Dzień Dziesiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

10.09.2020
CZWARTEK

Po lekcjach poszłam pogadać z Michaelem...

- Mike... Słuchaj... - zaczęłam wchodząc do jego kryjówki, gdzie zwykle siedział

- No?

- Mam taki problem...

- Jaki skarbie?

- W pewnym sensie to twoja wina, bo... Jak ja mam do ciebie mówić... No niby jesteś moim ojcem, ale 16 lat niedawałeś po sobie znać

- Prince, Paris i Blanket upodobali sobie nazywanie mnie "AppleHead" więc jak Ci nie pasuje nazywanie mnie ani po imieniu, ani "tato" to mów jak oni. Mi obojętnie.

- Dobra... AppleHead, co ja mam powiedzieć... Pytają o ciebie... Czy żyjesz... Co mnie i 'mamę' z tobą łączy itp., itd...

- Nie mów narazie.... Aisha i dziewczyny od ciebie wiedzą. To się liczy. Słuchaj. Ja naprawdę nieprzepadam za psychofanami. Ok, fajnie, że mnie lubią, ale sory nie. Nie dam się zniewolić takim. Nie po to tu siedzę od 11 lat

- AppleHead... Skąd się to zasadniczo wzięło, czemu właśnie 'AppleHead'?

- Bo ja wiem? Może od tego dołka w brodzie? Zapytaj ich. Może Ci powiedzą. Najszybciej Blanket, sądząc po tym jak ostatnio zareagowała na ciebie Paris. Albo Prince'a albo Blanketa pytaj.

- Wrócisz do sławy?

- Nie wiem. Mogę coś nagrać... W sumie czemu nie? Ada, nagrałabyś ze mną jakąś piosenkę?

- Niby co? To co jest teraz modne to piąta woda po kisielu.

- Co?

- No takie byle co... Porównaj... Bibera do siebie

- No racja... Ada... To zabrzmi jakbym na siłę szukał u ciebie podobieństw do Maji, ale masz po części jej głos... Masz nawet jej spojrzenie i ruchy...

- AppleHead, a to nie jest tak, że ty naprawdę szukasz tych podobieństw, żeby jakoś sobie wynagrodzić jej brak?

- Nie wiem... Czekaj - podszedł do mnie - masz nawet włosy takie same w dotyku... - łza spłynęła mu po policzku - wygląd masz po mnie... Ale... Szczegóły po Maji...

- Nie płacz

- Nie mogę nie płakać... Maja nie żyje, bo chciała dać mi dziecko... Ciebie. Majeczka...Ada, przyznam Ci się do jednej rzeczy. Kiedy po jej śmierci pierwszy raz chciałem się zabić... Powiedziałem Ci coś, ale pewnie tego nie pamiętasz... Byłaś bardzo malutka

- Co wtedy powiedziałeś?

- "Przepraszam córeczko, ale nie dam sobie rady. Nie dam sobie rady bez mojej Majeczki... Nie dam. Ktoś się tobą zajmie... Ale nie ja. Ja nie dam rady..." tylko tyle... Potem próbowałem się zabić...

- Nie rób mi tego więcej. Proszę. Bo ja też się zabiję - przytuliłam się do niego

- Nie zrobię...

- Kiedy wyciąłeś sobie imię Maji?

- Kilka tygodni po twoich narodzinach, a jej śmierci.... Jakoś we wrześniu... Tuż po jej pogrzebie... Tamtej nocy... Blizna z jej imieniem została i na moim nadgarstku i na moim sercu... Mam prośbę. Jak umrę, to pochowajcie mnie z Mają... Chociaż po śmierci się do niej przytulę...

- Nie umiaraj za szybko... Chcę, żebyś był na moim ślubie

- Wracając do tego o co pytałaś, ze sławą - zmienił temat - jakieś pomysły?

- Coś wymyślimy. AppleHead, proszę, ty serio musisz się leczyć. I słowo daję, jak jeszcze raz spróbujesz się zabić, to sama cię zawiozę do szpitala psychiatrycznego. Minęło 16 lat. Nie możesz do końca życia żyć w takiej depresji. Znajdź sobie kogoś

- Jestem z Michelle. Ślubu raczej nie weźmiemy, ale zawsze coś...

- Kochasz ją?

- Nawet

- AppleHead, nie każę ci się z nią żenić. Chcesz to sobie żyj nawet i w celibacie. Mi obojętnie. Ja tylko chcę oboje rodziców

- Ada... Muszę zapytać. Kto zaczął? W sensie wtedy u Paris?

- Blanket mnie tam zabrał. Prince już u niej był... Powiedzieli jej że "odzyskali zgubę" czy jakoś tak. Paris poprosiła, żeby wyszli i wtedy zaczęła się na mnie drzeć.

- Próbowałem z nią rozmawiać, ale... Bibi zadzwonił i powiedział o twoim wypadku...

- Maja była prawo, czy leworęczna?

- Obu, czemu pytasz?

- Bo też jestem oburęczna i się zastanawiałam po kim.

- Słuchaj, trzeba przekombinować i jakoś powiedzieć im, że ja żyję... Tylko jak?

- Poproś Ross, niech zrobi alpel, tam powiemy prawdę. Wszyscy. Ja, ty, mama, Ross, Paris, Prince i Blanket. I Aisha, jak się zgodzi.

- Jak mnie zobaczą, to wiesz jak to się skończy. Uduszą mnie...

- Facet, ponad 50 lat kariery i nie czaisz, że połowa zemdleje? Pewnie, że cię kochają. Jakieś ¾ szkoły zna sztuki walki. Wiesz po co?

- Nie

- Chcą cię bronić... W sumie to też znam. My chcemy... Cię bronić... Przed Jamesem, przed Willem... Przed wrogami...

- Pojedziesz ze mną do Paris. Pogadamy z nią o tamtym

***

Zapukaliśmy do drzwi. Gdy Paris otworzyła, poczułam się okropnie niezręcznie.
- Po coś ją przyprowadził? - zapytała Michaela - Nie starczyło, że chciałeś się przez nią zabić?

- Nie przez nią, a przez śmierć Maji. Odpóść jej... Ona niejest niczemu winna. To była moja wina. Mogłem Nie pozwalać Majci... Gdybym jej nie pozwolił... Może by żyła. Niechby nawet ze mną mieszkała... - rozpłakał się

- AppleHead, nie płacz... - przytuliłam się do niego

- Pozwiliłeś jej mówić do siebie tak jak my mówimy?! - wściekła się Paris - Czemu?! My tylko możemy! Nie ona! - zaczęła płakać

- Nie płacz Paris... Nie płacz... - powiedział - Nie ważne ile dzieci bym miał... Zawsze będę was kochać całym sercem. Każde z osobna kocham całym sercem

- Ale to zawsze ja byłam twoją jedyną córką...

- Zawsze będziesz tą którą sam wychowałem, ale to, że mam drugą córkę, nie zmienia faktu, że cię kocham. Zawsze wiedziałaś o Adzie

- Ale zawsze byłam twoją kochaną córeczką... Zawsze nazywałeś mnie najukochańszą córeczką...

- Wychowałem was sam. Miałem z Majeczką... Ale ją straciłem...

Czułam się okropnie niezręcznie, gdy patrzyłam jak tak stoją przytuleni i płaczą... Wyszłam. Usiadłam na schodach, wyjęłam słuchawki i tefon i zaczęłam słuchać muzyki własnego ojca. Wstałam i zaczęłam tańczyć. Nagle z nikąd wpadł na mnie Blanket

- Ada, nic Ci nie jest? - zapytał

- Nie... Co jest?

- Za żadne skarby nie możemy pozwolić tacie wyjść z domu

- Czemu?

- Polują na niego. Znowu.

- Kto?

- Antyfani... Jak chcesz jeszcze mieć ojca, to musimy go zatrzymać w domu.

- Jak zamierzasz go przetransportować stąd do Neverland?

- Dołem

- Jakim Dołem?

- Jakoś do nas przychodził. Da się przejść od Neverlandu do naszych domów. Odprowdzimy go do Neverland, a potem pojedziesz ze mną do Prince'a. On ci opowie o Maji. On, z naszej trójki, ją najlepiej pamięta. Paris ci o niej nie powie, bo ma żal do taty, że ci się ujawnił

- Blanket, powiemy mu, że ma wrócić Dołem. My pojedziemy do Prince'a.

Wpadliśmy do domu Paris.
- Tato, polują na ciebie. Wracaj Dołem - powiedział Blanket

Michael kiwnął głową.

Blanket zabrał mnie do Prince'a, który akurat siedział u Babci, czyli Michaela mamy... On jak on, ale gdy ona mnie zobaczyła...
- Aduś... - łza ściekła po jej policzku - Aduś dziecko... Mike się przyznał, że jest twoim ojcem?... - przytuliła mnie do siebie

- Babciu, w sumie, to nam pomożesz... Opowiesz Adzie o Maji? - zapytał Prince

- Tak... - póściła mnie i zaprowadził nas do pokoju Blank'a... - Siadajcie - powiedziała i wskazała łóżko Blank'a

- Babciu... Jaka ona była? Jaka była moja prawdziwa matka? - zapytałam

- Majka? Ja ją bardzo lubiłam. Niewiem czy Mike ci mówił... jesteś w większości podobna do niego, ale szczegóły, jak teksturę włosów, czy spojrzenie masz po Maji

- Mówił

- Adzia, ty... Ty masz ruchy po Maji...

- Mama... Jej rodzice żyją?

- Wiesz, że chyba tak... - odparł Blanket i zaczął kopać po Facebook'u - Mam... Ojciec nie, ale matka i ciotka tak... Nawet mieszkają blisko...

- Nie będą szczęśliwi. Wściekli się gdy Michael, Erms i reszta obronili Maję... Jeszcze bardziej, gdy Maja zamieszkała u Mike'a, a najgorzej, gdy wzięli ślub... Jeśli ktoś nie chciał Adzi, to oni. Ciotka i matka jeszcze, ale Maji ojciec... Nie.

- Babciu, czy on mnie nie chciał?

- Kto?

- AppleHead. Czy Paris miała rację, że AppleHead powiedział Maji, że albo ma dać mu syna, albo usunąć ciążę?

- Po części to prawda... Ale tego niemówił Michael, tylko ojciec Maji... Wiem, bo też tam byłam. Z Paris. Była chora, a Michael zabrał gdzieś chłopaków... Chyba wtedy kupowali prezent dla Paris, bo zbliżały się jej urodziny... Ojciec Maji przyszedł i zaczął na nią krzyczeć, że ma urodzić syna, albo usunąć ciążę. To on krzyczał na Maję, nie Michael. Michael nigdy by na nią nie podniósł głosu ani ręki.

- A on się prawie zabił... Chciał się zabić, bo go ochrzaniłam, że ma się mną zająć.

– Michael to chłopak o złotym sercu... Oddałby wszystko za was. On was kocha nad życie i nawet je byłby skłonny za was oddać – powiedziała Babcia

– Babciu... Czy AppleHead... Czy on, po śmierci mojej prawdziwej matki, dałby radę związać się z inną kobietą?

– On jest w stanie zrobić wszystko, by was uszczęśliwić... Jednego nie zrobi. Nie prześpi się z inną. – łza spłynęła po jej policzku – Po śmierci Majki pogrążył się w takiej żałobie, że gdy po tygodniu od pogrzebu do niego przyszłam, to zdawał się być cieniem samego siebie... Płakał... Zawodził... Błagał Boga, by zamiast Maji wziął jego... – zaczynała coraz bardziej płakać – Michael był wtedy biały jak papier. Dosłownie... Wydawał się nawet przeźroczysty. Kiedy go zapytałam co i kiedy ostatnio jadł, to odparł, że dwa dni po pogrzebie zjadł paczkę biszkotów dla dzieci. Od tamtego czasu nic. Jechał na samej wodzie... Musiałam tam zostać na kilka dni, bo mój rodzony syn był wtedy skłonny do zagłodzenia się na śmierć. – To co mówiła przestawało być wyraźne – Musiałam go przypilnować, żeby znów zaczął jeść... Musiałam mu pomóc... Czasem wymuszałam na nim, żeby coś zjadł. – rozpłakała się na dobrę

– Babciu, czy tata od tamtego czasu chciał się jeszcze zabić, nim powiedział Adzie prawdę?

– Kilka razy... On... Raz... Na moich oczach... Chciał się zastrzelić... Ukradł swojemu ochroniarzowi broń, bo chociaż miał swoją, to mu ją zabrali... Ale przemyśleli to. Zabrał im własną broń. Pustą... Michael naprawdę chciał umrzeć...

– A co jest najgorszą rzeczą jak możemy mu zrobić? Nie chcę go stracić. Czego za nic w świecie nie robić? – zapytał Price

– Nie ma nic, co zachęciłoby go do samobójstwa bardziej niż przypomnienie mu Majci... To chyba jedyne, po za śmiercią moją, kogoś z was, lub jego rodzeństwa.

– Cholera! A ja z nim o niej rozmawiałam! Boże... On się zabije... – razem z Blanketem wybiegliśmy z domu Babci.

***

– Ada! – Aisha pobiegła do mnie – Ada biegnij... Michael... Coś mu się stało...

– Gdzie? – zapytaliśmy jednocześnie ja i Blanket

– W kryjówce... Tyle mi powiedziała LaToya. Miałam cię tam wysłać

– Jasne – pobiegliśmy do kryjówki Michaela

***

Wpadliśmy do kryjówki Michaela... Leżał nieprzytomny na ziemi, jego głowę LaToya trzymała na kolanach i płakała... Pobiegłam do nich i zmieniłam się z LaToyą
– Michael... Proszę... Ja mam tylko 16 lat... Nie możesz mnie osierocić... Proszę... – wyszeptałam gładząc go po głowie – AppleHead... Proszę... Ja dopiero cię poznałam... Ja cię niechcę stracić... – moja łza skapnęła na jego nos – Tato... – Nigdy nie sądziłam, że powiem to do niego, ale... Stało się

Na raz, gdy tylko nazwałam go tatą, cała ich trójka wybuchła śmiechem. LaToya, Blanket i... Michael. Całą trójką to ukartowali.

– Ada, nie płacz już... – Michael usiadł obok mnie i mnie przytulił – No już dobrze... Jestem tu... – słyszałam jego serce... – Tatuś tu jest... – pocałował mnie w czubek głowy

– Czemu to zrobiliście? – zapytałam

– W sumie to chciałem sprawdzić twoją reakcję... No już... Nie płacz... Córeczko

– Równie trudno ci tak powiedzieć do mnie, jak mi nazywać cię ojcem. To nie był miły żart. Prawie zeszła na zawał, przez ciebie

– Oj tam odrazu na zawał, kochanie... To raczej oferta dla mnie niż dla ciebie

– AppleHead... Ja się o ciebie martwię. Ty naprawdę masz depresję...

– Niemam... Miałem, ale wyleczyłem. Teraz jest dobrze

– Proszę...  Nie próbuj się więcej zabić. Nie jesteś tylko moim ojcem. Jesteś moim idolem. I jesteś moim drugim najlepszym przyjacielem, zaraz po Blank'u... Proszę... Mam tylko was. Jesteście moją jedyną rodziną.

– Dobrze, dobrze... Nie będę... Nie zrobię Ci tego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro