Dzień Czwarty cz. 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miałam dość wiadomości. Otworzyłam przejście i ruszyłam ciemnym korytarzem. Światła się rozświetliły. Przedemną stał żywy anioł...

– Ty naprawdę jesteś moim ojcem? – zapytałam patrząc mu w oczy
– Na to wygląda – odparł pół żartem. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać
»» Ze szczęścia, że:
» on żyje
» w końcu poznałam ojca
» to on jest moim ojcem
»» Ze smutku, że
» Michelle Pfeiffer nie jest moją matką
» moja prawdziwa matka nie żyje
» większość życie żyłam w przekonaniu, że Michael umarł
Objął mnie i zaczął głaskać po głowie

No już dobrze... Nie płacz...
– Kocham cię... – powtarzałam przez łzy – Kocham
– Już dobrze. Ja ciebie też kocham. W końcu jestem twoim ojcem. Nie płacz Adelaida, nie płacz... Już dobrze. Choć opowiem Ci o mamie – odparł i wziął mnie na ręce. Nadal płakałam w jego koszulę...
– Kocham cię... Kocham – powtarzałam jak w transie
– Maja mówiła to samo...
– Jaka Maja? – zapytałam zszokowana
– Twoja prawdziwa matka – odparł. Słyszałam, że zaczyna płakać
– Michael ogarnij się i nierycz jak baba – skarciłam o 46-lat starszego szatyna, który był moim ojcem
– Racja – otarł łzy – Maja była dla mnie wszystkim...
– Możesz mi o niej opowiedzieć?
– Mogę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro