię piękna? - pyta mnie uśmiechając się do mnie i zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Czy ktoś mi wyjaśni co on robi? Nie? Aha. Piękna? Serio..? To jest właśnie MOC MAKIJAŻU!!

- Kendall. - mówię, ciągle udając pewną siebie i ściskam jego dłoń. Kendall?! Omg! Mogłam wymyślić lepsze imię! Ale dobra, niech już tak zostanie.

- Mogłabyś mi dać swój numer? - pyta mnie z nadzieją, a ja wyjmuje z plecaka długopis i zapisuje mu na rękę numer... oczywiście jakiś wymyślony. Nie podam mu numeru! Nie o niego mi chodzi w całym cyrku.

Pogadałam jeszcze chwilę z moim yyy... eee.... "kolegą"? i ruszyłam w stronę klasy, ponieważ zadzwonił dzwonek, który wybawił mnie od rozmowy, która schodziła na inne tory. Jeżeli wiecie o czym mówię.

Na początku znalazłam jakąś wolną szafkę i wrzuciłam do niej swoje rzeczy, zabierając tylko podręcznik do literatury. Oczywiście udawałam lekko zagubioną. "Przecież to mój pierwszy dzień ". Zamknęłam swoją szafkę i zauważyłam, że o szafkę obok opiera się Harry... O MÓJ BOŻE!

- Siema. - mówi swoim głębokim zachrypniętym głosem.

- Cześć. - odpowiadam lekko się uśmiechając.

- Widzę że jesteś nowa. Może Cię oprowadzę po szkole? - pyta mnie, a ja w myślach wykonuje taniec radości. Poszło szybciej niż myślałam. Jednak chłopcy są naiwni.

- A nie będzie to dla ciebie problem? -pytam, próbując być urocza i miła. Rzygam tęczą.

- Oczywiście, że nie. Zrobię to z wielką przyjemnością. Jestem Harry. - mówi ukazując dołeczki i chwyta moją dłoń i ją całuje. Ja już widzę w jego oczach jakie ma plany co do mojej osoby. Niestety na nie, nie pozwole. Nie dam się zaliczyć.

- Sk...Kendall. - o Boże!! O mały włos! Dobrze, że się poprawiłam. Chłopak na szczęście się nie zauważył mojego zająknięcia.

Nowy plan...:
1.Zaprzyjaźnić się ze Stylesem.
2.Grać niedostępną.
3.Zniszczyć .

Siemmmkaa !!
Długaśny jak na mnie !!
Jeśli już dajesz gwiazdkę to daj komentarz nawet buźkę.

Czuję napływ weny...idę pisać dalej.

Pozdrawiam xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro