„Seria Noruk: Syn Północy" - zrecenzowała hoolywaater

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

„Seria Noruk: Syn Północy” autorstwa AstraCanti ma naprawdę śliczną okładkę, która udowadnia, że nie potrzeba ludzi, zwierząt czy nie wiadomo jakich kolorów, by zwracała uwagę oraz zachwycała. To tylko napis, biało-niebiesko-złote kolory, ale robią większą robotę niż coś bardziej wymyślnego! Opisu przy pierwszym przeczytaniu nie zrozumiałam. Nie wiem czy miała na to wpływ późna godzina, ale no tak było. Jakiś problem wciąż z nim mam, ale przy kolejnym i kolejnym czytaniu, nabiera swojego uroku.

Przyznam szczerze, że przy pierwszych rozdziałach myślałam o tym, że ta historia nie jest dla mnie. I przyznam szczerze, że gdyby nie to, że AstraCanti zgłosiła się do recenzji, raczej sama bym tej historii nie wybrała. Co nie oznacza, że jest zła czy źle napisana. Po prostu preferuję inny styl pisania, lżejszy, z mniejszą ilością opisów. Chociaż nie zmienia to faktu, że czytało mi się świetnie i choć miałam trudny czas w życiu oraz musiałam przedłużyć czas złożenia recenzji (za co autorkę jeszcze raz przepraszam) to historia z czasem mnie zwyczajnie wciągnęła, nie pozwalając odejść. Ciągle mówiłam sobie, że to już ostatni rozdział, by zaraz skończyć na trzech kolejnych. Jeśli chodzi o błędy, nie ma ich zbyt wielu i dużo daje fakt, że autorka jest w trakcie korekty, bo to oznacza, że słucha uwag czytelników. Osobiście spotkałam się tylko z niewielką ilością nieprawidłowości, więc nie mam na co narzekać.

Alois od razu daje się poznać jako osoba, która nie ma w życiu łatwo. Chora matka, brat wysłany na wojnę... I choć często jest o tym wspominanie, Alois to nie jest tylko to. Cieszę się, że dodano mu chorobę, bo zrobiło to z niego bardziej ludzkiego. Zazwyczaj jak spotykamy się z bohaterami to są oni zdrowi, piękni i bez żadnych skaz. Tutaj tak nie jest, co staje się dużym plusem. No i muszę szczerze napisać, że cieszę się z kreacji Aloisa jako bohatera fantasy, ponieważ nie jest taki jak inni. Ucieka, gdy się boi zamiast zmierzać się z niebezpieczeństwem, chociaż potrafi także walczyć, gdy coś zagraża życiu jego przyjaciół. Nie umie wszystkiego i nic nie przychodzi mu z ogromną łatwością, co tylko utwierdza nas w przekonaniu, że mamy do czynienia z czymś nowym. Jest także bardzo inteligenty, obserwuję otoczenie oraz stwory/ludzi i potrafi wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Bardzo polubiłam również Helen i Griffina. To jak dbali o Aloisa oraz, to jak cudownymi ludźmi byli. Kochali siebie oraz dziecko, a ich przekomarzania były urocze. Niezmiernie cieszę się także z tego, że Griffin posiadał magiczne zdolności, ponieważ to nadało całej powieści uroku oraz pozwoliło nie raz wyjść bohaterom z poważnych problemów. Bez jego magii, zdecydowanie byłoby im ze wszystkim o wiele trudniej.

Baardzo podobał mi się świat podsunięty przez autorkę. Opisy zmiennokształtnych, wojny, traktatów... Widać od razu, że AstraCanti ma ogromną wyobraźnię, którą wie jak dobrze wykorzystać. Brutalne opisy również wychodziły znakomicie, nie czułam zniechęcenia, a strach oraz odrazę do tych istot. Dużym plusem było tutaj również dobre opisywanie ran, bez żadnego wyolbrzymiania czy wręcz przeciwnie, niedokładnie sklejonych zdań. Cieszę się, że było też kilka niewiadomych jak na przykład to, po co zmiennokształtni zbierali ludzie i wyruszali z nimi w podróż, nie dając umrzeć.

Fajnie także, że akcja zaczęła się stopniowo rozwijać. Widziałam, że niektórzy nie dotarli dalej, jak drugi/trzeci rozdział i to już ich strata, ponieważ odkąd tylko zagłębiłam się w ten świat i pozwoliłam mu się pochłonąć, nie miałam ochoty przestawać czytać. Oczywiście nie udało mi się jeszcze przeczytać całej powieści, ma bowiem ona w końcu 73 części, ale nie wątpię, że dalsze części są tak samo cudownie napisane, jak te dwadzieścia rozdziałów, które przeczytałam.

Podsumowując, serdecznie zachęcam do zagłębienia się w historię przedstawioną przez AstraCanti, ponieważ uważam, że nie pożałujecie!

Recenzję napisała hoolywaater. Miłego dnia, skarby ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro