Dzień Ósmy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

08.09.2020
WTOREK

Wróciłam do szkoły, ale nie uważałam na lekcjach w najmniejszym stopniu, bo po Michaelu nadal nie było śladu. Nie wiedzieliśmy gdzie jest, i czy w ogóle żyje...

– Ada! – głos Mir'ki wyrwał mnie z myślenia o najczarniejszych scenariuszach – Ada, co jest?

– Nic, nic... – odparłam, ale się rozpłakałam – zniknął... Niema go... On mógł się nawet zabić... – wydusiłam

– Kto? – zapytała

– Michael... Wybiegł z sali szpitalnej i tyle go widziałam... Od wczoraj nie mam z nim najmniejszego kontaktu...

– Wiesz, kochana, on niejest taki głupi. Nie zabije się

– Właśnie nie. Ciął się. Wyciął sobie na ręku imię Maji. On nie jest normalny. Przecież on stoi na granicy depresji...

– Zapóźno – znikąd pojawiła się Ross – Macie odemnie zwolnienie do czasu aż go znajdziecie i wróci do wmiarę normalnego stanu psychicznego... – dodała

– Jasne – wszystkie wybiegłyśmy...

Przeszukałyśmy cały budynek. Nic. Nawet piwnice były puste...

Stanęłyśmy pod drzwiami jego dawnej sypialni

– Wchodzimy? – zapytałam

– A chcesz go jeszcze zobaczyć żywego? Co wolisz tam wejść teraz i zastać go z jakąś laską w łóżku, czy wejść tam za dwa dni i znaleść go martwego? – odparła Miranda

– Teraz – odparłam i nacisnęłam na klamkę – szlag! Zamknięte!

– Balkon! – Camila wbiegł ado naszego pokoju, a potem na balkon Michaela – Nie ma go – zakomunikowała wracając

– To gdzie... – urwałam – kryjówka! Ta od biblioteki!

Pobiegłyśmydo biblioteki

– LaToya! – krzyknęłam już na wejściu

– Co jest młoda? – zapytała

– Chodzi o to... – podeszłam do niej i kontynuowałam szeptem – Michael zniknął... Pomóż nam, błagam

– Jasne – odparła i wyciągnęła telefon – No odbierz... – warknęła do telfonu

Nic. Żadnego skutku... Aż... LaToya dostała od niego SMS! Sukces! Chociaż tyle!

"Wyślij Adę do mojej kryjówki"

Napisał. A więc żył. Odetchnęłam. Cała nasza ekipa z pokoju i LaToya poszłyśmy do kryjówki Michaela. Jego nie było, ale była koperta. Otworzyłam ją.

"Ada, to trwa za długo. Masz tu klucz do jedynego zamkniętego pomieszczenia..."

Po za listem, w kopercie był jeszcze klucz...

Pobiegłyśmy do jego sypialni i otworzyłyśmy drzwi...na biurku leżała koperta podpisana moim imieniem. Otworzyłam...

"Ada, kocham cię. Kocham cię tak samo jak kocham resztę moich dzieci. Ale proszę, wybacz mi, to co teraz zrobię... Wiem, że to złe, ale niewidzę dla siebie innego wyjścia. Wiem, że i tak będziesz mnie szukać. Na terenie Neverland są takie jakby wille. Ogranicz poszukiwania do nich..."

Papier pofalowany w kilku miejscach świadczył, że Michael płakał gdy to pisał...

Zaczęliśmy przeszukiwać wille. W końcu jakiś ślad... W jednej z nich na łóżku leżała ramka ze zdjęciem. Był  na nim Michael i młoda dziewczyna. Była bardzo ładna. Na zdjęciu oboje trzymali w rękach akt ślubu i się uśmiechali...

Wtedy dostrzegłam małe czerwone serduszko na pościeli... Zaraz... Jeśli on znowu... Zabiję go... Odwróciłam zdjęcie...

"Ja i Maja wzięliśmy ślub na dzień przed twoimi narodzinami, Aduś... Kocham Maję, a ty musisz mi wybaczyć, to co dziś zrobię... Ja już nie wytrzymuję i chociaż wiem, że mi nie wybaczysz, to to zrobię. Zabiję się. Nie szukaj mnie dalej. Bo nawet jeśli znajdziesz, to martwego"

– LaToya, on chce się zabić! – krzyknęłam

– Grób Maji... – szepnęła i wybiegła z willi, po czym pobiegła w las Neverlandu.

Pobiegłyśmy za nią. Dotarłyśmy do małej polanki jak z bajki.

– Michael nie! – krzyknęła LaToya

– Niepodchodź! Bo się tym obleję! – wskazał otwartą butelkę kwasu

– Michael, ja chcę Ci pomóc... – mówiła spokojnie – chcę Ci pomóc – zrobiła krok do przodu

Michael złapał za butelkę z kwasem...
– Nie zbliżaj się – syknął

Podczas gdy LaToya próbowała z nim negocjować, ja cofnęłam się na tyle, by mnie nie słyszał i zadzwoniłam do Blanketa

[A - ja;B - Blanket]
B: Hej Ada, co jest? – zapytał na luzie
A: Michael chce się zabić! – wyszlochałam
B: Gdzie? – zapytał spokojnie
A: W Neverlandzie, przy grobie Maji – Nadal szlochałam mu do słuchawki
B: Nie pokazuj mu, że się boisz. Za szantażuj go, że jeśli on się zabije, to ty zrobisz to samo. Ja zaraz przyjadę
A: Dzięki...
Rozłączyliśmy się

– LaToya, odpóść... On i tak to zrobi zrobi... – mruknęła Miranda

– Michael... – zaczęłam – spróbuj tylko to zrobić, a wiedz, że ja też się zabiję

– Nie. Zakazuję ci tego robić. Co by się nie stało, nie masz prawa się zabić – odparł

– Jeśli ty się zabijesz, to ja zrobię to samo... – usłyszałam za palcami silnik motoru. Blanket podjechał jak najbliżej Michaela

– Tato – zaczął – proszę cię, nie. Nie rób tego. Jeśli jeszcze nas kochasz, to tego nierób.

– Ty nie rozumiesz. Ja chcę być z Mają

– Tato... – podszedł do niego na wycięgnięcie ręki i położył mu dłonie na ramionach – popatrz mi w oczy. Dobrze, a teraz posłuchaj: jeśli nadal kochasz swoje rodzeństwo i swoje dzieci, to nie zabijaj się.

Michael wyszlochał coś niezrozumiałego, odrzucił butelkę z kwasem i przytulił się do Blanketa

– Przepraszam... – szepnął

Ja i LaToya podeszłyśmy do nich i też się przytuliłyśmy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro