29.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ja nie piję... - mówi chłopak, kiedy siadamy na kanapie w salonie, a ja chwytam za butelkę. Czy ja się przesłyszałam??!!

- Co?! - wręcz krzyczę zdziwiona jego odpowiedzią. Jak taki "boss", król imprez, dziwkarz... nie pije alkoholu?!

- Nie pije. - powtarza, a ja odkładam butelkę na stół i patrzę na niego zdziwiona.

- Nigdy nie piłeś? - pytam zaciekawiona, chodź w sumie mu nie wierzę w jego słowa, ponieważ... to Harry.

- Jasne, że piłem... za kogo ty mnie masz. - mówi ze sztucznym uśmiechem, po czym robi się dosyć poważny. - Od prawie dwóch lat nie tknąłem alkoholu. - mówi, a ja patrzę na niego z lekko otwartymi ustami. Niemożliwe!

- Co się stało te "prawie" dwa lata temu? - pytam na co się spina, co wyraźnie widać.

- Nie ważne. - mówi mi poraz kolejny, chcąc pominąć ten temat. Teraz tak łatwo nie odpuszczę.

- Harry... - naciskam na to, aby się "otworzył" przede mną.

- Nie chcę o tym mówić. - mówi dość ostro brunet, a ja dalej stawiam na swoim.

- Naprawdę dobrze Cię komuś wygadać i... - zaczynam, a Styles wstaje z kanapy.

- Kurwa!! Czy ty jesteś głucha!! Powiedziałem coś!! Nie wiem czy wiesz, zadaje się z tobą, bo jesteś dobrą dupą, a nie dlatego, że chcę się tobie zwierzać!!! - wybucha nagle lokowaty skurwiel. Hmmm... Harry powiedz mi coś czego nie wiem. Mam świadomość, ale zawsze warto spróbować. Nie wiedziałam w sumie, że Harry aż tak nie panuje nad gniewem.

- Chciałam dobrze... - mówię cicho i delikatnie udaję przejętą jego słowami spuszczając głowę, a po chwili uśmiecham się do niego fałszywie uśmiecham. - Najwyraźniej masz to w dupie, więc wypierdalaj!! - krzyczę do niego, a on patrzy na mnie zdezorientowany. Dobrze mi idzie...

- Ja... - zaczyna chłopak, a ja podchodzę do drzwi i mu je otwieram.

- Zejdź mi z oczu. - mówię stanowczo.

- Kendall, to poprostu ciężki temat, którego nie chcę poruszać. - mówi, a ja prycham.

- I co...? Myślałam, że zaczynamy się przyjaźnić i będziesz mi ufał... jak ja tobie. - mówię udając wzruszoną. "Będziesz mi ufał jak ja tobie "... omg ja to powiedziałam. Dobra jestem. Pójdę do piekła za te kłamstwa.

- Ufam.-mówi, a ja tylko prycham.

- Nie wiem czy pamiętasz co przed chwilą powiedziałeś... jak to było? "zadaje się z tobą bo jesteś dobra dupą, a nie dlatego, że chcę się tobie zwierzać "? - cytuję go, czekając jak uprzejmie opuści mój dom. Wkurwia mnie jak cholera!! Jest taki trudny do zrozumienia!!

- Nie o to mi chodziło... - wzdycha chłopak.

- A o co?!! - krzyczę do niego. - A wiesz co?! Nie mów mam to gdzieś... Jeżeli nie chcesz mojej zasranej przyjaźni...  pomocy to ja może pójdę do Luka, który jest bardziej zainteresowany. - mówię udając pewną siebie i chytrze się uśmiecham.

- Przestań kurwa! Jesteś tak żałosna, że nikt nie chciałby... - zaczyna chłopak, a po chwili gryzie się w język. Wiem, że na zewnątrz nie jestem sobą... ale to ciągle ja, nadal jestem słaba i trochę mnie boli jak ktoś mi mówi takie coś.

Kiedy w moich oczach pojawiają się łzy tym razem prawdziwe siadam na kanapie i spuszczam głowę w dół... rzeczywiście to wszystko jest cholernie żałosne!

- Wyjdź... proszę. - mówię do niego, a ten patrzy na mnie zmartwiony?

- Oj no nie płacz. - mówi podchodząc do mnie, a ja ocieram swoje łzy i patrzę na niego zeszklonymi oczami.

- Powiesz mi co ty chcesz osiągnąć??!! Najpierw za mną latasz, potem traktujesz jak gówno. Posłuchaj... nie dam Ci się upokarzać rozumiesz?! Jesteś chujem w szkole i poza nią, znęcasz się nad słabszymi, masz się za niewiadomo kogo... to dopiero jest żałosne. - mówię szlochając. Nie wierzę, że ryczę z takiego powodu.

- Ty nic nie rozumiesz... - mówi chłopak spuszczając głowę.

- Czego nie rozumiem?! - krzyczę do niego.

- Mnie... nie wiesz jak to jest być mną!! Nie zbyt fajnie jest, kiedy rodzice mają Cię w dupie i od dwóch lat żyjesz ze świadomością, że... ehh za dużo już powiedziałem. - mówi, po czym drapie się po karku. Jaką świadomością??!!

- Jak mam Cię zrozumieć, jeśli nie mówisz mi prawdy. - mówię mu i uświadamiam sobie, że przecież sama nie mówię prawdy i kłamię jak najęta. No, ale taki od początku był mój plan.

- To wszystko jest tak trudne. - mówi, a ja podchodzę do niego i podnoszę głowę do góry, aby spojrzeć mu w oczy.

- Chcę Ci tylko pomóc. - mówię cicho.

- Taaak... Wiem.

- Dobrze, że wiesz. Teraz się wynoś. - mówię oschle.

- Co?!

- Wypierdalaj... to, że ci "przykro" nie zmienia faktu, że powiedziałeś mi, że chcesz mnie tylko zaliczyć.

Heejjj :*

Trochę Dramy !! Rozdział pisany w środku nocy...więc taki chaotyczny.

Mimo to mam nadzieje , że wam się spodobał i zostawcie komentarz lub gwiazdkę.

Pozdrawiam xoxo



















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro