Dzień Jedynasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

11.09.2020
PIĄTEK

Poprzedniego dnia ubłagałam Michaela, mamę i Ross, żebyśmy na dzisiejszym apelu powiedzieli prawdę...

Ja i Aisha miałyśmy poprowadzić apel

[R - Ross; ChU - uczniowie chórem; M - mama; Mi - Michael; P - Prince; Pa - Paris; B - Blanket; A - ja; Ai - Aisha]

A: Witamy was na apelu. Pewnie zastanawiacie się czemu wogóle mamy dziś apel
Ai: Otwórz, 19 lat temu w Nowym Jorku nastąpił atak na WTC
A: I jak pewnie część z was wie, pewna osoba, bardzo bliska sercu większości z nas, cudem uniknęła śmierci w tym zamachu. Jedna z największych gwiazd, patron naszej szkoły, Michael Jackson.
Ai: Przyznaj Ada, że lenistwo może uratować życie
R: (*wchodzi na scenę*) Jednak nim rozpoczniemy apel rocznicowy, powinniście coś wiedzieć
A, Ai: (*gramy zaskoczone*) A co?
M: (*wchodzi na scenę*) Począwszy od tego, że do klasy muz-tan-art chodzi pewna wyjątkowa dla tej szkoły osoba
A: Że niby ja? O czym mówisz mamo?
ChU: Ada?
M: Ada, musisz coś wiedzieć. Ja przez 16 cię okłamywałam. Twój ojciec wcale nie uciekł.
A: (*gram debila*) Kto nim jest? Co się z nim dzieje? Gdzie on jest?
R: Nim się dowiesz, są tu trzy osoby, które chciałyby coś powiedzieć

(*Prince, Paris i Blanket wchodzą na scenę*)

ChU: (*generalne darcie ryja*)
P: Ej, młodzieży, jeśli mamy cokolwiek powiedzieć, to ciszej bądźcie
Pa: Wiele z was dalej wierzy, że nasz tata żyje, prawda? Czy nie czas poznać prawdę?
B: Mam prośbę. Stańcie w dwóch grupach. Tu (*wskazuje swoją prawą*) niech staną ci, którzy nie wierzą, że nasz tata żyje, a po drugiej (*wskazuje swoje lewo*) ci, które wierzą, że on żyje
ChU: (*stają w grupach*)
A: Ale Blanket, czemu kazałeś im tak stanąć?
B: Zobaczysz, Sugar
Pa: Wychodząc naprzeciw jednym i drugim, czas udowodnić kto ma rację i kto jest fanem.
R: Drodzy uczniowie, powitajcie...
Mi: (*wchodzi na scenę*)
R: ...Michaela Jacksona
ChU: (*generalne darcie ryja ×2*)
P: Jak będziecie ciszej, to może się dowiecie kto jest ojcem Adelaidy
ChU: (*martwa cisza*)
Mi: (*podchodzi do mnie i kładzie mi rękę na ramieniu*) Ada... Ja jestem twoim ojcem (*do reszty*) gdy w 2004 byłem z Mają, chcieliśmy mieć dziecko... Udało się, Maja zaszła w ciążę, wszystko był dobrze, do czasu... W moje 46. urodziny, Maja urodziła Adę, ale sama zmarła. (*płacze*)
ChU: (*dziewczyny 'wierzące' rzucają się do Michaela*)
A: Mamo, on naprawdę... To on?
M: Tak Ada...

***
(*po apelu; wieczór*)

– Nie sądziłem, że pójdzie tak dobrze. – stwierdził

– Oni cię kochają. Teraz będzie dobrze – odparłam

– No racja. Michael, teraz już musisz wrócić. – dodała Aisha

– Wiem... Mogę, bo tak zasadniczo, jestem tu dyrektorem, robić wam raz w miesiącu koncerty. Ale wiecie. Na moje siły. Mimo wszystko lata lecą.

– Jeśli Ci starczy sił tańcz, a jeśli nie, to sfingujemy, że masz kontuzję

– Raz przejdzie. Może dwa. Ale co potem

– Zobaczymy. Tato, im starczy, że jesteś, że do nich mówisz

– Nie starcza. Ktoś kto idzie na mój koncert, chce idealnego występu. Od deski do deski. Nie mogę nie tańczyć. Nie będę sobą

– To tańcz mniej... Albo chociaż wolniej

– Znasz moje choreografie. Są skomplikowane i męczące. Kiedy byłem o połowę młodszy, to miało sens, ale ja mam teraz 62 lata. To niewyjdzie.

– Wyjdzie. Ja w ciebie wierzę. Ja wierzę. Uda ci się Jesteś silny, dasz sobie radę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro