Dzień Drugi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

02.09.2020
ŚRODA
7.45

– Adelaida! – głos Mirandy mnie obódził
– Czego? – byłam w cholerę zaspana
– Michael żyje
– Co?! – zerwała się na równe nogi
– Nic. Żartowałam. Budzę cię. Dzisiaj pierwszy dzień normalnych lekcji. Znaczy nienormalnych, bo nie trzeba iść
– Idę, choćby mnie żywcem mieli zabrać do nieba

8.00

W tej szkole niema dzwonków. Sami pilnujemy czasu. Jako pierwsze zajęcia miałam dzisiaj tańce. Niemal odrazu wrzucili na nas układy, autorstwa samego Michaela. Jako kolejna była krótka historia muzyki. I po co mnie w podstawówce 8 lat katowali co tygodniową leckją? Teraz miałam to samo w 45 minut. Kiedy na zegarach wybiła...

16.00

Szczerze żałowałam, że to koniec zajęć, ale przynajmniej nadal unosił się tu piękny zapach, sprawiający, że obecność dawnej mega gwiazdy, a od wielu lat legendy muzyki, czuło się tu na każdym kroku. Coś mi, przyszło do głowy. Zebrałam moją klasę (PS. Z racji, że ponoć jestem 'wykapany Michael' stałam się gospodarzem klasy) i poszliśmy do biblioteki. Stara bibliotekarza zdawała się wyglądać znajomo... Dopiero po dłuższej chwili zrozumiałam, że to LaToya...
– Cześć dzieciaki! Chęcie coś wypożyczyć? – ma taki podobny do Michaela głos...
– Ta... Autobiografię... – burknął Bruno (dziwny chłopak z mojej klasy).
– My... Ee... – zerknęłam na sterty książek piętrzące się na podłodze – może byśmy w czymś pomogli?
Klasa spojrzała na mnie dziwnie.
– Jasne skarby, proszę bardzo – Ona jest kompletnie jak Michael... Boże za jakie grzechy to nie on? – ułożylibyście te książki? Ja i Mich... – urwała – Michelle Pfeiffer byłybyśmy wam wdzięczne
Spojrzałam na nią podejrzliwie, unosząc jedną z brwi.
Zabrałam się za układanie książek, aż została mi ta jedyna. Dziwna była. Otworzyłam ją...
– Chryste... – syknęłam. Stara, (jak Rebbie i) jak świat, książka wylądowała na ziemi. Miranda podeszła do mnie i podniosła książkę.
– Adelaida – jej słowa do mnie nie docierały – Adelaida?
– C c co? – potrząsnęłam głową oriętując się co się stało
– On... on... To jest inna rzeczywistość... – wyrwałam książkę, z rąk Mirandy, i z całej siły wcisnęłam na półkę. W regale odworzyło się tajne przejście – tkwi tu od zawsze...
Zaraz zbiegła się moja klasa
– Co jest?
– Skąd to tu?
– Słyszycie? To głos Michaela!
– Idź sprawdź! – Bruno pchnął mnie w odchłań dzióry. Uderzyłam głową w ziemię i straciłam przytomność, widząc, jak zamyka się przejście.

Ocknęłam się w pięknym pokoiku, w pięknej czerwonej, aksamitej pościeli
– Co się stało? – szepnęłam łapiąc się za głowę
– Teroretycznie czy praktycznie? – usłyszałam głos Michael... Zaraz co?!
– Naprawdę – odparłam – Co się stało naprawdę? Głosie jesteś tylko w mojej głowie, prawda?
– Skoro tak twierdzisz... – jak przez mgłę widziałam znajomą twarz
– Ja mam zwidy, czy...
– To ja. – przyrwał mi – Żyję – dodał i przyłożył moje dwa palce do tętnicy na przedramioniu – czujesz? Żyję – pocałował mnie w czoło – i ty też żyjesz
– Nawet cię dokładnie nie widzę, a poznaję, tylko po głosie... Ja nawet niewiem, czy to nie jest sen...
– Nie jest, Adelaido, nie jest – położył moją dłoń na swojej klatce piersiowej. Czułam jak bije jego serce
– Skąd znasz moje imię?
– Znam twoją mamę
– Masz piękny głos
– Twoja mama mówiła to samo...
– Co znaczy mówiła?
– Ja niemogę ci tego wyjaśnić
– Dlaczego? – zaczynałam go widzieć coraz wyraźniej
– Adelaida, odprowadzę cię do Michelle, zgoda?
– Zgoda – odparłam. Tajemniczy mężczyzna oprowadził mnie do mamy

20.30

Dotarłam do pokoju. Wsunęłam rękę do kieszeni...
– Co to jest? – zapytałam sama siebie i wyciągnęłam z kieszeni karteczkę. Dziwnie znajome pismo, widniejące na niej, tworzyło jedno piękne zdanie...

"Jestem twoim ojcem"

– O mój boże... – jęknęłam
– Co jest? – zapytała Miranda, odrywając wzrok od biografii Michaela
– Zobacz – podałam jej karteczkę
– Kto ci to dał?
– Kiedy Bruno wepchnął mnie do tego korytarza, straciłam przytomność, a jak się ocknęłam to się okazało, że jakiś chyba facet mnie znalazł i się mną zajął. Później mnie odprowadził do mamy... Ale wiesz co?
– Co? Ma takie samo pismo...
– Ma taki sam głos
– Jak Michael – powiedziałyśmy jednocześnie
– Chwilą, a skoro pismo i głos ma taki sam...
– A Ross i Pfeiffer mówiły, że "dobrze, że Michael się na to zgodził" – wtrąciła Alice
– A ty jesteś do niego w ch*j podobna – dodała Amy
– To może być on... –  podsumowała Camila ( tak serio mieszkałyśmy w tym pokoju w 5)
Zarządziłam błyskawiczny zlotk klasy w naszym pokoju. Obgadaliśmy co i jak, i wkońcu stwierdziliśmy, że znów trzeba iść do biblioteki i pogadać z LaToyą...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro