"Pamiętnik Martina" - @iiswkornaa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Recenzent - Miss_Click 

Autor - iiswkornaa 



 "Pamiętnik Martina" to powieść dramatyczna autorstwa @iiswkornaa. Okładka zaskoczyła mnie swoją prostotą - ot, napisany czarną czcionką tytuł na białym tle. Biel kontrastuje z pogrubioną czcionką dzięki czemu napis wyraźnie odcina się od dalszego planu, nadając mu tym samym bardziej metafizyczny wymiar. Całość jest estetyczna, pasuje do tematyki utworu i prezentuje się milion razy lepiej niż przerobione zdjęcia z pinteresta jakie czasem widzę na okładkach wattpadowch opowieści. Jednak z rezygnacją z tła wiąże się wyrzeczenie przyciągającej odbiorcę oryginalności; czegoś, co przykuwa uwagę i pozostaje w pamięci. Coś za coś, wybór należy do twórcy.

Opis zdradza... niby niewiele, to tylko jedno zdanie, a jednak mówi nam wszystko.

Historia szesnastoletniego chłopaka, któremu ojczym co dzień zamienia życie w piekło.

Poniżej znajduje się jeszcze adnotacja, że w opowiadaniu znajdują się "treści nieodpowiednie dla osób poniżej 18 lat". To dobrze, jako czytelnik wolę wcześniej wiedzieć, czy w danym opowiadaniu pojawiają się pewne treści, by jakoś przygotować się na to emocjonalnie. W tym przypadku umieszczenie informacji tuż pod jednozdaniowym opisem od razu nasunęło mi podejrzenie, że pojawi się temat pedofilii/przemocy seksualnej.

W kwestii opisów osobiście jestem niezwykle wybredna. W przypadku "Pamiętnika Martina" przytoczone wyżej jedno zdanie jest bardzo wymowne i wystarcza, aby wprowadzić w problematykę utworu, jednak dla mnie to za mało. Po przeczytaniu opublikowanych części znalazłam kilka obiecujących wątków, które z powodzeniem można by zapowiedzieć w opisie. Sama "historia nastoletniego chłopaka" jest moim zdaniem na tyle interesująca, że zasługuje na nieco dokładniejsze rozpisanie. Nie stwierdzam oczywiście, że opis w obecnym stanie jest bardzo zły, absolutnie! Pasuje do okładki, razem stanowią całość. Jednak zabrakło mi w nim tego czegoś, które przyciągnęłoby moją uwagę, zachęciło do przeczytania, nie mówiąc już o wywołaniu emocji. To nie krótki one-shot, nawet kilka pierwszych części posiada dosyć potencjału, by stworzyć dłuższą zapowiedź.

Opowiadanie ma status trwającego, wobec czego ocenie w recenzji podlegają oczywiście jedynie części opublikowane przed jej napisaniem. W tym przypadku jest ich 8. Zwróciłam uwagę na nietypowe tytułowanie kolejnych rozdziałów. Są nazwane jako ponumerowane "fragmenty", z czego pierwsze cztery są oznaczone jako "pilotażowe". Po przeczytaniu nie odniosłam wrażenia, jakoby taka adnotacja była potrzebna, myślę że swobodnie można by się bez niej obejść. Nie do końca rozumiem zamysł takiego oznaczenia, jest dla mnie niejasny. Wszystkie fragmenty mają optymalną długość - nie są zbyt krótkie ani nie męczą obszernością. Praca składa się z dwóch elementów: historii Martina i pozostałych postaci opisanej za pomocą narracji trzecioosobowej oraz wpisów do pamiętnika głównego bohatera, które najczęściej są emocjonalnym podsumowaniem wcześniejszych wydarzeń i pozwalają nam w niezwykle personalny sposób zrozumieć Martina. Dzięki pamiętnikowi bohater staje się odbiorcy bliższy, między nim a odbiorcą wytwarza się nić zrozumienia. Mimo, że trzecioosobowy narrator po kolei wchodzi do głowy każdej osoby, wpisy Martina wywołują większe emocje; narracja pierwszej osoby nagle nadaje uczuciom bardziej personalnego brzmienia.

Autorka odważnie zdecydowała się poruszyć trudną problematykę przemocy w rodzinie, co zaznacza już we wstępie. To niezwykle delikatny temat, który bardzo łatwo "zepsuć" przesadnymi opisami, hiperbolizacją cierpień i szeroko rozumianym złym, pozbawionym realizmu podejściem, który w tak drażliwej sprawie może kogoś dotknąć i sprawić przykrość. W mojej ocenie twórca podołał wyzwaniu. Protagonista, Martin Qivton, jest zwykłym nastolatkiem. Ma kumpli, z którymi chętnie rozmawia, żartuje, buduje zarówno pozytywne jak i negatywne relacje z rówieśnikami czy nauczycielami. Jest częścią szkolnego organizmu, a przynajmniej chciałby. Przedstawione "zwykłe" uczniowskie życie ma pewne ciemne plamy spowodowane ciągłym stresem życia z ojczymem - Fabio Qivtonem. Chłopak notorycznie się spóźnia, chudnie, unika zajęć wychowania fizycznego i bywa niechlujny. Otoczenie - szczególnie grono nauczycielskie - odbiera niepokojące objawy jako przejaw leniwej natury chłopaka. Ludzie, którzy powinni zareagować i pomóc jako pierwsi, są egoistyczni i kierują się pozorami w swoich ocenach, nakładając na ramiona Martina kolejny ciężar negatywnych komentarzy. Nastolatek męczy się z nieustannym stresem, niedożywieniem i lękiem przed zboczonym ojczymem, jednocześnie grając rolę ucznia i kumpla. Jest ofiarą egoizmu otoczenia - w gruncie rzeczy, pozostali bohaterowie nie są źli sami w sobie. Dzięki trzecioosobowej narracji możemy poznać myśli i problemy kolejnych osób, które tłumaczą ich poglądy i zachowanie. Nie mają pojęcia, co dzieje się w życiu Martina, nigdy by nie odgadli. To działa jednak w drugą stronę - chłopak również nie ma pojęcia o skrywanych smutkach znajomych. Myślę, że autorka pokazała w "Pamiętniku" coś bardzo ważnego. Każdy człowiek myśli i czuje inaczej, przed każdym stoją inne wyzwania. Dla jednego piętrzą się bez końca, ktoś inny widzi je jako kolczastą drogę do celu. Nie możemy wymagać zrozumienia, jeśli otwarcie nie nazwiemy swoich problemów. Oraz jeśli ta druga osoba nie zrobi tego samego, a my nie spróbujemy jej zrozumieć. Dzięki tak dokładnemu, realistycznemu przedstawieniu różnych aspektów - głównie szkolnego, ale nie tylko - życia, odbiorca zaczyna dostrzegać podobieństwa do znanej mu rzeczywistości. Bohaterowie czasem popełniają te same błędy w komunikacji międzyludzkiej, co nasze otoczenie, jednak narrator ujawnia prawdę, że w rzeczywistości wszystkiemu winien jest egoizm i brak altruizmu. Oczywiście może to być jedynie moja interpretacja, nie zamysł autorki; niemniej przedstawiona przez nią rzeczywistość zachęca czytelnika do refleksji, wzmacniając wrażenia płynące z odbioru dzieła.



Bohaterami "Pamiętnika" są, jakby się mogło wydawać, zwykli ludzie, jednak narrator pokazuje odbiorcy, że każdy ma własne motywy. Na moment dosłownie "wprowadzamy" się do umysłu każdego z nich, przez co nagle stają się bardziej ludzcy i zrozumiali.

Niesamowicie spodobało mi się przedstawienie postaci, których zachowanie wobec bohatera jako widzowie uznajemy za negatywne. Zacznę od prostego przykładu - w scenie rozpoczynającej pierwszy fragment pojawia się nauczycielka fizyki, która surowo upomina Martina. Jej zachowanie ocenimy jako nieprzyjemne, lecz narrator nagle wchodzi do umysłu bohaterki, prezentując nam osobę całkowicie obojętną na sytuację ucznia, skupioną na własnych problemach. Pojawia się kilka takich wątków, niezbyt rozbudowanych, w zasadzie ograniczających się do krótkiego przedstawienia podejścia do życia postaci i ich myśli odnośnie największych porażek, które - w ich opinii - odciskają się piętnem na codzienności.

Najważniejszym, najbardziej interesującym antagonistą jest rzecz jasno Fatio Quinton - ojczym Martina. Fascynuje mnie zestawienie dwóch perspektyw - najpierw poznajemy sytuacje z jego udziałem neutralnym okiem narratora i odbieramy je jako przedstawienie zachowania - pozwolę sobie użyć tego słowa - pedofila stosującego przemoc wobec przybranego syna. Oceniamy go jako człowieka agresywnego i wulgarnego. Dodatkowo narrator z początku tworzy atmosferę niewiedzy - Martin ukrywa liczne siniaki. Jak poważne są obrażenia, w jaki sposób je otrzymał? Jak często się pojawiają? Czyżby Fabio aż tak się nad nim znęcał? Później, gdy zbliżamy się do perspektywy głównego bohatera, do wcześniejszych wrażeń dochodzi uczucie obrzydzenia. Rozumiemy uczucia Martina, jego życie w strachu i problemy emocjonalne. Na ich temat rozpiszę się jeszcze dokładniej później, jednak zwróciłam uwagę na fakt, że zachowanie "starego" Quintona w rzeczywistości wcale nie jest związane ze skrajną, że tak to może niewłaściwie ujmę, "spektakularną" przemocą. Wiąże się raczej z przerażającym ograniczeniem swobody i brakiem jakiegokolwiek komfortu, które po cichu niszczą chłopaka. Po wyrobieniu sobie negatywnej opinii na temat Fabio trzecioosobowy narrator wkracza do jego głowy i pokazuje wydarzenia z nieznanej nam perspektywy, która moim zdaniem jest fascynująca. Quinton, podobnie jak wspomniana wyżej nauczycielka, jest skupiony na sobie - nic dziwnego, to takie ludzkie - i nie jest szczególnie utalentowanym altruistą, delikatnie mówiąc. Postrzega swoje życie jako porażkę i w sumie mu się nie dziwię - mimo, że jest (chyba) utalentowanym fryzjerem, nie czuje specjalnego spełnienia zawodowego i w dodatku został wrobiony w opiekę nad nie swoim dzieckiem, którego matka - Beth - porzuciła ich obu, wybierając karierę i spełniając własne marzenia. Uznanie własnej egzystencji za pasmo niepowodzeń sprawia, że w jego umyśle kłębią się negatywne emocje, które później przelewa na Martina. Nie jest świadom jak źle dba o przybranego syna - sądzi, że chłopak dramatyzuje. Fabio nie chce i nie potrafi zrozumieć innych, tak ciasno jest zamknięty we własnej interpretacji rzeczywistości. Muszę się też odnieść do kwestii seksualnej, choć dla mnie to trudny temat, wyjątkowo delikatny. Fabio czuje fizyczny pociąg do Martina i myślę że dramat tej sytuacji polega na tym, że oboje zdają sobie z tego sprawę. Dla nastolatka jest to ohydne, odrzucające, a świadomość bycia zagrożonym budzi w nim ciągłe uczucie lęku. Nienawidzi swojego opiekuna. Sam Fabio nie wie o strachu i niechęci jaką odczuwa podopieczny i łudzi się, że jego zachowania pozostaną niezauważone. Nie próbuje się łudzić, że będzie mógł wykorzystać seksualnie chłopaka i, chcąc ukryć swoje uczucia, udaje, że go nienawidzi. Dla niego szkalowanie nastolatka jest sposobem na ukrycie swojego zboczenia i nie ocenia swoich zachowań pod kątem krzywdzenia psychiki Martina. Jednocześnie nie jest w stanie oprzeć się chorej pokusie i pod pozorem wykonywania zwykłych czynności na przykład regularnie wchodzi swojemu podopiecznemu do łazienki. Napastuje go przez sen, naiwnie tłumacząc się przed samym sobą, że nastolatek nie będzie świadom tego, co się dzieje, jeśli przy okazji go zwyzywa. Wydaje mi się, że tłamszą go jakieś problemy psychiczne powodujące horrendalne oderwanie od rzeczywistości, brak realizmu. Świetnie pokazał to moment, w którym gdy zniesmaczony, przerażony, targany najróżniejszymi emocjami Martin wyrzuca z siebie nienawiść przyznając jednocześnie, że był świadom nocnego napastowania. Ze słów nastolatka jasno wynika, że jest wzburzony tym doświadczeniem i ma za złe Fabio, że posunął się tak daleko. Tymczasem do mężczyzny jakby zupełnie nie dociera sens wypowiedzi i rekacji nastolatka - zaczyna się zastanawiać, czy brak natychmiastowego protestu oznacza, że Martinowi podobały się jego działania. Nie bierze pod uwagę faktu, że brak reakcji mógł być spowodowany strachem.

Dzięki opisaniu tych wszystkich wydarzeń z jego perspektywy zaczynamy rozumieć, że Fabio Quinton nie jest po prostu "złym" człowiekiem pragnącym krzywdzić innych - w domyśle Martina. Jest wściekły, czuje się skrzywdzony - choć sam jest winien sytuacji w jakiej się znalzł - może czasem zagubiony. Nie jest "zły" w kwestii intencji i większość negatywnych zachowań wynika z braku altruizmu i, przepraszam, tępoty bohatera, ale to nie zmienia faktu, że jego zachowanie jest złe, obrzydliwie i niedopuszczalne.


W przeciwstawieniu traum serwowanych przez ojczyma, w życiu Martina Quintona dużą rolę odgrywa szkoła. Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki autorka odwzorowuje atmosferę tego miejsca; nastolatkowie trzymają się swoich grupek, mają przyjaciół i znajomych, różne podejście do nauki i nauczycieli. Bohaterowie rzucają głupimi tekstami - w mojej opinii może nieco zbyt żenującymi jak na szesnastolatków, są czasem nieco zbyt przerysowane i przesadzone - oraz żartują, ciesząc się chwilą. Twórca buduje specyficzny klimat szkolnych murów i nastoletniej beztroski związanej z podejściem do życia i stawia na silny, może odrobinę przerysowany kontrast pomiędzy poczuciem humoru i codziennością rówieśników a problemami Martina. Pokazuje jednak przy tym, że nie tylko on ma swoje problemy i każdy ma coś, co skrywa za maską rozbawienia - na przykład w wątku historii o zmarłym bracie Tiffany. Skupia się głównie na męskiej grupie kolegów protagonisty, tworząc całkiem nieźle zbudowanych bohaterów pobocznych, dzięki którymi tworzą się zarówno pozytywne jak i negatywne relacje. Być może trochę zabrakło mi scen interakcji pomiędzy nimi a Martinem, jednak przy obecnej objętości tekstu nie mogę stwierdzić, żeby był tu jakiś problem. Plus zwróćmy uwagę, że żyjący w ciągłym stresie nastolatek może się izolować (choć wspomina się, że rozmawia z kolegami, co mogłoby częściowo wykluczyć tę tezę).

Ważną bohaterką jest Tiffany Tim, koleżanka głównego bohatera. Jest w nim zauroczona i jako jedyna dostrzega, że coś go gnębi, jednak jednocześnie jest boleśnie nieświadoma powagi sytuacji. Lecz skąd ma niby wiedzieć? Sama również ma swoje bardziej i mniej poważne problemy, jak spora część nastolatek zdaje się przejmować swoją wagą, przejmuje się nieprzyjemnym zerwaniem oraz z jakiegoś powodu unika zajęć w szkole i wagaruje. Ma przy tym dobre relacje z koleżankami, choć nie spodobało mi się, jak absurdalnie głupio się czasem zachowuje (na przykład w scenie w której na lekcji pisze liściki do koleżanki). Jestem ciekawa, jak potoczy się jej relacja z protagonistą. Jak zareaguje, gdy dowie się, co dokładnie spotyka chłopaka? Czy będzie potrafiła go zrozumieć?

Martin Quinton, centralna i najbardziej dramatyczna postać "Pamiętnika Martina" został w mojej opinii naprawdę świetnie, realistycznie wykreowany i przedstawiony. W większości omówiłam jego sytuację w kontekście innych postaci, dlatego nie chcę się powtarzać i postaram się streszczać. Narrator skupił się na przedstawieniu jego trudnej sytuacji - i zrobił to świetnie, postać nastolatka jest genialna pod względem emocjonalnym, jednak zabrakło mi w nim... charakteru. Marzeń. Gdybym to ja znalazła się w analogicznej sytuacji, marzyłabym o uzyskaniu pełnoletności, znalezieniu pracy i uciecze. Można argumentować, że zachowanie ojczyma, który praktycznie zamyka chłopaka w domu, skutecznie zabiło te marzenia, jednak z pewnością pozostałaby jakaś myśl, może rozpacz; coś, co sugerowałoby, że Martin się poddał. Odniosłam wrażenie, że on po prostu nie myśli o takiej możliwości. Absolutnie nie zastanawia się nad przyszłością, żyje z dnia na dzień. Nie ma też szczególnych zainteresowań, trudno mi powiedzieć, żeby coś lubił. Jasne, przedstawiony bohater jest zwykłym nastolatkiem, będącym ofiarą przemocy psychicznej, nawet fizycznej. Żyje w stresie i trudno wymagać od niego realizacji większych pasji, jednak myślę, że kilka drobnych szczegółów z pewnością bardziej by go ożywiło. Tyle w kwestii uwag - sądzę, że dotyczą szczegółów, których przemyślenie zostawiam autorce. Wrócę więc na chwilę do mojej ulubionej kwestii zachowań, emocji, które wyróżniły bohatera. Autorka wzbogaciła jego codzienność w wiele szczegółów, które z początku nie są widoczne na pierwszy rzut oka, potem jednak zostają podkreślone przez narratora, co praktycznie wymusza zwrócenie na nie uwagi. Fabio bardzo zaniedbuje Martina i chyba nie było jeszcze sceny, w której chłopak by sobie coś kupował. Z tego powodu chodzi w starych, nieschludnych ubraniach i nawet opiekun dostrzega, że są przetarte, choć nie potrafi dostrzec rzeczywistej przyczyny. Do tego bohater nie otrzymuje właściwych porcji posiłków oraz napojów - można zauważyć, że w zasadzie pije jedynie kranówkę. Zwróciłam uwagę na jego tendencję do ukrywania... w zasadzie wszystkiego, co mogłoby być negatywne. W scenach z zajęć wychowania fizycznego Martin chorobliwie stara się ukryć siniaki pozostałe po ostatniej sprzeczce z Fabio. Przecież gdyby pomyślał, mógłby powiedzieć cokolwiek, chociażby że spadł ze schodów i może nawet zostałby opatrzony. Gdyby przyznał kolegom, że nie może przyjść na imprezę z powodu zakazu ojczyma, ktoś mógłby go wyśmiać, ale prawdziwy kolega potrafiłby to zaakceptować. Jeśli zwróciłby się o pomoc, być może w końcu by ją otrzymał. Ale nie. Martin w gruncie rzeczy jest dumny i uparty. Zależy mu na pozorach i robi wszystko, by udawać normalnego. Stara się utrzymać swój wizerunek często sięgając po kłamstwa. Dosłownie wyrzuca sobie, że przez problemy psychiczne traci energię i "musi się poprawić żeby nie przestać być lubianym w szkole". Czytałam kiedyś, że to typowe zachowanie ofiar przemocy, co zwiększa realizm postaci. Mam wrażenie, że książka pokazuje nam jedno: Martin będzie milczał o swoich problemach tak długo, dopóki go to nie zniszczy. Zostanie naprawdę zrozumiany dopiero jeśli ktoś przeczyta jego pamiętnik.



Pod względem fabularnym nie mam nic do zarzucenia - jest wielowątkowa i myślę, że większość motywów czeka na rozwinięcie w następnych fragmentach. Oprócz głównego tematu trudnej relacji Fabia i Martina pojawia się też wątek zauroczenia Tiffany Tim w naszym protagoniście. Jestem szalenie ciekawa jego rozwinięcia - Martin ma tyle problemów, że nie rozgląda się za dziewczynami, a molestowanie przez Fabio odcisnęło na nim piętno - wyobrażenie seksu staje się przez to czymś złym, upokarzającym. Czy ktoś taki byłby w stanie odnaleźć się w związku? Zastanawiam się, jak rozwinie się jego relacja z zupełnie nieświadomą Tiffany, która, choć dostrzega, że kolega ma jakieś problemy, jest skupiona na własnych uczuciach. Zaciekawił mnie wątek porwania córki właściciela lokalu - Jimmy'ego Sokoła - w którym zatrzymują się nastolatkowie w scenie wspólnych wagarów. Jestem ciekawa, czy powróci i po cichu liczę, że tak. Praca ma dopiero osiem fragmentów i myślę, że akcja rozwinie się w następnych - na razie mogę jedynie uznać fabułę za obiecującą.

Jak wspomniałam wyżej, wświat "Pamiętnika Martina" odbiorcę wprowadza narrator trzecioosobowy.Zastosowano czas przeszły i nie dopatrzyłam się mieszania czasów. Moim zdaniemnarracja została dobrze poprowadzona. Dzięki wszechwiedzy narratora dokładniepoznajemy poszczególnych bohaterów i ich uczucia. Zwróciłam uwagę na ekspozycjękażdej pojawiającej się postaci. W momencie, w którym pojawia się nowy bohaterniemal zawsze pojawia się kilkuzdaniowy opis jego wyglądu i stroju. Z jednejstrony, to dobrze, że twórca dba o szczegóły i stara się kreować wyobrażeniekażdej osoby, jednak w moim odczuciu krótka charakterystyka była bardzo nienaturalna i spowalniała akcję. Spójrzmy tutaj:


W obu sytuacjach narrator opisuje jakieś wydarzenie i w momencie, w którym pojawiają się nowi bohaterowie zatrzymuje akcję aby solidnie go przedstawić. Z mojej perspektywy taki zabieg jest bardzo sztuczny; o wiele lepiej byłoby, gdyby wciśnięte informacje wpleść w bieg wydarzeń. Wystarczyłoby, dodać na przykład, że "uczniowie z rozbawieniem przypatrywali się kreacji pani Say" i wtedy napisać, jak dokładnie się ubrała. Kevin mógł przeczesać palcami rude włosy, a Juhan pomyśleć ze złością o jego zachowaniu na boisku. Oczywiście, to tylko taka moja propozycja. Myślę, że nienaturalny efekt jest też spowodowany użyciem równoważników zdań. Zauważyłam, że pojawiają się dosyć często - szczególnie, gdy na plan pierwszy wysuwają się zjawiska statyczne (a więc opis) - i niestety utrudniają nawiązanie bliższego kontaktu z odbiorcą.

Choć niektóre opisy, jak napisałam wyżej, nie zostały szczególnie dobrze wplecione w przedstawione wydarzenia, nie brakuje również klimatycznych fragmentów. Moim ulubionym jest scena, w której zakochana Tiffany wpatruje się w zadowolonego Martina. Chłopak dosyć szybko znów posmutniał, jednak jej perspektywa nadaje radosnej chwili magicznego klimatu. Jeśli chodzi o sposób opowiadania bardziej dynamicznych scen, również nie mam przeciwwskazań. Pojawiają się szczegóły, twórca ozdabia treść różnorodnymi epitetami. Pewnie, tekst możnaby jeszcze bardziej urozmaicić, jednak to raczej kwestia doświadczenia. Czytając opublikowane osiem fragmentów odniosłam wrażenie, że na przestrzeni dzieła pióro twórcy powoli ewoluowało. Nie była to jednak nagła, wyraźna różnica. Zmiany są bardzo delikatne, strukturalne i niemal niedostrzegalne, jednak odniosłam wrażenie, że nawet określone sceny jednego fragmentu czytało się coraz przyjemniej. Styl autorki uważam za obiecujący, choć wymaga pewnego dopracowania.

Myślę, że powinnam odnieść się również do sceny molestowania seksualnego. Została napisana bardzo dokładnie, z dbałością o szczegóły, co mocno porusza czytelnika. Zamiast wywoływać doznania erotyczne, wnikliwie opisane czynności powodują, że czytelnik czuje, że dzieje się coś niewłaściwego, a jednocześnie czyta dalej. Bardzo wczuwa się w rolę biednego Martina, czuje jego strach i obrzydzenie. Scena zapada w pamięć, jest bardzo mocna - myślę, że o taki efekt chodziło.


Co najbardziej przeszkadzało mi w odbiorze pracy? Myślę, że problem stanowiła interpunkcja i składnia, szczególnie w zdaniach wielokrotnie złożonych. Przecinki czasem pojawiały się w nadmiarze, innym razem ich brakowało, a najczęściej znajdowały się w nieodpowiednich miejscach. Szczególnie zwracałam uwagę na brak przecinków przed spójnikami, jednak błąd ten, choć obecny, nie pojawiał się aż tak często. Odniosłam wrażenie, że problemy z przecinkami wynikały ze struktury rozbudowanych, dłuższych zdań - język Polski jest niezwykle trudny i często sama mam problemy z interpunkcją. Żeby zniwelować ten problem, po pierwsze polecam dokładnie czytać każde zdanie - często intuicyjnie wyczuwamy, gdzie brakuje przecinka, a także, które wyrazy wypadałoby zamienić miejscami. Do tego niektóre zdania złożone swobodnie można rozdzielić kropką. Zabrakło mi trochę innych znaków interpunkcyjnych, jak dwukropek, myślnik lub średnik - w wielu fragmentach z powodzeniem można było zastąpić nimi nadmiar przecinków.

Moją uwagę zwrócił też sposób zapisywania dialogów. Muszę pochwalić autorkę - prawidłowo stosuje myślniki, nie dopatrzyłam się też błędów pod względem budowy zdań (mała/duża litera).

Zauważyłam, że dosłownie do każdej wypowiedzi dołączone są didaskalia. Za każdym wypowiedzeniem postaci narrator dodaje, że bohater "rzekł", "powiedział", "zapytał", "syknął", "wrzasnął" et cetera. Taki zabieg rzeczywiście pozwala odbiorcy lepiej wczuć się w ton wypowiedzi, ale nadużywanie go nie jest najlepszym wyjściem i nawet wizualnie nie wygląda najlepiej. Mam wrażenie, że, chcąc tego uniknąć, autorka zaczęła używać imiesłowów lub wpychać wtrącenia pomiędzy dwoma zdaniami jednego bohatera. Myślę, że pomogło, jednak mimo tego poleciłabym zrezygnować z części didaskaliów. Czytelnik nie musi wiedzieć, że bohater coś "rzekł", sam się tego domyśli. Wykrzyknik i kontekst wypowiedzi nasunie mu na myśl krzyk, nie ma potrzeby pisać, że ktoś "krzyknął". Nie chodzi mi oczywiście o to, żeby całkowicie zrezygnować z takich dopowiedzeń - są bardzo przydatne i cenne, jednak nie w nadmiarze.

Zwróciłam też uwagę na kwestie imiesłowów. W kilku akapitach zauważyłam, że powtarzały się imiesłowy przysłówkowe współczesne ( jadąc, grając, jedząc itp.), szczególnie przy dialogach. Nie powinno się ich nadużywać - w kilku przypadkach można było swobodnie zastąpić je czasownikiem.

Jeśli chodzi o inne błędy, zauważyłam, że czasem w środku zdania pojawiało się słowo "potem" - radziłabym zamienić je na "poczym". Dopatrzyłam się też kilku błędów ortograficznych, głównie związane z pisownią łączną. Na przykład zamiast wyraz "pięciosegmentowy" został zapisany jako "pięcio-segmentowy", lub "dwudziesta trzecia" jako "dwudziesta-trzecia". Uważam to za kwestię kosmetyczną, którą byłoby dobrze poprawić w wolnym czasie.

Rozpisałam się trochę o błędach, jednak myślę, że nie zakłócają odbioru tekstu na tyle, by w jakikolwiek sposób zniechęcić do pracy. Gdybym nie czytała "Pamiętnika Martina" jako recenzent, zwróciłabym na nie uwagę w paru miejscach, jednak większość pozostałaby niezauważona.

Myślę, że "Pamiętnik Martina" jest obiecującym dramatem, którego bohaterowie potrafią spełnić wymagania czytelników. Autorka nie boi się złamać trudnego tabu i pokazać najróżniejszych aspektów przemocy, jednocześnie pozostawiając protagonistę tym, kim jest: zagubionym nastolatkiem. Jasne, są aspekty, które wypadałoby poprawić, jednak uważam, że wiele wątków ma naprawdę spory potencjał i trzymam kciuki za to, że autorka w przyszłości będzie potrafiła go wykorzystać.

okładka 6/10

opis 4/10

bohaterowie 9/10
fabuła 10/10

styl i poprawność 7/10

razem: 36/50


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro