Vespera87 - Angelo |Madame|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Autorka: Vespera87

Tytuł: „Angelo"

Recenzentka: MadameDuSoleil

Liczba słów: 2439


„Angelo" to jedno z moich pierwszych podejść do urban fantasy, które przez jednych jest kochane, a przez drugich znienawidzone. O ile jestem w stanie zrozumieć, że mieszanie wątków fantastycznych z klimatem wielkomiejskim może czasami powodować zgrzyt, mój pierwszy raz z tym gatunkiem stanowił bardzo przyjemne doświadczenie.

Akcja zbioru opowiadań rozgrywa się w Krakowie, co dodaje historii realistycznego wymiaru oraz cieszy recenzentów nieodnajdujących się w skomplikowanym, fantastycznym światotwórstwie. Jednocześnie sam Kraków nie został tu absolutnie spłaszczony i pozbawiony osobowości, bo od czasu do czasu serwowane są smaczki kulturowe np. pod postacią skradzionych obrazów Olgi Boznańskiej, krakowianki, albo w używanym przez bohaterów języku m.in. wychodzić na pole. Nawet bez doprecyzowania, gdzie dokładnie dzieje się akcja, można się tego domyślić, co uznaję za naprawdę wielki plus w kreacji świata przedstawionego.

„Angelo" pozwolił mi bez większej traumy obcować z podgatunkiem fantastyki, której najzwyczajniej w świecie nie lubię, ale nie oznacza to, że jest pozbawiony wad. Zauważam je głównie na poziomie kreacji głównego bohatera, co niestety nigdy nie pozostaje bez wpływu na odbiór fabuły, nawet jeśli sama w sobie została skonstruowana w przystępny sposób. Z dobrze zbudowaną postacią jesteśmy w stanie doskonale się bawić, czytając opis tego, jak spożywa rosół. Jeśli zabraknie jej głębi i oryginalności, często nie obroni się cała reszta.

Tak jak mam w zwyczaju czynić przy krótszych tekstach i opowiadaniach, podeszłam do analizy „Angelo" rozdział po rozdziale, dzieląc się moimi subiektywnymi wrażeniami spontanicznie i na gorąco. Zapraszam więc w podróż po zamieszkiwanym przez wampiry Krakowie. A nuż i wy znajdziecie tutaj coś dla siebie.

2005

Już od pierwszych akapitów autorka zręcznie wprowadza aurę tajemniczości i niepokoju: „Coś było nie tak. Angelo wyczuwał obcy zapach, delikatny, ale dość świeży. Ktoś był tu kilka godzin temu, wszedł do jego pokoi bez pozwolenia. I co najgorsze, nie był to żaden z jego niewolników". Taki wstęp od razu pobudza ciekawość i zaprasza do dalszej lektury. Jak na opowiadanie przystało, natychmiast przechodzimy do sedna: szybko okazuje się, że mamy do czynienia z potężnym wampirem z klanu Cielo Blu, który podejrzewa, że ktoś włamał się do jego posiadłości i ukradł mu lutnię.

Na uwagę zasługuje przede wszystkim kreacja głównego bohatera – tytułowego Angelo. Od samego początku autorka zręcznie eksponuje jego nadprzyrodzone zdolności takie jak nadzwyczajny węch, umiejętność telepatii, teleportacji, możliwość skanowania rozległej przestrzeni, zeskoczenia z większej wysokości bez szwanku czy czytania w myślach. Wampir jawi się czytelnikowi jako postać z jednej strony obdarzona niemal boską, nadnaturalną mocą, z drugiej jednak można odnieść wrażenie, że jest to portret nieco przesadzony.

Angelo ma oczywiście swoje słabości, a jego zdolności nie dają mu nieograniczonej sprawczości: wciąż musi uważać, by nie przyciągać uwagi przechodniów, gdy wybiera się na poszukiwanie złodziejki, ma też świadomość, że poprzez teleportację naraża się na atak. Im dalej brnie się w tekst, tym jednak pogłębia się wrażenie, że być może jest trochę wyidealizowany: szczyci się przed Natalką swoimi umiejętnościami złodziejskimi, licznymi kontaktami w całym kraju, a świecące za dnia słońce nie wydaje się mieć na niego większego negatywnego efektu. Do tego wystarczy dorzucić nadmierną pewność siebie (wszak dziewczyna z całą pewnością chciałaby zostać jego niewolnicą, któż by nie chciał?) i już wstępujemy na dość grząski teren, gdzie można mieć wątpliwości, czy Angelo jest aby na pewno doskonale skonstruowaną postacią.

Z drugiej strony sytuację ratuje fakt, że nie potrafi on przemieniać ludzi w wampiry, a więc brakuje mu, jak sam to określa, przywileju stwórcy. Nie został zatem obdarowany całym istniejącym dobrodziejstwem inwentarza. Nie można również zignorować tradycyjnego obrazu wampira w popkulturze, gdzie występuje on zazwyczaj jako istota o wielu talentach, budząca powszechny postrach i ciesząca się powodzeniem u płci pięknej. Percepcja tej postaci, wyważenie jego mocy w stosunku do wad, będzie zatem zależało od indywidualnego spojrzenia czytelnika.

Niezwykle interesującym wątkiem w charakterystyce Angelo jest jego stosunek do posiadanych niewolników. Co prawda darzy ich pewną dozą zaufania (wypuszcza na wyprawy, pozwala odwiedzać rodziny), jednak nie waha się ich karać za pomocą bata, obdarowując nieszczęśników dodatkowymi uderzeniami za zuchwałość, lub traktować przedmiotowo jak sieroty, na których można wyładowywać swoje emocje. Ta wewnętrzna sprzeczność w postawie bohatera dobrze odzwierciedla jego rozchwianą, niestabilną osobowość – pragnie przewodzić z arystokratyczną gracją, a jednocześnie kieruje się brutalnymi, pierwotnymi instynktami. Na pewno nie można mu odmówić, że stanowi pod tym kątem wdzięczne do analizy studium.

Intryga fabularna może nie należy do przesadnie obszernych (to w końcu krótki tekst), ale za to została skonstruowana w sposób dynamiczny. Początkowa zagadka – kto i po co włamał się do posiadłości Angelo – w mgnieniu oka przeradza się w pościg za młodą złodziejką – Natalią. Sama wędrówka Angelo po mieście w celu namierzenia ofiary jest odpowiednio wyważona: opisy nie wpływają na pacing, a jedynie przybliżają nam wygląd otoczenia, myśli wampira oraz ewentualne zagrożenia, które mogłyby na niego czyhać po drodze. Na szczególną uwagę zasługuje na pewno moment, w którym wkracza do mieszkania złodziejki i bez ceregieli przechodzi do celu wizyty, łamiąc jej opór za pomocą swoich magicznych zdolności. Główna oś fabularna całkiem zgrabnie przeplata się z rozmaitymi wtrąceniami: dowiadujemy się m.in. co nieco o miejscu wampirów w społeczeństwie, ich relacjach z ludźmi, czy organizowanych przez wampirzą społeczność spotkaniach w pełnię księżyca, przesilenia i równonoce.

Autorka świetnie operuje zmysłowymi opisami nie tylko w odniesieniu do rozwiniętego przez ten gatunek węchu, ale także smaku czy dotyku. Scena, w której Angelo kontempluje wyobrażenie smaku krwi swej przyszłej ofiary oraz fizycznych doznań związanych z grą na ukochanej lutni, jest niezwykle dopracowana technicznie:

„Stanął tyłem do Słońca, zamknął oczy i skoncentrował się na nieznajomej. Lekka woń potu i cytrusowy syntetyczny zapach jakiegoś kosmetyku. Otworzył usta, próbując wyobrazić sobie smak jej krwi na języku. Będzie pyszna. Potem pomyślał o lutni, przypomniał sobie twardość strun, delikatność pudła rezonansowego, zagięty gryf. Zwizualizował sobie Kraków i wysłał magiczny impuls we wszystkich kierunkach, niczym sonar poszukujący wrogich łodzi podwodnych."

Niektóre fragmenty brzmią nawet odrobinę poetycko, co bardzo mi się podoba, bo jestem zwolenniczką traktowania literatury jako sztuki i zawsze czuję niedosyt, gdy w tekście nie pojawiają się wyszukane środki stylistyczne, chociaż od czasu do czasu. W pamięć zapadł mi moment, w którym Angelo skosztował w końcu krwi Natalii, a narrator przyrównał ten akt do wypijania z drugiej osoby życia, którego zawsze było naszemu bohaterowi mało. Brzmi to całkiem paradoksalnie, zważywszy na długość życia wampirów, i jak najbardziej do mnie przemawia.

2010 cz. 1

Rozdział drugi zaczyna się już nieco bardziej przewidywalnie: Angelo znów daje pokaz swojej potęgi. Tym razem jednak udowadnia biegłość na jeszcze innym polu, bo dowiadujemy się, że nie ma sobie równych w wystawianiu wojowników do walki na arenie.

Wygrywa po raz trzeci zakład z innym wampirem i nie waha się pójść o krok dalej – zwerbować kolejnego zawodnika do pojedynku amatorów. Czytelnik otrzymuje też informację, że Angelo należy do ścisłej czołówki Królestwa pod względem czystej mocy. Na tym etapie, widząc kolejną doskonałość bohatera, mogę tylko głęboko westchnąć i mieć nadzieję, że w końcu powinie mu się noga. Podoba mi się jednak kontrast stworzony przez autorkę pomiędzy mroczną osobowością protagonisty a jego anielskim imieniem i wyglądem uśmiechniętego, złotowłosego chłopca.

Wielokrotna idealizacja postaci sprawiła, iż podczas pojawienia się (można by pomyśleć) pierwszego problemu na jego drodze, czyli trudu związanego ze zwerbowaniem nowego wojownika w odpowiedniej kategorii wagowej, nie odczuwałam napięcia. Wiedziałam, że kto jak kto, ale Angelo zawsze zmiata wszelkie przeszkody z pola widzenia, więc nie powinnam się zbytnio przejmować. Trochę pochodził, powęszył, oddelegował parę zadań swoim niewolnikom i udało mu się bez większego wysiłku zdobyć godnego kandydata na zwycięzcę walki.

Muszę przyznać, że bardzo przypadł mi do gustu sposób, w jaki zbliżył się do ofiary, wykorzystując do tego kobiecą siłę perswazji oraz przykrywkę w postaci pracy w jego restauracji, zamiast od razu przechodzić do sedna w brutalny, właściwy dla siebie sposób. Chociaż na to również przychodzi pora. Sama scena została opisana w zgrabny, przekonujący sposób, ale ponownie nie zdołała mnie niczym zaskoczyć, wręcz przypominała mi to, co miało miejsce między Angelo a Natalką rozdział wcześniej. Spodziewałam się ujrzeć nieco więcej skomplikowanej osobowości protagonisty, może wreszcie doczekać się konfrontacji z pierwszym jakkolwiek dotkliwym dla wampira problemem.

Swoją drogą, ciekawe, skąd to imię, Angelo? Akcja dzieje się w Krakowie, a wszyscy dookoła noszą polskie imiona np. Igor, Natalia, Tomek. Łączy mi się to co prawda z włoską nazwą klanu Cielo Blu, do którego należy główny bohater, ale nie pogardziłabym wyjaśnieniem, w jaki sposób wampir znalazł się w Polsce i czy ma jakieś polskie korzenie. Zaczęłam się nawet ekscytować, gdy narrator wspomniał przelotnie o jakiejś wampirzycy Judycie, która przygarnęła Angelo, ale wiele więcej się o niej na razie nie dowiadujemy.

W przeciwieństwie do poprzedniej części, tutaj Angelo to bohater w moim odbiorze irytujący i bardzo przewidywalny. Jego wyidealizowana forma pozwala mu wiecznie zadzierać nosa, przyjmować władczy ton, który po pewnym czasie przejada się nawet w tak krótkiej formie literackiej, wreszcie zachowywać się jak rasowy czarny charakter, bo... bo może. Może i nie potrzebuje na to głębszego uzasadnienia, co dla mnie osobiście jest niewykorzystanym potencjałem.

Z kolei na pochwałę w tym rozdziale zdecydowanie zasługuje poprawność językowa. Wcześniej okazjonalnie znajdowałam błędy interpunkcyjne, głównie dotyczące braku przecinków przy użyciu imiesłowów przysłówkowych współczesnych. Przecinki gubiły się też w zdaniach podrzędnie złożonych, niektóre akapity wydawały mi się nieproporcjonalnie długie w stosunku do reszty, a pisownia wyrazu „naprzeciwko" pojawiała się zarówno w błędnej, jak i w poprawnej formie. Tym razem jednak nie dopatrzyłam się niczego, co mogłoby wymagać poprawy.

2010 cz. 2

Tę część mogłabym podsumować naprawdę krótko: świetna fabuła z przeciętnym, wyidealizowanym do bólu bohaterem. Na doskonały, dynamiczny opis walki niestety kładzie się cieniem obecność zbyt potężnego Angelo, który odbiera całe napięcie. Ten kontrast pomiędzy porządnie napisanymi scenami i nie do końca porywającym portretem protagonisty prowadzi do wyraźnego wyłonienia się pewnego fabularnego schematu:

Los przygotowuje dla wampira kłody, które zaraz rzuci mu pod nogi.

Narrator wspomina o wspaniałych zdolnościach postaci, jej wieloletnim doświadczeniu w rozmaitych sprawach i szerokich kompetencjach w przeróżnych dziedzinach, które niewątpliwie posiada.

Angelo przewiduje spadnięcie kłody na jego drogę do osiągnięcia celu, bezbłędnie ją przy tym identyfikując.

Kiedy kłoda wreszcie spada, narrator próbuje obudzić w czytelniku wątpliwość, czy aby na pewno bohater sobie poradzi.

Wampir przeskakuje przez kłodę z gracją godną zawodowej baletnicy, bo już wcześniej wszystko przewidział i zapowiedział, że sobie poradzi.

Następuje pasmo nieustających sukcesów. Raczej nikt nie jest zaskoczony.

Nie byłoby jeszcze tak źle, gdyby przynajmniej stawka była „większa niż życie". Gdyby przegrana Huberta z wojownikiem wystawionym przez Igora mogła mieć jakiś realny wpływ na dalsze losy Angelo. Tymczasem, jeszcze przed starciem na arenie, narrator radośnie oznajmia, że w razie klęski wampir będzie zmuszony jedynie znieść pełne wyższości spojrzenie rywala. Przecież i tak nikt nie spróbowałby zagrozić jego pozycji, skoro ten mógłby w pojedynkę roznieść w pył cały klan Żelaznej Gwiazdy, do którego należy Igor. W takim wypadku pozostałości ewentualnego oczekiwania na wynik walki mogą zniknąć u czytelnika, który nawet w minimalnym stopniu uwierzyłby w możliwość przegranej protagonisty.

Ale, tak jak obiecałam wcześniej, muszę pochwalić sposób, w jaki zostało przedstawione samo starcie pomiędzy Hubertem a Mikołajem. Ten fragment czyta się z zapartym tchem dzięki dynamicznie rozwijającej się akcji, płynnej narracji oraz dobrze wyważonej szczegółowości opisów. Nie mamy tutaj ani przesadnej generalizacji, bo możemy z łatwością wyobrazić sobie zarówno wyprowadzane ciosy, jak i reakcję poszczególnych obserwatorów na widowni, a z drugiej strony nie jest to sztucznie ciągnący się moment. Czytelnik może czuć się usatysfakcjonowany wyjaśnieniem, dlaczego to Hubert odniósł zwycięstwo, w powietrzu czuć zapach krwi, jednocześnie nie mamy do czynienia z nadmierną brutalizacją pojedynku. Potencjał znużenia odbiorcy tą sceną szacuję na bardzo niski, bo czyta się ją niesłychanie sprawnie i przyjemnie.

Dodatkowo podoba mi się poprowadzenie walki Huberta i Mikołaja na dwóch płaszczyznach: na płaszczyźnie fizycznej oraz psychologicznej. W takich sytuacjach liczy się bowiem nie tylko większa siła uderzenia, ale też odporność psychiczna, która pozwala pozbawić drugiego człowieka życia, na co autorka trafnie zwróciła uwagę w tym fragmencie.

2018

Akcja zbioru opowiadań kończy się kilka lat później przedziwnym fabularnie, króciutkim rozdziałem. Nawiązuje on co prawda do tego, co wydarzyło się wcześniej, gdyż narrator wspomina o Natalce i o Hubercie, którzy już zdążyli zasilić szyki stałych niewolników Angelo. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że to opowiadanie raczej pasowałoby bardziej do formy otwierającej cykl, a nie takiej, która go zamyka. W powietrzu wciąż czuć niezwykle dużo napięcia i może się wydawać, jakby jakiś kolejny moment kulminacyjny miał lada chwila nadejść, a tymczasem zmierzamy przecież do ostatecznego rozwiązania.

Nie mam pomysłu, jak można by interpretować takie zakończenie inaczej niż jako zachowanie statusu quo. Ale w takim razie co takiego ma przekazać czytelnikowi „Angelo"? Protagonista nie przechodzi grama przemiany, będąc do ostatniej linijki krwiożerczym pyszałkiem, po drodze mogliśmy jedynie przyglądać się typowym wydarzeniom z jego życia, a otaczający go świat wygląda po tych wszystkich latach niemal tak samo jak na początku zbioru opowiadań.

Wprowadzenie na sam koniec zupełnie nowej bohaterki w postaci świeżo przemienionej w wampira, pewnej siebie Weroniki Stein nieco zbiło mnie z tropu. Jest to zabieg dość nietypowy, szczególnie że postać nie przynosi ze sobą jednoznacznego zakończenia. Owszem, Angelo domyśla się, iż wampirzyca zamordowała Igora, bo pojawiła się z należącym do niego sztyletem. Owszem, ostrzega go przed wyprzedzającą go o dwa kroki sławą, która może okazać się dla niego niebezpieczna. Ale czyż po Igorze nie przyjdzie kolejny, całkiem do niego podobny rywal, z którym protagonista poradzi sobie bez mrugnięcia? Czyż Angelo nie zdawał sobie wcześniej sprawy, że wszyscy spoglądają w jego stronę z niepokojem i ostrożnością? Jeśli nie stoi więc za tym jakiś większy zamysł, można zaryzykować stwierdzenie, że wizyta Weroniki Stein nie zmienia absolutnie nic, choć trzeba jej oddać: jest naprawdę przyzwoicie wykreowaną postacią jak na epizodyczną obecność w małym wycinku tekstu.

W kontraście do niej muszę postawić wiszącego u sufitu, torturowanego przez naszego krwiopijcę nieszczęśnika. Moim zdaniem służy tylko i wyłącznie do urozmaicenia opisów otoczenia, gdyż nie mówi nic nowego o Angelo: na tym etapie czytelnik doskonale zdaje sobie sprawę z jego sadystycznych zapędów. Jeśli jego zadaniem jest z kolei przybliżenie nam osobowości Weroniki Stein, czuję się w obowiązku przytoczyć kultowego mema „A komu to potrzebne?" Póki nie zrozumiem roli świeżo upieczone wampirzycy w tej opowieści, nie widzę sensu w rozbudowywaniu jej portretu psychologicznego.

Wszystkie moje zarzuty co do końcówki tego cyklu (a w zasadzie nawet do całości) można odeprzeć bardzo skutecznie, pisząc ciąg dalszy. Zaserwowane nam dotychczas części stanowią przyjemne wprowadzenie świata i bohaterów. Jak najbardziej widzę te kilka opowiadań jako zalążek czegoś większego. Wystarczyłoby wprowadzić do życia Angelo pewien przełom, postawić go po raz pierwszy w naprawdę niekomfortowej sytuacji, z której nie udałoby mu się wydostać dotychczasowymi metodami. Nagłe pojawienie się Weroniki Stein, spowodowana tym zmiana dynamiki wśród wampirzych klanów oraz nowe, zaskakujące wyzwania, być może wynikające z jeszcze jakiegoś innego zewnętrznego czynnika, stworzyłyby razem z omówionymi przeze mnie rozdziałami zdecydowanie zgrabniejszą kompozycję.

Zbiór w obecnej formie wydaje mi się niepełny, ale nie mogę powiedzieć, że nie ma potencjału. Zdecydowanie poleciłabym go fanom urban fantasy szukającym lekkiej i dobrze napisanej lektury.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro